Skocz do zawartości
Nerwica.com

czego się boimy? Lęk przed.................


mysia

Jaki jest Twój lęk?  

208 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jaki jest Twój lęk?

    • boję się śmierci
      49
    • ..zdrady
      9
    • przed bliskością- nie umiem okazywać uczuć
      17
    • dotyczący obrazu własnej osoby (związane z niską samooceną
      35
    • lęk przed nieznanym otoczeniem
      18
    • lęk przed chorobą i cierpieniem
      65
    • lęk przed przemocą w domu
      1
    • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby akceptacji, osamotnienie w rodzinie
      6
    • lęk moralny ; lęk przed superego czyli własnym sumieniem; poczucie winy, wstyd;
      22
    • lęk anankasytczny; związany z poczuciem przymusu wykonywania czynności, pod wewnętrzną groźbą kary za ich niewykonanie;
      6


Rekomendowane odpowiedzi

Szczupaku, chciałbym Cię jakoś pocieszyć. Ja w swoim czasie, 5 lat temu gdy zacząłem miewać lęki, panicznie bałem się, że choruję na tzw. gąbczaste zwyrodnienie mózgu (te wsciekłe krówki hehe). Dopiero po kilku miesiącach, gdy nic się nie pogłębiało uznałem, że to niemożliwe. Więc przyszły inne choroby. Właściwie to od tamtej pory za dnia "choruję" na nowotwory, a gdy coś mi rzeczywiście dolega (np. grypa, jakieś zatrucie itp) to "choruję" na sepsę i już 37 stopni oznacza u mnie, że toczy się poważna walka między moim systemem odpornościowym a intruzami, którą to walkę niestety przegrywam. Dopiero gdy jest mi lepiej zaczynam sobie mówić "nie tym razem", a potem "ale ze mnie głupek, że tak w ogóle myślałem"..... Na szczęscie teraz oczywiście jestem na psychoterapii :D . Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

weroniko nawet nie wyobrazasz sobie jak mi pomoglas zeczywiscie masz bardzo duzo racji musze sie wziac w garsc i brac te leki ale mam do ciebie jeszcze jedno pytanie powiedz mi czy to normalne bo ja od jaiegos czasu gdy nastapil nawrut choroby mam maly apetyt przymuszam sie do jedzenia i wydaje mi sie ze schudlam troche sie tym martwiem czy w nerwicy jest tak sie zdaza prosze odpisz pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też się boję brania leków (dlaczego i skąd mi się to wzięlo to nie wiem). Oczywiśie jest to głupie, bo kiedy boli mnie okropnie głowa zamęczam się tym bólem zamiast wziąć tabletkę i będzie po krzyku. Tabletkę biorę kiedy juz naprawdę nie wyrabiam......i po 15 min. przechodzi a potem sobie myślę jaka głupia byłam, że nie wzięłam wcześniej zamiast pół dnia ryczeć i zamartwiać się że to pewnie guz czy tętniak i katować swoim zachowaniem rodzinę. Ale lęk jest silniejszy niestety....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej pytaj lekarza o to chudnięcie jeśli chodzi o moje doświadczenie to ja bardzo schudłam jak byłam mocno chora, a ponieważ nie spałam w ogóle nie miałam za bardzo sił przeżuwać pokarmów i w ogóle nie myślałam nawet o jedzeniu, przyjmowałam różne płyny, ale to mi minęło jak troche wyzdrowiałam, czasami jest też taki skutek uboczny jak sie zaczyna brać leki, potem to też mija jak sie organizm przyzwyczai.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hurrra!!! Miałem 2 raz emg i w prawdzie wyszły fascykulacje, ale są one łagodne i nie jestem chory na sla na 99 procent:) I to jest pocieszające bo już 2 raz emg wyszło dobrze

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 6:53 pm ]

ta, jasne, mineło trochę czasu, fascykulacje sa i znów myślę, że coś lekarz przeoczył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Jak to sie mowi jestem tu nowy.

 

U mnie problem zaczął się rok temu. Z kumplem pojechaliśmy na mecz. Nagle zaczęło mnie kłóć w lewym płucu. Nie mogłem oddychać. Wcześniej nigdy nie miałem takich objawów. Zacząłem bardzo szybko oddychać. Zaczęło kręcić mi się potwornie w głowie i zrobiłem się blady. Nogi jak z waty . Myslałem , że to zawał. Kumpel przywiózł mnie do domu. Ledwo żyłem. na drugi dfzień było spoko, poza tym kłuciem w płucu. Poszedłem do knajpy na cole, tam obejrzałem mecz i wróciłem do domu. Dwa dni później poszedłem odwiedzić znajomego. Razem z nim pojechałem po części do samochodu. Pierwsze 10 min drogi było spoko, ale w sklepie już była tragedia. Słabo, nogi z waty, blady jak ściana...Wróciłem do domu i ...od tego czasu nie mogłem wychodzić. Serce kołatało jak głupie, czesto miałem uczucie omdlenia, ścisk w gardle, problem z oddychaniem itd. Generalnie wszystkie objawy przy tej chorobie. W po 4 miesiącach prób wyjścia z domu postanowiłem zrobic badania. Niedaleko miejsca gdzie mieszkam (ok 40 metrów) są analizy (krew, mocz itd). Miałem wielki problem, żeby tam dotrzeć. Chyba po 10 dniu prób dotarłem. Zrobiłem badania krwi. Cukier itd wszystko prawie książkowe, jedynie cholesterol podwyższony. Pani stwierdzila, że gdyby nie ten cholesterol to jestem okaz zdrowia. A ja tam blady i spanikowany siedziałem.

 

Następnie skontaktowałem się z psychiatrą. Przyszła pani, porozmawialiśmy ( po kilku min jej obecności zaczęło mi się robić słabo).

Przepisała mi ALPROX. Mówiła, że pomoże w dotarciu na terapię. Zdawałem sobie sprawę, że lek nie wyleczy mnie z tej choroby. Wiedziałem, że on ma mi tylko pomóc wyjść z domu. Poinformowany zostałe, że jest silnie uzależniający. Niestety, nie pomogło. Nie uzależniłem się, po wzięciu leku nie było żadnych efektów. Lęki były. Starałem się wyjść z domu, można powiedzieć , że trenowałem ale nie było efektów. W końcu znalazłem artykuł mówiący, że można leczyć nerwicę akupunkturą.

Zadzwonilem do gościa, powiedział, że zaprasza mnie na zabieg oraz,że bardziej skuteczna jest hipnoza. Znalazłem też osobę, która się zajmuje hipnozą. Niby wszystko OK i td. Ale problem jest taki, że wszyscy zapraszają do siebie do gabinetów. A ja mam problem z wyjściem z domu.

O ile na ławkę w okolicach 10 m od domu wyjdę o tyle już dalej mam problem. najbardziej komfortowo się czuję w swoim domu a właściwie pokoju. Gdy wpadają do mnie znajomi i siedzą dłużej niż 20 min u mnie w pokoju to znów lęki powracają. Jest to jedyny moment, kiedy mam lęki w domu. Chyba dla tego , że moje BEZPIECZNE miejsce nie jest moim w tym momencie.

 

Ogólnie przez chorobę zarówno praca jak i studia niestety zostały przerwane. Czesem takie myśli przychodzą do głowy, że aż strach o tym mówić. Wszystkiego się spodziewałem ale nie takiej choroby. Zawsze byłem silny psychicznie, niewiele rzeczy mnie "ruszało".

 

Wiem, że trzeba walczyć z chorobą, że powiedzieć sobie w momencie ataku lęku że to w moje głowie jest ale to dla mnie za trudne. Nie potrafie sie wyciszyc, odizolować od tych lęków kiedy mnie dopadają, nie potrafie przestać myśleć o tym.

 

Szukam sposobu, który pomoże mi wyjść z domu. W piątek mam pierwszy zabieg akupunktury. Dziś jest wtorek a ja już czuję, że nie dam rady dojechać do gabinetu. Już na myśl o tym, że oddale się dalej od domu robi mi się słabo i mnie lęki doganiają. Serce kołacze, słabo mi...Zresztą sami wiecie jak to jest.

 

Szukam jakiegoś skutecznego sposobu aby zapomniec i nie myśleć gdy mnie to dogania. Nawet już muzyka nie daje mi "ucieczki".

 

Pomóżcie.

P.S. Sorry za przydługawego posta, ale mam nadzieje, że ktoś wytrwał do końca w jego czytaniu i coś pomoże. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm, skad ja to znam, mialam dokladnie to samo co ty. doszlo do tego, ze musialam zmienic studia na zaoczne, bo nie bylam w stanie wysiedziec 5 min. na zajeciach, no nie mowiac juz o jezdzie autobusem do szkoly itd. mi pomogl psycholog. mimo tego, ze balam sie wyjsc z domu wiedzialam, ze nie ma innego wyjscia, ze musze tam dotrzec, bo inaczej to juz koniec. potem wyslano mnie do psychiatry i dostalam asentre - mi ten lek bardzo pomog, zaczelam funkcjonowac normalnie, nie czulam sie otepiala, zmeczona itd. no, nie liczac pierwszych dwoch tygodni, kiedy chodzilam prawie po scianach :).

 

jezeli cos ma ci pomoc, to musisz zrobic wszystko zeby sie udalo. wiedz, ze nie zemdlejesz ani nic takiego, z reszta nawet jakby to i tak napewno ktos ci pomoze. to TYLKO twoja glowa, sam sie nakrecasz i im bardziej o tym myslisz tym gorzej sie czujesz. jezeli sie boisz to pojedz z kims bliskim lub znajomym.

 

i tylko bez poddawania!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jezeli cos ma ci pomoc, to musisz zrobic wszystko zeby sie udalo

Staram sie tylko czasem już sił brakuje i sposobów.

 

wiedz, ze nie zemdlejesz ani nic takiego

 

ja to wiem, ale problem tkwi w tym, że głowa panuje nad myślami i jest na odwrót.

 

 

z reszta nawet jakby to i tak napewno ktos ci pomoze.

Społeczeństwo w Polsce jest bardzo nieczułe na krzywdy. To przykre ale tak jest niestety. Do tego dochodzi nieświadomość ludzi + ogolna panika jak ludzie znajdują się w kontakcie z osobą , której się cos dzieje. Sam widzialem kiedyś atak padaczki na przystanku (juz jakis czas temu bo rok już prawie nie wychodze z domu) i jak ludzie się odsuwali. Nikt nie potrafił pomóc, wstyd sie przyznać ja też mam o tym małe pojęcie. teraz może większe bo coś tam poczytałem właśnie przez moja chorobę. Ogółnie ludzie u nas nie są wyedukowani w udzielaniu jakiej kolwiek pomocy.

im bardziej o tym myslisz tym gorzej sie czujesz.

Najlepsze jest to, że ja to wiem, tylko trudno jest to opanować. To jest silniejsze odemnie.

 

ostatnio też usłyszałem, że sposobem na uspokojenie jest: kilka kropel kropli walerianowych na watkę i włożyć to do nosa. podobno troszke pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem wiem, ale czy wprowadziles to wszystko w czyn? czasami sie moze nie udac, ale nie wolno rezygnowac. piszesz dokladnie tak samo jak ja myslalam jakis czas temu. jednak tak bardzo chce byc zdrowa, ze zrobie wszystko aby z tym wlaczyc.

 

mysl sobie tak, jak cos cie lapie, wkurz sie na siebie np. "no mdlej do cholery ciezkiej", "umieraj, juz natychmiast!", a zobaczysz, ze nic sie nie stanie i to minie.

 

walka z ta choroba o czym przeczytasz w kazdym prawie temacie to ciagla walka, nawet jak jest gorzej. nie wolno sie zrazac tylko non stop do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, ja mam teraz problem z weselem. Nie mogę nie pójść.

Tyle że teraz oprócz lęków związanych z kompleksami ("Co ja tam będe robić? Kiepsko tańczę. Jak ktoś mnie poprosi to sie wygłupię. Ale jak odmówię to będzie nieuprzejme. Chociaż ładna nie jestem to może nikt nie zechce. Ale to co ja będe tam robic cały czas??) to teraz mam jeszcze związane z nerwicą (typu jak coś zjem to mi sie zrobi niedobrze. Głupio będzie prosić ciągle o herbatę, ale nie mogę nic nie jeść bo to nieuprzejme. A IBS tylko pogarsza mi sytuację. Albo zemdleję.) Pierwszy plan brzmiał : biorę hydroxyzynę 25 mg i jakoś sobie poradzę. Ale po tym co wczoraj było, chyba plan musze zmienić. Wzięłam 25 mg (nerwica i alergia) i po prostu myślałam że zemdleję! Słabo mi sie koszmarnie zrobiło, spać mi strasznie chciało i myslałam że zwymiotuję. Po 1.5 godzinie mi przeszło i niby wszystko to jest wypisane w ulotce jako "objawy uboczne" ale nawet na początku brania 10 mg nie miałam żadnych objawów ubocznych! Więc 25 mg jeśli już to będe brała tylko przed snem. (mam niestety skórę atopową, a lekarka rodzinna wymyśliła że skoro i tak biorę hydroxyzynę, to jak wezmę mocniejszą to nie będe musiała brać 3 różnych tabletek, tylko będe miała jedną od wszystkiego. I tak mam do tego jeszcze kremy, maście, krople do nosa, do oczu :x Zazdroszczę cholernie ludziom którzy nie mają problemów z alergią!!!)

A nie mogę mieć takiej historii na weselu. Więc narazie chyba po prostu przed weselem wezmę zwykłą hydroxyzynę i w razie czego wezmę drugą (tłumacząc to alergią). Ale sie potwornie martwię że tam będą wszystkie ciocie i wujkowie, a nie chcę sie zachować jak nienormalna. Macie jakiś pomysł? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich

nie wiem czy ten temat juz byl tutaj poruszany

chodzi o to ze cierpie na nerwice jakies 6 lat w tym 3 lata byla w jakby uspieniu , nie bralam wtedy lekow nie chodzilam na terapie bylo ok

a teraz znow wrocila

zaczelam sie bac , ale tak panicznie bac wszystkiego, boje sie ze cos mi sie stanie, ze cos sie stanie mojej corce, mojemu mezowi

a najgorsze jest to ze panicznie sie boje przyszlosci, boje sie ze wybuchnie 3 wojna swiatowa, boje sie smierci, boje sie sadu ostatecznego, chce wrocic do Polski bo jestesmy z mezem i dzieckiem za granica, planujemy to ale boje sie tez ze cos sie zdarzy ze to sie przeciagnie, jak mysle o tym wszytskim to zaczynam sie w srodku tzrasc robi mi sie slabo, nie mam sil nawet czasem zajac sie dzieckiem , nie wiem jak mam opanowac te leki , jak nie myslec caly czas o tym wszytskim

jestem osoba wierzaca i modle sie duzo o spokoj o to zeby Bog mnie uwolnil od tych lekow, pomaga mi to bo troche sie uspokajam ale i tak to wszytsko we mnie trwa...czy ktos ma tez podobny problem??!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama ma bardzo podobnie, ale od kilku lat się leczy (psychoterapia + leki).

 

To że jesteś za granicą na pewno pogarsza twój brak poczucia bezpieczeństwa. Myślę, że powrót do środowiska, które znasz trochę by pomógł (pomijając stres związany ze zmianą).

 

(Ja to bym się w ogóle bała mieszkać za granicą).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To , ze jestes osoba wierzaca jest juz pierszym krokiem do otrzymania pomocy!!!!!!

Chce sie podzielic moimi przezyciami, bo byc moze dadza one do myslenia i stana sie pierwszym krokiem na drodze do uzdrowienia...

Cierpialam przez wiele lat na depresje, nerwice, mialam koszmarne leki, plany popelnienia samobojstwa, omamy, wizje, meczaca podejrzliwosc, drgawki, hustawki emocji...i wiele innych,....przez to obnizona odpornosc i gro przeroznych dziwnych chorob...Uratowala mnie wiara! Jestem katoliczka. Ktoregos dnia Bog uslyszal moj placz i rozpaczliwy krzyk wolajacy o pomoc.... i tak sie zaczelo. BOg zaczal stawiac na mojej drodze ludzi, ktorzy w cudowny i delikatny sposob pomagali mi w moich dolegliwosciach. Trafilam na piesza pielgrzymke na ktorej oddalam swoj problem jako intencje, potem dowiedzialam sie od kogos o Klasztorze, gdzie 24 godz na dobe, 7 dni w tygodniu odbywa sie Wystawienie Najswietszego sakramentu- jezdzilam tam nawet w srodku nocy, kiedy tylko poczulam ataki depresji- to byla najlepsza terapia- czulam sie jak na kozetce u Pana Boga:-) Przynosilam Mu swoje leki, zmartwienia, ciepirenie..... Nastepnie trafilam na seminarium Odnowy w Duchu Swietym- gdzie po spowiedzi z calego zycia i otrzymaniu Sakramentu Namaszczenia Chorych, zostalam uwolniona na ciele, duszy i umysle z depresji, lekow, przeszlosci, itd Poczulam ogromna ogarniajaca ,nie Milosc boska oraz milosc do wszytskich ludzi, radosc i laske wybaczenia...Uwalnienie bylo wrecz widoczne golym okiem dla innych siedzacych obok, ktorzy stali sie swiadkami i teraz daja swiadectwo!

 

Oddalam swoje zycie i wole Jezusowi calkowicie. Odtad jestem radosna i silna i pelna optymizmu, ni emam lekow o daleka przyszlosc ani dzien jutrzejszy.

Odlozylam leki antydepresyjne (Lexapro)w dniu uwolnienia- nie bylo zadnego efektu odstawienia jakie mialy miejsce przy wczesniejszych probach! Mijaja miesiace i nic!!!

W wielu miastach POlski dzialaja Grupy Odnowy w Duchu Swietym, odbywaja sie tez Msze Sw. o Uzdrowienie- uwierzcie kochani- Jezus leczy i podaje pomocna dlon wolajacym! Jest wiele nawrocen, uzdrowien i mnostwo swiadectw.

Teraz pragne ze wszystkimi dzielic sie tym, co przezylam i pocieszyc, ze jest dla Was ratunek: zaufajcie Jezusowi!!!! Wielka bronia jest Koronka do Ducha Sw., ktora codziennie modlil sie Nasz Papiez Jan Pawel II, a ktora dodawala mu sile i dary Ducha Swietego na kazdy jeden dzien!!!!

 

Chce przy tej okazji uczulic Was, uwrazliwic i przestrzec przed nastepujacymi, niebezpiecznymi i zdradzieckimi silami: kursem Reiki, otwieraniem czakramow, noszeniem talizmanow i pierscienia atlantow, chodzeniem do wrozek, bioenergoterapeutow, wrozeniem z kart a nawet czytaniem horoskopow i homeopatia... Przeszlam przez to, przezylam koszmary i tortury, kiedy zaczelam sie od tego uwolniac- czulam walke zlych duchow o mnie, ktora bolala!!!! Jezus jednak zwyciezyl!

 

Trzymam za mocno za Ciebie i prosze Ducha Swietego aby Ci pomogl! Tylko zaufaj Mu:-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj mellisso masz wspaniałą rodzinę i to Twoja zasługa. Widzę, że wspólnie z mężem planujecie powrót do Polski. Z tego co piszesz bardzo tęsknisz i być może z tej tęsknoty pojawiają się dręczące Ciebie myśli. Jeśli tylko potrafisz, a sądzę że dasz radę zebrać w sobie na tyle sił, by nie zadręczać siebie tymi negatywnymi myślami. Jak tylko podejmiesz z mężem tą ostateczną decyzję co do dalszej waszej przyszłości ( jaka by ona nie była to zawsze będzie słuszna , gdyż ta decyzja będzie wasza wspólna) nic złego nie wydarzy się Tobie i Twojej rodzinie. Jesteś naprawdę niesamowitą osobą, bo ja chyba tak naprawdę nie miałabym odwagi wyjechać. A ty to dokonałaś. A co do powrotu, czy się zdecydujecie czy też nie, pozostaniesz zawsze dla mnie niesamowitą osobą. A póki co, jeśli tylko mogłabym zasugerować czytaj te forum lub bądź aktywna. Bardzo dziwne uczucie się pojawia wew. człowieka .........o to forum wpływa pozytywnie. Ci ludzie.............niesamowite uczucie.........Pa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki za slowa otuchy , za mile slowa...we wrozby, horoskopy itp. nie wierze, wiem ze to jest zlo i omijam je z daleka...

modle sie o uwolnienie mnie od tych lekow , modle sie szczegolnie koronka do milosierdzia Bozego ...wiem ze moja wiara nie jest moze tak strasznie mocna ale w niej trwam...

a co do powrotu...nie wyplywa to moze z tesknoty choc i ona jest ale bardziej z tego ze tutaj w Anglii robi sie coraz bardziej niebezpiecznie i chcialabym abysmy mogli wrocic do Polski, czuje ze tam bede spokojna, pozatym dosc mamy tulania sie i obcej ziemi bo wcale nie jest tutaj latwiej, owszem jest dobrze ale chyba tylko pod wzgledem finansowym...a wyjechalam bo sytuacja mnie do tego zmusila, brak pracy itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam podobny problem i coraz gorzej sobie z nim radzę

poza tym nerwica u mnie jest coraz gorsza

czuje jak mocno pracuje mi szyszynka i przysadka i cholernie bola mnie nadnercza. coś okropnego

 

fajnie że na tym formum jest jedna homoseksualna osoba, tak jak ja, tylko że ja sobie z tym bardzo źle radzę ....

mam straszny problem z samoakceptacją i tp.

 

musiałeś miec sporo odwagi cywilnej żeby się z tym ujawnic, ja wstydze sie myślec o tym nawet sam przed sobą, nawet keidy myśle o tym w towarzystwie to nagle spuszczam wzroki się denerwuję ... pomocy!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:19 pm ]

troszke moze opisze swoja choróbkę...

no cóż napady paniki , leku , strach przed końcem , śmiercią, oprócz tego depresja....

 

ostatnio biorę mianserynę i paxtin , pomaga, ale średnio, chociaż to dopiero poczatek, prawie nie wychodzę z domu, długo zastanwiałem się co może byc przyczyną tej nerwicy, i w końcu doszedłem do wniosku że to moje skłonności mogą byc jej powodem , tylko że zawsze je akceptowałem i odbierałem pozytywinie

 

czyżby moja psychika mogła to aż tak zdemonizowac

codziennie sobie tłumacze że orientacja nie jest najważniejsza , zresztą lubie ja, ale jakoś nie pomaga, może to jednak coś innego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wejdźcie na fora homoseksualistów. Poczytajcie najpierw. Czytanie pozwoli na oswojenie się z tematem.

To, czy ktoś jest homo, czy nie, to i tak jest zapisane w jego psychice, genach. Czy się będziecie tego bać, czy nie, to ma tylko znaczenie w jakim komforcie będziecie żyli (czy w spokoju, czy w lęku).

Rozumiem Wasz lęk.

Wychowanie, brak akceptacji dla seksualności powoduje takie lękowe postawy.

Dla mnie najważniejsze jest w człowieku, że potrafi kochać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety jest to dosc zlozony problem spowodowany naszym spoleczenstwem niby katolickim. przez to jest wam trudniej zaakceptowac samych siebie i to jest w tym wszystkim najgorsze... trudno jest sie cos zaakceptowac jesli od razu ma sie poczucie winy.

 

tomal tez mi sie wydaje, ze to moge byc jakies mysli kompulsywne. natomiast nawet gdybys mial inn orientacje niz ta powszechnie uznawana to co by sie stalo?? to nie jest zadna choroba i nie masz na to wplywu... tak jak pisalam wyzej wazna jest akceptacja samego siebie i nie chodzi tu tylko o orientacje, ale wszelkie inne cechy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:lol::lol: ludize sie usmialem czytajac wasze porady :lol:

tomal wychodzi na to, ze jestes pedalkiem... czy tego sie boisz? 8)

ale spokojnie ;) damy proszka i Ci przejdzie myslenie o nocnych zabawach z chlopcami ;):lol::lol:

na poczatek to mi kolego powiedz ile Ty masz lat. Bo tego nie wiem a to jest wazne ;) Z tego co piszesz to malo prawdopodobne jest ze jestes gejem.

 

A moze jestes homofobem? hehe, nie no jesli jestes w okresie dojrzewania to przechodzisz etap, ktory przechodzi wiekszosc chlopcow i w tych latach dochodzi nawet do kontaktow homoseksualnych co nie oznacza ze jest sie gejem ;)

 

Mało osób jest 100% homo albo hetero, większość ma w sobie jakiś pierwiastek bi. Zwykle im bardziej ktoś udowadnia sobie i innym, że jest hetero, tym więcej w nim niepewności.

 

no kolego nie masz racji :lol:

widac moze Ty jestes bi i wszystkim aplikujesz takie info, zeby siebie usprawidliwic ;) ale nie martw sie, osoba bi tez czlowiek :lol:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×