Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Tak bardzo chujowo jest teraz, czuje się beznadziejnie,  nawet nie wiem co się zadziało, skąd to się wzięło. Jak nigdy potrzebuje teraz wsparcia, oparcia i drugiego człowieka, a jednak wszystkich odcinam żeby ich nie skrzywdzić... nie zasługuje na dobro lecz na karę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ochotę przywalić mojej matce za bycie hipertoksykiem i zduszanie każdej iskry radości. To nie moja wina, że jesteś nieszczęśliwą, zgorzkniałą osobą pipo... Próbowałam setki razy, nawet odpowiednio do jej osobowości sugerowałam psychologa. Teraz już pozostaje jej być NPD a mnie czekanie az odejdzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym przez jeden dzień być "warzywem", mieć wyebane i generalnie snuć się jak smród po gaciach bez żadnych przemyśleń i gapić tępo w ścianę XD. Wybaczcie dosadny opis.

 

Po prostu mam dosyć potoku myśli zalewających non stop mój mózg jak tsunami. Wyciszyć się nie mogę. Spięta chodzę. Ciągle tworzę w głowie jakieś historie, prowadzę rozmowy z ludźmi które nigdy się nie wydarzą, analizuję wszystko co się wydarzyło, wydarza, wydarzać będzie, sama robię sobie narrację rzeczywistości, jakbym grała w jakimś filmie. Normalnie kosmiczny burdel w mojej głowie, który się rozrasta, jak wszechświat.

 

Żeby tego było mało często się zawieszam, wpadam do świata wyobraźni, nie mam pojęcia co się dzieje dookoła mnie, a potem orientuję się, że jestem na spacerze z małym psem i raczej powinnam na niego uważać... 

 

Zmęczona już tym jestem. Stabilizatory nie działają, czuję się jak na kolejce górskiej i mam wrażenie, że za chwilę wypadnę z toru.

 

Pożaliłam się. Nie jest mi lepiej, ale chociaż wyrzuciłam to z siebie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę komuś to opowiedzieć bo moja głowa eksploduje... Moja matka... Poza tym, że narcyz to jeszcze wchodzi przemoc psychiczna i ekonomiczna. Jestem zmuszona z nią mieszkać ale to może opowiem innym razem, przy innej okazji.

Mam taki przywilej z pracy, że mam dodatek tzw. lunchowy. Taki miesięczny bonus z dziennym limitem. Aaaanyway... Kupiłam sobie dziś w żabie kanapkę. Dostałam opier z góry na dół, że żarcie w domu, że wydaję na bzdety, że mogłabym za to kupić coś do domu, jakąś wędlinę, mleko. Pytałam ją zatem: To po co ja wysyłam Ci miesięcznie po tysiąc złotych?

Uhuhuhuuu... No i się zaczęło, że teraz będzie brała 500 i mam się sama żywić.

Jak dla mnie spoko ale nie mam gdzie trzymać jedzenia - jej pudełka na żarcie zajmują całą moją komodę.

Nie, nie stać mnie na wynajem. Kredytu mieszkaniowego także nie dostanę.

Jestem w bagnie i nie wiem już... Myślę, że jedna z nas tego nie przeżyje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, AVRL napisał(a):

Ja też. Ale jedną z przyczyn  tego stanu było to, że było to rano i miałem wysoki poziom kortyzolu. Na ogół rankami czuję się  taki słaby i bezbronny psychicznie.

To ja właśnie rano mam dużo energii zwykle, a na wieczór jestem mega przymulona. 

Ale ogólnie nawet jak w pracy jest super to w końcu przychodzi taki moment że wszystko mnie w niej zaczyna denerwować i szukam nowej. Trochę już jestem tym zmęczona i zaczynam myśleć że po prostu do żadnej się nie nadaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, jasia1 napisał(a):

To ja właśnie rano mam dużo energii zwykle, a na wieczór jestem mega przymulona. 

Ale ogólnie nawet jak w pracy jest super to w końcu przychodzi taki moment że wszystko mnie w niej zaczyna denerwować i szukam nowej. Trochę już jestem tym zmęczona i zaczynam myśleć że po prostu do żadnej się nie nadaje.

Ja pracowałem w kilku miejscach i też uważam, że do żadnej się nie nadaję a na razie nie mam żadnej a szukanie jest frustrujące  ze aż musiałem powrócić do mojej terapeutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, AVRL napisał(a):

Ja pracowałem w kilku miejscach i też uważam, że do żadnej się nie nadaję a na razie nie mam żadnej a szukanie jest frustrujące  ze aż musiałem powrócić do mojej terapeutki.

Ja aktualnie jestem na zwolnieniu lekarskim ale mogę być max do 13 września i koniec. Nie wiem gdzie szukać już nawet szczerze mówiąc.

A co do terapii to gdy byłam nastolatką miałam kilku psychologów którzy totalnie mi obrzydzili wszelkie terapie, rozmowy na temat moich zaburzeń więc odpuściłam sobie. A Tobie to pomaga?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, jasia1 napisał(a):

Ja aktualnie jestem na zwolnieniu lekarskim ale mogę być max do 13 września i koniec. Nie wiem gdzie szukać już nawet szczerze mówiąc.

A co do terapii to gdy byłam nastolatką miałam kilku psychologów którzy totalnie mi obrzydzili wszelkie terapie, rozmowy na temat moich zaburzeń więc odpuściłam sobie. A Tobie to pomaga?

Pomaga bo pokazuje mi jak walczyć z negatywnymi myślami, jak szukać alternatyw no i żeby doceniać to, czego dokonałem i nie porównywać się z najlepszymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, AVRL napisał(a):

Pomaga bo pokazuje mi jak walczyć z negatywnymi myślami, jak szukać alternatyw no i żeby doceniać to, czego dokonałem i nie porównywać się z najlepszymi.

To ja znowu w pracy zawsze mam tak że czuję mega potrzebę pokazania że umiem wszystko, zrobię to lepiej niż inni itd. Taka potrzeba właśnie bycia najlepszym. 

Jest to denerwujące dosyć szczególnie gdy pracodawca Cię w ogóle nie docenia i nie widzi starań a Ty dalej próbujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, jasia1 napisał(a):

To ja znowu w pracy zawsze mam tak że czuję mega potrzebę pokazania że umiem wszystko, zrobię to lepiej niż inni itd. Taka potrzeba właśnie bycia najlepszym. 

Jest to denerwujące dosyć szczególnie gdy pracodawca Cię w ogóle nie docenia i nie widzi starań a Ty dalej próbujesz.

A u mnie występują lęki i niska odporność na stres, na czyjeś nerwy i wieczne uczucie spięcia a często pytają na rozmowach jak radzę sobie ze stresem. No muszę coś na poczekaniu wymyśleć ale tak na prawdę to stres mnie paraliżuje. Teraz biorę leki, które blokują moje somatyczne reakcje ale potrafiłem się trząść nawet stojąc obok czyjejś kłótni, która mnie nie dotyczyła. Takie moje reakcje powodują, że jest u mnie mega niskie poczucie własnej wartości, wrażenie że jestem tchórzem a unikam pewnych rzeczy głównie przed strachem o moją reakcję, bo jakby ktoś widział, że się trzęsę i miałbym z tego powodu zażenowanie i pewnie kolejną dziwną reakcję. Takie pokrętne to, ale takie są moje problemy. Miałem pracę administracyjną ale szukam pracy gdzieś "w zaciszu" nawet na produkcji. Wolę się zmęczyć fizycznie niż psychicznie a do tej pory pracowałem administracyjnie, z klientami, z dostawcami i to jest praca nerwowa nie na moją odporność.

Edytowane przez AVRL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, AVRL napisał(a):

A u mnie występują lęki i niska odporność na stres, na czyjeś nerwy i wieczne uczucie spięcia a często pytają na rozmowach jak radzę sobie ze stresem. No muszę coś na poczekaniu wymyśleć ale tak na prawdę to stres mnie paraliżuje. Teraz biorę leki, które blokują moje somatyczne reakcje ale potrafiłem się trząść nawet stojąc obok czyjejś kłótni, która mnie nie dotyczyła. Takie moje reakcje powodują, że jest u mnie mega niskie poczucie własnej wartości, wrażenie że jestem tchórzem a unikam pewnych rzeczy głównie przed strachem o moją reakcję, bo jakby ktoś widział, że się trzęsę i miałbym z tego powodu zażenowanie i pewnie kolejną dziwną reakcję. Takie pokrętne to, ale takie są moje problemy. Miałem pracę administracyjną ale szukam pracy gdzieś "w zaciszu" nawet na produkcji. Wolę się zmęczyć fizycznie niż psychicznie a do tej pory pracowałem administracyjnie, z klientami, z dostawcami i to jest praca nerwowa nie na moją odporność.

Ojej no, faktycznie praca z klientami zawsze jest mega stresująca i nie da się uniknąć przykrych sytuacji nie raz. Szkoda się męczyć. Masz rację lepiej trochę popracować fizycznie i nie musieć się użerać z niezadowolonymi ludźmi ciągle.

Wiem z resztą o czym mówisz bo sama pracowałam w sklepie nie jednym i też tyle nerwów co miałam to szkoda gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, jasia1 napisał(a):

Ojej no, faktycznie praca z klientami zawsze jest mega stresująca i nie da się uniknąć przykrych sytuacji nie raz. Szkoda się męczyć. Masz rację lepiej trochę popracować fizycznie i nie musieć się użerać z niezadowolonymi ludźmi ciągle.

Wiem z resztą o czym mówisz bo sama pracowałam w sklepie nie jednym i też tyle nerwów co miałam to szkoda gadać.

Tylko teraz szukając pracy o niższym statusie niż wynika to z mojego CV wcale nie jest łatwo bo to degradacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, acherontia styx napisał(a):

Takie podejście jest prostą drogą do wypalenia. Nie ma ludzi niezastąpionych, a za zapierdzielanie w robocie za trzech nikt Ci pomnika nie postawi, ba często nawet nie podziękuje. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy od nas i ktoś słabszy też. 

Im szybciej to zrozumiesz i przepracujesz w sobie, tym lepiej dla Ciebie.

Ja to wiem ale mój móżdżek chyba nie do końca..

Przykład z ostatniej pracy. DPS dziecięcy dla niepełnosprawnych intelektualnie. Zasuwam jak nie wiem żeby każdy był czysty, pojedzony i w ogóle. Po czym woła mnie kierowniczka że ona nie widzi moich starań, nie jestem kreatywna itp.

Ja tylko zrobiłam wielkie oczy i po prostu później zaczęłam wyć. Nie radzę sobie z takimi rozmowami. W sensie gdy wiem że robię wszystko co mogę, staram się być najlepsza a na końcu słyszę takie coś. Od tej pory mój psychiatra trzyma mnie na zwolnieniu i powiedział że mam nie wracać do tego miejsca, eh.

Ale po tej sytuacji naprawdę tak długo sobie wmawiałam że jestem beznadziejna, że nie powinnam pracować nigdzie bo i tak wszystko zawsze tak wychodzi że się zwalniam.

Teraz, AVRL napisał(a):

Tylko teraz szukając pracy o niższym statusie niż wynika to z mojego CV wcale nie jest łatwo bo to degradacja.

Rozumiem doskonale. Sama jestem opiekunem medycznym z tym że u mnie nie ma pracy aktualnie nigdzie, najbliżej ok. 40 km od domu (odpada, nie pojadę sama samochodem). I jakiś czas temu chciałam pójść na salową to dyrektorka nie umiała zrozumieć dlaczego. 

Także będzie Ci pewnie ciężko ale mocno trzymam kciuki żeby się udało. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, jasia1 napisał(a):

Ja to wiem ale mój móżdżek chyba nie do końca..

Przykład z ostatniej pracy. DPS dziecięcy dla niepełnosprawnych intelektualnie. Zasuwam jak nie wiem żeby każdy był czysty, pojedzony i w ogóle. Po czym woła mnie kierowniczka że ona nie widzi moich starań, nie jestem kreatywna itp.

Ja tylko zrobiłam wielkie oczy i po prostu później zaczęłam wyć. Nie radzę sobie z takimi rozmowami. W sensie gdy wiem że robię wszystko co mogę, staram się być najlepsza a na końcu słyszę takie coś. Od tej pory mój psychiatra trzyma mnie na zwolnieniu i powiedział że mam nie wracać do tego miejsca, eh.

Ale po tej sytuacji naprawdę tak długo sobie wmawiałam że jestem beznadziejna, że nie powinnam pracować nigdzie bo i tak wszystko zawsze tak wychodzi że się zwalniam.

Rozumiem doskonale. Sama jestem opiekunem medycznym z tym że u mnie nie ma pracy aktualnie nigdzie, najbliżej ok. 40 km od domu (odpada, nie pojadę sama samochodem). I jakiś czas temu chciałam pójść na salową to dyrektorka nie umiała zrozumieć dlaczego. 

Także będzie Ci pewnie ciężko ale mocno trzymam kciuki żeby się udało. 

Dzięki i wzajemnie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wróciłem z kilkunastoletniej emigracji w Wlk.Brytanii w zeszłym roku. Od 2011 jestem na mirtazapinie. Odizolowałem się od wszystkiego zupełnie będąc w Polsce. Mirtazapina tak na mnie działa. Nie jestem w stanie zawrzeć dłuższej znajomości a utrzymywanie jakiejkolwiek istniejącej też mi zupelnie nie wychodzi. Rodziny swojej brak tylko mama z siostrą ale kontakt z nimi częściowo przez mirtazapine jest bardzo ciężki. Mama koło 80tki, siostra starsza z zupełnie innej bajki. Będąc jeszcze w UK uprawiałem sport przez 6 ostatnich lat gubiąc nadwagę spowodowaną mirtazapiną. Zawsze to on mnie ratował przed zupełna załamka jeszcze na obczyźnie, endorfiny bo przebiegnięciu np 15 km robiły swoje. Uzależniłem się od tego. Sport rowniez dal mi sile na powrot do pl. Odkąd zacząłem pracować w pl zapuściłem się znowu. Nie jestem już w stanie przebiec 2km bez zadyszki i przerwy. Nie potrafię już ratować się sportem. Leków na pewno nie chce już brać nowych mając świadomość jak ciężko z nich zejść po kilku próbach zejścia z mirtazapiny. Co mi wiec pozostalo? Niestety alkohol stal sie jedyna ulga. Bez wielkich ilosci ale ze 2 lub 3 drinki dziennie. I spirala sie nakreca. Mam szczescie ze mam prace w ktorej ode mnie zalezy ile pracuje ale przez to wszystko od poczatku roku przepracowalem moze 1/3 tego co powinienem. I tez 1/3 zarobilem oczywiscie. Nie mam pojecia jak wyjsc z tego marazmu. Od tygodnia juz ponad nie bylem w pracy, mieszkam sam, absolutnie zero kontaktu z ludzmi, zadnej rozmowy w 4 oczy z nikim. Jedyne wyjscie jakie mialem z domu bylo 2 dni na rowerze po ok 40km dziennie. Rower byl tym co zapoczatkowalo moja przemiane na lepsze w uk.Do 2017 roku gdy kupilem rower w uk bylem alkoholikiem uzalezionym od gier video i na garsci roznych antydepresantow. Od tego czasu stopniowo wychodzilem jak mi sie wydawalo na prosta az do zeszlego roku i powrotu do pl. Odkrylem wtedy siebie na nowo. Te 2 ostatnie dni na rowerze nie przynioslo ulgi choc bylo dobrze chociaz przebywac wsrod ludzi troche poza swoimi 4 scianami. Przepraszam za chaos myślowy. Po prostu chcialem to wyrzucic z siebie 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszystkim,

Chce sie komuś wyżalić wiec mysle ze topic jeczarnia to dobre miejsce.

A wiec od roku czasu mam bole calego ciala, nie bardzo wiem od czego. Obstawiam dwie rzeczy, albo od nerwicy, albo mam nowotwór. Obecnie bolą mnie najbardziej ramiona, uda, i rece no i oczywiscie kark. Do tego źle spie i mam wszystkiego dosyć. Ktoś mnie uspokoi że to typowo w nerwicy?  A może jednak nowotwór, kiedyś miałem krotki epizod z mocnym kroplami zoladkowymi zawiersjacymi sporytus po ktorych mam jakieś owrzodzenie jezyka lekkie. Poratujcie duszyczki z podobnym problemem. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się tu mieszkać... Przez swoje długi muszę ale cholera, brak mi już sił. O co mam walczyć? Tak, walczę o siebie każdego dnia ale ta kobieta skutecznie mi to uniemożliwia. Ona dokładnie wie, które słowa mnie ranią, co sprawi mi ból i cierpienie, dlatego jest taka niebezpieczna. Zaczynam się oswajać z myślą o zrobieniu czegoś ale wiem, że to nie jest wyjście.

Kiedy ona czegoś chce pytam czy jeśli to zrobię nie będzie krzyczeć i wtedy krzyczy, że proszę o to... Któraś z nas tego nie przetrwa i nawet mam swoje typy.

Edytowane przez Cassidy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×