Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęki teraz wy się bójcie - idę po was!


Spylacz

Rekomendowane odpowiedzi

Wstęp

 

Wątek ten rozpoczynam w celu pozbycia się moich lęków raz na zawsze. Mam już ich dosyć nie są mi do niczego potrzebne, przeszkadzają mi w osiąganiu moich celów, i marzeń, blokują życie, odbierają przyjaciół i bliskich. Czas więc aby wymierzyć sprawiedliwość i zniszczyć je raz na zawsze.

Moja historia z lękami trwa już od 15 lat. Postaram się w tym wątku opisać dokładnie to co pamiętam. Chcę na podstawie swoich wspomnień dojść do sedna sprawy, do przyczyny moich lęków. Będę więc tu bardzo szczery bo tylko w ten sposób mogę osiągnąć swój cel. Traktuję to pisanie jako swoją autoterapię, bo nie mam możliwości teraz wziąć udziału w żadnej terapii grupowej - najbliższe grupy wsparcia znajdują się w innym mieście, a lęki nie pozwalają mi na podróże. Będziecie więc forumowicze moją grupą terapeutyczną :) Proszę nie wahajcie się pisać o mnie źle ani dobrze. Jedno i drugie będzie dla mnie pomocne. Walczę o swoje życie i nie mam zamiaru przegrać.

Jutro opiszę swoje pierwsze spotkanie z lękiem. Mimo iż wydarzyło się ono 15 lat temu pamiętam je bardzo dokładnie. Tego się nie zapomina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje pierwsze spotkanie z lękiem

 

Było to mniej więcej piętnaście lat temu. Byłem młody i silny a świat stał przede mną otworem. Miałem żonę i córkę, którą bardzo kochałem i z którą łączyła mnie mocna więź.

Po trzech latach pracy w Urzędzie na wysokim poważanym stanowisku, z dnia na dzień straciłem pracę. Nic jednak się nie stało miałem mnóstwo znajomych i mimo wysokiego bezrobocia jakie panowało w moim mieście już po dwóch miesiącach dostałem nowa pracę. Mało tego zarabiałem trzy razy więcej niż w Urzędzie byłem więc szczęśliwy. Pracę miałem jednak ciężką. Chodziłem na 4:00 rano i często wracałem po 19:00, no ale coś za coś ...

Pracowałem na stanowisku kierownika w zakładzie produkcyjnym. Miałem dość dużo na głowie a moja praca polegała na częstych kontaktach z ludźmi poza zakładem pracy. Firma pomogła mi kupić samochód abym był bardziej mobilny. Niestety kontakty z ludźmi z jakimi współpracowałem polegały często na wypiciu kielicha. Byłem więc co dziennie lekko wstawiony, co nie uszło uwadze policji. Odebrano mi prawo jazdy na samochód osobowy. Takie to były jeszcze wtedy czasy, że na czym cię złapali na to odbierali prawko. Przesiadłem się więc do Żuka ( pamiętacie ten samochód?). Żukiem jeździł też kierowca zaopatrzeniowiec, więc wymienialiśmy się tym samochodem, a wkrótce też zaczęliśmy pomagać sobie w pracy i staliśmy się świetnym duetem.

Któregoś ranka, jeszcze zanim załoga pojawiła się na hali produkcyjnej ja po coś tam poszedłem. Dziś nie pamiętam po co?

Byłem nie wyspany i skacowany, nieco głodny ale ogólnie czułem się dobrze i miałem świetny nastrój.

Stojąc na hali nagle poczułem , że słabnę. Obraz zaczął mi się rozmywać w oczach i wszystko woków zaczęło wirować. Nie wiedziałem co się dzieje... Wszystko po chwili ustąpiło i wtedy mnie dopadło. Nagle zacząłem się potwornie bać. Serce zaczęło łomotać jak zwariowane i nie mogłem oddychać. Myślałem, że mam zawał, że umieram, wystraszyłem się tego bardzo. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Skołowany wróciłem do biura gdzie była już księgowa i inni pracownicy. W międzyczasie wszystko mi przeszło i wróciło do normy. Ja jednak od tamtej pory byłem niespokojny, nie wiedziałem jeszcze co mi jest i długo przyszło mi czekać aż dowiem się co to za choroba.

Ten poranny atak wystraszył mnie ale nie miałem powodu aby lecieć do lekarza bo wszystko minęło bez żadnych odczuwalnych skutków. Pewnie zapomniałbym o tym ataku, gdyby nie to, że te ataki zaczęły pojawiać się coraz częściej i częściej. Ataki były coraz silniejsze i dłuższe a ja coraz bardziej wystraszony. Wtedy kierowca zawsze woził mnie do pogotowia ratunkowego z którego uciekałem bo się bałem. W końcu moje wizyty w pogotowiu były już tak częste, że lekarz skierował mnie na EKG. Okazało się, że serducho jest zdrowe. Mnie jednak ta diagnoza nie wystarczyła i ciągle podejrzewałem, że to właśnie serce jest chore. Ono właśnie wtedy dawało mi się najbardziej we znaki. W czasie ataku lęku uderzało mocno i bardzo szybko. Zaczęło mnie to bardzo martwić i byłem przerażony. Ataki pojawiały się prawie codziennie a ja zacząłem wpadać w panikę.

Jakiś miesiąc po tym pierwszym ataku moją firmę zlikwidowano a ja zostałem tym razem na lodzie. Musiałem jakoś zadbać o rodzinę ale jak to zrobić nie mając pracy a w zamian mając te paskudne ataki? Byłem załamany i przygnębiony. Wkrótce jednak znalazłem rozwiązanie swoich problemów z pracą. Lęki jednak nie ustąpiły mi wtedy i męczyłem się z nimi przez około 10 lat. O tym jednak napisze innym razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima, zgadzam sie z Tobą, że do terapii grupowej ptrzebny jest psycholog, ale jeśli Spylacz, ma potrzebę wypowiedzenia się, opowiedzenia historii swjego lęku to dlaczego nie. Ja nie mam zamiaru udzielać porad, dawać jakiś złotych myśli, nie jestem kompetentna, ale zwyczajnie podzielić się w razie potrzeby swoimi doświadczeniami. Nie traktowałabym tego jako terapię, a już na pewno nie mam zamiaru wyciągać wniskw i analizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima to jest zwykły wątek ... każdy pisze swoje spostrzeżenia / doświadczenia - wątek jak każdy inny !!

a ,że Spylacz nazwał go w tekście "terapia grupowa" ...

Ejjj ludzie ... luzu trochę co ?

 

ps - nie robię za adwokata Spylacza , ale czepiacie ( czepiasz się Laima ) , czegoś w ogóle nie istotnego !

Jest to temat jak każdy inny , skup się na treści , na tym co przeżywa Spylacz , a nie na słowach " terapia grupowa"

 

Laima wdech - wydech i powoliii ...

calm down ;)

 

 

Spylacz pisz proszę co dalej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napiszę od siebie tyle , że alkohol odegrał u Ciebie bardzo znaczącą rolę .

Zapewne pierwszy atak , był wynikiem długotrwałego picia ( niedobór elektrolitów )

pamiętasz ,czy miałeś drżenia wówczas ?

Owy stan napędził mega stracha Tobie ?

Miałam na myśli ta odpowiedź,nie słowa "terapia grupowa"

 

Co nie którym się w głowie pomieszało kim są,a to jest zabawa w sesje.

Podstawą terapii jest nie szkodzić,a jeśli ktoś nie mam odpowiedniej wiedzy zaszkodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima jako człowiek z medycyną związany wypowiadam się .

Zapytanie było o czysto fizyczne aspekty ... czyt ... moja kompetencja .

Laima ... wnosisz coś do tematu ? ... nie sądzę ... przejdź do innego tematu ... gdzie możesz się wykazać ;)

bo w tej chwili czepiasz się strasznie , tracąc swój jak i też innych forumowiczów czas .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima, to moja prywatna wojna nie obawiaj się o jej wynik, będzie wygrana. Brałem udział w dwóch terapiach grupowych i na każdej z nich psychologowie siedzieli jak mumie. Na drugiej jednak zrozumiałem o co w tym chodzi i będę tu nadawał wszystko aż do skutku. Moim zdaniem cenniejsza radę dostanę od ludzi, którzy znają lęki z własnego doświadczenia a nie z książek. Zależy mi na szczerych komentarzach w tym wątku, takich zatroskanych jak Twój też, ale przede wszystkim oczekuję, że mnie ktoś tu mocno zruga.

 

-- 19 wrz 2011, 21:08 --

 

Laima nawet nie wiesz jak cenne są rady i wnioski nie trafione. W moim przypadku alkohol nie jest głównym rozgrywającym, brał udział w tej chorobie tylko przez kilka miesięcy o czym napiszę w następnym "odcinku". Alkohol to ślepa uliczka w moich poszukiwaniach przyczyny. Napisałem o nim, bo zależy mi na opisaniu prawdy. Ja nie mam lęków przez alkohol, choć pojawiły się w życiu w okresie, kiedy go piłem dość sporo.

 

Laima i EvilAngel22 pozostańcie tutaj proszę, jesteście cenni dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spylacz, róbta co chceta,znacie moje zdanie i oby to Cię nie skrzywdziło.

 

Też byłam taka modra.Zaczęłam sobie robić terapie na forum.Zapędziłam się daleko,cierpiałam bo jakże inaczej,tyle z tego dobrego,że dałam namiary mojej terapeutce i teraz nad tym pracuję na sesji (mam inne konto po tym).

Mój temat był jednak inny,chociaż zobaczymy jak dalej się pociągnie.Ciągle czytam,spoglądam i nie będę ukrywać przeraża mnie ten temat,boję się skutków,konsekwencji jakie Ty będziesz musiał ponieść.

 

Dobrze by było,żeby Monia się tu udzieliła,jej zdanie jest dla mnie cenne.Ja jestem na nie takim próbą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spylacz, Wydarzenie, które opisałeś w poprzednim poście było zapalnikiem do uaktywnienia się zaburzeń lękowych u Ciebie. Już wtedy powinieneś trafić do psychiatry po skierowanie na psychoterapię, żeby poznać przyczyny , dociec źródła Twoich trudności. Bo jesteś ich nieświadom.

Szkoda, że tylko bawisz się tu w terapię grupową.

No, ...chyba, że traktujesz to jako zabawę, słuchasz rad forumowiczów, a potem się z tego śmiejesz.

Nie istnieje coś takiego jak terapia online, mam nadzieję, ze o tym wiesz.

Tu można podzielić się swoimi odczuciami, doświadczeniami, ale nie dobierać tego do głowy.

Forum ma charakter informacyjny, a swoje trudności przepracowywuje się na sesjach psychoterapeutycznych pod okiem kompetentnego terapauty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EvilAngel22, ale masz jakieś uprawnienia terapeuty?

związane z medycyną to mogę być i ja i z psychologią też jako psychotronik,ale to za dalekie by to tak określać.

 

-- 19 wrz 2011, 21:57 --

 

Monika1974, dzia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem to napisać jutro ale tak sobie pomyślałem, że szkoda czasu. Potrzebuję szybko się z tego otrząsnąć bo siedzę w domu w depresji i trzymam ciągle palec na tętnicy sprawdzając czy żyję :why::why::why::why::why::why::why:

 

Lęki przejmują nade mną władzę

Po tym jak straciłem pracę w zakładzie produkcyjnym lęki opanowały moje życie i górowały nade mną przez jakieś 10 lat ograniczając mnie i sprawiając, że czułem się nic nie warty.

Nie przeszkodziły mi jednak w podjęciu kolejnej pracy. Owszem przeszkadzały mi ale miałem wsparcie ze strony swoich rodziców i dawałem radę. Moja kolejna praca a właściwie jej charakter był wynikiem lęków. Nie dałbym rady pracować na 8 godzin bo lęki miałem codziennie. Trafiła mi sie praca w dziale sprzedaży pewnej firmy, w której byłem zatrudniony na umowie agencyjnej i to ja decydowałem kiedy pracuję a kiedy nie. Żyłem wtedy z prowizji od sprzedanych produktów i żyło mi się bardzo fajnie.

Okazało się, że lęki dopadały mnie tylko rano a wieczorem byłem od nich całkowicie wolny. Mogłem więc umawiać się na spotkania sprzedażowe z klientami na godziny wieczorne. Takie godziny spotkań odpowiadały moim klientom i wkrótce okazało sie, że zaczynam odnosić sukcesy w sprzedaży. Na moje konto zaczęła wpływać coraz większa gotówka, co się urwało w najmniej odpowiednim momencie ale o tym następnym razem.

Pracując w swoim dogodnym systemie, rano jestem w domu. Żona w pracy, dziecko w przedszkolu a ja w domu z lękami. Nie miałem na nie sposobu. Nie pomagał żaden lek przypisany przez psychiatrę a o terapii nawet nie wiedziałem, że taka jest możliwa. W tamtym czasie chyba nie były one dostępne.

Siedzę więc w domu i męczę się. Ciągle słyszę w uszach bicie swojego serca, które podejrzewam o to, że jest chore - niesłusznie.

Było mi wtedy dość dobrze. Zarabiałem wcale nie małe pieniądze ale wszystko było nic nie warte bo miałem ciągłe lęki. Któregoś dnia kupiłem sobie piwo. Po jego wypiciu stwierdziłem, że leki ustąpiły i że czuję się dobrze. Znalazłem więc sposób??? Następnym razem podczas ataku wychlałem piwo jednym duszkiem - atak minął. I zaczęło się trzy miesiące piwkowania. Nadal jestem dobrym sprzedawcą, nadal jeszcze zarabiam kasę a nawet otrzymuję nagrodę honorową od firmy.* Niestety boję się wtedy wytrzeźwieć bo wiązałoby się to z powrotem lęków. Upijam się więc kilka razy w tygodniu - mój rekord to 12 piw w jeden poranek. Któregoś dnia postanawiam z tym skończyć i trzeźwieję. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po kilku dniach nie mogłem już wyjść z domu. Psychiatra przychodził do mnie do domu używając różnych podstępów abym go wpuścil - udawało mu się tylko dlatego bo choć w niego wątpiłem to jednak na niego liczyłem. Przynosił mi różne leki do domu. Po zażyciu jednego z nich przyszła mi do głowy myśl aby wyskoczyć przez balkon i skończyć tę męczarnię. Wygoniłem tę myśl szybko z głowy ale już więcej tego leku nie brałem i do dziś boję się leków. Wtedy psychiatra przypisał mi afobam. Początkowo mi on nie pomagał, dziś jednak wiem, że to dzięki temu lekowi wyszedłem dwa razy ze stanów ciężkiej choroby. Nigdy nie zażywałem więcej niż 0,5mg na dobę, bałem się większych dawek.

Wtedy właśnie miał miejsce mój pierwszy pojedynek z lękami. Kiedy przez kilka dni nie mogłem wyjść z domu, kiedy nie mogłem siedzieć w środku między żoną a córką, kiedy ciągle trzymałem palec na pulsie, postanowiłem że podejmę pierwszą próbę walki.

Moim pierwszym celem było zejście na półpiętro klatki schodowej. Udało się to za drugim razem. Za trzecim razem zszedłem wieczorem ( rano było to nie wykonalne), NA SAM DÓŁ KLATKI PRZED DRZWI WEJŚCIOWE! Następnym razem zdobyłem ławkę stojącą trzy metry od drzwi do klatki. W końcu dotarłem do sklepiku osiedlowego i kupiłem sobie w nagrodę piwo a dziecku cukierki kokosowe :)

Zaczynałem powiększać swoje terytorium. Niestety wtedy miałem jakieś dziwne ograniczenie ruchowo umysłowe. Wydawało mi się, że nie potrafię chodzić. Chodziłem owszem sprawnie ale myślałem , że mam na to za mało siły. Wsiadłem więc na rower i zacząłem nim jeździć. Okazało się, że na rowerze nie mam ograniczeń. Problem był jednak wtedy gdy musiałem z tego roweru zsiąść i wejść do sklepu czy banku. Pamiętam jak dziś, że miałem ochotę podjechać rowerem do okienka w banku :brawo::brawo::brawo::brawo:

Nie dawałem rady wybrać pieniędzy z konta. Nie było jeszcze wtedy bankomatów. Musiałem więc wypisywać czeki, które ktoś z moich bliskich ( najczęściej ojciec) zamieniali na gotówkę.

Co ciekawe idąc do klienta, czy też rozmawiając przez telefon nie mam problemów. Wkrótce zacząłem więc znowu zdobywać kolejnych klientów dojeżdżając do nich na rowerze. Któregoś dnia wychodząc z domu klienta zauważyłem, że nie ma mojego roweru - A TO POLSKA WŁAŚNIE!!! Musiałem wrócić do domu na piechotę co nie było łatwe - odległość jakieś 300 m była bez roweru nie do przejścia! Pech chciał dla złodziei, że był wieczór, czyli pora dnia w której byłem wolny od lęków. Idąc do domu zauważyłem jak złodzieje wkladają mój rower do samochodu. Ja mam ataki lęku panicznego co nie znaczy, że jestem tchórzem. Przeciwnie oprócz lęku nie boję się niczego. Złodziei też się nie bałem, za to oni przestraszyli się mnie i potulnie oddali mój rower.

Bardzo mi przeszkadzała niemożność chodzenia na nogach. Wybierałem się więc wieczorami rowerem do parku. Przywiązywałem rower do drzewa ( doświadczenie) i odchodziłem od niego codziennie coraz dalej.

W ten sposób po kilku tygodniach uwierzyłem w swoje nogi i zaczynałem chodzić pieszo. Kolejnym problemem do pokonania było dotarcie do klienta spoza miasta lub też na szkolenie do firmy ( 45km). O tym jednak napiszę następnym razem.

 

* Wyjazd po nagrodę okazał się prawie nie możliwy do wykonania. Nagrodę jednak odebrałem osobiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny nie obawiajcie się o mnie. Wiem co robię, za kilka tygodni będę do Was pisał pozdrowienia z wycieczek. Moniko dziś wiem co było tym zapalnikiem i nie był to wcale alkohol. Co najgorsze choć ja wiem o co w moim przypadku się sprawa rozbija, to dwa poprzednie wpisy napisałem wbrew sobie właśnie w tej kwestii kłamliwie. Chowam więc tę przyczynę nawet tutaj gdzie jestem anonimowy. Kiedy się odważę o nim napisać będzie dużo łatwiej.

 

Laima nie tylko Twoje zdanie jest najważniejsze. Myślisz, że masz rację bo akurat w twoim przypadku podobny eksperyment się nie udał. Zapewniam Cię, że większa krzywdę zrobię sobie wycofując się.

Skąd w tobie tyle wiary w psychologów? Kiedy ja miałem pierwsze lęki oni jeszcze nie uczyli się o tym na studiach w Polsce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×