Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

ta choroba jest nieuleczalna, pamietajcie to. ja juz zyje w tym bagnie ponad 10 lat. bralam mase lekow. jednak poprawa byla tylko po seroxacie i clonazepamie, ale po kilku latach juz te leki nie dzialaja. nie wychodze, mdleje, jestem sztywna. nie ma juz chyba lekow ktore moga uwolnic nas od tej choroby. przeanalizujcie swoja rodzine, dziadkow, itd. a dopatrzycie sie ze jest to genetyczne i nigdy nie wyzdrowiejemy.ja juz przegralam zycie. moj lekarz jest bezradny. sam nie wie co robic. bylam dwa razy w szpitalu , raz na psychoterapii w zlotoryjii i jest to porazka. ludzie co dzieje sie w zlotoryjii przechodzi ludzkie pojecie. poprostu to nie jest psychoterapia to wzajemne obgadywanie sie,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubuszanko , ale piszą tu tez osoby ktore twierdza ze sie wyleczyly. i ja w to wierze bo inaczej juzbym niemiala po co zyc. niemozna sie pooddawac, a ty to zrobilas. puki zyjesz , musisz wierzyc ze i tobie sie uda, czego ci naprawde bardzo zycze, pozdrawiam cie serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubuszanko-nerwica nie jest żadna choroba genetyczną.W ogóle nerwicy nie powinno nazywac sie chorobą,jest to tylko zaburzenie.A najprostsza definicja nerwicy brzmi-nie zgadzam się na coś,moja psychika jest obciążona,broni sie przed czymś,czego nie chcę,chociaż nawet nie zdaję sobie z tego sprawy.Gdybyś żyła w taki sposób i w takim środowisku i warunkach,które naprawde są dla ciebie(według ciebie)przyjazne-nie byłoby powodu do nerwicy czy depresji.A psychoterapia jest po to żeby nauczyć nas żyć"POMIMO"tych warunków i środowiska,w jakim przyszło nam żyć.Dlatego tak ważne jest wydobycie na wierzch tego co twoim zdaniem było lub jest nie tak i przeciw czemu zbuntowała sie twoja psychika.Popatrz,wiele osób po zmienieniu takich warunków bez żadnego leczenia wychodzą z tego dołka.A wiele osób "zdrowych"nieraz wpada w tak niekomfortową dla siebie sytuację,że popadają w chorobę.Dopóki nie zmienisz swojego nastawienia-nie masz faktycznie żadnych szans na wyjście z nerwicy.

Dam ci taki przykład:gdy człowiek jest "zdrowy"i coś sie wydarzy,po prostu przyjmuje to do wiadomości i szuka najlepszego rozwiązania problemu.Natomiast nerwicowiec wszystko analizuje-błędnie,typu:to ja jestem nieudacznikiem,nic nie potrafię,nic mi nie wychodzi,to moja wina.Nie potrafie sobie z tym poradzić,to mnie przerasta.Następnie popada w doła i zaczyna chorować.Takich przykładów można by mnozyc tysiące.Przeanalizuj to i przede wszystkim nie oczekuj,że ktoś zamacha czarodziejską różdżką i powie-bądź zdrowa.To wytwór twojej psychiki i tylko w tobie jest moc,żeby to zmienić.Powodzenia i głowa do góry! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubuszanko z takim podejściem nic nie zdziałasz. Powiedziałabym, że nie nerwica jest nieuleczalna, tylko wielu nerwicowców ciężko daje się reformować (a raczej reformować swoje schematy zachowań).

 

Zgadzam się całkowicie z Różą.

 

Tylko wiara i ciężka praca nad sobą jest w stanie nas uzdrowić. Nie rozumiem jak możesz brać leki 10 lat? Przecież po takim czasie one i tak nie pomagają. Każdy ma prawo przeżyć życie jak mu się podoba. Dlatego nie krytykuję faszerowania się lekami. Chociaż wiem, że to do niczego nie prowadzi. Brałam leki około 5 miesięcy i w pewnym sensie pomogły mi, ale nie wyobrażam sobie brać ich tak długo.

 

Nerwica znów daje o sobie znać, ale wiem,że nawet jeśli znów z niej wyjdę a ona wróci jak zawsze w grudniu-styczniu, to każdy następny raz będzie łatwiejszy.

 

Już nie przeraża mnie samotne siedenie w domu, podróż pociągiem w pojedynke na trasie 500 km (no może trochę), ani samotne zakupy w hipermarkecie. Chociaż ciągle odczuwam niemiłe objawy to nie przerażają mnie już. Na dobrą sprawę nie przeszkadzają mi na tyle, że spokojnine mogłabym żyć tak cały czas.

 

Dla mnie nerwica w tym sensie jest uleczalna, że mimo, że jest to nie marnuje mi życia i nie steruje mną.

 

Czego też Ci życzę. Dużo wiary i poczytaj posty ludzi, którzy mają to za sobą.

 

Aha napisz trochę więcej na czym polegała Twoja terapia w Złotoryi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sobie radze z "zaraz zemdleje" ? ano nie radzę sobie... nie chodzę do kościoła, nie skończyłem studiów, a w pracy się męczę... w marketach nie najgorzej, ostatnio w potrzebie ratuje się alproxem...

 

ale wierzę, że da się to wyleczyć - nie farmakologią to terapią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak tez dopada mnie to uczucie , wydaje mi sie , ze zaraz zemdleje i nikt mnie nie pozbiera bo jestem za duzy :D teraz sie z tego smieje.

Kiedys w markecie mnie to dopadlo , zostawilem wszystkie zakupy i ucieklem:) Teraz sobie jakos to tlumacze , raz jest lepiej a raz gorzej:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sobie radze z "zaraz zemdleje" ? ano nie radzę sobie... nie chodzę do kościoła, nie skończyłem studiów, a w pracy się męczę... w marketach nie najgorzej, ostatnio w potrzebie ratuje się alproxem...

 

ale wierzę, że da się to wyleczyć - nie farmakologią to terapią

 

Wiecie co, to całe "zaraz zemdleję" to pic na wodę, sponsorowany przez nasze ciało. Ja już od sześciu lat żyję z tym uczucie i jeszcze nigdy nie zemdlałam :D To jest po prostu nienormalne, żeby tak się katować. Czasami naprawdę mam ochotę zemdleć i już jestem tak zdeterminowana że stoję w sklepie i czekam.. i czekam... i czekam i nic :shock: no oczywiście w tym czasie porządnie się spocę, będę się dusić, zrobią mi się zimne dłonie a nogi z waty ale do cholery, dlaczego nie mdleje!!!!!!!!!! I właśnie to mnie utwierdza w przekonaniu, że to kit. Tak naprawdę żaden z nas nigdy w takim ataku paniki nie zemdleje i to jest najśmieszniejsze. Załamać się można prawda? :cry: Ja przez te cholerne ataki ledwo skończyłam studia, dostałam a potem straciłam bardzo atrakcyjną pracę no i przede wszystkim wykańczam psychicznie rodzinę o chłopaku już nie wspominając. No i po co? Po prostu paranoja. Mam już do tego inne podejście i chociaż dolegliwości wciąż sie mnie trzymają to już się ich nie boję. Jestem tylko zmęczona tą ciągłą walką z własnym ciałem. Ale nie martwię się tym, bo już pracujemy z moim psychologiem nad porozumieniem między ciałem a duszą, szukamy odpowiedniej drogi i już samo to szukanie napawa mnie nadzieją. Bo ta droga jest gdzieś ukryta w nas, ale żeby ją znaleźć potrzeba pomocy osoby, której musimy zaufać i pozwolić wejść w najskrytsze zakamarki naszego umysłu. Ja zaufałam i wiem, że się uda ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Ja mam uczucie ze zaraz zemdleje, jest to beznadziejne uczucie, choruje juz drugi rok :(( przez to nei zdalam matury bo balam sie siedziec kilka godzin w jednym miejscu .. :( . Poprostu targedia , czytam wasze posty w tej sprawie ale chyba odbiegamy od tematu, bo padlo pytanie jak sie ogarnac z tego i zaczac normalnie zyc.. a odpowiedzi nei widac ;((( buuu < tylko jakis tajemniczy lek > pozdro dla wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Ja mam uczucie ze zaraz zemdleje, jest to beznadziejne uczucie, choruje juz drugi rok :(( przez to nei zdalam matury bo balam sie siedziec kilka godzin w jednym miejscu .. :( . Poprostu targedia , czytam wasze posty w tej sprawie ale chyba odbiegamy od tematu, bo padlo pytanie jak sie ogarnac z tego i zaczac normalnie zyc.. a odpowiedzi nei widac ;((( buuu < tylko jakis tajemniczy lek > pozdro dla wszystkich

 

kochana, nie ma cudownego leku

Kiedy chorujesz na grypę bierzesz aspirynę, kiedy boli cię głowa wybierasz któryś lek z reklamy ale kiedy dopada cię nerwica nie znajdziesz na nią zwykłego leku bo to nie jest zwykła przypadłość. Nie poradzisz sobie z tym sama. A jesli uważasz, że właśnie przez to nie zdałaś matury to rzeczywiście nie powinnaś dłużej zwlekać z decyzją o psychologu. W pzryszłości będzie tylko gorzej. Ja próbowałam i męczyłam sie tak trzy lata. Znajdź w internecie poradnie psychologiczną w swoim mieście. Zadzwoń i umów się na wizytę z psychologiem od nerwicy lękowej a jesli stać cię na prywatnego to nie wahaj się tylko zadzwoń. Psycholog nie gryzie a co lepsze zna odpowiedź na twoje pytania. Wszystko ci ładnie wytłumaczy i poradzi co robić w chwilach "zaraz zemdleje". Pozdrawiam i trzymam kciuki. Daj znac czy sie zdecydowałaś.

 

P.S. Tymczasem kup sobie w aptece kropelki Mentowal. Kosztują jakieś 11 zł, są ziołowe i łagodnie uspokajają. Pomoga ci przed jakimś ważniejszym wyjściem z domu lub do psychologa :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja chodzilam do psychologa ale niesety bylo co raz gorzej , chodzilam na terapie indywidualna i niesety po kazdej wizycie czulam sie gorzej bylam bardziej zdolowana , plakalam ... dlatego przestalam chodzic tam . i bylo lepiej zaczelam normalnei wychodzic i juz w lipcu zeszlego roku moglam wsiasc do autobusu nie czuc leku i pojechac do mojej mamy do pracy. az nagle dostalam nawrotu po ataku ... i teraz tkwie w tym . proponuja mi teraz szpital ale ja tam w zyciu nie pujde .. . Nie chce znam ludzi ktorzy wchodzili z depresja i myslami samobujczymi wychodzili ze schizofremia albo bulimia..

 

jak narazie biore citaxin i doraznie na wyjscie afobam . a co do cudownego leku na pierwszej stronie tego tematu bylo wspoamniane przez kolezanke ..

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

--------------------------------------------------------------------------------

Niestety i mnie musiała dopaść ta cholerna nerwica. Najpierw zaczęło się od

dolegliwości sercowych, ale podstawowe badania wykluczyły chorobę serca.

Jednak dolegliwości ze strony sercowej nie dawały mi spokojnie funkcjonować.

Zaczęłam się leczyć XANAXEM ( alprazolam), wiedziałam że uzależnia, ale nie

śądziłam, że mnie to spotka, jednak zanim odważyłam się na wizytę u

psychiatry, dość długo brałam xanax, noi okazuje się, że mnie uzależnił.

Obecnie lekarz zapisał mi REXITIN, przez 6 dni brałam po pół tabletki, od

wczoraj biorę całą, xanax jednak zredukowałam o pół najmniejszej dawki, bo

wczoraj poczułam się lepiej. Jednak przerwa między wczoraj łykniętym xanaxem,

a dzisiejszą dawką była chyba zbyt długa, i po zażyciu porannej dawki

REXETINU i 0,25 mg xanaxu, po ok dwóch godzinach poczułam się tragicznie.

Zaczęło się od tego, że ręce mi się trzęsły, potem nogi, w między czasie

coraz trudniej zaczęło mi się oddychać, ale najgorsze było odczucie pieczenia

w ustach, gardle i na całym podniebieniu, które to pieczenie rozeszło się za

moment niemal po całym ciele, zwłaszcza klatka piersiowa i brzuch. Myślałam,

że to już koniec ze mną, czułam, że za chwilę umrę.

Zadzwoniłam na pogotowie, poprosiłam aby przyjechali, ale odmówili i kazali

jechać do przychodni, prędko mąż mnie zawiózł do mojej Pani doktor, która

przyjęła mnie bez kolejki i uspokoiła, że to tylko atak paniki (lęku) na

skutek gwałtownego stężenia alprazolamu. Zapewniła mnie, że takie coś nie

zagraża życiu,oraz aby w takich przypadkach dmuchać w woreczki. Dziś ze

strachu zażyłam chyba e trzy dwki xanaxu i siedzę jak na szpilkach w obawie,

że taki atak może się powtórzyć.

Ale ja się zastanawiam, czy to rzeczywiście tylko atak paniki, skoro ja się

niczego nie bałam, najpierw zaczęło mi się trudno oddychać, no a potem to

potworne pieczenie całego ciała, jak bym w żyłach miała krew z pieprzem.

Dopiero te objawy spowodowały lęk.

Mieliście coś takiego, a jeśli tak to jak sobie z tym radzić.

Pozdrawiam wszystkich nerwusków:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie na psychologa nie stac,a w przychodni szkoda gadac... mieszkam w malej miescinie. dzisiaj mialam zaburzenia rownowagi, omdlenia, wezme dzisiaj seroxat a w poniedzialek ide do lekarza po cipramil, moj lekarz niewiele moze mi pomoc. wypuisze tabletki i dowidzenia. w szpitalu bylam dwa razy mialam kontakt z ciezko chorymi ludzmi, faszerowali mnie antryptylina, ktora jest do niczego. wogole ta choroba jest nieuleczalna.powinni powiedziec to glosno i wyraznie, napisac afisze. nie ludzcie sie cale zycie bedziecie chorzy! uwiezieni w czteech scianach, giorzej niz dzieci. jestesmy odlamem spoleczenstwa. ja juz przegralam z choroba z zyciem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Nie znam się na tym (więc traktuj moje słowa tylko jak moją opinię i cichą radę), ale z tego co napisałaś, to po pierwsze doszedł ci nowy lek, a poza tym to całe pieczenie itp. pojawiło się po zmianie dawkowania leków, a może to i ta przerwa o której pisałaś. Nie wiem dokładnie, ale na moje oko to wszystko było spowodowane przez leki, i może to miała na myśli twoja Pani doktor. No a lęk tym spowodowany... szczerze? nie dziwię się... też byłbym tym przerażony, ale myślę, że to już się nie powinno pojawić, więc postaraj się o tym niemiłym przeżyciu zapomnieć albo jeśli dalej się boisz to pogadaj na ten temat z Twoją Panią doktor i będziesz wiedziała o co chodzi. Teraz ważne, abyś się uspokoiła i nie dręczyła się lękiem przed następnym takim atakiem.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy mieliśmy podobne doznania?

Merkuryko. Ujrzałaś dopiero fragment drogi po tej zakręconej krainie.

Ja mam nerwicę od 10 lat i przeżyłem już wszystko. Umierałem setki razy;-). Nerwica+alkoholizm+lekomania wytworzyły we mnie bombę nie do ugaszenia, a te rzeczy się pojawiają jeśli w porę nie leczysz ich właściwie.

Kiedy przeczytałem Twój post zobaczyłem siebie z przed 10 lat. Spoglądam na to z rozrzewnieniem.

U mnie też od serduszka się zaczęło. Co gorsza wykryli że mam wadę serca, tzw. wypadanie płatka zastawki mitralnej z możliwością niewielkiej fali zwrotnej. Tak naprawdę to bardzo nie groźna wada i ma ją wiele osób, jednak mojej głowie wystarczyło to wielokrotnie za zapalnik do przekonania, że to co się ze mną dzieje w momencie ataku,to być może zawał-nawet na pewno.

Kołatanie i palpitacje serca to naogół pierwszy objaw. Na początku nie koniecznie temu towarzyszy lęk-pojawia się potem,wzmaga,towarzyszy w każdym momencie-nie koniecznie w czasie napadu paniki..

Wiele, wiele mógłbym i chciałbym Ci o tym napisać. Moim zdaniem napewno masz nerwicę, ale nie bój się, bo jak się kiedyś przekonasz, teraz w to za cholerę nie uwierzysz, ale nerwica to wielki dar.

Na początek pragnę Cię uspokoić. Wiedz, że są tacy jak Ty i w tej chwili jest problem olbrzymi w skali kraju.

Rada nr 1: Póki jesteś na początku drogi rób wszystko by nie brać leków. Wszystko rozumiesz? Dziwię się, że lekarz wogóle Ci to przepisuje,bo większość tych dobrych za cholerę Ci nie da. Xanax jest bardzo miły i przyjazny. Tak fajnie gasi ten pożar. Podobne przeżycia miałem z Cloranxenem, Lorafenem, czy Hypnogenem. To uzależniacze na maksa. Należą do grupy benzodwuazepinów czyli tzw. psychotropów. Działąją podobnie jak alkohol. Szybciutko. Walą od razu w korę mózgową. Sama już się przekonałaś jak szybko uzależniają. Ja brałem Clranxen kiedyś prawie 3 lata! Załatwiałem sobie na czarnym ręku jak ćpun jakiś.Ich branie jest dobre tylko na krótki czas i nie może trwać dłużej niż 6 miesięcy. Tak naprawdę to o 6 miesięcy za długo. Z czasem bierze się coraz większe dawki,bo naturalne przecież, że zaczyna się organizm przyzwyczajać. Najgorsze jest to,że nawet jak Ci dadzą tonę Xanaxu o którym marzysz i mówisz sobie w którymś momencie,że trudno: uzależnie się,ale nie wytrzymam więcej tych stanów-zrobię wszystko by to wyeleminować, to i tak Ci na dłuższą metę nie pomogą,co więcej rozpoczną swój maraton destrukcji. Tylko do czasu są wiernymi przyjaciółmi. Zaczną działać na dwa fronty. Doraźnie-pomogą właściwie zawsze choć trzeba będzie podwajać dawkę. Z czasem zpotęgują jednak lęk do niewyobrażalnych rozmiarów. Znieczuli tak Twoje ciało, że nie będziesz już miała poczucia swego ego. Ja kiedyś myślałem,że udało mi się od nerwicy na jakiś czas oswobodzić. Ten okres trwał prawie..3 lata, czyli tyle ile brałem. Tak długo brałem, że zupełnie straciłem dystans do choroby. Przynajmniej nie mam lęków-cieszyłem się w sobie. Wiesz jakie uczucie ogarnia człowieka kiedy po 3 latach brania ciężkich psychotropów dowiaduję się, że jednak nadal go to dotyczy? W minutę przypomnisz sobie co to znaczy lęk. Jest tak niewyobrażalnie ogromny, wybudzony ze śpiączki, że nia ma no słów. Stajesz się warzywem. Leżąc nieruchomo boisz się nawet obrócić głowę by to nie wywołało lęku. Szybko przypominasz sobie ostatni atak sprzed 3 lat-tak jakby był wczoraj i nie tylko wracasz do punktu wyjścia,ale zaczynasz gehennę. Ja to przeżyłem i nadal przeżywam,choć teraz leków nie biorę..ale chętnie bym wziął;-)

 

Dobrzy lekarze coraz niechętniej przepisują psychotropy,ale decydują się powszechnie na inną grupę leków: tzw. antydepresanty. Mi podawano Seroxat czyli nazwa handlowa paroksetyny. Jest to selektywny inchibitor wychwytu zwrotnego serotoniny. Pozwól sobie powiedzieć, że Twój Rexetin należy nie tylko do tej grupy,ale inną nazwą handlową Seroxatu.

Te leki nie czynią takiej szkody jak psychotropy-to leki o przedłużonym działąniu. Swoje max stężenie osiągają najwcześniej po dwóch tygodniach i działąją na inne ośrodki mózgu. Każdy reaguje inaczej na leki. Mnie Seroxat akurat nie pomógł. Wyeliminował lęk,ale czułem się jak przybysz z kosmosu -innemu być może pomógł-ale napewno go nie wyleczył. Nie ma leku (chemicznego) na nerwicę-tylko terapia. Jeśli zechcesz to podpowiem Ci jakieś ośrodki lub inne porady.

Nie wiem już co pisać. Nie chciałbym Cię straszyć,ale wiedz,że nie jesteś odosobniona i niech to przynajmniej da Ci chwilowe ukojenie.

 

P.S. Dostałaś napadu paniki nie dlatego,że róźnica w czasie między wzięciem Xanaxu a Rexetinu była zbyt duża, nie dlatego również, że doszło do interakcji między obydwoma (zbyt małe dawki). Dostałaś napadu panki bo sama się "nakręciłaś" (to ważne słowo u nas nerwicowców)-świadomie lub nie;-) Trzymaj się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ja mam troche inny problem, ale myśle że porównywalny. A więc nie mam uczucia ze "zaraz zemdleje" tylko "zaraz bede rzygać":P. Jest to dość uciążliwe, bo gdzie kolwiek mam wyjść np. do kumpla czy nawet w odwiedziny do babki czy ciotki zaczynam sie bać, ze może mi sie to przydażyć. Problem pogłębia się w momencie gdy mam coś zjeść np. ciotka częstuje obiadem albo kumpel zamawia pizze:). Wydaje mi sie że te problemy zeczęły sie w momencie skończenia liceum, gdy większość znajomych wyjechało na studia a ja zostałem studiując w tym samym miejscu. Kontaky ze znajomymi powoli zanikały, a tu na miejcu nie mam raczej takich znajomych jak kiedyś:( W gronie znajomych czułem sie lepiej i nie miałem czegoś takigo. Być może czasmi też to się zdażało ale nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Obecnie obiawy są gorsze. Gdy wpadam w lęk zaczynam sie strasznie pocić, wali mi serce i myśle tylko o tym aby w jakiś sposób powstrzymać to uczucie. Zwykle sie to udaje, ale czasem nie daje rady i oczywiście trzeba prędko do toalety:(

Czy to również nerwica?? Nie chce chodzić do psychologa, bo uważam że jeszcze nie jest tak źle, a w momencie gdy zaczoł bym chodzić mógłbym sie przerazić ze nie jest tak dobrze jak mi sie sie wydaje:P. Zawsze staram sie zmieżyć z problemem, czyli nie unikam sytuacji w których jestem narażony na ten stan, ale strasznie to przeszkadza w życiu.

Może coś mi poradzicie?? Czasami kupuje tabletki uspokajające ziołowe bez recepty, ale nie zbyt to pomaga. Dodam że mam 21 lat.

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie na psychologa nie stac,a w przychodni szkoda gadac... mieszkam w malej miescinie. dzisiaj mialam zaburzenia rownowagi, omdlenia, wezme dzisiaj seroxat a w poniedzialek ide do lekarza po cipramil, moj lekarz niewiele moze mi pomoc. wypuisze tabletki i dowidzenia. w szpitalu bylam dwa razy mialam kontakt z ciezko chorymi ludzmi, faszerowali mnie antryptylina, ktora jest do niczego. wogole ta choroba jest nieuleczalna.powinni powiedziec to glosno i wyraznie, napisac afisze. nie ludzcie sie cale zycie bedziecie chorzy! uwiezieni w czteech scianach, giorzej niz dzieci. jestesmy odlamem spoleczenstwa. ja juz przegralam z choroba z zyciem.

 

Przestań siać defetyzm i poczytaj inne działy tego forum a nie tylko objawy!!!

Ludzie tutaj znaleźli przyjaciół i czują się lepiej. Poza tym nerwica to nie jest choroba!!!!!!!!!!!! Jeśli masz zamiar zamykać się w czterech ścianach i tak spędzić życie to proszę bardzo. W tej przypadłości wyzdrowienia zależy tylko i wyłącznie od twojego nastawienia! I przestań faszerować się lekami tylko znajdź porozumienie z ludźmi na tym forum. Wszyscy tu mamy takie same problemy jak ty ale jakoś nikt jeszcze nie napisał tak dołującego postu! Zastanów się czy gdybyś była zdrowa to też walczyłabyś tak marnie z innymi życiowymi problemami? Jesli chcesz możemy porozmawiać prywatnie, np na gg. Mogę spróbować ci pomóc zrozumieć czym jest ta dolegliwość bo żyję z tym już 6 lat i wiem, że będę z tym żyć prawdopodobnie do końca moich dni. Ale jeszcze nigdy się nie poddałam. To byłoby głupie, dać się pokonać jakiejś głupiej nerwicy. Całe twoje ciało jest zdrowe tylko dusza trochę szwankuje. Po prostu oceń swoją wartość i pomyśl o przyszłości. Jesteś wartościowa osobą i nie zmarnuj tego...

 

P.S. Rozmowa jest aktualna w każdej chwili, tylko daj znać kiedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Ja też zmagam się z nerwicą parę łanych lat. Przerabiałam wszystko: codzienne napady paniki, "zawały', derealizację, omdlenia, nocne przejażdżki karetką, wszystkie możliwe badania. Wykryto tylko wypadanie płatka z falą zwrotną (podobno wielu ludzi z tą wadą ma napady paniki) W moim mieście znam połowę pszychiatrów, wizyty zawsze polegały na wypisaniu prochów, przetestowałam różne leki łącznie z uzależnieniem od benzodiazepin. Było coraz gorzej i kiedy byłam już pewna, ze nie ma ratunku, trafiłam do wspaniałego terapeuty. Chodzę na terapię prawie rok, od pół roku nie miałam ataku!!! najwyżej ataczki:), daję sobie sama z nimi radę, nie biorę ŻADNYCH leków, mogę wyjść z domu bez xanaxu czy relanium i nie zawracam w panice. Inaczej myślę o chorobie, o sobie, przede wszystkim nie traktuję już nerwicy jak przeciwnika, w walce z którym jestem bez szans, który nokautuje mnie co wieczór od nowa. Wiem, ze nerwica to część mnie, wiem już że możemy się dogadać. Nie jest łatwo, ale nie polecam Ci leków, nic nie dają, po odstawieniu jest jeszcze gorzej. znajdz dobrego terapeutę,któremu będziesz mogła zaufać, trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami nie chce mi się już pisać :(To jak rzucanie grochem o ścianę. Lubuszanko,jak może ci wyjść cokolwiek,skoro nie jesteś chora?To twoje emocje są chore,a nie głowa.Poczytaj sobie lepiej posty Remigiusza,a zrozumiesz o co chodzi.Jeśli w ogóle jesteś w stanie cokolwiek zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli w ogóle jesteś w stanie cokolwiek zrozumieć.

 

Jeśli chcesz komukolwiek pomóc, nigdy więcej tak nie pisz...

Niektórym naprawdę ciężko przychodzi samo zrozumienie istoty zaburzeń a co dopiero radzenie sobie z tym. A jesli nie chce ci się pisać, bo nie widzisz efektów swojej twórczości, to nie pisz wogóle i nie pogłębiaj dołka osób i tak już dostatecznie pogrążonych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MOJ LEKARZ TWIERDZI ZE TO JEST PRZYPADLOSC GENETYCZNA PO MOIM PRADZIADKU, POTEM BABCI, POTEM ZMARLYM TACIE. MOJA SIOSTRA BIERZE TEZ TABLETKI. I CO WY NA TO?

 

[ Dodano: Sob Lut 10, 2007 4:19 pm ]

WIEC moje schorzenie nie jest nabyte jest DZIEDZICZNE,tak mowi lekarz. dzisiaj biore seroxat juz 10 mg wzielam na noc 20 mg i clonazepam plus metokard.w poniedzialek ide do lekarza po recepte na cital. chyba seroxat przestal dzialac po 10 latach bo czuje sie paskudnie;(cital ponoc tez wychwytuje serotoine. ciezka spawa zeby uregulowac jej poziom w mozgu. inne leki starej generacji sa do niczego. powiem wam tez jedno ze mam dziecko, ma 3 latka, cala ciaze bralam seroxat, clonazepam, dziecko urodzilo sie zdrowe. boje sie z nia wyjsc gdziekolwiek z powodu mojej choroby. jak zemdleje co z nia bedzie? jak zaslabne na drodze? ten lek, ten niepokoj . siedzimy w domu. moja choroba zaczela sie nawracac po porodzie, czulam juz jakis niepokoj, ktory byl maly a potem coraz wiekszy. dodam ze porod trwal 13 godzin, nie dostalam nic przeciwbolowego. a potem mialam 7 dni placzu... jakas depresja poporodowa. ale to juz przeszlosc. teraz znowu sa te leki i niepokoj. chcialam jechac za granice zarobic bo zyje w biedzie, ale z moja choroba nie dam rady. musze siedziec na miejscu.przejelam sie tym strasznie. moze to tez przyczyna nawrotu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubuszanko, u mnie to też w części genetyczna przypadłość w linii prababcia, babcia, mama i ja. A poza tym miałaś się odezwać na gg a ty prowadzisz jakies własne dochodzenie :D Ale i tak widze postepy tylko z tymi lekami nie przesadzaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj dziewczyny,dziewczyny,dopóki wierzycie w tę genetyczną przypadłość-dopóty będziecie chore.I będziecie przekazywać to dalszym pokoleniom.Już to widać-lubuszanko,jeśli nie wychodzisz ze swoim dzieckiem i ono ciągle widzi cię obolałą i smutną-to jak myślisz,czy dziecko nie jest narażone na nerwicę?Przecież fundujesz jej wszelkie warunki do rozwinięcia się tej przypadłości.

Ale dobrze,ja już się nie odzywam,chociaż to wynikało z chęci pomocy.Musisz się otrząsnąć,a użalanie i wyszukiwanie sobie chorób na pewno ci nie pomoże,a tylko bardzo zaszkodzi.Spróbuj nauczyć się patrzeć optymistyczniej na życie i na siebie,a będzie coraz lepiej.Nawet nie wiesz jak szybko.Poza tym bierzesz tak duży zestaw leków,że na pewno mogą ci zaszkodzić.Uważam,że masz złego lekarza i dobrze radzę-poszukaj innego,a przede wszystkim psychoterapia,to twój jedyny ratunek.

Jeszcze dodam,że mój poród również trwał baaardzo długo,siłami natury-12 godz.Potem z drugim dzieckiem chodziłam na spacery z dowodem,żeby jak zemdleję-wiedziano,gdzie mieszkam.Ale-zapewniam cię,że nie zemdlejesz.Na pewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×