Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Ja miałam pierwszy atak właśnie z tachykardią (częstoskurczem). A że złapało mnie to 30km od najbliższej stacji pogotowia chwile to trwało nim dojechała karetka. Na szczęście tyle i mogłam zrobić (wiedza ze studiów medycznych) zatkałam nos i dmuchałam z całej siły mając jednocześnie zatkany nos i usta. Udało mi się zbić z 198 na 192 nim przyjechała karetka byłam już zielona. Po podaniu leku okazało się, że mam na niego uczulenie i serducho zaczęło bić jeszcze częściej. Teraz tak się boję żeby takiego ataku nie dostać znowu. Nic mnie tak nie przeraziło jak ten częstoskurcz ech. A objaw jest taki jakby Ci serce we wszystkie strony pukało i tak szybko, że aż ciężko złapać oddech. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to jest takie uczucie jakdyby Ci sie serce "potknelo", albo wypadlo ze swojego rytmu i tak przeskoczylo. to nie boli. nie powoduje tez zednych mroczkow czy oslabniec, jest to tylko dyskomfort i czasami jakby wymusza chec zakaszlenia.

 

[Dodane po edycji:]

 

aha- dzieki blikasa chyba wybiore sie na holtera tak dla pewnosci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jest. Nierówne bicie serca można dosyć łatwo wyczuć bo jest dosyć nieprzyjemne. Ja czuję najpierw lekkie uderzenie wyraźnie zbyt szybko niż powinno być - po nim jest zbyt długa przerwa (którą też się czuje) a później jest mocne łupnięcie. I dalej wszystko jest ok.

 

Obrazowo można to pokazać tak:

TuDu---TuDu---TuDu-Tu-----DU!!---TuDu---TuDu

 

Im mam większe ciśnienie - tym bardziej to czuję. Przy niskim zdarza mi się to pomylić z burczeniem w żołądku.

Czasem te skurcze dodatkowe łączą się w pary i to się chyba nazywa bigeminie a jeśli są trzy z rzędu to trigeminie.

 

Mam też sporadycznie częsotskurcze ale na szczęście zdarzają się może raz na pół roku albo nawet na rok i trwają góra 3-4 sekundy. Wtedy tak to odczuwam:

 

TuTuTuTuTuTuTuTuTuTuTu---TuDu---TuDu

 

... tak jakby serce waliło niesamowicie szybko ale zarazem lekko - bez mocniejszych uderzeń. Czuje się to też przy oddychaniu - inaczej się oddycha.

 

Generalnie nieprzyjemna sprawa. Na szczęście (albo i nie) u mnie to występuje tylko na tle nerwowym - mogę jeździć na rowerze, dźwigać ciężary i jest ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szybsze bicie serca to juz u mnie prawie norma, na szczeście coraz częściej udaje się mi jakoś uspokoić i po jakimś czasie bije normalnie, ale z tym dziwnym pojedyńczym uderzeniem, jakby ktoś ścisnął serce mam niepokój, zawsze w sumie pod wieczór się to pojawia i właśnie wymusza to na mnie kaszlnięcie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

victorek a "jadles" na to magnez? bo mi lekarz kazl wcinac i to 3 tabletki dziennie(cale opakowanie) zrobic 3 tygodniowa przerwe i znowu. przewaznie kupuje neomag forte- skurcze sa znacznie mniej dokuczliwe niz kiedys tylko jeszcze mnie ostatnio denerwuje drgajaca,dolna powieka co tez jest oznaka niedoboru magnezu :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie miałam ataków od czerwca. Aż dzisiaj.. ból menstruacyjny, ból kręgosłupa bo mam coś nie tak (stres z tym związany), ból żołądka i wymioty...i do tego nerwica. Telepie mnie od kilku godzin, przed chwilą wymiotowałam... Mam Zomiran (Xanax) ale narazie sie wstrzymam, wezmę cos bez recepty. Probuje zajmowac czyms mysli aby sobie poszlo. Okropnie sie czuję, poradzce cos!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wspolczuje... ja tez zawsze sie gorzej czuje jak mam okres... ja miewam taki bole, ze prawie mdleje a moj lekarz twierdzi,ze to dobrze bo przynajmniej wiadomo,ze byla owulacja...

ja sobie zawsze masuje podbrzusze i to mi troche pomaga i lykam ibumprom max i ze 2 no -spy. Staram sie poprostu jakos przetrwac te kilka dni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moje ataki to głównie myśli, że wszystko jest nie tak, że wolałabym umrzeć niż żyć takim życiem no i jest mi strasznie niedobrze, raz czy dwa razy zdarzyło mi się wymiotować z nerwów, okropne uczucie :/ Poza tym to czasem miewam dreszcze...

Jak sobie radzę? Po prostu muszę to jakoś przetrwać... Jak jest mi niedobrze to sobie wmawiam, że i tak muszę np iść do szkoły czy coś, ale wtedy nic rano nie jem ani nie piję i zwykle jak już jestem szkole to to wszystko mija..

A co do dreszczy, to zazwyczaj mam je wieczorami jak idę spać i wtedy albo nic nie robię i cierpię jakiś czas i później zasypiam jakoś, a jak już jest naprawdę ciężko to biorę kropelki na serce i jakoś mija...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój atak wygląda tak najpierw mam mętlik w głowie ten mętlik przeradza się w ogromny lęk, narasta i przybiera na mocy do tego stopnia, że dostaje napadu paniki.W takim momencie nie dochodzi do mnie nic z zewnątrz( może mnie ktoś uspkająć pocieszać nic to nie daje) Serce bije jakby nie mogło, oddechu nie moge złąpać i wydaje mi się, że strace świadomość. Jakby wciągała mnie czarna dziura. A najlepiej jest jak jestem w miejscu publicznym woooow wtedy do tego że nie moge sama nad sobą zapanować popadam w histerie tak silną że niewiele brakuje żeby ktoś zadzowonił na pogotowie trwa to około pół minuty. I nie dość że sama sie siebie boje to wszycy wokoło zaczynają sie mnie bać.Do tego tak sie wstydze mojej ułomności. Koszmar .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszytskim,

mam pytanie, głównie do dziewczyn...

powiedzcie mi jak u Was w kwestii wkręcania sobie że atak to poważna choroba?

ja np najbardziej zaraz po udarach i wylewach, zawałach etc boję się zakrzepicy żył... wiecie te duszności i drętwienia, często też mam jakby nieswoje nogi i wtedy się nakręcam, mimo iż amm świeze badania jeśli chodzi o krzepliwość- d-dimery, APTT i PT to nadal się boję, pewnie dlatego że stosuję antykoncepcję hormonalną...

powiedzcie jak odróżnic atak lęku (u mnie dodatkowo z napadami agorafobii) od poważnego schorzenia,

ja w rozmowie z terapeutą bardzo często zaznaczam że boję sie chorób w każdym objawie somatycznym szukam potencjalnego megazagrożenia, ale chyba najbardziej boję się chorób z takim gwałtownym prebiegiem...

zbliża się 1listopada a ja już myślę jak nie uciec z mszy ... strasznie się podłamałam, w sobotę miałam koszmarny atak lęku i to byłam sama i bardzo daleko od domu, to mnie dobija i chyba wzmaga dalszy lęk...

co myślicie o jodze? ja mam takie dni że tylko zjadę winda na dół otwieram drzwi i już czuję jak mi słabo na samą myśl że mam iść dalej...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dużo osób boi się tego co ty (szczególnie wylewu podczas ataku). Musisz uwierzyć, że gdyby miała Ci pęknąć jakaś żyła, czy coś takiego, to w ogóle byś się nie spostrzegła, że jest coś nie tak :smile W kościele siadaj z tyłu, najlepiej z brzegu ławki, jeśli nie będzie miejsca, to stań z tyłu. Świadomość, że można łatwo wyjść bardzo pomaga. Ale twoje nastawienie musi być takie, że z tego kościoła nie wyjdziesz, bo nie ma po co. Sama zastanawiałam się nad jogą. Słyszałam, że przy zaburzeniach nerwicowych jest zbawienna. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, ja wiem, ze większośc z nas ma takie same objawy, ale najgorsze jest to że często one są podobne ale nie takie same...

strasznie się maskuje ta nerwica i upodabnia do innych groźnych chorób, ja się przez to boję np iśc na aerobik czy coś w tym rodzaju...

pamiętam tylko że zawsze czułam się niepewnie jak się robiło ciemno i nie lubiłam nigdy sztucznego światła, a do tego jak ktoś opowiadał o chorobach to ja zaraz czułam ze mam tak samo i na pewno tez jestem chora tylko nie wiem o tym...

kurczę aż mi się żal ale gdzie ja mogę napisać jak nie na takim forum...

kiedyś byłam silna, odważna a dziś czuję się jak stojąca nad grobem staruszka, nie pamiętam dnia żebym czuła się całkiem dobrze, żeby nic mi nie dolegało, marzę żeby jeździć autem ale lęk jest ogromny jak nie wiem... marzę tylko o tym,żeby życ normalnie, u mnie na gruncie nerwicy wyrasta agorafobia której nie potrafię zrozumieć i tez traktuję jako objaw strasznej choroby, nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego boję się wychodzić- tzn wiem bo boję się, tzw lęk przed lękiem, żadne argumenty nie pomagają, nie chcę brać leków przeciwlękowych, brałam luxetę i asentrę ale po nich miałam bardzo nasilone ataki i spokój i na zmianę więc huśtawka nie była mi potrzebna, mam gdzieś też xannax którego nigdy nie wzięłam, nie wiem po co wykupiłam receptę ...

tak bardzo marzy mi sie normalne życie...

teraz siedzę i oczywiście ściska mnie w klatce, zaraz pomyślę że to zakrzepica, po raz kolejny....

oczywiście niegdy jej nie stwierdzono

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matisek86:

 

Z Twojego postu widzę, że masz podobne objawy do mnie. Pamiętaj, że czasem niewiedza jest lekarstwem. Nie ma nic gorszego niż hipochondrykowi dać do czytania encyklopedię zdrowia. Nie myśl o tych chorobach tylko weź się za siebie. Ćwicz coś jak możesz. Aerobic na sali Ci odradzam ze względu na sztuczne światło, nawiasem też mnie irytuje sztuczne oświetlenie :) Pobiegaj po lesie jeśli masz taką możliwość a później się dobrze porozciągaj. Mnie to pomogło - zresztą zawsze dużo ćwiczyłem. Co do kościoła (odnośnie mszy co pisałaś w poprzednim poście) to daruj sobie po prostu i tyle. Pan Bóg na pewno Cię zrozumie :) Unikaj przez jakiś czas miejsc które Cię denerwują. Mnie też np irytowały markety czy inne miejsca ze sztucznym oświetleniem. Organizm musi od tego syfu odpocząć. Dopóki się nie uspokoisz (wiem, że to łatwo powiedzieć - napisać ;) ) nie będziesz w stanie się skupić nad źródłem problemu. Mnie osobiście bardzo pomogły ćwiczenia, obecnie nie mam ataków paniki a męczyłem się z tym kurestwem z pół roku. Też woziło mnie pogotowie do szpitala, bo miałem puls spoczynkowy HR 120, też wmawiałem sobie choroby, raka, hiva itd. Nawiasem im więcej czytałem tym więcej miałem chorób :) W końcu nadszedł taki moment ,bo panicznie się bałem zawalu, że jak tak mocno serce biło to pomyślałem sobie - "już ja ci kur... dam powód do mocnego bicia". Było mi już obojętne wszystko, tak się z tym męczyłem. Poszedłem biegać, biegałem z godzinę, dość szybko i co? I nic, nie dostałem zawału, nic się nie stało. Od tego czasu było coraz lepiej, unikałem marketów przez miesiąc a później powoli się przyzwyczajałem do wszystkiego. Teraz jest już prawie ok. Nieraz trzeba sobie troszkę odpuścić. Nic na siłę. A przede wszystkim nie szukać sobie chorób. Nawiasem, wiele osób w tym ja czuje się dużo lepiej w domu. Któregoś dnia dotarło do mnie że i w domu mogę umrzeć. Trzeba sobie zdać z tego sprawę. Wtedy człowiek będzie skazany na to żeby wyzdrowieć. Nie ma co przed tym uciekać, bo szkoda czasu. Życie krótkie - po co je tracić na nerwicę? Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, najgorsze jest to że większość z nas ma tego świadomość... a jednak...

najgorzej to a jednak wyeliminować...

mnie jak się pojawiją nowe objawy to panikuję i pędzę do lekarza, bo jak mam uwierzyć że palące bóle kolan i kości piszczelowych to nerwica? tu jest najciężej....

że ta K... przybiera maski, ja nie chcę się zamknąć w domu, ale agorafobia jest tuż za moimi plecami niestety ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstalam, chwycilam torbe i nagle poczulam ucisk w glowie, jakby mi sie krew w czasce rozlewala i juz mnie skora piecze, serce wali...Przy wgaltownym ruchu taki ucisk? Ciagle mnie trzyma i szyje sciska i ostatnio zrenice mam wielkie ale nie wiem czy to przez antydepresanty czy cos nie tak?Co to?;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matisek86, ja też boję się wszelkich ćwiczeń (baaardzo) i przebywać w kościele, ale nie możemy tego unikać. To jest zwykła ucieczka, która do niczego dobrego nie prowadzi w nerwicy. Oczywiście, można potraktować siebie trochę ulgowo, ale TROCHĘ, bo unikając trudnych sytuacji szkodzimy swojej psychice na dłuższą metę i nie rozwijamy swojej osobowości :smile: Jak już wypełnisz swój plan nagródź się za to, np. obejrzyj komedię, zrób sobie relaksacyjny wieczór przy świeczkach, lub coś, co sprawiłoby Ci tylko i wyłącznie przyjemność. :lol:

 

[Dodane po edycji:]

 

aha, i czytanie o chorobach jest nam zabronione! :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że trafilam na to forum i jestem wśród ludzi, ktorzy przezywają podobne rzeczy jak ja...

Moja historia z nerwicą zaczęla sie w gimnazjum; pojawily się objawy somatyczne; częste oddawanie moczu, co utrudnialo mi chodzenie do szkoly, poza tym ciągle uczucie zmecznia, na ktore skarzylam się ale lekarze to po prostu ignorowali, kazali zazywac mi witaminy. W liceum zaczęlo sie na dobre; oprocz tego doszedl paniczny lęk przed szkolą, jak do niej wchodzilam robilo mi sie slabo z nerwow, na lekcjach bylo jeszcze gorzej. Przez to unikalam chodzenia do szkoly, czulam paralizujacy strach z ktorym nie moglam dac sobie rady. Grono pedagogiczne od poczatku rzucilo na mnie wyrok; WAGARY. Moi rodzice etz mnie nie rozumieli. Czulam się winna a jednoczesnie nie umialam sobie pomoc. To skonczylo sie depresją, pozniej proba samobojcza, wyladowalam w szpitalu na kilka dni. Skonczylo sie na postraszeniu mnie i zazywaniem mleczka ochraniajacego zolądek (mam nadzieję, ze nic nie pomylilam). Wtedy tez zaczely mnie dopadac dusznosci w momentach gdy nawet podswiadomie sie denerwowalam. Niecale 2 lata mialam spokoj. Pozniej to znow wrocilo. Zaczelo sie od niemoznosci zlapania tchu, w kazdym badz razie przychodzilo mi to z trudem i to bardzo czesto. Najgorzej jak taki atak zlapal mnie w pracy. Czasem brakowalo mi powietrza tak bardzo iz czulam ze moge zemdlec. Na szczescie do takiej sytuacji nie doszlo. Od kwietnia tego roku przeczytalam jakas informacje w necie i od tej pory boje sie wszystkiego na co wczesniej, jak wiekszosc ludzi nie zwracalam wiekszej uwagi. Chodzi mi o rozne nieszczescia; choroby, zagrozenia, panicznie sie tego boje. I tak zostalo do dzisiaj. Nawet najmniejsza sprawa doprowadza mnie do silnego leku, uczucia sparalizowania, kolatania badz bolu serca, dusznosci. Bardzo mnie to meczy, zaczynam sie bac ze mam jakas chorobe psychiczna... Wczesniej jak to sie zaczelo lekaka przepisala mi leki; paro merc - przeciwlekowe, nawet czulam sie po nich lepiej, mimo ze w pierwszych dniam odczuwalam silne zawroty glowy. Niestety pozniej je odstawilam, sadzilam ze bez nich sie obejde - niestety nie. Teraz wybieram sie do psychiatry, byc moze przepisze mi te same leki byc moze inne. Czy ktos z was tez mial cos takiego? Jak sobie z tym radzicie?

Pozdrawiam serdecznie.

 

P.S. Odczuwam tez silny lek przed kosciolem, Bogiem itd, wszystko mnie przeraza....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×