Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uzależnienie od autoagresji?


niosaca_radosc

Rekomendowane odpowiedzi

 

Nie wiem czy dobrze robię, zakładając ten temat, ale zaczynam się trochę niepokoić.

Otóż, wydaje mi się, że uzależniłam się od autoagresji. Z samookaleczaniem mam problem od 10 lat. Początkowo bardzo sporadycznie, potem coraz częściej. Ostatni rok jest najgorszy. Nie będę pisać, co sobie robię, ale to nie tylko cięcie. Mam cały "arsenał" sposobów. Chodzi jednak o to, że kiedyś robiłam to tylko w chwilach, kiedy było naprawdę bardzo źle, kiedy ból psychiczny niemal rozrywał od środka, a teraz już tak nie jest. Krzywdzę się coraz częściej i coraz mocniej, nawet wtedy, kiedy czuję się średnio. W każdym razie nie na tyle źle, żebym sobie nie poradziła z emocjami. A mimo to przegrywam. Mimo to ciągle się okaleczam. Nie pomagają groźby, prośby ani obietnice, bo kiedy o tym pomyślę, już wiem, że przegram, bo uwielbiam moment, kiedy zwijam się z bólu. I nie potrafię z tego zrezygnować.

Stąd moje pytanie, czy ja naprawdę uzależniłam się od autoagresji? Czy od tego w ogóle można się uzależnić? Będę wdzięczna za pomoc.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bylem swego czasu bardzo od tego uzalezniony. Co prawda w gre wchodzila "tylko" zyletka - ale i tak ogrom zniszczen byl niemaly. Nawet nie wiem, jak sie to wszystko zaczelo. Dosc na tym, ze od jednego razu przeszedlem do calej serii ciec. To bylo juz w okresie, kiedy i tak depresja robila juz ze mna, co chciala, zaczalem sie ciac okolo 7 lat temu, pozna jesienia, kiedy i tak chodzi sie w dlugich rekawach i nikt nic nie widzi. No tak - ale rezultaty widac do dzis i czesto zalewam sie latem wstydem. Co prawda ludzie nie sa az tak wscibscy, aby bezczelnie pytac, na pewno sami sie domyslaja, co to bylo, tylko raz jeden kolega w pracy (w zawodach medycznych ludzie nie sa przeciez glupi) powiedzial do mnie w szatni: "A, masz za soba autoagresje..?" Ja sie probowalem glupio i na szybko usprawiedliwic, ze wpadlem dawno temu na szybe i sie pokaleczylem - ale on sie tylko usmiechnal i rzekl: "Tak, tak, wszyscy tak mowia. Po zderzeniu z szyba jedzie sie do szpitala i reka jest zszywana - a u ciebie widac, ze blizny same sie zrosly i to tak nieregularnie, wszedzie widac kolagen".

 

Tak, bylem od tego uzalezniony. Bywaly takie dni, ze nawet dwa razy w ciagu dnia rozcinalem gleboko reke az po miesnie. Potem splukiwalem krew, wpychalem w rane grube zwitki z gazy, bandazowalem reke i... kiedy po ilus godzinach juz wszystko zakrzeplo - odwijalem i cialem zaraz obok. Jakos nie docieralo do mnie, ze robie potworna glupote, bedac po medycznym kierunku wiedzialem, ze mozna przeciez dostac koszmarnych powiklan lacznie z utrata reki, ale cos mnie tak kusilo, podobnie jak komar, ktory leci w strone ognia, choc i tak splonie. Lekarz byl przerazony, kiedys musial mnie kiedys osluchac i - sila rzeczy - musialem zdjac wszystko. W koncu po kilku miesiacach jakos wszystko samo ustapilo. Zreszta nie chce mi sie juz o tym wszystkim pisac. To jedna z najgorszych kart w mojej historii, do tej pory cierpie wewnetrznie, kiedy tylko pomysle o tym i niemilosiernie mi wstyd. Zuzylem juz tyle tubek kremow przeciw bliznom - ale i tak nigdy nie uda mi sie tego zatuszowac. :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monar - Kiedy bylem w szpitalu, od razu przydzielili mi psychologa - bo przeciez widzieli te reke. W rozmowach doszlismy do wniosku, ze nie mogac ukarac swoich przesladowcow/winnych mojego popadniecia w depresje, nie mogac pogodzic sie z tyloma kleskami i porazkami - probuje tym samym karac samego siebie, upatrujac w sobie przyczyn zaistnialego zla. Uslyszalem, ze musze pojsc na oddzial specjalistyczny terapii nerwic, poniewaz opisano mnie jako osobe z borderline - ale jako ze czeka sie tam miesiacami, juz sie nie zglaszalem, tylko leczylem dalej ambulatoryjnie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałam dziś z terapeutka i potwierdziła moje obawy. Twierdzi, że mogę być uzależniona od autoagresji, a po tym, co dzisiaj zrobiłam, na pewno nie będzie zadowolona.

Najgorsze jest to, że ja wcale nie chcę z tego rezygnować i robię coraz wymyślniejsze rzeczy. Czy jest szansa na zaprzestanie krzywdzenia siebie, jeśli ma się milion powodów, żeby to robić, a tylko jeden, żeby nie robić? Da się w ogóle całkowicie skończyć z samookaleczaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, ze mną się nic nie dzieje. Z bliskimi już gorzej, dlatego wcześniej napisałam, że istnieje jeden powód, dla którego zastanawiam się, dlaczego to robię. Ale i tak nie umiem całkowicie z tym skończyć, bo najwidoczniej jestem cholerną egoistką i myślę tylko o sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, na pewno jest więcej niż jeden powód, żeby nie robić.
L.E., na przykład jaki?

 

1. Ślady - nie wiem na ile Ci to robi w tej chwili, ale kiedyś pojawią się sytuacje w których wolałabyś ich nie mieć. Nie wiem, gdzie się uszkadzasz, ale zawsze są sytuacje, kiedy ktoś może to zobaczyć. Bonusowa sama będziesz się kiedyś z tym źle czuła patrząc w lustro.

2. Mała efektywność - to nie jest tak, że raz zrobisz i Ci przejdzie, tylko chcesz to zrobić znowu.

3. Ryzyko zakażenie - tego chyba nie muszę tłumaczyć.

4. Uczucie niechęci po zrobieniu tego - jakby to było takie fajne i super nie zastanawiałabyś się nad tym, czy to uzależnienie i nie musiałabyś się tłumaczyć z tego, sama przed sobą.

 

Na pewno by się więcej znalazło, ale musiałabym jeszcze pomyśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

nienormalna21, na pewno jest więcej niż jeden powód, żeby nie robić.

L.E., na przykład jaki?

 

1. Ślady - nie wiem na ile Ci to robi w tej chwili, ale kiedyś pojawią się sytuacje w których wolałabyś ich nie mieć. Nie wiem, gdzie się uszkadzasz, ale zawsze są sytuacje, kiedy ktoś może to zobaczyć. Bonusowa sama będziesz się kiedyś z tym źle czuła patrząc w lustro.

2. Mała efektywność - to nie jest tak, że raz zrobisz i Ci przejdzie, tylko chcesz to zrobić znowu.

3. Ryzyko zakażenie - tego chyba nie muszę tłumaczyć.

4. Uczucie niechęci po zrobieniu tego - jakby to było takie fajne i super nie zastanawiałabyś się nad tym, czy to uzależnienie i nie musiałabyś się tłumaczyć z tego, sama przed sobą.

 

Na pewno by się więcej znalazło, ale musiałabym jeszcze pomyśleć.

 

nienormalna21, już z nazwy:krzywdzenie siebie"jest czymś złym.Ranisz siebie,zadajesz ból.Jak to może być czymś dobrym?Ale jak w przypadku każdego uzależnienia,o tym,że jest to tak naprawdę niekorzystne,dochodzi się dopiero po czasie... :(

Mimo tego wszystkiego ja i tak się uzależniłam... Przykre to, ale wcale nie chcę z tym kończyć i w ten sposób moja terapia staje pod znakiem zapytania...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nienormalna21, robisz to na rękach tak? Co z bliznami? Nie jest ci choć trochę wstyd w lato z odsłoniętymi rękawami? Ja pocięłam się raz a porządnie i to był najgorszy moment w moim życiu. Do dzisiaj chodzę z wielką obrzydliwą blizną na lewej ręce. Nikt nawet o to nie pyta bo to wygląda jak ewidentnie pocięte żyletką. W lato czy w szkole na wf czuje jakby ta ręka ważyła 100 kg i cały czas myślę o tym, że ją wszyscy widzą. Nigdy w życiu nie zrobiłabym tego ponownie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zannia, ja robię różne rzeczy, nie tylko się tnę i na każde uszkodzenie ciała mam wiarygodną historyjkę. A jak się cięłam, to ciągle w jednym miejscu, żeby nikt nie domyślił się, że to specjalnie. Robię to z premedytacją. Najpierw myślę co mogę sobie zrobić i gdzie, a potem to robię. Robię, bo lubię, bo czuję po tym euforię, bo to jedyny moment, kiedy czuję się naprawdę dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znam kłopot z autopsji, kiedyś też byłam od tego uzależniona, wyszłam dzięki narzeczonemu...

 

piszecie o negatywnych skutkach... nigdy nie czułam niechęci po, mam gdzieś że mam ślady do dziś bo to jest ukryte pod ubraniem...

 

polecam ostre papryczki - chili, pepperoni - uczucie w gardle po spożyciu takiej porównywalne do tego jakby wiele żyletek naraz cięło... czułam to samo co przy okaleczeniu, tą samą euforię, a śladów ni ma, a dla organizmu witaminki... 8)

 

generalnie, polecam przy odwyku bardzo doprawione, bardzo ostre potrawy - potrafiłam nieźle sobie pieprzu też dodac - tak fajnie pali w gardle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytam bo pomyślałam, że jeśli niewiele to jesteś idiotką i pewnie z tego wyrośniesz. No ale skoro masz 24 lata to już chyba nie bardzo. Może ci się znudzi? Próbuje to zrozumieć ale ciężko mi to idzie. Masz trwałe widoczne blizny, takie które będzie widać już zawsze? Nie przeraża cię to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×