Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

A jeszcze ostatnia rzecz i wtedy OBIECUJĘ, zgłoszę się na terapię. To nic nie zmienia,że wszystko zaczęło się na samym początku naszego związku? Jak się dowiedziałam, że on też chciałby ze mną być? Bo wcześniej szalałam za nim,przeżywałam, że nie będzie mnie chciał, wychodziłam w określonych godzinach, żeby go spotkać, czego ja nie robiłam. Zresztą łaziliśmy na długie spacery,dużo się spotykaliśmy,gadaliśmy,ale wtedy to było na zasadzie koleżeńskiej, wiadomo. Ale wtedy byłam zachwycona, wszystko było cacy,nie mogłam doczekać się następnego spotkania. A potem okazało się że on też chce i nagle bum. Zanim jeszcze,tak naprawdę,oficjalnie zaczęliśmy ze sobą być. I właśnie martwi mnie, że to było na początku. Że nie mam żądnych podstaw do tego, by walczyć,bo przecież nie mogłam go wtedy kochać,jak to się zaczęło. A większość osób, które tu piszą, były ze swoimi chłopami/dziewczynami długo,wszystko grało, kochali, byli szczęśliwi i dopiero wtedy,nagle to się zaczęło. Proszę,odpowiedzcie a wtedy zacznę załatwiać lekarza,już nie będę się wykręcać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aussie, to co widzę to że nieustannie analizujesz, wdajesz się sama ze sobą w jakieś dziwne rozkminy, które cię doprowadzają do szału... co do miłości, to jestem zdania że miłość zaczyna się znacznie później, a ten stan zakochania, fascynacji, ta chemia zawsze się kończy i wtedy ludzie często się rozstają, jak do tego dochodzą nieporozumienia to już całkiem pewne że koniec, to nie sztuka być ze sobą jak wszystko się widzi na różowo... a co do ciebie to być może przestraszyłaś się zaangażowania z jakiegoś powodu, jak było na zasadzie koleżeńskiej to było bezpiecznie, jak mówisz że szalałaś za nim to faktycznie tak było to było to zakochanie i tu nie ma licznika że po tygodniu miesiącu czy roku :smile: , a miłość to sztuka bycia ze sobą mimo przeszkód, problemów, przyjaźń ale iskrzyć też musi, choć już bez wieeelkich motyli w brzuszku, ale w takim stanie, takiego makabrycznego doła naprawdę trudno o miłosne uniesienia, możliwe że z jakiś powodów odcięłaś się od tych uczuć, bądź ta fascynacja się uspokoiła, a ty odebrałaś to jak odebrałaś, a czy w tym czasie nic nie działo się w twoim życiu ważnego, stresującego?

ja też już nie szaleje nie wiadomo jak, kiedy byłam chora to czułam się tak jakbym była wyprana z uczuć, jakby ktoś tą rurkę którą sączy się miłość do mojej głowy ktoś zatkał, jak sie wyleczyłam wszystko wróciło do normy

 

[Dodane po edycji:]

 

piikipokis, no jasne dobrze jest się uspokoić, a przynajmniej próbować, co ważne nie wchodzić w dialog nie gadać w głowie, nie spierać się, bo negatywny natręt zawsze wygra! ja ciągle sobie powtarzałam że to nie jest prawdziwe, że to choroba, że nie ma potrzeby tego rozkminiać, choć mogłam sobie gadać wtedy ile chciałam, a myśli i tak były, chociaż próba ignorancji dawała to że dół był mniej więcej na tym samym poziomie, a jak bym analizowała przypominała sobie nie wiadomo co i sie doszukiwała to był jeszcze bardziej się dołowała, mam nadzieje że sie dogadasz z terapeutą, jak masz obawy, to możęsz zacząć od objawów somatycznych, chociaż myśle że ktoś z doświadczeniem od razu się pozna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zalamka87, czy działo się coś stresującego? Wtedy konkretnie nie,ale ze 2 lata wcześniej, zresztą chyba już to pisałam, byłam z chłopakiem, który od 1 spotkania mnie odrzucał, obrzydzał, a ja,nie wiem zupełnie dlaczego,nie pytaj, zaczęłam z nim być i potem ciągle próbowałam sobie wmówić, że wygląd nie ma znaczenia, liczy się co innego, próbowałam zmusić się do miłości,oszukiwałam siebie na różne sposoby,próowałam udawać zakochaną a czułam się tak fatalnie, że ciągle ryczałam i, tak naprawdę,mój stan wtedy, nieco przypominał ten stan co teraz. W każdym razie potem się okazało, że nie tylko jest obleśny,ale również beznadziejny z charakteru,nie mieliśmy wgl wspólnego języka,nie było o czym gadać, do tego mnie obmacywał pomimo wyraźnego 'nie' ( a byłam wtedy w gimnazjum i niekoniecznie myślałam o takich rzeczach) i długo potem jak się rozstaliśmy,czułam się jeszcze jak dziwka. A jak już się rozstaliśmy,obiecałam sobie,że nigdy takiego błędu nie powtórzę i jak są wątpliwości to nic z tego nie będzie. No i problemy z moim obecnym chłopakiem zaczęły się, jak pisałam, jak się dowiedziałam, że mam szanse. Wtedy przeszła mi przez głowę myśl ' a może ja wcale nie chcę', przypomniał mi się tamten i się zaczęło piekło... to tak w skrócie. Nie wiem czy to ma wpływ ale w sumie...

 

A jeszcze co do tamtego. Chodzi mi po prostu o to, że jak człowiek z kimś jest długo, wie że go kocha a potem nagle zaczyna się coś takiego,ma jakiś punkt odniesienia,ma o co walczyć,bo wie jak było. A u mnie? Nie wiem no...wiem że było to zauroczenie a ono z miłością nie ma nic wspólnego,wiem. Ale mimo wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aussie, u mnie było całkiem podobnie

 

[Dodane po edycji:]

 

zresztą gdzieś tam wcześniej wspominałam o tym, że kilka lat błam w związku i sie oszukiwałam i złożyłam sobie podobne obietnice do twoich

 

[Dodane po edycji:]

 

pod 3/4 tego postu mogłabym się podpisać, o tych wątpliwościach myślałam dokładnie tak samo, ale teraz wiem, że to nieprawda, wątpliwości często się pojawiają, ale prawdziwym ich powodem są najczęściej kłótnie, nieumiejętność rozmawiania ze sobą, nieliczenie się z potrzebami drugiej osoby, z jej innością i odrębnością...

ja też je czasem miewałam, kiedy były jakieś schody w związku, ale zawsze z moim obecnym facetem wyjaśniamy sobie wszystko i wątpliwości znikają, a ja czuję że to jest to

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no w sumie faktycznie,pisałaś coś o tym. ale jakoś myślalam, że sytuacja jednak była inna dlatego nie przyszło mi to do głowy. czyli to może mieć wpływ?

 

widzisz,ja wiem że problemy mogą być przez nieumiejętność komunikowania itd tylko że właśnie martwi mnie, bo wtedy nie było czegos takiego. nie był to etap, żebyśmy mieli się nie dogadywać. po prostu przyszla taka mysl.

 

[Dodane po edycji:]

 

zalamka87, a na czym konkretnie polegało oszukiwanie się Twoim poprzednim facetem? Skoro byłaś z nim kilka lat to chyba nie to, co u mnie, że Ci się fizycznie nie podobał. Ale co, nie pasowaliście do siebie czy co? i skad wiedziałaś że z tamtym to bylo oszukiwanie się a z obecnym nerwica?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

zalamka87, a na czym konkretnie polegało oszukiwanie się Twoim poprzednim facetem? Skoro byłaś z nim kilka lat to chyba nie to, co u mnie, że Ci się fizycznie nie podobał. Ale co, nie pasowaliście do siebie czy co? i skad wiedziałaś że z tamtym to bylo oszukiwanie się a z obecnym nerwica?

 

ale drążysz, no... sytuacja była skomplikowana dosyć, ALE! k a z d y j e s t i n n y ! i to że u mnie było tak to nie znaczy że u was

i nie życzę sobie żebyście porównywały :D

 

[Dodane po edycji:]

 

aussie, a ty troche sama rzuciłaś na siebie czar: już nigdy więcej , a jak pojawią się jakieś wątpliwości to..., możliwe że przez tamtego barana zraziłaś się, do tego jeszcze dojdzie pare innych (wychowanie)rzeczy i to wystarczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak :D

 

[Dodane po edycji:]

 

chociaż generalnie powiedziała że te myśli mogą pojawiać się czasem w chwilach stresowych przy problemach żeby zająć mi głowę, żebym nie żyła prawdziwym życiem, tylko żebym błądziła w tych myślach...

a ta przyczyna związana u mnie jest tak najbardziej na skróty z lękiem przed złością i przed śmiercią

 

[Dodane po edycji:]

 

też odkryłyśmy u mnie taki mechanizm że gdy czegoś bardzo chcę i tego nie dostaję przez jakiś czas to automatycznie się dystansuję, zresztą mam tak też że potrafię się odciąć od uczuć gdy coś mi nie pasuje, ale jak już pisałam bo spokojnej rozmowie, wyjaśnieniu wszystko wraca do normy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zalamka, powinnaś się cieszyć, że budzisz taki autorytet, że wszyscy porównują ;)) żartuję oczywiście, ale ja już się uspokoiłam :)

a co do tamtego kretyna-tak,prawdopodobnie się zraziłam. nawet czasem czuję, że to przez niego. tak jakbym oduczyła się wtedy kochać, zapomniała co to za uczucie i miłość kojarzy mi się właśnie z czymś takim ;) a jeszcze robiłam tekst osobowości i wyszło mi, że jestem perfekcjonistką, a nadmierny perfekcjonizm prowadzi właśnie do nerwicy natręctw. no ale nie wiem w sumie czy temu wierzyć, bo zrobiłam potem jeszcze jeden test,na ennagramie, i ten typ wyszedł mi w mniejszym stopniu niż 3 inne, które wyszły na równi. Więc nie wiem jak to interpretować xD a może w ogóle nie powinnam. Ale w sumie z tego co wyszło sporo się zgadza ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

piikipokis, umawiaj się, umawiaj :) ja też będę musiała. miałam wczoraj z mamą pogadać, sama mówiła że to zrobimy,ale cały czas liczyłam, że sama zacznie rozmowę i w końcu położyła się spać... tak sobie myślę że może napiszę jej smsa i wtedy zadzwonię i się umówię. Trzeba się zebrać i zmusić do tego w końcu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

różnie to bywa z testami, poczytaj coś na temat tego typu osobowości (obsesyjno-kompulsywna), często jest tak że perfekcjonizm objawia się tylko w jednej dziedzinie, no ale może też włazić na całe życie, jego przyczyną jest prawdopodobnie warunkowa miłośc rodziców: jak przyniesiesz piątkę kocham cię, chwalę jak nie to odrzucam cię, obrażam się, stawianie poprzeczki zbyt wysoko, nierealistycznie i wtedy rodzi się takie podejście muszę być doskonały wtedy inni mnie zaakceptują, no ale też perfekcjonista wewnętrzny może być też perfekcjonistą zewnętrznym tj żądać tej doskonałości od innych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co kobietki....ostatnio sie tak zastanawialam i w sumie jestem osoba ktora jak jest za dobrze w zwiazku to niszczy to wszytsko tak jakby sie bala tej dobroci jakbym nie dowierzala ze jak dobroc mogla mnie spotkac..ostatnio rozmawialam z moim bylym i mi powiedzial sam ze ja to wszytsko zniszczylam ze robilam wszytsko zeby ten zwiazek sie zakonczyl ze nie dawalam nam zadnej szansy.... a naprawde moglo nam byc cudwnie :-(ale nie-ania musiala wszystko spieprzyc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patrzyłam tą osobowość obsesyjno-kompulsywną i w sumie też pasuje. w kryteriach diagnostycznych w zasadzie wszystko, za wyjątkiem może tego: 'nadmierne poświęcenie się pracy i wydajności ze szkodą dla wolnego czasu oraz przyjaźni, które nie jest spowodowane oczywistą koniecznością ekonomiczną', chociaż nie jestem pewna tak do końca. bo u mnie to wygląda zwykle tak, że nigdzie np nie wyjdę bo mam za dużo roboty ale robić,też tego potem nie robię tylko siedzę nad książkami i bujam w obłokach i nie mogę się skupić i mam cholerne wyrzuty sumienia. a rodzice może i stawiali mi wysoko poprzeczkę. zawsze jak wracałam z 4 do domu to było pytanie dlaczego nie 5, a jak z 5 to dlaczego nie 6. posyłali mnie na różne zajęcia,chociaż niekoniecznie chciałam na połowę z nich chodzić. no nie wiem. zresztą w ogóle jestem taka, że nie potrafię zrobić czegoś do końca, bo od razu wydaje mi się, że to jest do kitu i się zniechęcam. w sumie w relacjach może być podobnie-nie jest idealnie,tak jakbym chciała, żeby było to lepiej zacząć z kimś innym od nowa, z czystym kątem i naiwnie wierzyć że tym razem będzie dokładnie tak, jak sobie wymyśliłam.

 

żeby nie było-piszę to po to raz, żeby samej latwiej mi było pewne rzeczy dostrzec, a przy okazji może ktoś mi powie czy dobrze myślę ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

anq24, dlatego właśnie powinnaś wykorzystać czas, kiedy jesteś sama i pójść na spokojnie do lekarza, żeby w kolejnym związku niczego nie niszczyć. tylko IDŹ! nawet ja już postanowiłam, że się zmuszę i zadzwonię ;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a teraz nawet jak bym chciala do niego wrocic to chyba nie porafilabym juz z nim zbodowac czegos na stale poprostu balabym sie ze mi znowu odwali albo ze to napewno nie ten i co ja zrobie? jak juz by byly dzieci masakra jak ja daleko myslami wybiegam

a wgole to nie wiedzialabym czy wracm do nigo bo go kocham czy z rozsadku bo on taki dobry jest dla mnie :-(

i znowu balagan w glowie i analizowanie

zazdroszcze tym co sie ciesza kazdym dniem i nic nie analizuja tak dokladnie jak ja

 

[Dodane po edycji:]

 

aussie - musze poczytac o tej osobowosci bo ja wlasnie uciekam w prace....moglabym pracowac nawet w soboty i w niedziele...teraz chche dla dzieci kolko artystyczne otworzyc robie wszytsko zeby zajac czas ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez zazdroszcze... i tez sie boje ze jestem z moim chłopakiem dlatego bo wiem ze to dobry czlowiek i nie mam prawa narzekac ale to nie jest poparte jakimis uczuciami. nie wiem czy tak jest czy nie jest,ale zawsze sie tego boje. ale trzebaby zapytac kogos kto sie zna,zglosic sie gdzies a nie zadawac pytania na ktore nie znajde teraz odpowiedzi ;/

 

[Dodane po edycji:]

 

anq24, ja właśnie nic nie mogę robić,masakra xD ciesz się,przynajmniej się rozwijasz i robisz coś konstruktywnego :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytalamw skrocie to nie moja "bajka" jedyne coby mi sie tam zgadzala to toze np jak spotkam jakiegos chlopa ktory mi sie podoba jakis znajomy i sotykma go czesto gdzies to sobie myltak(wiem ze to glupio brzmi) Moze on mi jest pisany bo tak czesto go spotykam na swojej drodze,moze Bog daje mi znak ze to wlasnie ten i zaczyna sie jazda i myslenie o tym kims :-(

 

 

poszlabym sie zapytac psycholog ale z drugie strony boje sie ze mi powie pani aniu pani go nie kocha i boje sie tego!!!! boze tu jedna moja wypowiedz wyklucza druga...poprostu tkwie w jakims chorym matwym punkcie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a w zasadzie to czym jest miłość? ktoś zna definicję? przecież ktoś zaczyna nam się podobać z jakiegoś powodu. bo pociąga nas fizycznie,bo ma takie i takie cechy charakteru i to nam się podoba i dlatego właśnie chcemy z nim być. a potem jesteśmy dalej, bo właśnie nam jest dobrze bo człowiek jest taki i taki,prawda? a miłość dopiero wtedy się rodzi,nie wcześniej. a my co robimy? czyli w sumie w związku rozsądek ma bardzo duży udział. a nam się wydaje że to wieczne zafascynowanie i mylimy pojęcia. i działamy jakimś dziwnym,nienaturalnym schematem.

 

kurczę,nie wiem co ja napisałam,jakoś zamieszałam,ale może ktoś doszuka się w tym sensu,więc niech zostanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anq24, mam tak samo. też wierzę w jakieś durne 'znaki', za dużo filmów się chyba naoglądałam. albo nie znoszę kogoś to zaczynam się bać, zę właśnie dlatego ten ktoś jest mi pisany bo nienawiść rodzi namiętność, od nienawiści do miłości itp... a to jest normalne? to jest chore! a w Twoim przypadku to już w ogóle!popatrz, przejmujesz się tym tak jakbyś dalej z nim byla. dalej chcesz usilnie go kochac a przeciez NIC CIE Z NIM JUZ NIE LACZY. normalna dziewczyna raczej probowalaby zapomniec,zeby nie cierpiec albo odetchnelaby z ulga ze juz sie uwolnila od faceta ktorego nie chciala a Ty? Ty ciagle analizujesz a nie ma potrzeby a to nie jest normalne. uwazam ze powinnas pojsc na terapie i to wlasnie teraz, bo nawet jak nie bedziesz z nim znowu to w kazdym innym zwiazku bedzie to samo. IDZ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×