Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Nie chodzcie po polach i lasach zkolebami 6,7 lat starszymi a zreszta chodzcie ja cqhodzilam i chyba nie jestem do konca trzezwa,eeee, sama juz nie wiem

Poniósł Cię melanż.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem otoczony przez złych ludzi, którzy mają mnie za debila, nieudacznika, fałszywca. Nie pomaga tłumaczenie, nikt mnie nie rozumie... Chociaż z drugiej strony jestem nieudacznikiem, więc niby dlaczego ktoś ma mnie szanować w jakikolwiek sposób.

Chociażby po to by cię wyciągnąć z tego dołu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem ruszyć z miejsca. Cofam się. Tak jak było rok temu tak jest teraz. . Nic kompletnie się nie zmieniło. Żałosne. Problem w tym, że nie wiem jak mam ruszyć. Jedyne co jeszcze każe mi myśleć o działaniu to wstyd. Wstyd, że "nie daję rady" jak inni. Nie mam prawa jazdy, nie mam studiów, nie pracuje. No i niby takie oczywiste, że pieprze sobie życie, że powinnam zacząć coś w tym kierunku robić. Takie oczywiste, że jestem nic nie wartym pasożytem . I rzeczywiście myślę o tym nieustannie. Planuje jutro zrobię to, to i to. Ale kończy się na tym, że przekładam na kolejny dzień. 2 tydzień idę zrobić zdjęcie. Może mi to wszystko na rękę? Może to wszystko co było jest tylko usprawiedliwieniem do tego by nie żyć?

A może na serio "wd.. sie poprzewracałoodobrobytu;wygodnictwo;pasożytnictwo;wmawianeproblemy"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie wszystko dołuje za duzo by wymieniac ale czuje sie prosto mówiąc do niczego Mam wrazenie ze nic dobrego mnie juz nie czeka. Nie mogę sie zabrać za sport który wczesniej dawał mi masę radości i był sensem mojego zycia. Ale czuje takiego doła niesamowitego oraz czuje takie osłabienie mięśni. Następna rzecz , zawsze wydawało mi sie ze pasujemy do siebie z moją dziewczyną ale od wielu miesięcy czuje niesamowitą pustkę emocjonalną w stosunku do niej. Boje sie ze sie odkochałem ale kazda powazniejsza mysl o zerwaniu konczy sie płaczem. Juz wolałbym naprawdę sie odkochać bo zerwałbym i po problemie ale nie potrafie tego zrobić. Chciałbym ją kochać jak dawniej ale nie potrafię nie wiem czemu, nie wiem co sie stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem otoczony przez złych ludzi, którzy mają mnie za debila, nieudacznika, fałszywca. Nie pomaga tłumaczenie, nikt mnie nie rozumie... Chociaż z drugiej strony jestem nieudacznikiem, więc niby dlaczego ktoś ma mnie szanować w jakikolwiek sposób.

 

Mam podobnie do kolegi. Z tego powodu nie mam żadnych przyjaciół, oprócz jednego kolegi który odezwie się raz na miesiąc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy dzień zaczął się okropnie, ehh. Od przedwczoraj jestem osłabiona, miałam stan podgorączkowy, przytkane lewe ucho, lekki ból gardła i zatkany nos. Do tego ból serca i jakieś takie dziwne duszności. Nie dusi mnie tak żebym miała zaraz paść, ale tak ciężko mi się oddycha. Już zdążyłam się naczytać w Internecie i wmówić sobie zapalenie mięśnia sercowego. To nie pierwszy raz kiedy jestem przekonana o jakiejś chorobie - wcześniej były wścieklizna, ostra białaczka szpikowa, ziarnica złośliwa, nowotwory kości. Im straszniejsza i trudniejsza do wyleczenia choroba, tym bardziej jestem przekonana że ją mam. I zawsze diagnozuję sobie tą najgorszą odmianę. Przez to wmawianie sobie chorób znam już tyle organów i pojęć medycznych że głowa mała, a mam dopiero 17 lat. Nie dość że czuję się wyczerpana fizycznie, to psychicznie jest jeszcze gorzej. Przestałam wychodzić z domu (poza wyjściami do szkoły, w której i tak nie jestem w stanie wytrzymać dłużej niż cztery lekcje), ciągle chce mi się spać i najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Mam stwierdzone depresję, hipochondrię, fobię społeczną i zespół lęku napadowego. Czasami siadam na łóżku i zastanawiam się "Mój Boże, skąd u mnie się tyle tego wzięło kiedy jestem w takim wieku?" Odpowiedzi nigdy nie znalazłam. Boję się być sama w domu. Teraz moja mama, chora na reumatoidalne zapalenie stawów, jest w ośrodku rehabilitacyjnym w innym mieście a ja zostałam sama z tatą, który większość czasu spędza w pracy albo majsterkuje coś w piwnicy albo przy samochodzie, więc moje lęki wyjątkowo biorą górę. Dzisiaj chyba serio przejdę się do lekarza bo bardzo niepokoi mnie to serce. Naczytałam się o tym zapaleniu mięśnia sercowego i teraz aż mną telepie z nerwów. Chociaż moje "objawy" nie są do końca takie o jakich czytałam, to i tak okropnie się martwię. Hipochondria to okropny "przyjaciel" i nie życzę go nawet najgorszemu wrogowi. Im dłużej z nią żyję, tym boleśniej odczuwam jej obecność. Jedyne czego naprawdę się boję to to, że umrę młodo, nie spełniwszy żadnych marzeń ani nic nie osiągnąwszy. Że inni ludzie w moim wieku będą rozpoczynać pracę, kupować mieszkania, zakładać rodziny i jeździć na wakacje, a ja będę leżeć martwa głęboko w ziemi, aż wreszcie zostanie po mnie tylko proch i wszyscy zapomną że istniał ktoś taki jak ja. W takich chwilach jak ta przypominam sobie, jak bardzo bezbronna i słaba jestem. Przepraszam że moja wypowiedź zajęła tyle miejsca, ale pisanie pomaga mi wyrzucić z siebie wszystie złe emocje, a właśnie przeszłam jeden z silniejszych ataków paniki. Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam aby Wasz dzień był lepszy niż mój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje sie chujowo. Mam wrazenie ze dziewczyna niedługo ze mną nie wytrzyma i zerwie ze mną bo coraz częsciej kłócimy sie z powodu mojego stanu. Niby nie czuje do niej zadnych emocji ale mysl o zerwaniu powoduje u mnie dodatkową załamkę. Sam nie wiem czy ją kocham czy nie. Skoro nie kocham to czemu mysl o zerwaniu mnie dobija. Ale z drugiej strony gdybym kochał to bym czuł jakies emocje. Co jeszcze mnie wnerwia, sport który zawsze był moją radoscią tez powoduje u mnie smutek. Zawsze sie uzalam dodatkowo nad sobą jesli cos mi w treningu nie wyjdzie więc sport to nie jest jakies dobry sposób na depresję. Zakładając ze mam depresję bo moze jestem po prostu nieudacznikiem który nie potrafi sie ogarnąć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko co teraz robię to zamykanie oczu na to ile straciłam i jak bardzo się zamknęłam. Bo się boję, że jak sobie to całkowicie uświadomię to całkiem się zapadnę. Ale zrozumiałam, że to jest to. Być może dlatego boję się iść do psychologa. Zresztą wstyd i żenada powiedzieć jej, że jeszcze 5lat temu żyłam. W między czasie umarłam a mój umysł tam się zatrzymał.

Do tego myślę o osobach, które znałam 5lat temu. Wszystko byleby mieć iluzje. Mieć iluzje, że coś mam, że coś wiem, że coś się niby dzieje, żeby chyba mieć o czym myśleć. Byleby się czegoś trzymać. Szlag by trafił tą wyobraźnie. Zawsze żyłam we własnym świecie, zawsze łatwiej było zakopać się we własnej głowie niż wyjść do ludzi i zaprzyjaźnić się z kimś.

Do tego teraz jakbym miała pamięć jak sito.. Zostają tylko złe wspomnienia z ludźmi. Mam wrażenie, że teraz wszyscy dawni mnie nienawidzą. Że wszyscy się ze mnie śmieją, że wszyscy źle mi życzą. I tak wiem, że nikt mnie nie pamięta i o mnie nie myśli, ale boję się ich spotkać. Chore.

Czuje się chora psychicznie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się kompletnie samotna. Nie mam nikogo. Mieszkam sama w dużym mieście, w kawalerce. Jeśli wychodzę z domu, to wychodzę sama. Nie istnieję dla innych. Istnieję jedynie dla dwóch osób. Wszystko to moja wina. Nie umiem stworzyć z nikim głębszej relacji. Moje kontakty są powierzchowne, pozbawione poczucia bliskości. Ale wyjdę z tego piekiełka. Pojdę na terapię, będę chodzić na grupę wsparcia DDA. Nie poddam się bez walki, nawet jeśli miałaby ona trwać przez 50 lat, do śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim otoczeniu jest bardzo gadatliwa osoba i może opowiadać o sobie godzinami a inni muszą jej słuchać, nawet jeśli są już znudzeni i zmęczeni, ja jestem już bardzo zmęczona, według mnie taka osoba jest bardzo egoistyczna, zajmuje całą przestrzeń i nie daje dojść do głosu innym a rozmowa w jej wypadku to monolog, opowiada jakie sklepy odwiedziła, jakich dentystów odwiedziła, o swojej mamie, o swoim psie itd. Ja jestem wyjątkowo cierpliwa, ktoś inny pewnie by się zirytował przez takie gadulstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio czuję straszną pustkę. Nie mam na to co się ze mną dzieje dobrego określenia. Czasem dzieje się w moim życiu coś pozytywnego - ostatnio znalazłam pracę, poznałam faceta, odnowiłam znajomość z dawną przyjaciółką, zdałam wszystkie egzaminy w pierwszych terminach. Tylko, że praca nie jest taka, jaką bym chciała, facet ma mnie głęboko w du*pie i odpisuje na moje wiadomości po kilku godzinach, a nawet dniach i nie wykazuje większego zainteresowania kolejnym spotkaniem, przyjaciółka nie czuje potrzeby wychodzenia z inicjatywą i to ja wszystko organizuję. Nie potrafię nawiązywać więzi z ludźmi, nigdy nie byłam w związku. Nigdy na nikim mi nie zależało. Teraz kiedy zaczęło zależeć, jestem olewana na całej linii, ale i tak nie potrafię zapomnieć o tej znajomości, bo wciąż tli się iskierka nadziej, że może coś, gdzieś, kiedyś... Ostatnio często płaczę. Mam straszne huśtawki nastrojów i bynajmniej nie są one związane z napięciem przedmiesiączkowym. Czuję się pewna i silna, a za chwilę wyję jak zbity pies i nie potrafię odpędzić myśli, że może jednak lepiej by było, gdyby mnie nie było. Mój ojciec jest na odwyku, mama choruje, przyjaciółka ma swoje problemy. Boli mnie to, że wciąż jestem sama. Czasem staram się wychodzić do ludzi - zagadywać, pisać, umawiać się, wysłuchiwać ich, ale pod koniec dnia i tak zostaję sama, płacząc w poduszkę i wbijając pazury w skórę. To, że ciągle muszę o wszystko walczyć, z jednej strony dodaje mi sił, ale z drugiej też po trochu zabija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle chodzę zdołowana, patrzę po profilach społecznościowych jak wszyscy moi znajomi ustawili się w życiu, są szczęśliwi i spełnieni, a ja nie.

Ciągle siedzę w domu zastanawiając się ,co mi da szczęście i za każdym razem mam odpowiedź: NIC. Czuję bezsens życia. Nie kręci mnie zamążpójście, nie odpowiada mi żadna praca czy studia(poza może jedną rzeczą, która jest niemożliwa do realizacji), "przyjaciele" okazują się fałszywi, a znajomi toksyczni i męczący. I przy tym wszystkim wcale nie jestem mizantropem , naprawdę lubię przebywać wśród ludzi(tyle, że okazji mało).

Może to wina mojego utopijnego obrazu świata. Może. Wszystko wskazuje na kryzys egzystencjalny.

Wiem, że nie pomogą mi na to leki - wciąż mi o słuszności ich brania wpierają lekarze i rodzina - niech sami spróbują to może wtedy odmieni im się zdanie.

Dzięki lekom nabawiłam się tylko jednego - nieokreślonego lęku somatycznego. Tyle ludzi umiera codziennie - a zasługują na życie o wiele bardziej niż ja.

Boję się śmierci(nie ze względów religijnych) jak chyba każdy - a jak nie każdy- pamiętajcie zawsze kłamie! Nie ma osoby niebojącej się śmierci- nawet wśród chrześcijan. Żaden psycholog też nigdy nie da mi recepty na moje życie. W ogóle iść do psychologa i słuchać oklepanych formułek - to nie dla mnie. Już próbowałam. Naprawdę ktokolwiek próbuje studiów psychologicznych- niech się najpierw zastanowi po stokroć czy aby na pewno chce później innym wpierać takie ściemy, jakimi później raczą nas dzisiejsi psycholodzy.

 

btw. wróciłam na forum po półrocznej nieobecności - tak, wiem - nikt nie zauważył i nikogo to nie obchodzi. ah , życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×