Skocz do zawartości
Nerwica.com

"Nie ma do kogo gęby otworzyć"


Gość Brid

Rekomendowane odpowiedzi

Brid, moim zdaniem stwierdzenie" Nie ma do kogo geby otworzyc" wychodzi chyba z ust tych, ktorzy naprawde nie maja do kogo otworzyc geby dluzszy czas...

 

Eeej, to nie tak! ;)

 

Ja czasem tak baaardzo chciałabym z kimś pogadać i chociaż wokół mnie są ludzie, to tacy, którzy by mnie nie zrozumieli... Wiem, bo już próbowałam... Moja matka (mieszkam z nią) całe wieczory papla z moją ciotką o jakichś pierdołach i oglądają tv, a ja siedzę w pokoju i ryczeć mi się chce. Nie mogę tam po prostu wejść i zacząć mówić o tym co mi się przydarzyło wczoraj, o tym co mi na sercu leży, o tym czego się boję... Bo one nie rozumieją o co mi chodzi, niestety. Ja mam za bardzo skomplikowanie myślenie ;) Bardzo mało jest takich osób do których mogę zadzwonić i wiem, że zawsze mnie zrozumieją. Ale przez telefon to nie to samo!

 

Dlatego często mam tak, że się snuję po domu (a właściwie po 2 pokojach, bo dom, to za dużo powiedziane...) i mi się chce wyć, bo właśnie nie mam do kogo się odezwać. Wrrr.

 

Marzę o tym, żeby zarobić i wynająć pokój w mieszkaniu studenckim z moją kumpelą. I nie chodzi o to, żeby cały czas nawijać, ale o to, żeby ktoś po prostu był obok, żebym mogła z kimś wypić herbatę i się pouczyć. Ja chcę się czuć zrozumiana, do tego chyba niekoniecznie trzeba się odzywać :) A sama obecność kogoś kto mnie rozumie to już jest coś wielkiego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LitrMaślanki, Dochodzę do wniosku, że chyba lubię swoją samotność. Bo te kontakty "dnia codziennego" mnie jednak męczą.

soulfly89, zauważyła coś, co też jest mi bliskie.

Ja mam za bardzo skomplikowanie myślenie ;)

Ja za bardzo wnikam w tematy, za dużo jest we mnie empatii i gmatwam proste sprawy.

 

Myślę, że jak bym spotkał osobę która choć trochę bym mnie zrozumiała, nie musiałbym się jakoś starać przy niej, a czuł jakąś akceptację i że powiedzmy tak prosto "jest ok" to mógłbym powiedzieć, że nie lubię swojej samotności. ale, że nie mam takiej osoby, to jednak wolę swoją samotność niż sztuczne staranie się.

 

czasami zazdroszczę dresom "mam wyjeban.e" - nie przejmowanie się niczym :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

czasami zazdroszczę dresom "mam wyjeban.e" - nie przejmowanie się niczym :?

 

Uwazam, ze to taka gra pozorow u niektorych dresow...

 

 

Soufly, no wiem o co Ci chodzi...Ja pod tym wzgledem jestem "elastyczna" i nauczylam sie z czasem formulowac rozne typy wypowiedzi w zaleznosci od tego, z kim rozmawiam. Chodzi mi o sytuacje, kiedy jest mi zle i oczekuje jakiegos pocieszenia. Wiem, ze od jednych otrzymam wsparcie wypowiadajac swoje uczucia wprost, innych zas to przerazi lub zadziwi, dlatego zaczynam czasem od dupy strony, uzywam innych slow na wyrazenie tego samego itp, itd ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że jak bym spotkał osobę która choć trochę bym mnie zrozumiała, nie musiałbym się jakoś starać przy niej, a czuł jakąś akceptację i że powiedzmy tak prosto "jest ok" to mógłbym powiedzieć, że nie lubię swojej samotności. ale, że nie mam takiej osoby, to jednak wolę swoją samotność niż sztuczne staranie się.

 

Ja mam to szczęście iż spotkałam taką osobę, mogę mówić tak jak czuję bez obawy że to zostanie odebrane jakimś skrzywieniem czy niezrozumieniem. To jest chyba jakaś wina wrażliwości, nie każdy czuje to samo i tak samo, niektórzy widzą tylko te "nieistotności" jakąś powierzchnię, nie rozumieją, mówisz a to leci w przestrzeń jak by bez odbioru bez zrozumienia mojego czucia, tak się nie da rozmawiać, można się tylko właśnie chyba sztucznie i nieautentycznie starać aby prowadzić dialog.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może na świecie nie ma do kogo gęby otwierać, nie ma takiego tłumu co ludu i wtedy samotność staje się kojąca ale ta chęć zrozumienia się jednak wyrywa ale też nie ma do czego więc pozostaje lubić tą swoją samotność bo nie ma alternatywy.

Jeśli to o co mi chodzi, jest tym o co chodzi Tobie to myślę że rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie tego tematu i moich przemyśleń doszedłem do pewnego wniosku. Może dla Was to jest jasne, ale ja doszedłem do tego całkiem niedawno.

Są pewnie ludzie u których wykształciła się pewna cecha, a mianowicie nadwrażliwość. (nie wiem jakie są przyczyny tego stanu). Człowiek taki odbiera świat bardzo dokładnie. Każdy szczegół jest dla niego bardzo istotny. Każde słowo. Każdy gest, każda mimika twarzy. Można powiedzieć, że nie posiada pewnych "barier obronnych" dlatego tak bardzo bierze do siebie wszystko to co do niego mówią. Tak bardzo się każdym słowem przejmuje. Tak łatwo go zranić.

W relacji w drugim człowiekiem uważanie wsłuchuje się w drugą osobę, często przenosząc na siebie problemy rozmówcy. Często zastanawia się np. jak rozmówca czuje się w moim towarzystwie. Czy się nie nudzi. czy mu się spieszy, czy jest zainteresowany rozmową.

te wszystkie cechy nadwrażliwości bardzo utrudniają normalną relację. często czuje się tak, że nie jestem sobą, a jestem dla kogoś (obecnego rozmówcy).

Myślę, że nadwrażliwość można zwalczyć, jeśli chodzi o kwestie pracy, szkoły. Jednak w przypadku bliskiego związku z drugą osobą, jest to bardzo trudne.

 

a na koniec fragment jednej z moich ulubionych piosenek:

Nadwrażliwość to mój wróg

Przerost duszy nad rozumem

W głowę kopcie mnie może

Może ozdrowieję

 

aha, jeśli problem ten dotyczy kobiety, to jeszcze pół biedy - kobieta niekoniecznie musi, ale może być delikatna.

a jeśli chodzi o mężczyznę - to facet nadwrażliwy jest niczym w dzisiejszym świecie. Jest imitacją męskości.

trudno się z tym żyje. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można to tak ująć. W moim przypadku ta "nadwrażliwość" to przekonanie, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Kiedy nawet mój język się "rozwiąże" i przez jakiś czas rozmawiam z kimś w pewnym stopniu swobodnie, to potem jestem przekonany, że to co mówiłem było głupie i bezsensowne. Dlatego jeśli znam kogoś powierzchownie i rozmawiam z nim od czasu do czasu, to staram się jak najszybciej wycofać i nie angażować w tę znajomość, bo jestem pewien, że jeśli lepiej mnie pozna, to się zorientuje, że tak naprawdę jestem bezwartościowy i sam zacznie mnie unikać. Z drugiej strony nie chcę zbytnio uciekać, bo wtedy też czuję się fatalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Imre, Ale jednak twój język się rozwiązuje - to jest moim zdaniem duży plus. Tylko, że później włącza Ci się "krytyk wewnętrzny" (poszukaj w necie, jest dużo inf. na ten temat). Jeśli znajdziesz powody, dla których się później wycofujesz, to może ten obszar właśnie będzie to zmiany, tzn. zmiany myślenia. Kiedyś jak czytałem dużo o "krytyku" to mi to pomagało, chodzi o ciągłe uświadomienie sobie, żeby nie krytykować każdego swojego ruchu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem tylko, że rozwiązuje się tylko w pewnych dających się precyzyjnie określić sytuacjach i przy dosyć określonym typie ludzi co dodatkowo sugeruje istnienie pewnych innych, również dających się w miarę dokładnie określić, problemów, które wymagają pracy. I to wszystko jest ze sobą tak wyraźnie powiązane, że należałoby próbować się zmienić na wielu frontach naraz.

Ale poczytam w najbliższym czasie o tym "krytyku", to zobaczymy. Może coś się odblokuje i po raz kolejny spróbuję coś ze sobą zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nadwrażliwość można zwalczyć, jeśli chodzi o kwestie pracy, szkoły. Jednak w przypadku bliskiego związku z drugą osobą, jest to bardzo trudne.

 

Ja bym nie chciała swojej nadwrażliwości zwalczać. Po co? To jestem ja. Chciałabym umieć ją ukryć wtedy kiedy trzeba, albo umieć ją od czasu do czasu wyciszyć, powiedzieć sobie: teraz jestem chamem i prostakiem i robię wszystko z grubsza albo na odwal się. Czasem sytuacja mnie do tego zmusza, czasem mi się udaje.

 

Ale ogólnie rzecz biorąc, nadwrażliwość uważam za wielką zaletę - nie ważne czy u mężczyzny czy u kobiety. Bez tego nie można być artystą. Nie można rozmawiać o jakimś geście czy szczególe, który akurat cię wzruszył, a którego nikt inny nie zauważył. Nie można bez tego naprawdę kogoś wysłuchać i wczuć się w czyjąś sytuację. Nie powiedziałabym, że w ogóle jest coś takiego jak "nadwrażliwość" - bo to wartościuje negatywnie. Są po prostu różne poziomy wrażliwości i z człowiekiem, który ma inny poziom (nie mówię, czy lepszy, czy gorszy - po prostu inny) się nie dogadasz. Wrażliwy facet powinien być z wrażliwą dziewczyną, chociaż to trudne, wydaje mi się, że takiej parze będzie razem najlepiej.

 

No i jeszcze jedna rzecz, myślę, wierzę w to, że można się nauczyć żyć zupełnie normalnie z tą wrażliwością i być jednocześnie silnym człowiekiem. Myślę, że przy uczeniu się twardych zasad życia można tej wrażliwości nie stracić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do mojego tematu, naszła mnie dzisiaj taka refleksja. Poznałem dzisiaj bardzo ciekawego człowieka. To co mnie uderzyło w nim, to że miał tzw. "gadane". Ale można mieć gadane i gadać głupoty, ale można mieć gadane i gadać mądrze. Ten właśnie człowiek należał, do tej drugiej kategorii.

Ja osobiście, jak już wcześniej wspomniałem należę do ludzi małomównych, bardziej introwertycznych. Przez co, prościej mówiąc, odzywam się jak coś potrzebuje, a nie dla przyjemności :D (wolę pisać)

 

a moja refleksja dotyczyła, czy właśnie ludzie tacy jak ja, nie tracą czegoś (może bardzo wiele) w porównaniu z ludźmi właśnie, którzy dużo rozmawiają - wymieniają informację. Może ta refleksja jest trochę infantylna, ale dzisiaj poczułem się strasznie ubogo, że mało wiem, nie wymieniam tych informacji z otoczeniem, jestem bardziej sam dla siebie. A tyle rzeczy na świecie jeszcze do odkrycia (prze zemnie) tyle ciekawostek, a mi jakoś trudno otworzyć się na rozmowę. wiadomo można czytać o świecie, aczkolwiek rozmowa to zupełnie coś innego..

 

Tylko, że ja się najlepiej czuje, w swoim towarzystwie.

yyy yy - często czuję, że we mnie jest jeden wielkie wewnętrzny konflikt

:bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brid,

miał tzw. "gadane"
MIAŁ DAR SŁOWA :evil:
Przez co, prościej mówiąc, odzywam się jak coś potrzebuje, a nie dla przyjemności :D (wolę pisać)
NO TO WITAM W KLUBIE.. :shock::shock:
Tylko, że ja się najlepiej czuje, w swoim towarzystwie.
teraz mnie przeraziłeś.. ja mam / miałam do pewnego niedawnego czasu - tak samo :shock: ..

 

owszem.. tracimy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm mam nadzieję, że wstrzelę się dobrze w ten temat.

 

Nie macie czasami wrażenia, że znacie zbyt wiele osób jak na Wasze zdolności towarzyskie?

Ja osobiście lubię znać jak najmniej osób, bo wtedy potrafię każdej poświęcić więcej czasu i budować z nią więź, ale właśnie przez to człowiek dziczeje na stopie towarzyskiej. Osobiście będąc w większym gronie osób zachowuje się jak wiewiórka z ADHD a czuję się świetnie wśród malej grupki, wtedy potrafię rozmawiać, nie czuję się zdominowana liczbą osób.

 

Może właśnie przez takie czynniki mamy problemy z luźną rozmową? ... w sumie Ameryki nie odkryłam :roll:

Ech miałam nie pisać o sobie, ale ten temat sam się prosi o moje 3 grosze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie macie czasami wrażenia, że znacie zbyt wiele osób jak na Wasze zdolności towarzyskie?

Ja osobiście lubię znać jak najmniej osób, bo wtedy potrafię każdej poświęcić więcej czasu

 

Bardzo często czuję się dokładnie tak! Czasem z tego powodu nie rozmawiam za dużo z ludźmi, bo wiem, że i tak żadna głębsza znajomość z tego nie wyniknie, a dla mnie tylko takie mocniejsze znajomości mają odpowiednią jakość i są warte zachodu... Czasem tak myślę. Ale takie myślenie jest błędne. Nawet krótka chwila rozmowy może być bezcenna. Warto się wysilić, wykrzesać coś z siebie. Nigdy nie wiadomo jaki to człowiek przed nami stoi zanim nie wymienisz z nim/nią kilku informacji ;). Tak, tak, przekonuj siebie sama głupiutka Soulfly. Jutro idę na koncert i jestem ciekawa czy uda mi się z kimś nowym porozmawiać. Potraktuję to jako eksperyment ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ogólnie rzecz biorąc, nadwrażliwość uważam za wielką zaletę

 

tez tak mysle i chciaz czesto nikt cie nie rozumie i ludzie mówią-"po co szukasz dziury w całym",to mysle ze to taki bonusowy dar,3cie oko które pozwala dostrzec i czuc rzeczy nad którymi inni sie nie zastanawiaja,chociaz czasem to boli.

ostatnio u mnie skolei objawia sie cos odwrotnego,taka tępota uczuciowa,jest to w pewnym sensie wygodne,ale chwilami mnie to przeraza tak jak swego czasu nadwrazliwosc.kuzwa i tak zle i tak niedobrze :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę to dziwne uważać kogoś za nadwrażliwego. Nigdy nie powiedziała bym że jestem nadwrażliwa, ale i wiem że nie z każdym mogę porozmawiać bo nie każdy czuje tak jak ja i nie każdy rozumie o czym mówię, chociaż ja sama niezbyt wiem dlaczego to jednak odczuwam taką pustkę niezrozumienia i brak odzewu i reakcji, jakiś rozjazd w czuciu, czasem przez to czuje się niewidzialna, czasem czuje się idiotycznie, coś co ma dla mnie ważność a ulatuje niepostrzeżenie przez innego, to nie jest przyjemne. Chyba dlatego z niewieloma osobami rozmawiam i utrzymuję bliską relację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brid, taka mała dygresja odnośnie tytułu -

jakbyś był mniej kąśliwy i nie czepiał się byle gówna (co praktykujesz na samym forum) to miałbyś do kogo gębę otworzyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brid, jednak Ty bardziej i masz chyba za duuużo czasu...

Zauważ, że na forum czepiasz się byle postów osób, za którymi nie przepadasz - byleby się czepić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Jedną osobę chciałem sobie dodać do ignorowanych, a jeśli gdzieś się wcinam i zadaję pytanie, tzn. że czegoś nie rozumiem i chcę wyjaśnień. Myślę, że to troszkę nadużycie z Twojej strony pisząc, że piszę - byleby się czepiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×