Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

W moim otoczeniu jest bardzo gadatliwa osoba i może opowiadać o sobie godzinami a inni muszą jej słuchać, nawet jeśli są już znudzeni i zmęczeni, ja jestem już bardzo zmęczona, według mnie taka osoba jest bardzo egoistyczna, zajmuje całą przestrzeń i nie daje dojść do głosu innym a rozmowa w jej wypadku to monolog, opowiada jakie sklepy odwiedziła, jakich dentystów odwiedziła, o swojej mamie, o swoim psie itd. Ja jestem wyjątkowo cierpliwa, ktoś inny pewnie by się zirytował przez takie gadulstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio czuję straszną pustkę. Nie mam na to co się ze mną dzieje dobrego określenia. Czasem dzieje się w moim życiu coś pozytywnego - ostatnio znalazłam pracę, poznałam faceta, odnowiłam znajomość z dawną przyjaciółką, zdałam wszystkie egzaminy w pierwszych terminach. Tylko, że praca nie jest taka, jaką bym chciała, facet ma mnie głęboko w du*pie i odpisuje na moje wiadomości po kilku godzinach, a nawet dniach i nie wykazuje większego zainteresowania kolejnym spotkaniem, przyjaciółka nie czuje potrzeby wychodzenia z inicjatywą i to ja wszystko organizuję. Nie potrafię nawiązywać więzi z ludźmi, nigdy nie byłam w związku. Nigdy na nikim mi nie zależało. Teraz kiedy zaczęło zależeć, jestem olewana na całej linii, ale i tak nie potrafię zapomnieć o tej znajomości, bo wciąż tli się iskierka nadziej, że może coś, gdzieś, kiedyś... Ostatnio często płaczę. Mam straszne huśtawki nastrojów i bynajmniej nie są one związane z napięciem przedmiesiączkowym. Czuję się pewna i silna, a za chwilę wyję jak zbity pies i nie potrafię odpędzić myśli, że może jednak lepiej by było, gdyby mnie nie było. Mój ojciec jest na odwyku, mama choruje, przyjaciółka ma swoje problemy. Boli mnie to, że wciąż jestem sama. Czasem staram się wychodzić do ludzi - zagadywać, pisać, umawiać się, wysłuchiwać ich, ale pod koniec dnia i tak zostaję sama, płacząc w poduszkę i wbijając pazury w skórę. To, że ciągle muszę o wszystko walczyć, z jednej strony dodaje mi sił, ale z drugiej też po trochu zabija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle chodzę zdołowana, patrzę po profilach społecznościowych jak wszyscy moi znajomi ustawili się w życiu, są szczęśliwi i spełnieni, a ja nie.

Ciągle siedzę w domu zastanawiając się ,co mi da szczęście i za każdym razem mam odpowiedź: NIC. Czuję bezsens życia. Nie kręci mnie zamążpójście, nie odpowiada mi żadna praca czy studia(poza może jedną rzeczą, która jest niemożliwa do realizacji), "przyjaciele" okazują się fałszywi, a znajomi toksyczni i męczący. I przy tym wszystkim wcale nie jestem mizantropem , naprawdę lubię przebywać wśród ludzi(tyle, że okazji mało).

Może to wina mojego utopijnego obrazu świata. Może. Wszystko wskazuje na kryzys egzystencjalny.

Wiem, że nie pomogą mi na to leki - wciąż mi o słuszności ich brania wpierają lekarze i rodzina - niech sami spróbują to może wtedy odmieni im się zdanie.

Dzięki lekom nabawiłam się tylko jednego - nieokreślonego lęku somatycznego. Tyle ludzi umiera codziennie - a zasługują na życie o wiele bardziej niż ja.

Boję się śmierci(nie ze względów religijnych) jak chyba każdy - a jak nie każdy- pamiętajcie zawsze kłamie! Nie ma osoby niebojącej się śmierci- nawet wśród chrześcijan. Żaden psycholog też nigdy nie da mi recepty na moje życie. W ogóle iść do psychologa i słuchać oklepanych formułek - to nie dla mnie. Już próbowałam. Naprawdę ktokolwiek próbuje studiów psychologicznych- niech się najpierw zastanowi po stokroć czy aby na pewno chce później innym wpierać takie ściemy, jakimi później raczą nas dzisiejsi psycholodzy.

 

btw. wróciłam na forum po półrocznej nieobecności - tak, wiem - nikt nie zauważył i nikogo to nie obchodzi. ah , życie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez długi czas zastanawiałam sie by sie w koncu za pisac na taką stronke ale zawsze obawa przed tym ze pewnie i tak mi nic to nie pomoze ,ale jednak sie zdecydowałm bo stwierdziłam ze co ma byc to bedzie i tak nic nie trace a noz cos sie zmieni jak sie gdzies wkoncu podziele tym co sie dzieje ze mna a wiec ,ogółem mam nerwice z depresja raz jest lpiej ra zjest gorzej ,ale teraz to juz nie daje sobie rady chyba. To co sie dzieje ze mna w srodku jest nie do opisania mam wrazenie jak by cały swiat był skierowany przeciwko mnie nie mam na nic siły ani mi sie nie chce lezec ani chodzic sama nie wiem comi sie chce jak ktos do mnie mowi to tylko krzycze tak jak bym juz nie umiała normalnie funkcjonowac ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zapomniana0704, trafiłaś w dobre miejsce ;) Ale jak chcesz z kimś pogadać, to najlepiej poszukaj sobie jakichś bardziej szczegółowych tematów na temat nerwicy i depresji, bo w tym wątku zwykle ludzie jęczą (jak tytuł wskazuje), ale nie nawiązują dyskusji, tak tylko żeby wyrzucić to z siebie. I witaj na forum ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem zdołowana, bo musiałam spakować do pudła 3/4 mojej szafy. niestety przez leki przytyłam sporo i pomimo diety oraz ćwiczeń przez miesiąc ubrania nadal są na mnie za małe. najgorsze , co przewiduję, to, że ich już pewnie nigdy nie włożę(nigdy nie uda mi się schudnąć do mojej starej wagi).

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zal mi zmarnowanego zycia i tego, ze innym tez je marnuje..

zyje tylko przeszloscia i nie moge jej zamknac.. nie ma terazniejszosci, nie ma przyszlosci..czas nie leczy ran..psychotropy tez nie..przedluzaja tylko istnienie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając tutaj posty - widzę, że jestem jak Wy... z każdym postem po części mogłabym się w jakimś stopniu utożsamić.

 

Bycie sobie i innym ciężarem, bezsilność, rany po przyjaźni, poczucie ranienia innych, brak perspektyw, zmęczenie ciągłym bólem istnienia, zniechęcenie przez nawracające się stany, brak sukcesów, choćby drobnych, brak umiejętności zastosowania posiadanej wiedzy w codzienności - wiedza jedno, a to co się dzieje - to drugie... gdyby się przyjrzeć dokładniej - mogłabym być szczęśliwa - ale tego szczęścia nie czuję - jedynie pustkę samotności, otchłań między świadomym myśleniem a tym, co rozjaśniłoby drogę. Chęć zamknięcia się dla świata - by nikt nie musiał się ze mną męczyć, oglądać mnie, bym mogła się schować, tak by nikt nie znalazł, by - skoro już samotność być musi - w samotności się zatracić, by w końcu przestać być..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zal mi zmarnowanego zycia i tego, ze innym tez je marnuje..

zyje tylko przeszloscia i nie moge jej zamknac.. nie ma terazniejszosci, nie ma przyszlosci..czas nie leczy ran..psychotropy tez nie..przedluzaja tylko istnienie...

czuje sie identycznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wegetacja. Nie mam pomysłu na życie, do pewnego czasu coś musiałem (np. skończyć studia) i jeszcze to jakoś mnie ciągnęło do przodu. Teraz żyje chwilą (a raczej staram się), bo każde rozmyślanie, jakiekolwiek planowanie mija się z celem i wywołuje ten sam obraz kataklizmu. Żal mi starych, że wjebali mnie w ramy jakichś zasad, wartości, które można sobie spuścić w klozecie, nie mówię, że byłem bezbłędny, jak na siebie spojrzę wstecz to bym sobie przypierdolił w łeb ale poświęciłem się bez reszty na ostatniej prostej. Teraz jednak widzę, że to wszystko było tylko zmarnowaniem czasu, zdrowia, pieniędzy. Jestem w punkcie wyjścia a w sumie to nawet gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×