Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co robic?


Rekomendowane odpowiedzi

A ja sobie myślę, że sama nadal nie jesteś pewna.

 

Po coś wróciłaś tutaj na forum ... pierwsza reakcja - idziesz na AGH.

I to co chyba najgorsze stąd wynosisz to przekonanie, że ktoś chce ci szkodzić, wjeżdżać na Ciebie etc. A nie pomyślałaś - że odzywają się tutaj osoby, które mają jakieś doświadczenie ? Może podobne historie za sobą ? Albo po prostu chcą ci pokazać drugą stronę medalu ?

A co Ty zrobisz, to twoja sprawa przecież ;)

 

 

Oboje - w moim poczuciu robicie źle.

Jak ktoś już zauważył OBOJE idziecie na studia/miasta gdzie NIE CHCECIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madelajnW sumie co za róznica czy będziesz studiowała w tym czy w tym mieście. Studiuj tam gdzie on i tyle. Po kiego grzyba składałaś papiery do Krakowa skoro teraz masz taki dylemat? Jakbym była na Twoim miejscu studiowałabym z chłopakiem a nie pojechała sobie na 5 lat i widziała się raz w miesiacu :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madelajnW sumie co za róznica czy będziesz studiowała w tym czy w tym mieście. Studiuj tam gdzie on i tyle. Po kiego grzyba składałaś papiery do Krakowa skoro teraz masz taki dylemat? Jakbym była na Twoim miejscu studiowałabym z chłopakiem a nie pojechała sobie na 5 lat i widziała się raz w miesiacu :?

:brawo::brawo::brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On tez zlozyl do Krk tylko,ze sie nie dostal. Gdyby sie dostal to oczywiste ,ze poszlibysmy razem do Krk. Wlasnie dziwi mnie podejscie niektorych ludzi. Kzdy mysli,ze po AGH bede miala super prace a po politechnice rzeszowskiej bede klepac biede.Wiadomo ze agh ma lepsza renome, no ale tez mogloby tak byc,ze nie dam sobie rady i mnie wyrzuca bo pierwszym semestrze. Jeszcze chodzi tez o pieniadze. Mama stwierdzila ,ze nie stac jej na Krk, wiec jest to kolejny powod.

Ja juz zdecydowalam,ze ide do Rzeszowa.

 

-- 16 lip 2013, 15:53 --

 

Na politechnike ide na ten sam kierunek co chcialam isc na Agh, no to wydaje mi sie,ze nie bedzie takiej ogromnej roznicy ze znaleznieniem pracy. Przeciez po studiach mozemy sie przeniesc do Krakowa i tam pracowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)

 

Na politechnike ide na ten sam kierunek co chcialam isc na Agh, no to wydaje mi sie,ze nie bedzie takiej ogromnej roznicy ze znaleznieniem pracy. Przeciez po studiach mozemy sie przeniesc do Krakowa i tam pracowac.

 

Mocne słowa. :twisted:

 

Kraków wcale nie jest aż tak drogi, jeśli się poszuka mieszkania gdzieś poza centrum, a i możliwości dorobienia są z pewnością większe niż w Rzeszowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze sie wypowiem na temat studiów, ponieważ jestem specjalistą od studiowania(ozywiście w złym tego słowa znaczeniu:))...Tylko nie które uczelnie maja taką renomę że samo ich skończenie znaczy dla pracodawcy więcej niż skończenie innej uczelni...i mam tu na myśli na prawdę kilka w PL i niektóre wydziały...Czasem nawet lepiej iśc na dobrą uczelnie niż na jakąś bardzo dobrą... Ważniejsze jest jak bedziesz w stanie wykorzystać ów studia. Praktyki, wyjazdy erasmusy itd... Do tego jest obecnie pełno sytuacji w których ktoś idzie na dobrą uczelnie a kończy (jak sie potem okazuje nieżyciowy kierunek), a ktoś inny idzie na słabszą ale kończy kierunek nie opblegany, na którym nie ma jakiegoś wysokiego poziomu a potem dostaje robotę odręki bo potrzeba ludzi którzy mieli coś tam,co jest pomocne w jakiejś pracy, a gdzie gdzie indziej tego nie mieli... Po kierunku automatyka-robotyka mój znajomy dostał od razu po studiach 10 tysięcy w wawie.. Ten sam kierunek na UMK w Toruniu było ciężko zapełnić...Także samą uczelnie to ja bym prawdę mówiąc miał gdzieś. Wazniejsze by było dla mnie miasto i kierunek studiów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na Politechnike Rzeszowska mam wlasnie do wyboru albo automatyke i robotyke albo zarzadanie i inzynierie produkcji. Wsumie AiR jest lepsze , ale to bardziej dla mezczyzn .

 

-- 16 lip 2013, 16:19 --

 

essprit, wiadomo,ze nie jestem pewna mojej decyzji do konca. W koncu ta decyzja moze zadecydowac o mojej karierze zawodowej jak i o moim zwiazku. Jakbym poszla do Krk to bym sie zle z tym czula, byloby mi ciezko widziec sie raz na miesiac. To co robie, robie tez dla siebie. Do Rzeszowa idzie duzo moich znajomych, nie bede miala problemu z utrzymaniem, blisko dom , no i on .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zujzuj, też się trochę znam na studiowaniu ;)

I zawsze będę mówić, że lepszy AGH niż PR.

 

A i jeszcze - nie chodzi o to, żeby się przenieść po studiach do Krakowa ... Chodzi o to, żeby uzyskać wykształcenie na lepszej uczelni, a co za tym idzie lepsze możliwości później.

Zresztą, gdybając - w Kraku to pewnie będą woleli kogoś po AGH a nie po Rzeszowie. W Rzeszowie - też pewnie kogoś po AGH. I nie piszę tego, żeby Ci zrobić przykrość - tylko takie są realia (to już piszę z perspektywy osoby pracującej).

A na pocieszenie ;) często też nie ma znaczenia, jaką szkołę kończyłaś a wystarczą znajomości, rodzina.

 

Ja starałabym się mieć 2 pieczenie na 1 ogniu ;)

I AGH, i faceta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

klarunia, przepraszam jesli cie tym urazilam. Tylko troche mnie przerazilo twoje zdanie o moim zwiazku, stad moja reakcja. essprit, ja chce sie przeniesc pozniej do Krk, bo tam ogolnie latwiej jest znalezc prace.

Tez sie staralam, ale wiem z opowiesci moich starszych znajomych,ze takie zwiazki u nich sie rozpadly, nie przetrwalo to. Przeciez to nie jest przesadzone,ze po studiach w Rzeszowie bede bezrobotna. A to ze nasz zwiazek sie rozpadnie jest raczej pewne, bo on juz powiedzial,ze nie wytrzyma. Ja tez nie wytrzymam. Nie wiem, moze niektorzy ludzie tego nie rozumieja. ALe ja naprawde wiem,ze nie dalabym rady widziec sie tak rzadko. Nie wydaje mi sie,ze to jest uzaleznienie. To chyba zrozumiale,ze jak ludzie sie kochaja, to chca spedzac ze soba jak najwiecej czasu.

Do tego dochodzi moja sytuacja finansowa, poniewac na Krk mnie nie stac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej jeśli chcesz zamieszkać w Kraku, to lepiej TAM studiować.

 

A nie jest przypadkiem tak, że po prostu boisz się wyjechać do tego Krakowa a chłopak jest jakimś tam pretekstem żebyś nie musiała podejmować tak DUŻEGO skoku w samodzielność/dorosłość ?

 

Ja Ci powiem co ja bym zrobiła ;)

Wybrałabym Kraków, jednocześnie biorąc faceta z sobą.

Chodziłabym na studia dzienne, w wolne - pracowała/dorabiała w stricte "studenckich pracach". Po jakiś 2/3 latach na tyle znałabym się na rzeczy - że szukałabym pracy bliżej swojego przyszłego zawodu (czyt.lepsza pensja).

Piszesz, że rodziców nie stać - ok. Wielu takich znałam co studiowali bez żadnego wsparcia finansowego od rodziny. Radzili sobie tak - stypendia socjalne, kredyty studenckie, stypendia naukowe (to dopiero po 1 roku możesz mieć), dorabianie w knajpkach etc. A rodzice - tak w ciemno piszę - pewnie jakieś 200/300 zł mogliby Ci dać.

A chłopaka namówiłabym - żeby szedł na ten KIERUNEK JAKI CHCE . Jeśli nie dostał się na dzienne, niech idzie na wieczorowe lub zaoczne. Po roku niech stara się przejść na tryb dzienny (dzięki wysokiej średniej) albo ponownie zdać maturę i wtedy jednocześnie zostaje studentem 1 roku, a na drugi dzień zaraz go przenoszą na 2 rok.

W trakcie studiowania wieczorowo/zaocznie - do normalnej pracy. Tutaj największym problemem pozostaje jednak czesne - część byłby w stanie odłożyć pracując, ale nie całość ... więc w jego przypadku przydałoby się czyjaś ;) pomoc finansowa. Oczywiście, dla studentów wieczorowych/zaocznych też jest możliwość stypendiów/kredytów.

Poza tym, mieszkalibyście razem - koszty na wstępie niższe ;) ... i spędzalibyście z sobą jak nic 12 godz ;)

 

 

Podejrzewam, że to wszystko co napisałam może brzmieć ciut przerażająco dla Ciebie ... ale - z doświadczenia własnego i innych - to są rzeczy do zrealizowania. Bywa czasem ciężko, ale da się.

 

Oczywiście, czasem nie można mieć wszystkiego ... Z tym się zgodzę, takie związki na odległość raczej się rozpadają.

Ja może dlatego tak bardzo namawiam na AGH, bo wiem jak bardzo ważne jest wykształcenie w dobrej uczelni ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli jest to ten sam kierunek(na uczelni Rzeszowskiej) co w KrK to o.k. masz bliżej. Jeśli byś stawiała na KrK to stawiasz wtedy na ''swoją karierę''. Ważne aby chłopak Cię nie ograniczał w twoich wyborach. Uczyłam sie na agh to wiem jak jest i ile wysiłku trzeba włożyć. Uczelnia ''produkuje'' mgr inż. bo to jest jej celem ''wykształcić'' a później co sie stanie z studentem to już ich nie obchodzi. Napewno jakaś część znajdzie pracę np. po takim górnictwie. Ale są to głównie mężczyźni i dostaną się na kopalnie. Kobiety mają ciężej. Np. nam wykładowca mówił ''po tym kierunku będzie praca bo jest zapotrzebowanie'' a co okazuje się że wcale nie ma zapotrzebowania może ktoś za 10 lat odejdzie na emeryturę to wtedy ''ktoś z rodziny wejdzie( bo plecy trza mieć).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, coraz gorzej to brzmi :roll: w partnerskiej relacji ludzie nie poświęcaja sie dla siebie, tylko wspierają, nie musza z niczego rezygnować, tylko pozwalaja sie sobie rozwijać. Osiągają coś wspólnie, motywują, zamiast hamować.

 

Poswięcanie się brzmi b romantycznie, ale romantyzm szybko sie kończy w zderzeniu z rzeczywistością. Nawet najbardziej romantyczny związek nie zastąpi wykształcenia, ciekawej pracy, dobrej kondycji finansowej. To są całkowicie rózne obszary. I wcale nie trzeba z czegos rezygnować, partnerzy idacy we wspólnym kierunku mogą to wszystko osiagnąc razem.

 

Nie mówię, ze osiagnięcie tego jest proste, ale przydałoby się z takich założeń wychodzić.

 

bittersweet, poświęcenie jest częścią związku, takiego normalnego niekoniecznie romantycznego związku, to co Ty piszesz, to jest raczej niezobowiązująca koalicja, sex friends czy coś takiego:D

 

zgodnie z Twoją definicją relacji partnerskich jak jej chłopak trafi do szpitala, a ona by miała 30min drogi i umówiony shopping z koleżankami to nie powinna się poświęcać i iść do smętnego szpitala, on w ogóle nie powinien ją o to poprosić, wiedząc, że ona ma umówione spotkanie, choć pewnie byłoby mu bardzo miło gdyby przyszła, no ale wtedy trochę by musiała się poświęcać, więc nie powinien mieć nawet takiego pragnienia by się zobaczyć z nią, powinien dzwonić u udawać, że się cieszy z jej wyjścia z koleżankami:D

 

takich absurdów pewnie wynika mnóstwo z tych 'relacji partnerskich', dla mnie to relacja handlowa, a nie partnerska,

strasznie płytka, w której pomija się coś bardzo wartościowego, samą esencję związku.

 

 

madelajn a Ty zawsze założysz temat na forum, a i tak robisz po swojemu:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madelajn, tylko obawiam, się, że w tym wszystkim jest dużo nn, bo z byle myśli masz wyrzuty sumienia i tutaj też robisz, nie robisz pewnych rzeczy z powodu terroru sumienia.

 

to już sama sobie przekalkulujesz jak jest, ja tylko się domyślam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet, poświęcenie jest częścią związku, takiego normalnego niekoniecznie romantycznego związku, to co Ty piszesz, to jest raczej niezobowiązująca koalicja, sex friends czy coś takiego:D
Nie wiem, skąd ten wniosek... chyba próbujesz mnie sprowokowac ;) zobowiązania i poswięcenie to 2 rózne sprawy. Oczywiście związek wymaga kompromisów, ale wszystko w okreslonych granicach... zgodnie z zasadą "kochaj bliźniego swego jak siebie samego " - a nie bardziej niż siebie. Dlatego trzeba wyposrodkować, nie przeginac z poświeceniem, bo jak ktos juz zauwazył, predzej czy później taki cierpietnik poczuje sie wykorzystany :bezradny: i zacznie czuc gorycz i pretensje do partnera, że ten go wykorzystuje. I slusznie, partner oczekujący poswięcen to zwykle egoista. Oczekuje, żeby jego dobro stawiano wyżej niz potrzeby drugiej połówki.
zgodnie z Twoją definicją relacji partnerskich jak jej chłopak trafi do szpitala, a ona by miała 30min drogi i umówiony shopping z koleżankami to nie powinna się poświęcać i iść do smętnego szpitala, on w ogóle nie powinien ją o to poprosić, wiedząc, że ona ma umówione spotkanie, choć pewnie byłoby mu bardzo miło gdyby przyszła, no ale wtedy trochę by musiała się poświęcać, więc nie powinien mieć nawet takiego pragnienia by się zobaczyć z nią, powinien dzwonić u udawać, że się cieszy z jej wyjścia z koleżankami:D
Troche jaskrawy ten przykład wymysliłeś. Mi nie chodziło o to, żeby kazdy sobie zył jakby był singlem, tylko żeby zamiast poswięcania czegos znaleźć konstruktywne wyjście. Do tego przykładu sie odniose, bo miałam taka sytuację. Mój chłop w szpitalu, a ja zaplanowany wyjazd. Oczywiście, nie chciał, zebym zrezygnowała z wyjazdu. Dowiedziałam sie od ordynatora, ze wychodzi na nastepny dzień, ustaliłam że bede pod telefonem i ew wrócę, zostawiłam pod szpitalem samochód a w lodówce smakołyki i pojechałam. Kazdy był zadowolony. Nikt nie czuł się zaniedbany czy wykorzystany. Wróciłam po weekendzie i znalazłam swojego faceta obżerajacego się przed TV. Zadna krzywda mu sie nie stała, dlatego że się nie "poświeciłam" i nie zrezygnowałam z waznej dla mnie rzeczy.
takich absurdów pewnie wynika mnóstwo z tych 'relacji partnerskich', dla mnie to relacja handlowa, a nie partnerska,

strasznie płytka, w której pomija się coś bardzo wartościowego, samą esencję związku.

A co jest tą esencją ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie próbuje sprowokować, na serio tak te nowoczesne relacje wyglądają mi właśnie jak dwa single a nie związek.

 

A co jest tą esencją ?
na dobre i na złe, czyli bycie z kimś złączonym, a nie tylko na dobre, że dopóki jest zbiezność interesu to idą razem, a jak nie, to papa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Regres kulturowy... Ciekawe określenie. Ale przypisałbym to nie tylko rozwojowi technologicznemu, ale też zmianom kulturowym które zaszły na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci i związanym z tym stopniowym upadkiem wartości moralnych. Ludzkość dziczeje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no o to mi mniej więcej chodzi :) wartości się zmieniły, autorytety, przykładowo wartościuje się lans, a nie skromność, cwaniactwo, a nie solidarność, wyszczekanie, a nie rację, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×