Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zdrada i jej konsekwencje


Rekomendowane odpowiedzi

a nie boisz sie że im bardziej będziesz sie w to angażować i jego równiez, tym glębiej wpadniesz? może nie będzie cię to też motywowalo do poznania kogoś nowego?

 

skoro wiesz, ze moglabyć to przyspieszyć to czy nie czujesz się troche tak jakbys nim manipulowała?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no boję się, ale co mam zrobić, ja z nim pracuję, widzę go na co dzień.

niestety faktem jest, że wszystkich do niego porównuję i to jest bez sensu, przyznaję :(

 

nie, nie czuję się jakbym manipulowała. po prostu nie chcę go uwodzić, bo to byłoby płytkie i tanie, a ja go za bardzo szanuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomaszek20027 :)

U mnie się tak zaczęlo , mój były mąż własnie też miał taka kolezanke z pracy ( nawet mnie z nią poznał , potem ona udawała moja przyjaciólke )..... tez były ukryte telefony , smsy kasowane przez niego na bieżąco - kłamali mi w oczy - okazało się że przez rok mnie oszukiwali

Teraz już są małeństwem i pracują sobie razem dalej......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie zawsze mnie zastanawiało kto ma większe predyspozycje do zdrady:

- człowiek który już wcześniej zdradził - z jednej strony już to zrobił, więc może to zrobić po raz kolejny ale z drugiej, wie już jak to smakuje i jakie są tego konsekwencje.

- człowiek dotąd wierny - z jednej strony chce poznać jak smakuje zakazany owoc a z drugiej strony ma jednak jakieś zasady moralne których łamać nie chce......

Pewnie nie można generalizować........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"]Jak obserwuje znajome małżeństwa - to raczej ten pierwszy

Korba Z tego co mi wiadomo przyjaźń żony zaczeła się ponoć od tego że dawała się podwozić z pracy na przystanek autobusowy.

Jeśli to prawda to niekiedy nawet ruch głową może by opacznie zrozumiany

Teraz właśnie obawiam się oprócz poprzedniego adoratora ze nie będzie miała oporów przed inną znajomością

Zwłaszcza że nie potrafię już z nią rozmawiać na wiele tematów po tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie zawsze mnie zastanawiało kto ma większe predyspozycje do zdrady
Żadna z dwojga, o ile dobrze zrozumiałem Twoją wypowiedź, opcji, jakie przedstawiłaś.

 

Największe predyspozycje do zdrady ma człowiek zdradzony i wiedzący o tym fakcie. Ale nie będę uzasadniał czemu, bo potem przyjdzie taki i siaki i powie "nie wymądrzaj się"

:roll:

 

Dla mnie zdradzony świadomy tego, nie jest tożsamy z "człowiekiem do tej pory wiernym"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no korba dobrze ci radze lepiej nie czytaj za duzo w tym watku bo bedziesz musiala zakonczyc swoja przyjazń:)

 

ludzie i tak w końcu odchodzą, więc może lepiej to skończyć wcześniej niż później... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po hiobowych godzinach wahań, zlewnych potem nocach, nieprzespanych dniach, nie zażytych 6 partiach magnezu z witaminą B6, w imieniu niewysłowionego, niewyśpiewanego c*uj wie czego, postanowiłem jednak się tu wypowiedzieć.

 

 

Na drugim roku studiów podczas lektoratów poznałem pewną parę. Nie afiszowali się ze swoim uczuciem publicznie, co świadczyło, że uczucie to między nimi faktycznie się zrodziło. Często słuchałem ich rozmów - szczere, serdeczne, kulturalne, b. głebokie i tajemnicze. Takich konwersacji mogło być z pewnością jeszcze tysiące.

 

A jednak, pojawiła się zdrada. On. W głupich okolicznościach, nie do końca świadomie, uległ chwili słabości i stało się. Gryziony wyrzutami sumienia, ponieważ chciał zachować należyty balans etyczny (fakt, że mógł to uczynić wcześniej), wyznał jej całą prawdę. Ona, wyrozumiała i kochająca, oświadczyła mu, że przebacza.

 

Spotkałem ją przypadkiem jakiś czas później w klubie. Już nie byli razem. Gdy usłyszała informację o jego niewierności, poczuła coś zupełnie sobie nieznanego. Patologiczną chęć przywócenia równowagi krzywd albo dyskontowania własnego uszczerbku moralneego tak, by zdominować go w tym związku i zdegradować do roli posłusznego osła. Nie wytrzymała, odwzajemniła zdradę, on zaś zdziwiony jej niezwyczajnym zachowaniem spotykał się z nią coraz rzadziej. W końcu rozstali się, w niezbyt eleganckim stylu, ale mniejsza o to. Taka była cena tego remisu.

 

Cóż, chwile słabości może mieć każdy, każdy przezwyciężając ją rośnie w swoich oczach. Jednak jeśli komuś już zdarzyło się, jak mawia klasyk, otworzyć umysł częściej niż rozporek i ulec własnemu ciału, niech milczy. Bo milczenie to godna cena uratowania tego, co było i może jeszcze być.

 

Ciekaw jestem dziewczyny, co byście zrobiły na jej miejscu? W ogóle wybaczyłyście by zdradę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem... to chyba mozna sprawdzić tylko empirycznie:) dla mnie chyba najgorsza byłaby zdrada fizyczna, nie psychiczna. wiem że by mnie obrzydziła do mojego partnera.

 

chociaż... mówi sie że milość niejedno ma imię...najpierw trzeba sobie powiedziec co juz jest zdrada a co jeszcze nie? a to jest bardzo trudno zrobic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie mówienie o tym że się zdradziło to zrzucanie odpowiedzialności. Tak jest łatwiej, powiedzieć, zrobić minę zbitego psa i błagać o przebaczenie. Dużo trudniej jest żyć z tą świadomością, pamiętać co się robiło z każdym wypowiedzianym "kocham cię"... Taka cena.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja watpie, aby ktos kto zdradzil naprawde tego zalowal. moze pojedynczej sprawy, chociaz to kazdemu moze sie zdarzyc w chwili slabosci. wiem ze moj facet mowi to co chce uslyszec, ale jestem pewna ze wcale nie bylo mu przykro z tego powodu kiedy ona trzymala go w buzi...

 

wybaczylam choc to cholernie trudne. bardzo trudne a ja z moja przypadloscia checi do dolowania sie, teraz bede miala jeszcze jakis czas zasrane wszystko. ale to co nas laczy to chyba cos wiecej....

 

ludzie mowili mi 'daj spokoj juz nie zadreczaj sie, jest 1:1' ale ja nie odczuwam tego ze 1:1, ja odczulam to jaka cos najgorszego w zyciu.

 

no coz, wiekszosc tygodnia jaram to mi dobrze i ogolnie uznalam iz trzeba by to zalegalizowac bo to leczy z depresji, przynajmniej mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Były pewne badania naukowe prowadzone w tej materii (nie będę przytaczał linków - jak ktoś chce to znajdzie). Są pewne pozytywne skutki w leczeniu depresji w ten sposób. Ale i są negatywne. Niektóre większe niż przy lekach.

 

Jak to się mówi - rób jak uważasz, ale uważaj jak robisz. Nie daj się w nic wciągnąć. No i nie propaguj lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie wywiera jak najbardziej pozytywne efekty, nie wiem moze jestem jaka inna je*nieta czy co. palac tyton waniliowy czuje jakbym zasysala czyste powietrze przez jakas rurke :P zdecydowanie nie dla mnie. ale juz nic nie propaguje, palenie zabija!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmmmm, bo wszystko, co najprzyjemniejsze, jest albo nielegalne, albo niemoralne, albo tuczące ;)

 

[*EDIT*]

 

zamiast 'tuczące', do mnie pasuje bardziej 'niezdrowe" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×