Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, w życiu każdego z Was na pewno jest coś, co lubicie robić. Postarajcie się "rozejrzeć wokół siebie" - na czym spędzacie dzień pod dniu (np. jeśli jest to surfowanie po necie, to jakie strony Was najbardziej przyciągają, jeśli książki, filmy to o jakiej tematyce), które szkolne przedmioty wspominacie najmilej, jakie macie (lub mieliście?) zainteresowania.

Najlepiej szukać 'punktu zaczepienia' w tym, co się lubi, wtedy (trochę) łatwiej o motywację do działania. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jeśli niczego się nie lubi?

Ja np. tylko jedno lubię - spać.

Przypuszczam, że sen jest dla Ciebie sposobem na ucieczkę przed tym wszystkim, co wywołuje w Tobie negatywne bodźce. Może jest (lub był) jeszcze jakiś inny sposób Twojego 'uciekania'?

A co najbardziej lubiłeś robić przed laty?

Coś takiego musi być! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10,

 

Oczywiście, jest ucieczką. Zawsze jak się budzę, to jestem zły, że się w ogóle obudziłem.

 

Innymi sposobami uciekania był alkohol, ale że wywołuje u mnie bardzo głębokie depresje, to go unikam.

 

Pytasz co lubiłem robić. Lubiłem robić NIC.

A jako dziecko lubiłem pracować na roli (z dala od ludzi, wśród zwierząt), dlatego chciałbym, żeby ktoś mnie przyjął na parobka, ale nie takie popychadło, tylko żebym był częścią jakiejś rodziny.

 

Krótko mówiąc, jestem chłop do adopcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jako dziecko lubiłem pracować na roli (z dala od ludzi, wśród zwierząt), dlatego chciałbym, żeby ktoś mnie przyjął na parobka, ale nie takie popychadło, tylko żebym był częścią jakiejś rodziny.

 

Krótko mówiąc, jestem chłop do adopcji.

To nie jest "NIC", to już jest punkt zaczepienia! ;)

Przychodzi mi do głowy np. praca w schronisku dla zwierząt (choćby na początek w formie wolontariatu, by zyskać motywację do działania, a jednocześnie dać się poznać pracownikom), być może ZOO, może fundacje lub stowarzyszenia zajmujące się zwierzętami. A w ostateczności, może jakaś panna na wsi się znajdzie 'z posagiem'? ;)

Chociaż na tę ostatnią opcję na Twoim miejscu najmniej bym liczył, bo dziewczyny z prowincji raczej chcą uciec, niż zostać 'na gospodarce' (oczywiście wyjątki się zdarzają). :P

 

Tak więc opcje do sprawdzenia, poszukania są. Do dzieła! :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panna z posagiem ;) No właśnie.

 

Mi wszyscy mówią, że w moim przypadku to tylko znalezienie bogatej kobiety. W przeciwnym razie bezdomność do końca życia, tudzież wynajmowanie pokoju do końca życia. A w najgorszym przypadku przytułek, sierociniec dla dorosłych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś widziałem u siebie na lokalnej stronie www z ogłoszniami ofertę: przyjmę do pracy w gospodarswie z zamieszkaniem. Ale to dawno było. Teraz myślę, też że szkoda że nie zadzwoniłem ;)

 

Niestety życie nie jest proste jeśli chodzi o kase, jedni nie robią nic i mają kasy w ch... inni zapierniczają i ledwo koniec z końcem wiążą.

Ja osobiście jest teraz na takim etapie , że musze dojść do nornalności z samym sobą, mam pewien plan jak sie zabezpieczyć tak by miesięcznie miec jakieś minimum - na chleb, opłaty. Potem będe myśleć co dalej.

Wiadomo , że zadna dziewczyna nie poleci na kogoś kto ma takie "ambicje", w cudzysłowie rzecz jasna, ale takie teraz mam - powrót do normalności jakiś, chyba że wczesniej skoncze to życie.

A baby niestety dziś są takie że lecą na kase i tyle. Tzn nie chce uogólniać ale 98procent.

Wiek paręnaście lat do 20 - to większości głupie pustaki co tylko umieją wstawiać "Xd" w rozmowach, szukają księcia z bajki i pies wie czego jeszcze.

W wieku lat 20 - do 30 - czyli wiek rozrodczy - z naturalnych powodów szukają oparcia które niestety wiąże sie dziś z kasą, pół biedy jeśli dziewczyna jest taka że umie docenić mężczyznę i to że jest w ogóle i chce razem do czegoś dojsc, gorzej z takimi co tylko ręce wyciągają i czekają na wspomnianego księcia.

Myślę, żę dopiero po 30tce, albo i po 40 (po 50;) można by znaleść kobietę NIEZALEŻNĄ która nie patrzy na to co ma facet bo sama ma coś.

 

Ja czywiście nie jestem zwolennikiem szukania dzianej babki po to by lecieć na jej kase,

jestem zwolennikiem równouprawnienia a dokładniej harmonii i doceniania tego co jest - czyli np na początku tego że można być z kimś i wspólnymi siłami robić coś z tego, bez wywierania presji na drugiego że za mało jest, a zamiast tego wzajemnego się wspierania .

No.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nowy_franek,

 

A myślisz, że ja jestem zwolennikiem szukania - jak to ująłeś - dzianej babki, by lecieć na jej kasę?

Nie jest tak, naprawdę. Napisałem po prostu, że solidny zastrzyk bardzo dużej gotówki byłby dla mnie wybawieniem. A że marzy mi się bogata kobieta... No cóż. Marzenia mogę mieć.

 

Generalnie to jest tak, że ludzie lecą na kasę i na wygląd. Biedny byłem zawsze, ale wygląd kiedyś miałem, toteż nie narzekałem na brak partnerek. A jak zaniedbałem się do tego stopnia, że jestem po prostu szczerbaty i mam wygnite zęby (7 lat nie myłem, depresja + autodestrukcja), to jak tylko otworzę usta, to ludzie się cofają.

 

Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy: czy ktoś dobiera sobie partnerkę bo mu się NIE podoba? Absurd!

Najpierw gały kupują, później chemia, a później niby uczucie, piszę "niby", bo ja nie wiem co to miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:lol: No jedna 24 lata i pracuje :P Hehe to jeszcze mogę się spotkać z 20 latką z pierwszego roku, wtedy wyjdzie że mam jeszcze 4 lat zanim ona skończy studia :lol:

w moim wieku to te młódki jeszcze studiujące odpadają raczej a starsze nie pracujące to często jeszcze bardziej lecą na kasę żeby je men utrzymał. Nie pozostaje nic innego jak znaleźć prace tylko moja ostatnia praca mnie tak wykańczała psychofizycznie że nie chciało mi się po niej starać o żadne panny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm.. no bo jak to jest - Norwegia to nie unia :/ więc chyba jak byśmy tam coś przeskrobali to by nas deportowali tu do Polszy. A tu to juz inna bajka , tu juz nie ma tak kolorowo. Wiec trzeba by sie starać najpierw o obywatelstwo, może jakieś białe małżeństwo z norweszką jakąs czy cos , trudna sprawa. czemu u nas tak nie ma? z drugiej strony gdyby u nas było jak w norwegii to myśle że tez nie było by tyle przestępstw. Bo najlepszy jest ogólny dobrobyt dla wszystkich a nie pieprzone kontrasty jak u nas.. Średnia krajowa to 3500 zł ? haha , to jest najlpeisze. A ludzie na chleb nie mają, co to za kraj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby u nas przy takim poziomie życia były więzienia jak w Norwegii to chętni by walili drzwiami i oknami no ale jest jak jest. A co do Norwegii to czasami przeglądam oferty pracy ale tam tylko szukają specjalistów z doświadczeniem( przemysł naftowy, budownictwo, platformy wiertnicze) nie ma tam fabryk, rolnictwa, ogrodnictwa tak jak w UK, NL gdzie czasem nie trzeba mieć kwalifikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno,

 

Mogę Cię o coś zapytać wprost publicznie na forum? Jeśli zagwarantujesz, że się nie obrazisz, to spytam.

W sumie to nic strasznego, ale chcę mieć gwarancję, że się nie obrazisz, bo po prostu Cię polubiłem.

 

-- 26 cze 2012, 19:51 --

 

nowy_franek,

 

Spoko, ja się nie gniewam, ale trochę poczułem, jakbyś mi wlepił łatkę materialisty, a ja materialistą nie jestem.

Po prostu napisałem prawdę, że potężny zastrzyk gotówki byłby dla mnie wybawieniem. I nie chodzi o to, że byłbym szczęśliwy, ale pomógłbym w ten sposób swojemu szczęściu: wstawiłbym sobie zęby, oddał w ręce najlepszych specjalistów, doprowadziłbym siebie do stanu używalności.

 

Bo po prostu szlag mnie trafia, że (od zawsze byłem dziwny) ale z w miarę zdrowego chłopa doprowadziłem się do stanu bezzębnego żula (z tym, że niepijącego).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich (ponownie ;)) Większość z Was, a zapewne nikt już mnie nie pamięta. Trochę czasu mnie tu nie było, może trochę dlatego, że nie było powodu dlatego, że starałem sobie radzić jakoś. A wracam tu dlatego, że znowu pojawił się problem. Przeczytałem cały ten wątek i widzę, że nie jestem odosobniony w swojej fobii, niechęci do pracy. Wcześniej byłem tu z powodu problemów z chodzeniem do szkoły - analogiczna sytuacja. Ciągłe nieobecności, strach, przed pójściem do budy (irracjonalny, bo nie bylo powodów konkretnych). Zawaliłem klasę, przeniosłem się do zaocznej i skonczyłem już rok temu. Ale do rzeczy. Moim problemem jest całkowity opór przed podjęciem pracy. W tym roku przepracowałem tylko niecałe 3 miesiące w komunikacji miejskiej, na umowę zlecenie, ale niestety praca ta wiecznie nie trwala, była to tylko fucha dorywcza. Obecnie od kwietnia poszukuję pracy, co jakis czas coś znajduję i rzucam po jednym dniu. Po prostu nie potrafię się zmusić, żeby pójśc tam po raz drugi, za każdym razem coś mi nie pasuje - tu ktoś krzywo się patrzy, tu nastraszą konsekwencjami czy czymś. Po prostu zajebiście łatwo się zniechęcam, generalnie błachostki urastaja do rangi problemu nie do przeskoczenia. Podobnie rzuciłem studia dzienne (po 4 dniach). Nadal mam spore ambicje, generalnie lubie się uczyć i chciałbym kontynuować naukę, niestety bez pracy mogę o tym pomarzyć, gdyż rodzina nie pozwala mi iśc na dzienne, a kasy na rekrutacje nawet nie mam. Zresztą co z tego, skoro i tak z moim podejściem zawalę to szybko... A potem przez rok będę sobie wypominał swoją słabość. Po dzisiejszej akcji wymiękłem - moja siostra poleciła mnie do pracy w swojej firmie, a ja odpowiedziałem jej, że nie chcę tej pracy - jakie nastroje panują teraz w całej rodzinie, chyba nie muszę mówić.

Dodam jeszcze, że nie przerażają mnie nowi ludzie, generalnie jestem bardzo towarzyską i uśmiechniętą osobą, zastanawiam się często skąd moja blokada. Myślę, że nie do końca lenistwo. Może strach przed oceną przełozonych, przed zbłaźnieniem się w pracy?

Sorki za chaotyczność wypowiedzi, dzisiejszy dzień jest koszmarem dla mnie. a wyżalić sie musiałem ;)

pozdro fobicy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W istocie tak może być. Rozmyślałem nad tym już wielokrotnie, ale nigdy do niczego konstruktywnego nie doszedłem - co widać po tym, jak często powielam swoje zachowanie. Logicznie rzecz biorąc, to jasne, że jako nowy w pracy/na studiach nie będę wiedział wszystkiego i nie ze wszystkim od razu sobie poradzę. Szkoda tylko, że takie myślenie zanika u mnie jak już mam się za coś zabrać. Stres paraliżuje i człowiek tylko mysli, jak stamtad spieprzyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adam_s, jak sam napisałeś, przezwyciężyłeś problem ze szkołą. Może zatem warto czerpać 'natchnienie' z tego sukcesu? Jak udało Ci się racjonalizować konieczność pójścia do szkoły? Tam najprawdopodobniej miałeś podobne obawy, a jednak dałeś radę. Spróbuj zrobić 'powtórkę'. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To była szkoła zaoczna, zatem poniekąd uciekłem od problemu, bo chodzenie w weekendy i czasami w tygodniu nie nastręczało zbyt wielkich problemów. Inna sprawa, że tam zacząłem z czystym kontem, bez opinii z poprzedniej szkoły. No i byłem tam najlepszy, nauczyciele mnie uwielbiali, bo byłem dobry z przedmiotów ścisłych, z czego niemal każdy kulał. Po prostu z ucznia notorycznie sprawiającego problemy stałem się nagle podziwiany, wychwalany. Taki sukces generalnie bez wysiłku. A jak wiadomo, w życiu nie jest tak, że zawsze się będzie od razu zajebistym pracownikiem/studentem. Nie wiem, może to jakiś nadmierny perfekcjonizm przy okazji? Boję się, że sobie nie poradzę i inni będą to widzieli, śmiali się. Koszmar jakiś, ile tak można żyć? W rodzinie generalnie zero wsparcia - "jesteś dorosły i radź sobie sam", a jak ktoś próbuje mi pomóc to i tak to zawalam. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adam_s, z tego by wynikało, że w nowej szkole znalazłeś to, czego szukałeś - uznanie, podbudowanie poczucia własnej wartości.

W pracy też możesz coś takiego zbudować, nawet mimo braku doświadczenia, czy wiedzy. Najlogiczniejszą opcją byłoby opanowanie nowych umiejętności najlepiej, jak potrafisz, by z czasem stać się 'ekspertem' w tym, co się robi. :D

Oczywiście bardzo dużo zależy od tego, na kogo trafisz w pracy, czy będą to osoby, które chętnie będą dzieliły się wiedzą, czy też będą się czuły zagrożone tym, że ich 'wygryziesz'. :roll: Ale za to będziesz miał okazję podszkolić się w zakresie relacji interpersonalnych. ;)

 

A co do wsparcia: skoro rodzina Cię nie wspiera, tym bardziej dbaj o relację z przyjacielem (czy przyjaciółką).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×