Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

 

Na pewno zawsze? Ostatnio na psychoterapii psycholog poruszyła ten temat. I po przeanalizowaniu okazało się, że w gruncie rzeczy, mam oczekiwania od innych, że zadzwonią/zaproszą a sam nie wychodzę z inicjatywą. Nawet udało mi się przełamać i zaproponować wyjście. Szkoda tylko, że nic nie wyszło :)

 

 

Tak zawsze to ja dzwonie czy wychodzimy, co robimy itp. a jak już wyszli to nawet nioe zadzwonią albo dzwonią i wykorzustuja żeby cos im dac pozyczyc .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Follow_, no właśnie gdzieś ostatnio spotkałem się z hasłem, że nie koniecznie. Poniekąd zależy kto jak dużego stada potrzebuje ;)

 

nawet jak jest to tylko jedna osoba, to już nie samotnie :P

kiedyś mi mówiono... że piekło to poczucie totalnej, bezdennej i beznadziejnej samotności...

 

jakąś nadzieję jednak mam...

waaaaaaaaaaaaaaaaaa

napisałam to w końcu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coraz częściej nie czuję prawdziwej samotności lub potrzeby bycia z kimś na stałe. Chwilami odczuwam tylko świadomość samotności przez logikę, że powinienem się z kimś związać, spędzić całe życie i inne takie bajki :roll:

Ale ostatnio mam wrażenie, że nie ma szans aby znalazł się taki człowiek z którym chciałbym i widziałbym sens bycia razem. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coraz częściej nie czuję prawdziwej samotności lub potrzeby bycia z kimś na stałe. Chwilami odczuwam tylko świadomość samotności przez logikę, że powinienem się z kimś związać, spędzić całe życie i inne takie bajki :roll:

Ale ostatnio mam wrażenie, że nie ma szans aby znalazł się taki człowiek z którym chciałbym i widziałbym sens bycia razem. :why:

 

Ale to takie urojenie-powinność, takie głupie założenie, że każdego życie to musi być kobieta -> małżeństwo -> dziecko, oraz chore

przekonanie, że tak być musi bo niby to jest prawdziwe szczęście, zwykłe złudzenie, ile to ludzi żałuje np. tego że się pobrało i

teraz nie potrafią się z tego wycofać by nie ranić żony i dzieci.

 

Mój przyjaciel, który ma 54 lata wielokrotnie mi wmawia "nigdy się nie żeń, bo to Cię wykończy, poznawaj sobie kobiety i se romansuj ale nic więcej".

 

Prawdziwy i dorosły związek 2 ludzi to bardzo trudna rzecz i tacy zaburzeni jak my nie powinni sobie stawiać aż tak wysoko poprzeczki,

mimo fałszywego przekonania i tego społecznego parcia na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunnarr, niestety klasyczne. Kiedy problemy się zaczynają, to mnóstwo osób przypomina sobie o zostawionym żelazku w domu... To samo miałem i mam w sumie.

 

Moja samotność to jakaś desperacja, w sumie nie trzeba mi aż tak mocno fizycznie człowieka jak zrozumienia. Już nawet nie marzę o kimś bardzo bliskim, a szczytem dla mnie nieosiągalnym było by poznanie kogoś, kto wysłucha, nie oceni jak chorego, zrozumie bałagan w życiu i powie "To nic, chodź wypijemy kawę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunnarr, niestety klasyczne. Kiedy problemy się zaczynają, to mnóstwo osób przypomina sobie o zostawionym żelazku w domu... To samo miałem i mam w sumie.

 

Moja samotność to jakaś desperacja, w sumie nie trzeba mi aż tak mocno fizycznie człowieka jak zrozumienia. Już nawet nie marzę o kimś bardzo bliskim, a szczytem dla mnie nieosiągalnym było by poznanie kogoś, kto wysłucha, nie oceni jak chorego, zrozumie bałagan w życiu i powie "To nic, chodź wypijemy kawę".

Może zacznij od bycia przyjacielem sam dla siebie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

white Lily, Myślę, że jakoś to wychodzi. Chociaż i dla siebie mógłbym być nieco lepszy. Prawda, że to podstawa we wszystkim i jakby człowiek nie był zdrowy czy chory to od siebie zawsze trzeba zacząć. Bywa, że niektórzy o tym zapominają, a to przecież podstawa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coraz częściej nie czuję prawdziwej samotności lub potrzeby bycia z kimś na stałe. Chwilami odczuwam tylko świadomość samotności przez logikę, że powinienem się z kimś związać, spędzić całe życie i inne takie bajki :roll:

Ale ostatnio mam wrażenie, że nie ma szans aby znalazł się taki człowiek z którym chciałbym i widziałbym sens bycia razem. :why:

 

Ale to takie urojenie-powinność, takie głupie założenie, że każdego życie to musi być kobieta -> małżeństwo -> dziecko, oraz chore

przekonanie, że tak być musi bo niby to jest prawdziwe szczęście, zwykłe złudzenie, ile to ludzi żałuje np. tego że się pobrało i

teraz nie potrafią się z tego wycofać by nie ranić żony i dzieci.

 

Mój przyjaciel, który ma 54 lata wielokrotnie mi wmawia "nigdy się nie żeń, bo to Cię wykończy, poznawaj sobie kobiety i se romansuj ale nic więcej".

 

Prawdziwy i dorosły związek 2 ludzi to bardzo trudna rzecz i tacy zaburzeni jak my nie powinni sobie stawiać aż tak wysoko poprzeczki,

mimo fałszywego przekonania i tego społecznego parcia na to.

 

 

Nie nazwałbym tego urojeniem bo nie do końca o o to mi chodzi. Na pewno też w jakimś stopniu chodzi mi o te wszystkie bajki (urojenie) o ewentualnym możliwym szczęściu w byciu z kimś razem przez resztę życia ale bardziej mam tu na uwadze fakt, że jeżeli stworzy się z kimś rodzinę lub "pseudorodzinę" będzie się miało dzieci to na przypuszczalną starość można się bardziej spodziewać, że znajdą się osoby z którymi będzie się miało jakiś kontakt, opiekę i tutaj pojawia się moja logika. Właśnie dlatego napisałem, że chwilami odczuwam tylko świadomość samotności przez logikę, kalkulowanie.

Farmazony o miłości, szczęśliwym związku i spotkaniu odpowiedniej osoby to konkretna ściema. Jak się patrzę na to wszystko co mnie otacza spotkanie odpowiedniej osoby niekiedy wydaje się być tak możliwe jak wygrana w LOTTO. Za dużo nasłuchałem się już brudów w relacjach znajomych po rozstaniach, rozwodach itp. Poza tym przy niektórych osobach z jakimi miałem okazję się spotykać mam pewność, że to te kobiety powinny poszukać pomocy u psychologa, a nie ja i to mnie też odsuwa od myśli oraz potrzeb np założenia rodziny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakąś nadzieję jednak mam...

waaaaaaaaaaaaaaaaaa

napisałam to w końcu...

 

No i widzisz, jednak czasami można :)

 

Moja samotność to jakaś desperacja, w sumie nie trzeba mi aż tak mocno fizycznie człowieka jak zrozumienia. Już nawet nie marzę o kimś bardzo bliskim, a szczytem dla mnie nieosiągalnym było by poznanie kogoś, kto wysłucha, nie oceni jak chorego, zrozumie bałagan w życiu i powie "To nic, chodź wypijemy kawę".

 

Dokładnie. Czuję się praktycznie tak samo... No może poza tym, że wciąż marzę, że stanie się cud i w moim życiu pojawi się ktoś bliski.

 

A tak? Cudny, samotny piątek...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja siedzę sama...w piątek :)

piję kolejne piwo

i dochodzę do przerażających mnie coraz bardziej wniosków...

:roll:

 

 

aaa

przyszły tydzień muszę się socjalizować z kolegami z pracy, po angielsku

po polsku idzie mi to słabo a co dopiero po angielsku...

 

ja...pier..rolę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jest tragicznie z moim angielskim...ale średnio idą mi takie rozmowy o niczym po polsku

a po ang. w ogolę tego nie widzę...

z nauczycielem ang przygotowałam listę pytań "o niczym" heheheh

może mi to trochę pomoże.. :P

 

próbuję...

odmóżdżam się filmami... :)

wolałabym obejrzeć je w towarzystwie ale cóż... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

będziesz miał więcej czasu... w ciągu dnia :P

Dopiero wstałam...

i w sumie nie mam planów na dzisiaj...

będę się obijać o ściany w domu...

 

...

 

w sumie odmóżdżałam się Top Chefem i ciężko nazwać to filmem :P

ale Amaro zrobił swoje mam ochotę spróbować kuchni molekularnej... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubisz gotować? :)

ja bardzo...

tylko nie mam komu...

jak sobie gotuję to nie mam takiego samozaparcia do tego...

dzisiaj na śniadanie grzanki, na obiad grzanki... na kolacje?

grzanki!

:P

i piwo...

nie mam siły na nic więcej...

:<

teraz oglądam masterchea 5 us...

wiem ze to nikogo nie interesuje ale postanowilam to napisac :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aha! :)

myślałam że próbujesz tak tylko z czystej sympatii podkreślić jak to bardzo nikogo-gowno-to-obchodzi :)

 

ale super, że sprawiłam Ci przyjemność moją nic nie wnoszącą do Twojego życia, czy do życia tego forum uwagą, która miała znaczenie tylko dla mnie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×