Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Bethi żadnego kombinowania!!!!

:D uwielbiam Twoje komentarze! Jesteś jak ta moja dobra strona sumienia :D

 

chciałabym, by się mną ktoś zajął...

U mnie wynika to z braku rodziców (pomimo, że byli) w dzieciństwie. Nie sądzę, żebym wmawiała sobie chorobę patrząc na moją przeszłość. Myślę, że z Tobą jest podobnie Goplaneczko :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uła! Mój kręgosłup! Moje kolana! A łokcie :shock:

No mi już dzisiaj ktoś usiłował humor zepsuć stwierdzeniem: O masz dobry humor! Ciekawe jak długo... :?

To się w puzzlach zagrzebałam i tak parę godzin zleciało. Humor mam nadal OK. He he.

Co Cię tak smuci Słońce? Nazwiesz to w końcu? Konkretnie! Po imieniu.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:07 pm ]

P. S. Rakken, mam tel. zblokowany. Będzie czynny dopiero w poniedziałek :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko mi dzisiaj tak źle czy pojęczy ktoś ze mna jeszcze?

 

Ja z checia :? Od rana ten dzien przytlacza mnie swoja bezsensownoscia, beznadzieja i bezksztaltem, nie umiem sie wybic z tego zakletego kola ciemnych mysli, nie mam czego sie chwycic zeby wyciagnac sie na wierzch. Pozostaje mi wierzyc, ze Wam idzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się kręcę po mieszkaniu od samego rana i jakoś tak leci... pierwszy dzień od dawna kiedy nie płakałam. (chyba wczoraj wybeczałam zapasy na dzisiaj...).

dzisiaj czuję pustkę, nie mam myśli, jakby ktoś wyczyścił moją głowę. czuję się wręcz ogłupiona... a z kolei wczoraj miałam nawał myśli. hm. jestem dziwna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem dziwna.

Jak my wszyscy... :mrgreen:

pierwszy dzień od dawna kiedy nie płakałam.

dziś jest chyba taki dzień-ja też nie płaczę. Przynajmniej oczy odpoczną i boleć nie będą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja przed chwila wróciłam z cmentarza byłam na grobie ojca-ten ktory mówił mi ze jestem trętwa i ze wolał by mieć syna.. i tak sobie pomyślałam ze chyba nie chciałabym znależć sie ''pod ziemią'', tam sa tylko robale(a ja mam strach przed nimi) tam nic sie nie dzieje, nic sie nie czuje, nikogo sie nie widzi, zastanawia mnie co jest po drugiej stronie i czy tam dusze nie czuja depresji, lęków i nerwic? mam nadzieje ze czuja to może nie będę sie tam spieszyć bo czasem wolalabym chyba umrzec ale jesli tam tez jest cierpienie.. to moze lepiej tu zostać i marudzic wszystkim wokoło :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Jestem nowy na forum i chciałem napisać coś od siebie.

 

Mam 21 lat, mieszkam w Krakowie. Mam przyjaciół, chodzę na imprezy, czasem nawet dobrze się bawię (tylko i wyłącznie jak dużo wypiję), ale kiedy nadchodzi następny dzień to czar pryska. Cały czas mnie nachodzą myśli o śmierci - co jest po niej, czy jest Bóg, jaki jest sens egzystencji itp.

I im więcej o tym myslę tym bardziej się boję. Uświadamiam sobie bowiem, że po śmierci nie ma niczego, czarna dziura, więc wszystko to co robie tutaj na Ziemii nie ma żadnego znaczenia.

Moja matka się o mnie martwi - widzę to. Staram się ukrywać swoją depresję(?), znajomi w ogóle nic nie wiedzą (no Ci "bliżsi" może podejrzewają, że coś jest nie tak) - rodzina też nie.

Nie sypiam nocami - siędzę przy komputerze albo leżę w łóżku i rozmyślam. Nienawidzę chodzić po miejscach gdzie jest dużo ludzi - typu hipermarkety, Rynek za dnia itp. Strasznie się wtedy męczę, boli mnie głowa i wydaję mi się, że Ci wszyscy ludzie się na mnie patrzą.

Może to dziwne, ale mam ochotę (chociaż już coraz mniejszą) widywać się ze znajomymi. Może dlatego, że te spotkania przeważnie wiążą się z wypiciem jakiegoś alkoholu. Po nim mi się polepsza humor, problemy gdzieś ulatują a wszystko wydaje się być piękniejsze. Wiem, że alkohol uzależnia i jego picie tylko pogłębia depresję, ale jednak czasem trzeba się znieczulić, bo inaczej czuję, że bym eksplodował.

I następnego dnia wszystko od nowa - myśli mnie coraz bardziej przytłaczają.

Czasem chce mi się płakać - wtedy moje wewnętrzne ja mówi: "człowieku jesteś dorosłym facetem, nie przystoi beczeć i jeszcze z takiego głupiego powodu. Lepiej wziąłbyś się do jakiejś sensownej roboty". Może to odgłos rozsądku, częsci mnie która chce się wydostać? W każdym razie to jest dla mnie za trudne. Po kilku lepszych dniach, kiedy wydaje mi się, że najgorsze mam za sobą - przychodzi następny dzień - gorszy od wszystkich pozostałych i muszę wszystko przerabiać od początku.

Co do relacji z dziewczynami - nigdy nie miałem problemów z komunikowaniem się z nimi, wprawdzie wiem, że raczej nie jestem dla nich atrakcyjny fizycznie (rzadko kiedy na mnie zerkają na ulicy), ale ogólnie nie powiem, żeby mnie jakoś bardzo omijały. Jestem z natury otwartym czlowiekiem. Ale cichym i spokojnym (co akurat uważam za wadę).

Frustracja rodzi agresję. Dla spokojnego gościa jest to pewien problem - musi się bowiem gdzieś nadmiaru tej agresji pozbyć. Dobrym na to miejscem jest siłownia i stadion.

Jednak ostatnio nawet mecze przestają mnie interesować... W sumie to już nic mnie nie interesuje.

Sezon letni - tyle zakochanych par, piękne ciała, samochody, szczęśliwi ludzie.. Codziennie zadaję sobie pytanie "Czemu ja nie jestem szczęsliwy?". Czemu codziennie myślę o sobie jak o osobie przegranej. Czemu nic mi się nie chcę mimo, że jestem młody i zdrowy jak ryba? No i czemu cały czas zastanawiam się co się ze mną stanie jak ze sobą skończę..

 

Pozdrawiam, a dziewczynom przesyłam buziaki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Agress. Witaj na forum.

To co piszesz nie jest Nam obce. Każdy ma czasem takie myśli. Nie jesteś zatem osamotniony. Zastanawiam się, jak długo to już u Ciebie trwa? Czy początek tego stanu wiąże się z jakimś wydarzeniem?

 

Babeczki, co do życia po śmierci lepiej sobie nie odpowiadać na pytanie co dalej. Osobiście mam to gdzieś co tam jest i czy w ogóle tam coś jest. Ze śmiercią jestem pogodzona i się jej nie boję. Mój stosunek jest więc niebezpieczny dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja sobie troszeńkę pomarudzę. Nigdy mi to nie pomagało, to i teraz pewnie nie pomoże, ale i nie zaszkodzi, a może komuś będzie lżej czytać, że nie tylko jemu tak ;)

 

Ostatnio ''rozbija'' się u mnie NN na normalne-problematyczne emocje, to jest zwyczajne stany lekowe, z drżeniem rak itp - nigdy w życiu sobie na to nie pozwalałem. Zawsze spałem jak mops, teraz często boje sie zasnąć, (normalka wszystkim znana) bo nie wiadomo, jak będzie (głównie z natręctwami) rano. Niby nic fajnego, ale jakieś mi sie to wydaje normalniejsze, łatwiej mi to zwalczać, wydaje sie bardziej... Ludzkie, miast posągowego braku jakichkolwiek objawów, przeistaczanych w istnej ''podłej alchemii'' w natręctwa.

 

Tylko zwyczajnie nie mam absolutnie z kim o tym pogadać w realu, jedyna osoba, której ufam tu na tyle, że wie o mojej chorobie, ma mnóstwo swoich spraw i mimo całej serdeczności... No czuje sie takie rzeczy, mimo, że stara się tego nie okazywać, chyba nie przepada o tym rozmawiać ''ot tak'', trudno mieć pretensję, to trudne tematy.

 

I zwyczajnie, ot tak, brakuje kogoś przytulić, bez podtekstów, tak zwyczajnie. A nawet bardzo brakuje, robie sie zrzędliwy marudny, dziadzieje na młode lata ;) No, pomarudziłem sobie. Pierwszy raz od wieków. Świat pozostał mniej więcej na swoim miejscu ;)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I zwyczajnie, ot tak, brakuje kogoś przytulić, bez podtekstów, tak zwyczajnie. A nawet bardzo brakuje, robie sie zrzędliwy marudny, dziadzieje na młode lata Wink No, pomarudziłem sobie. Pierwszy raz od wieków. Świat pozostał mniej więcej na swoim miejscu Wink

Tak, eh ja mam tego kogoś obok na co dzień w każdej chwili i co z tego. Też nie rozmawiam z nim na te tematy. Często pyta, co mi jest. Z troski wiadomo. I co mam mu znowu powiedzieć, że jest mi bezgranicznie smutno, że zaraz wybuchnę płaczem, że myślę o śmierci i boję się, że zniszczę mu zdrowie (i życie) tymi nagłymi atakami duszności lub drgawek, czy skurczów mięśni. Widzę na jego twarzy rysy czterech wspólnie spędzonych lat. Widzę, gdy mówię mu, że znowu nachodzi mnie ochota się zabić, jego ból i przerażenie w oczach, bo już to przeżył i to odbiło na nim największe piętno. Dlatego wolałabym być sama. Z pełną odpowiedzialnością wolałabym być sama. Tak, wtedy to dopiero czułabym się samotna. Eh, tak źle i tak nie dobrze...

3maj się Twiligh. Jestem z Tobą ;) Tulę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi, dzięki, w sumie aż mi głupio, bo 1 wiem, że inni mają dużo gorzej, (i to bez kokieterii) a dwa, że ze mną nie jest tak tragicznie, żeby marudzić ;) Ale przytulenie, nawet mentalne bardzo budujące i miłe. Ty też się trzymaj, jesteś bardzo mądrą osobą, (obserwacja innych postów :smile: ) ja wiem po sobie, że ''łatwiej'' pisać innym bardzo mądre i (bez ironii) słuszne rzeczy, o skuteczności szczerej rozmowy, itp, a dużo, dużo ciężej zrobić to samemu.

 

Ale jestem pewien, że jesteś na tyle dzielna kobitka, że będziesz wiedziała co robić, gdy nadejdzie czas. Wierzę bardzo mocno i trzymam kciuki, z przerwami na momenty, gdy sczernieją :D

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś miałem nad wyraz ciężki dzień.

Dziś ok. 4:30 jak musiałem jechać autobusem do pracy, bo rower mam uszkodzony, miałem strasznie nasilone lęki. Miałem przez nie tiki związane z chodzeniem, do tego w autobusie miałem wrażenie że się na mnie patrza KOSZMAR!!! :(

Jak jeździłem rowerem do pracy miałem wrażenie że lęki zaczynają ustępować.....

Możliwe jest żeby od sytuacji wyżej napisanych lęki mi się jeszcze pogłębiały?? Co Wy o tym Myślicie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jeździłem rowerem do pracy miałem wrażenie że lęki zaczynają ustępować.....

Ruch, świeże powietrze, kontrola nad pokonaną trasą.

Jasne, że to działa terapeutycznie. Prędko naprawiaj rower :mrgreen:

Pozdrowionka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×