Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Korba, Kasia, przytulam... :-)

 

Ja też się właśnie w tej chwili nietęgo poczułam... Dopchałam sobie patyczkiem pielęgnacyjnym zdaje się woszczynę do ucha, ale tak, że nie pomagają mi krople... Zaczęłam sobie wkręcać, że sobie coś uszkodziłam. Poza tym, narobiłam sobie problemów, bo muszę iść z tym do laryngologa.:?

 

Uznałam też, że potrafię zazdrościć komuś do tego stopnia, że łapię doła. Koleżanka była pół roku na stypendium za granicą i poznała mnóstwo ludzi z różnych krajów, którzy ją polubili. Wczoraj się z nią spotkałam i rozmawiałyśmy i źle się czułam w tej rozmowie. Miałam wrażenie, że mnie trochę przepytuje jak moje relacje z chłopakami, czy mam kogoś na oku, spotykam się z kimś. Bardzo ją zdziwił fakt, że z moim przyjacielem spotykam się jako kumpela od dwóch lat, a nie chcę z nim "zagaić", nie rozumie, że nie jestem w niego zaangażowana. No ale każdy ma swój pogląd na przyjaźń kobiety z mężczyzną. Ona poznała na wyjeździe jakiegoś chłopaka, ale z nim zerwała i zaczęła mi opowiadać, że musi się "rozejrzeć" tutaj, w naszym mieście za kimś "odpowiednim". To spotkanie trochę mnie dobiło, bo miałam wrażenie, że dobiera sobie chłopaka jak parę butów. Ponadto, stwierdziła, że polskie kobiety są lepiej ubrane niż tam gdzie była i wskazała mi na dwie lalunie, które szły przed nami, mówiąc: "tam takich nie zobaczysz", sugerując chyba, że wszyscy powinni ubierać się tak jak one, żeby ładnie wyglądać (ignorując przy tym to, że ja mam raczej "wygodny", traperski styl ubierania i nie noszę nawet biżuterii).

 

Teraz weszłam na jej profil na Facebooku i zobaczyłam mnóstwo wpisów od tych ludzi, których poznała.

 

Wiem, że przemawiają przeze mnie kompleksy (i z tym się źle czuję, bo nie chcę, żeby kompleksy sterowały moimi uczuciami), ale ukłuło mnie, że myślę, że mnie nikt by na takim wyjeździe zagranicznym nie polubił. Że jestem gorsza, źle ubrana, nieatrakcyjna...

 

Pomijając fakt, że ostatnio w ogóle unikam wyjazdów ze znajomymi, bo mam bardzo złe doświadczenia.... i po prostu boję się, żeby sytuacja się nie powtórzyła.

 

A też bym chciała poznać tak wiele osób z innych krajów, bo to rozszerza horyzonty. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawilinski, jeszcze jest cos takiego jak cisnienie atmosferyczne, które jednak ma wpływ na samopoczucie...chyba...poza tym piszesz ze wiele osób świetnie funkcjonuje przy złej pogodzie. ale co dla kogo złe? Ja np nie znosze slońca...i funkcjonuję lepiej bez niego...czyli w mysl tego co powiedziałes przy złej pogodzie tylko ona dla mnie nie jest zla...jest własnie dobra...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba - mam nadzieję że już lepiej? Daj znać jak tu zajrzysz.

Pogoda ma wpływ na nastrój i kondycję psychofizyczną - przynajmniej w moim przypadku.

 

Ja sie dziś dowiedziałam od mojego terapeuty do którego chodziłam z przerwami od 2004 do 2010 roku, że miałam epizody depresyjne o średnim - lekkim nasileniu, że głównie reagowałam tak na stres a potem było ok.

Zauważył tylko lekkie przesłanki na z.o.

czy może komuś "odbić" w wieku 30 paru lat? a wcześniej byłam prawie normalna?

Już sama nie wiem co o tym sądzić.

a leki na CHAD mi pomogły, bez tarapii się czuję znacznie lepiej... nie super ale znacznie...

tego też wam życzę

miłych snów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New Tenuis

Każdy ma swój styl i swoje priorytety. Nie przejmuj się koleżanką, że ceni coś innego niż Ty. Ona Ciebie lubi skoro się z Tobą spotyka.

Ja osobiście cenię sobie dłuższe i głębsze przyjaźnie niż powierzchowne znajomości. Tak na prawdę mieć pseudo znajomych na facebooku to wcale nie trudno. Tylko na ile można na nich liczyć? I pogadać sobie z nimi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, ja Cię doskonale rozumiem. U mnie to nawet nie jest uczucie zazdrości, co poczucie bycia gorszą. Też nienawidzę się spotykać z osobami, które mają strasznie dużo do opowiadania o swoim życiu, a potem pytają co u mnie. Jest to strasznie dołujące, jak się nie ma czego powiedzieć. Wczoraj rozmawiałam z kuzynką, która jest szczęśliwą mamą i żoną i dopytywała mnie o W. Dlaczego ja do niego nie jadę, ani on do mnie nie przyjeżdża. Usiłowałam jej wytłumaczyć, że to wszystko nie jest takie różowe, ale dla ludzi szczęśliwych takie rzeczy są bardzo proste. Ta rozmowa doprowadziła mnie do stanu, w którym byłam wieczorem. Do tego W., który jest w Lizbonie i nie mógł rozmawiać. Więc zapadłam się w myślach o śmierci. Sytuacja u mnie w pracy nie wygląda różowo i boję się, że jak wrócę, to mnie zwolnią, a ja mam kredyt do spłacenia. Wtedy naprawdę ze sobą skończę.

 

sens, jestem. Dzięki za pamięć. Udało mi się wczoraj jako tako zasnąć, ale budziłam się w nocy. Rano bolesne przebudzenie z myślą, że nie ma po co wstawać....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie bez zmian. Pewnie dzięki tej sertralinie nie czuję tego uczucia cierpienia, ale nie czuję też nic innego. Nie wiem co dałabym, żeby poczuć smutek.

Do tego mam pogorszone funkcje poznawcze i przez ten brak uczuć nie mogę się w nic zaangażować.Wieczna nuda...każdego dnia budzę się z niechęcią i czekam tylko aż będzie można iść spać.Absolutna pustka, brak jakichkolwiek ludzkich odczuć...i jest tu jedna kobieta, która m tak samo. Ona się nawet ne elektorwstrząsy zdecydowała, ale jak na razie jej nie pomagają.

 

-- 12 lip 2011, 17:43 --

 

Korba, musisz wytrzymać do tego oddziału dziennego.Na pewno staniesz tam na nogi. Ja jak na razie nie żałuję, że poszłam do szpitala, choć mam takie wrażenie, że oni nie do końca rozumieją mój problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, a nie jest tak, że Twoja kuzynka jakby wybebeszyła na światło dzienne to, co Cię w tej chwili najbardziej boli (czyli to, że nie jesteś w związku z W.) i żeby sobie trochę podbić samoocenę po jej wizycie, napisałaś/zadzwoniłaś do W. i pechowo się złożyło, że on w tej danej chwili nie mógł z Tobą rozmawiać... i to utwierdziło Cię w błędnym przekonaniu, że dla niego ta znajomość niewiele znaczy? Tak jakbyś chciała udowodnić kuzynce, że też masz się z czego cieszyć... a raczej udowodnić to swojemu wewnętrznemu krytykowi?

 

Olu, widzisz... skoro przestałaś czuć to straszne cierpienie, to może a nuż powoli coś "rusza" w Twojej psychice pod wpływem leku, który Ci tam podają? Ja bym była dobrej myśli. Bądź cierpliwa.

 

Sens, wiem, że moja koleżanka mnie lubi i ja lubię ją. Ale pojechała po moim "poczuciu bycia gorszą" w sferze damsko-męskiej (i to nawet nie jej wina, bo to poczucie towarzyszy mi od okresu dojrzewania... :roll: ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba,myslę podobnie jak Agnieszka...trzymaj sie kochana i sie nie poddawaj :nono:

Agnieszko,ja tez nie mam za duzo kolezanek /znajomych i tez tego zazdroszczę ludziom...

Ola, mi sie wydaje ze z Tobą juz ciut lepiej :lol: ,jak to czuje , nie potrafie wytłumaczyc dlaczego ...

 

Musze sie Wam pozalic ...umówiłam synowi na dzisiaj psychoterapeutkę, na NFZ, cieszyłam sie jak głupia, bo miałam nadzieję ze coś w końcu "ruszy" .Duzo wysiłku kosztowało mnie namówienie go na wizytę, przekonanie ze powinien spróbować itp. ,krótko mówiąc pociłam sie dzisiaj pół dnia zanim z nim porozmawiałam, stresa miałam od rana i to potwornego i ...Synu poszedł, pogadał (lub nie ,bo nie wiem) z psychoterapeutą i myślałam ,łudziłam się ze ona go jakos "namówi", zmobilizuje do kontynuowania terapi a tu du... :evil::evil::evil: Pani psychoter. wyszła i mi powiedziała ze synu ma do niej telefon i musi sam podjac decyzję ze chce kontynuować psychoterapię ,zadzwonić i sie umówic...tiaaaa.Niby logiczne ale ...synu z powodu lęków nie porusza sie sam po mieście ,na bank nie pojedzie sam na terapie ,nawet nie ma takiego połącznia z naszego miejsca zamieszkania.Jestem troche zawiedziona, nie wierze ze mój synu tak z własnej woli bedzie chciał chodzic na psychoterapie...zrozumiałam jednak ze nie powinnam go juz wiecej namawiac, drązyc tematu...Pewnie wyszłam w oczach pani psychoterapeutki na nadopiekuńczą i toksyczną matke, boszczzzzzzzz,beznadzieja :-|

Synu poszedł spac o ...18-tej :bezradny: czyli znów się "zaczeło"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, tumam Cię i wpółczuje nastroju :( dziewczyny, wiecie co ja nie kumam do końca o co chodzi w leczeniu depresji i zo i wogóle nerwic itp. ...bierzecie leki ( ja tez biorę) , chodzicie n apscyhoterapie (ja tez chodziłam) a i tak mamy takie stany ducha jak pisze powyzej Korba...no o co tu chodzi?! U mnie dzis to nie dziwne bo byłam w hospicjum,spotkałam sie ze "smiercia", wróciły wspomnienia bo rok temu umarł tam mój wujek ...

Korba, tak myslisz?!..Pewnie tak, musze nabrac dystansu,dac se na wstrzymanie :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie, jak wygląda życie z zaburzeniem osobowości, czy wychodzi się z tego co pomaga a co nie. Czy terapia na oddziale dziennym pomaga czy lepiej jej unikać. Proszę o radę co jest najlepsze dla takiej osoby

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to że czytałam i się pogubilam, myślę nad terapia na oddziale dziennym ale nie wiem czy to dobre rozwiązanie. Przepraszam też za nowy temat

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×