Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JA" nie jestem "Sobą"


mizdrz

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 25 lat, Borderline`a Bipolara`a i DDA.

 

Aktywnie leczę się 7 lat, a zagadnienia psychiatryczne, duchowe, filozoficzne, i neurobiologiczne stanowią treść 80% moich codziennych myśli na rzecz zawładnięcia nad swoim umysłem. Obsesyjne zdobywanie wiedzy i próba jej wykorzystania do uzyskania szczęścia.

 

Wiele razy usłyszałem "Przyczyną większości zaburzeń są zaburzone schematy / szablony myślowe, a nie zaburzenia biochemi mózgu na poziomie neuroprzekaźników. Negatywne przeżycia, i wynikły z nich negatywny sposób myślenia, jest znośny póki negatywne myśli nie wpłyną znacząco na równowagę w mózgu. Wtedy neurony w naszym mózgu, podobnie jak neurony czuciowe w naszym ciele, informują nas o złym stanie odpowiednią zmianą w poziomie neuroprzekaźników, lub transporterów wychwytu zwrotnego, czasem tez zmiana liczby receptorów - w tym przypadku mózgu"

 

Teraz do rzeczy.

Będąc Bipolarem dostrzegłem właśnie tą rzecz. Dwa przeciwstawne szablony myślowe. Szablon maniakalny optymista, i szablon czuję się tak źle, że chyba umrę depresanta.

 

Od końca grudnia do 3 tygodni temu trwał u mnie niemiłosierny okres depresji, poczucie samotności i gniewu jako 2 dominujące motywy.

3 tygodnie temu przypadkiem trafiłem na:

 

http://www.youtube.com/watch?v=dIyngFN35P0&feature=related

 

I pochłonął mnie jeden motyw:

"„DłuŜej juŜ ze sobą nie wytrzymam". Ta właśnie myśl nasuwała mi się raz po raz. I nagle zdałem

sobie sprawę z jej osobliwości. „Jestem jeden, czy jest mnie dwóch? Jeśli nie mogę ze sobą

wytrzymać, to widocznie jesteśmy dwaj: z jednej strony »ja«, który mówię te słowa, a z drugiej jakaś

- powiedzmy - osoba«, z którą juŜ nie wytrzymuję. A skoro tak, to moŜe tylko jedno z nas istnieje

naprawdę".

 

Pan Eckhart Tolle, dzięki mu Bogu, tymi słowami 3 tygodnie temu pochłonął mnie zupełnie tym szablonem myślenia. Niespodziewanie od 3 tygodni mam okres maniakalny.

 

Dostrzegłem jedną rzecz:

W okresie maniakalnym bardzo często nieświadomie liczę się jako 2 osoby. I mi na to ludzie zwracają uwagę. Liczymy np ilu nas idzie na imprezę: jeden, drugi, trzeci, czwarty, "JA" i o dziwo doliczam kolejną osobę - siebie, własne ciało - widzianego z oddali, zza pleców, powyżej swojej głowy. Kiedy się nad tym zastanawiam, mam odczucie że JA egzystuję poza Sobą, na zewnątrz swojego umysłu. 2 oddzielne byty. rozdzielone.

W okresie depresyjnym czuję się pochłonięty przez siebie, przez własne myśli. JA pochłonięty przez Siebie. I mnie to przytłacza.

 

3 tygodnie temu pod wpływem słów Eckharta Tolle`a, uświadomiłem sobie, że w okresie maniakalnym jestem szczęśliwy i mam to niesamowite poczucie mocy i władzy, bo JA jestem rozszczepiony z Sobą. JA mam nad sobą kontrolę. 2 różne osoby ! JA, które jest supermocne, jest u i teraz, któremu do szczęściu wystarczy TU i TERAZ, i Sobą, które jest wiecznie nieszczęśliwe, skupione na kiedyś, które chce i chce.

"Skup się na Sobie" i depresja gwarantowana.

 

3 tygodnie temu zrobiłem jedną rzecz, zacząłem przypominać sobie stan maniakalny, kiedy JA jestem wolny od Siebie ! JA Nie skupiam się na sobie !

Wiecie co robi "Siebie" ? Skupia na Sobie Uwagę. Mojego JA i innych ludzi. On chce poczuć się lepiej. Jak mam depresję wszyscy ludzie, których uważam za tych co mogą mi pomóc (np. partnerka) porzucają mnie. Zrobiłem to samo.

 

3 tygodnie temu, JA wyszedłem z Siebie. Byłem zdumiony że to zadziałało. Myślałem że efekt zniknie, chwilowy nastrój, ale powtarzam se ten szablon myślowy od 3 tygodni, i działa.

 

Jak to wyglądało ? Wtedy zacząłem to robić wklepując na oślep moje myśli również w notatnik, zresztą często to robię, nie zapisując. Dodatkowo wyobrażałem sobie uczucie że JA opuszczam swoje ciało. Zapisałem to, aby ewentualnie powtórzyć efekt później.

 

postrzegam siebie z dystansu, jestem jakby świadomością poza moim ciałem,

outside of myself

outside of myself

outside of myself

im not myself

im not me

i is not me

i watch over myself

i am happy

myself is child

i am outisde of myself

let me go

let me go

im over myself

im over myself

watching over myself

myself isnt me

 

my body is a tool, my brain is a tool, brain is evolving tool, brain thinkgs, human brain got too strong, dominated not only a world, but our beigns, get out of your brain. Step out of yourself. Stand between people, and look outside of yourself. With eyes of you, not your brain. What do u see ? A human, one of many. Controlled by his body. You arent your body. You arent your brain. You arent the same as your neurotransmitters in brain. Stay outside. , dont let your brain absorb you and control you, get out of your brain,

 

Look at this human, and think about him from outside. And do good for him, dont get controlled by his poor mind.

 

I am part of nothing, nothing matters, just enyoy the moment. Im not part of my body, im part of nothing, nothing is universe, is endless, never lasting infinity, what is your body compared to that, its a chain, be part of infinity, not your body. Human body is weak, so in unhappy, dont get controlled by it, be a part of universe. Be a part of now, of all peapole, of everything. Harmony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, to bardzo ciekawe. Ja mam dokladnie ten sam problem, wlasnie przez dlugi czas zastanawialem sie, czy nie mam nerwicy natrectw z tym mysleniem. Bo wlasnie jakies 80% swojje energii i uwagi poswiecam rozmyslaniom filozoficznym, psychiatrczynym itd. itp. Sprobuje tego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesten podczas czytania książki "Potęga Teraźniejszości" Eckharta Tolle`a od 3 dni.

 

Twierdzi on w niej że przyczyną chorób umysłowych ludzi jest...... myślenie. Że przyczyną złego stanu umysłu jest utożsamienie się z tymi wszystkimi myślami, i uznawanie ich za własne JA. W ten sposób człowiek daje się zdominować własnym myślom, które stają się wtedy niczym rozpieszczone dzecko. Ciągle im mało, źle, ciągle nam narzekają czego chcą, i cokolwiek byśmy swoim myślom nie dali, chcą od nas czegoś nowego, zaznając spokoju tylko może na chwilę, tupią nogami, strzelają fochy obrażają się, płaczą. Stają się w stosunku do nas niesamowicie władcze, wymagające, i nieprzyjemne.

 

W tej książce stara się on pokazać jak przestać utożsamiać się z tym strumieniem myśli - "Nie jesteś własnym umysłem". Jak spojrzeć na własne myśli z odrębnej perspektywy - perspektywy obserwatora.

 

Jakby nie patrzeć to wyodrębnienie się, nabranie dystansu do własnych myśli, zaprzestanie wsłuchiwania się im i wchodzenia z nimi w ciągłą dysputę to jest podstawowe uczucie które doświadczam w epizodach maniakalnych. Podczas tych epizodów oprócz generalnego, odczuwalnego prawie fizycznie "dystansu" do siebie, do własnych myśli, czuję też jakby "fizycznie" aktywność w moim mózgu, fizycznie niczym jakieś przyjemne mrowienie - łaskotki w środku, jakiś hiperaktywny ruch wewnątrz. Mój mózg staje się narzędziem fizycznym, a nie psychicznym, jest mięśniem, a nie mną.

 

P.S. Uświadomiłem sobie możliwe źródło epizodu maniakalnego Sierpień-Grudzień zeszłego roku. W sierpniu zakończyłem związek z osobą która miała być moją żoną i która była w 4 miesiącu ciąży. Spodziewałem się totalnego załamania z mojej strony, depresji jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłęm, więc obronnie uciekłem od myślenia, zabraniałem sobie tego. Byłem skupiony na dniu dzisiejszym. Zamiast depresji, dostałem cudownego okresu - a pomimo że straciłem ukochaną i nienarodzone dziecko - czułem się spełniony i szczęśliwy. Po prostu przestałem myśleć, pochłonęła mnie teraźniejszość.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie odpowiem ci na to pytanie bo nie staram się przyjąć strony Tolle co do tego czym jesteśmy poza myślami, generalnie - świadomością.

Ja mam własny silny "byt" poza myślami, którego doświadczam w fazach nie-depresji. Jak mam ci powiedzieć kim ja jestem poza sferą myśli ? Czymś posiadającym jedną uczucie "O jak fajnie jest teraz" - na czymkolwiek bym nie skupił swojej uwagi z świata zewnętrznego w danej chwili mam to uczucie. "O jak fajnie jest teraz oglądając ten film, gapiąc się w tą ścianę, itp". I do tego kimś, kto kontroluje w pełni negatywne uczucia, widząc ich głupotę i bezcelowość. Zamiast negatywnych uczuć jest ojcowski spokój i praktyczne rady pochodzące z użycia umysłu w spokoju i radości.

 

I faktycznie u mnie w depresji Teraz nie istnieje. Istnieje przeszłość, by się z niej uczyć, i przyszłość która nigdy nie nadchodzi. Totalnie poświęcam teraźniejszość na rzecz przyszłości, sprawiam sobie niedogodności teraz aby kiedyś było lepiej, ale przecież "kiedyś nie istnieje, jest tylko "Teraz".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umysł to myśli, emocje, uczucia, pragnienia, ogólnie mówiąc stany. To wszystko się zmienia z sekundy na sekundę, ewoluuje. Ktoś kto miał ze sobą poważne problemy wie, że w jednej chwili może się czuć dobrze, w drugiej czuć panikę, za moment rozpacz, po chwili znowu dobrze, itd. W takim razie człowiek nie może być tymi zmiennymi stanami, bo one są ulotne i nawet ich nie kontrolujemy.

 

Generalnie nie wdając się w szczegóły, podczas medytacji kiedy umysł - myślenie zwalnia można odczuć, że myśli pojawiają się same z siebie, ty o tym nie decydujesz, jest też zjawisko kiedy myśli się nie pojawiają, a pozostaje czysta świadomość. Wyobraź sobie stan bez myśli, to daje całkowity luz, bo jeśli nie ma myśli, że coś cię boli, to nie wiesz o tym, że coś może w ogóle boleć, albo gdy nie pojawia się myśl, że czujesz lęk, to lęku nie ma. Tyle, że to trudne.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to odczuwam jako stan, w którym pozbywam się słów z głowy. Cokolwiek pozostaje, jest to satysfakcją i szczęściem.

Mogę wyobrażać sobie najgorsze momenty życia bez słów, i o dziwo są one bez negatywnych emocji.

 

Jak to Sweet Noise śpiewał w Dzisiaj mnie kochaj jutro nienawidzisz:

"Jestem jedną myślą, ta myśl jest słowem

Jedynym napędem myśl jest powodem"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem nową osobą na forum, witam wszystkich forumowiczów:) bardzo się ucieszyłam kiedy natrafiłam na ten wątek, to co mówi eckhart tolle, ale nie tylko on bo jest jeszcze wielu innych nauczycieli którzy uczą tego samego, pasjonuje mnie i jest mi strasznie bliskie od jakiegoś roku, odpowiedziało mi na wiele nurtujących mnie pytań na które w żaden sposób nie potrafiłam sobie odpowiedzieć i poukładało mi wiele rzeczy w głowie, chociaż wiem że to duże ogólniki, ale nie chcę się rozpisywać; jest takie zgrabne rozróżnienie które bardzo mi się podoba: religia i duchowość- dla mnie religia zbudowana jest na poczuciu oddzielenia- jesteśmy my-wierzący i są inni- którzy nie są wyznawcami naszej wiary, skrzywdzeni- krzywdziciele, grzech- dobro; tutaj zawsze trzeba się ulepszać, spowiadać, pokutować, czyli ogólnie się zmieniać; to czego uczy tolle czy ramana maharashi to dla mnie duchowość, chociaż to brzmi okropnie pompatycznie- w każdym razie tak rozumiem rozróznienie między tymi dwoma pojęciami- u tolla nic nie trzeba, wszystko co się dzieje jest dobre chociażby z tego powodu że się dzieje, że istnieje, że się zdarzyło, nigdzie nie muszę dążyć, nic ulepszać, bo wszystko jest w chwili obecnej, wszystko to daje mi poczucie spokoju i sensu i też mam tak jak Wy takie wrażenie że moje myślenie w 80% pochłaniają takie myśli ale myślę że to normalne w osób z zaburzeniami nerwicowymi i depresyjnymi bo często bywa tak i z resztą dzisiejszy świat tak jest skonstruowany że ze swoimi problemami czujemy się nie na miejscu i zaczynamy interesować się takimi rzeczami, u mnie to też tak jest że to wynika z moich natrętnych myśli, które współistnieją w moim zaburzeniu obsesyjno-kompulsywnym; ale fajnie że ten temat się pojawił, wiem że może zboczyłam z tematu bo to nie jest forum od dyskutowania o swoich przekonaniach religijnych, ale sama nauka eckharta myślę jak najbardziej pasuje do zagadnienia leczenia nerwic i depresji, pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja podchodze z dystansem do tych postów. Nie rozumiem czemu stan, który określasz pozytywnym nazywasz manią. Mania jest okresleniem używanym w kontekscie kłopotów psychicznych. Związane sa z nią podniesiona energetyczność, myśli ksobne, czasem zerwanie kontaktu z rzeczywistością i pewnie wiele innych. Uzywasz zewnętrznego suchego okreslenia, zamiast napisać o własnych uczuciach. Te stany porównujesz, do znanych ci stanów, które przywykłeś widzieć w kontekście psychopatologii. To juz o czyms swiadczy. Nie bardzo tez rozumiem co może być pozytywnego w wychodzeniu z własnego ciała. Tutaj chyba poszedłes za daleko, a nie wiem czy wogóle nie w przeciwnym kierunku. Bardzo cięzko jest okreslić, czy ocenic takie relacje. Piszący porusza sie we własnym świecie i świecie własnych definicji okreslen. Jesli nie własnych, to na pewno tylko ty dokładnie wiesz co sie pod nimi kryje. To co ktos mówi mozna interpretować na wiele sposobów. Można coś z natury przeciwnego nazwac podobnymi słowami.

Sam znam ten kawałek i mam ksiązke E Tolle, ale inaczej odbieram jego relacje, a inaczej twoją. Mit o ikarze, jest mitem o zabłądzeniu na ściezce samorozwoju. O błędnym utozamieniu sie z siłą która jest w nas i rozpłynięciu sie.

Ty piszesz, że czujesz sie dobrze w epizodzie maniakalnym, w którym to jestes skłonny utozsamiac sie z sobą bedącym poza ciałem. Ciało jest naszą energetyczną bazą... tak myśle. Tolle nie był w epizodzie manii. On poszedł i pół roku siedział na ławce w parku zachwycając sie światem, ale to nie był okres manii. A przynajmniej nie jej klasyczna forma, lub cos co mozna by okreslic negatywnie. On jednocześnie pisze o spokoju, a nie o własnej sile... a juz mówiąc o władzy. Władzy nad sobą? ...

Czemu musisz miec nad soba władzę? Nad jakim sobą? Piszesz, o dwóch postaciach, ale zadnej z nich nie charakteryzujesz...

 

Ja ten post widzę troche tak. Z doświadczenia znasz epizody manii i depresji. Na podstawie słów kogos tam wpadłes w manię i potrafie sie w niej utrzymać.. choc to ocena subiektywna. Intelektualnie podczepiasz sie pod zewnętrzne informacje, których ocena ma zabarwienie pozytywne. W ich kontekście przemianowujesz i tylko zmieniasz nazewnictwo znanych co stanów, lub swój stosunek emocjonalny do nich. Jest E Tolle i terazniejszość i to jest mądre i dobre. Ty wpadasz w manię, w jakis tam sposób i to automatycznie tez jest to dobre.

Nie wiem jak to jest, ale zakładam, że epizody maniakalne mogą być pozytywnie pamietane, a depresyjne negatywnie. Normalnym jest, że ktos bedzie chciał byc w stanie mani, a nie depresji. Pisałeś o swojej aktywności intelektualnej. Może sobie tylko coś zracjonalizowałeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA Nie skupiam się na sobie !

 

Człowieku, cały Twój post to jedno wielkie skupianie się na SOBIE.

Aż wali egocentryzmem po oczach.

JA, JA, JA, JA, JA.

SOBIE, SOBIE, SOBIE.

Wpadłeś w mocną iluzję.

Skupiasz się na swoim wnętrzu jak jasna cholera.

 

I depresja, i mania, to dwa krańce tego samego: odcięcia się od swojego prawdziwego, zdrowego JA. Oba są związane z silnym skupieniem na (fałszywym) "sobie" - w manii jest to skoncentrowanie na domniemanej wielkości/omnipotencji, na swoich super-odkryciach, wręcz nakręcaniu się nimi.

 

A nasilona samoobserwacja to objaw narcyzmu.

 

De Mello pisał o tym, że im mocniej się czegoś wyrzekasz, tym mocniej się z tym związujesz.

Więc im mocniej skupiasz się na odrzucaniu tego, co wiąże się z "Sobą", tym bardziej się na "sobie" skupiasz.

 

P.s. I ostrzegał także, na początku "Przebudzenia", że jego nauki mogą zaszkodzić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

* * *

 

Dla mnie stan manii jest czymś tragicznym, przerażającym, pustym i smutnym.

Przeraża mnie i smuci to odarcie z takiego LUDZKIEGO pierwiastka.

Chcę odzyskać siebie prawdziwą, ze wszystkimi moimi słabościami, śmiertelnością, łzami, ograniczeniami wynikającymi z tego, że jestem człowiekiem. Nie omnipotentną, wielką, wspaniałą, w wiecznie super podwyższonym nastroju niezależnie od tego, czy wygram w totka, czy też umiera mój kochany pies...

 

Czującą szczęście i radość z samorealizacji.

Ale smucącą się, gdy stanie się coś przykrego.

Czującą strach gdy coś będzie zagrażać mojemu życiu.

Czującą złość przy próbie naruszenia moich granic.

A nawet czującą bezsilność, gdy nie będę miała na coś wpływu.

Szczęśliwą dzięki szacunkowi do moich uczuć.

Tak, wolę to wszystko niż wieczny haj, tęsknię za czuciem się jak człowiek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jaka masz wlasciwie diagnoze?

 

Niezaleznie od tego wydajesz sie byc super inteligentna i miec calkiem niezle pojecie na te tematy. Zazdroszcze Ci, ze tak dobrze widzisz siebie.

 

Kupilem sobie dzisiaj te ksiazke, nie wiem czy to byl dobry zakup, ale po slowach Tolle pomyslalem, ze moze to cos dla mnie. 'Juz nie moge z soba wytrzymac', zreszta tych samych slow uzylem u psychoterapeuty juz wczesniej. Ja nie moge z soba wytrzymac i chce znalezc chociaz chwile spokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jaka masz wlasciwie diagnoze?

 

A jakie diagnoza ma znaczenie?

 

W ciągu kilku lat otrzymałam kilka różnych diagnoz, postawionych przez utytułowanych lekarzy i terapeutów. A ciągle jestem w gruncie rzeczy tą samą Naranją - z taką a nie inną historią życia i dzieciństwem, z tymi samymi trudnościami w odnalezieniu siebie, z odnalezieniem się w życiu, z trudnościami w byciu z ludźmi. Te moje trudności czasem się objawiają na zewnątrz chudnięciem, a czasem objadaniem; czasem agresją, a innym razem biernością niechęcią do podejmowania działań, kiedyś powtarzaniem tej samej czynności x razy, czasem cięciem skóry do bólu, czasem zapalem i euforią, szantażami samobójczymi, histerią. Zależnie od tego, co akurat dominuje i co w danym okresie zauważy lekarz - taką przypinają mi łatkę.

A pod spodem w ciągle chodzi o jedno i to samo.

Wnioski?

 

Ok, najdłużej i do tej pory trzyma się mnie łatka zaburzeń osobowości.

Uważam, że ta informacja w żadnym stopniu nie jest mi potrzebna do wyzdrowienia.

Bo to ja mam wyzdrowieć, a nie diagnoza.

 

Zazdroszczę Ci, ze tak dobrze widzisz siebie.

 

Eee, wcale jeszcze nie widzę.

Prawdziwe widzenie siebie nie odbywa się przy pomocy intelektu, tak sądzę.

 

'Juz nie moge z soba wytrzymac'

 

Ja rozumiem depresje, ból, objawy tak, że to taki mocny alarm mojego prawdziwego ja, które kiedyś zostało skopane, ukryte przed rodzicami, potem przed światem i sobą, które już dłużej nie może znieść tego fałszu i wypaczenia, jest tym zrozpaczone i domaga się o pomoc, o uwolnienie = o szczęście...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie. Ja tez czuje, ze we mnie jest takie 'prawdziwe ja', ktore chce sie uwolnic, ale te schematy zyciowe, w ktore wpadlem sa jak narkotyk. Poza tym daja poczucie bezpieczenstwa. Lepsze znane pieklo, niz nieznane niebo. A prawda jest taka, ze trzeba zdzierac te warstwy, ktorymi sie przykrylismy i dochodzic do siebie, krok po kroku. Masz racje, ze diagnoza jest niewazna. Teraz troche bardziej to rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepsze znane pieklo, niz nieznane niebo. A prawda jest taka, ze trzeba zdzierac te warstwy, ktorymi sie przykrylismy i dochodzic do siebie, krok po kroku.

 

Wiesz co, ja myślę, że te warstwy jest tak bardzo trudno zdzierać, bo mimo, że one zadają ból, czyli to "znane piekło", o którymi piszesz, to chroniły - i dlatego też powstały - przed jeszcze gorszym bólem i piekłem. I być może zdzierając te warstwy trafi się najpierw do jeszcze gorszego piekła, zanim ostatecznie trafi się do nieba. Bardzo podoba mi się pewne powiedzenie "Jeśli właśnie przechodzisz piekło - idź dalej"...

 

Masz racje, ze diagnoza jest niewazna. Teraz troche bardziej to rozumiem.

 

A propos, natknęłam się na bardzo ciekawą dyskusję na temat właśnie diagnozy, mniej więcej od połowy wątku znajdują się posty dające wiele do myślenia, może Ciebie też to zainteresuje:

http://forum.gazeta.pl/forum/w,99,79002754,,jestem_psychopatka.html?v=2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalem, faktycznie sensowna dyskusja. Ale rozumiem tez punkt widzenia tej uzytkowniczki, ktora pisala, ze diagnoza wreszcie pozwolila jej zagladnac w siebie. Bo ja nie mam zadnej diagnozy, fakt, ale osobobiscie uwazam, ze najblizej mi do psychopaty. I dopiero wtedy jak to zrozumialem, ze pasuje do tej osobowosci antyspolecznej, to zaczalem analizowac, w ktorych momentach jestem antyspoleczny i dlaczego i dzieki temu moge sie starac jakos to zmieniac. Ja myslalem, ze jestem dobrym czlowiekiem, zylem w takim przeswiadczeniu przez 21 lat, podczas gdy tak naprawde jestem totalnym nieudacznikiem bez wlasnej tozsamosci. W tym sensie ta pseudodiagnoza mi pomogla.

 

Ale teraz juz staram sie o tym nie myslec, nie wpedza mnie to w poczucie beznadziei (chociaz mialem taki okres mocno depresyjny, poprzedzony atakiem leku, jak sie 'zdiagnozowalem'). Moge cos zmieniac powoli w sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I dopiero wtedy jak to zrozumialem, ze pasuje do tej osobowosci antyspolecznej, to zaczalem analizowac, w ktorych momentach jestem antyspoleczny i dlaczego i dzieki temu moge sie starac jakos to zmieniac.

 

Ale co zmieniać..? Nauczyć się maskować antyspołeczne cechy, abyś Z ZEWNĄTRZ do społeczeństwa pasował?

I jak, czujesz się coraz lepiej dzięki temu?

Z Twojego dzisiejszego postu widzę, że wcale nie.

 

Odpowiedź na to, dlaczego jesteś antyspołeczny tkwi w uczuciach, wypartych. A Ty masz przecież blokadę emocjonalną, bardzo silną. Zarazem bardzo chcesz zacząć czuć i bardzo nie chcesz czuć, to drugie obecnie przeważa. Najpierw tą blokadą warto się zająć, moim zdaniem, bo w oderwaniu od emocji będziesz się "zmieniać" tylko "teoretycznie", co najwyżej swoje zachowanie, a nie samopoczucie. Można też intelektualnie przerobić całe dzieciństwo, wszystko ZROZUMIEĆ...

 

Jeśli mogę dodać coś od siebie - u mnie taka blokada na emocje (baaardzo silna i groźna - miewałam stany na pograniczu psychozy) twardo trwała (a nawet się umacniała momentami) przez prawie 3 lata terapii, różnych terapii. Już myślałam że to biologiczne, że "tak mam". Dopiero niedawno coś we mnie pękło - i stało się to dopiero przy osobie, której zaufałam i która była na tyle błyskotliwa i empatyczna, że to się stało dość spontanicznie, naturalnie. I dobrze się z tym poczułam. Choć skłonności do odrywania się od uczuć oczywiście ciągle są silne.

 

P.s. W innym poście napisałeś coś o dziewczynie. Dlaczego z nią jesteś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze musze te blokade przelamac, ale nie wiem jak. Ty mowisz, ze u Ciebie to bylo spontaniczne, czyli nie planowalas tego. To znaczy, ze ja tez mam czekac na cud az nagle cos we mnie peknie?

 

Co to znaczy stany na pograniczu psychozy? Czym sie to objawialo? Bo ja tez mialem taki ciezki moment.

 

Ciezkie pytanie. Jestem z nia, bo mialem uczucia wzgledem niej (nie nazwalbym tego zakochaniem), jak 3 lata temu zaczelismy ze soba 'chodzic'. Teraz to oslablo, ale wciaz jest jedna z niewielu osob, wzgledem ktorych czuje sympatie. Wlasciwie to jest teraz jedyna mi blizsza osoba poza rodzina. Stracilem wszystkie kontakty, wszystkich znajomych. Gdyby nie ona, to bym nie istnial praktycznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×