Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

bo to debile byli i tyle.

nie musisz się wszystkim przecież podobać. tyle, że zachowali się po prostu chamsko i prostacko.

ale jak widzisz -- problem wcale nie tkwi w Tobie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kite, widocznie na kiepskich ludzi trafiłaś. Zdarza się. ;) Ja Cię podziwiam, bo ja bym w życiu nawet będąc zdrowa nie pojechała na taki festiwal, a co dopiero mając depresję. Mam taki charakter, że umieram jak wokół mnie jest tłum. Jestem wtedy strasznie nieszczęśliwa. Co innego dwie, trzy osoby, które znam i do których mam zaufanie. Także, kite, niezłe kamikadze zrobiłaś, umawiając się z ludźmi z forum na kilka dni, a mając równocześnie depresję. Podziwiam Cię i widzę, że jesteś bardzo odważna. To się ceni. :great:

 

naranja, ja uważam, że każdy ma swoją osobistą potrzebę - Ty masz potrzebę mówić o mamie, Monika nie ma, ja uciekam od tego tematu i właśnie z tego względu nie chodzę na psychoterapię, że od razu mnie o nią pytają. Dajmy sobie do tego wszystkie prawo. ;) Każdy czuje, co jest dla niego dobre. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie dziwię się :mrgreen:

 

kurcze, ja miałam świetną grupę...

2 młode bordery, kobieta ok. 60 z anoreksją/bulimią, kolesia po 60 który miał problem ze zdradą, kolesia ok. 50 który nie radził sobie z byciem bezrobotnym (i nie-byciem dyrektorem) oraz nn, laskę, która chciała zabić swojego męża-alkoholika, i takie tam...niezły miszmasz. a to tylko niektórzy wymienieni.

bardzo miło wspominam panią, ok. 70 lat, która miała nn - ciągle wydawało jej się że śmierdzi i nigdy w życiu nie farbowała swoich włosów, miała już siwe.

na moje odejście przyszła w pięknym kolorze brąz. :D

zresztą, wszystkich miło wspominam. :smile:

 

Basiu, ordynatorka mi powiedziała, że biorą góra 2 z.o. na grupę (bo więcej nie służy grupie). Że większość to neurotycy.

 

-- 05 lip 2011, 15:23 --

 

kite, warto było. tak jak Basia powiedziała, problem nie tkwi w Tobie. Wcale nie musisz zamykać się na ludzi! Bardzo dzielna jesteś, że poszłaś, brawo :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, nooo, z 2oma borderami był nie raz hardkor na sesji... bo obydwoje chcieli być w centrum uwagi, a reszta grupy wtedy czuła się..pominięta pewnie. no mnie sklasyfikowali jako zaburzenia depresyjno-lękowe, więc nie liczyłam się do grupy z.o. ;)

 

kurde, niedaleko bloku rodzinnego M. spłonęło mieszkanie :shock: właśnie oglądam filmiki, masakra

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też jestem typem co musi spać 9,10 godz a nawet i więcej

 

Hmm, widocznie "ten typ tak ma"? Ja się wkurzam na to, bo zdecydowana większość ludzi, z którymi miałam styczność to osoby, które potrafią się położyć koło północy i później, oglądając filmy, czytając, imprezując, cokolwiek, a wstać o 7 czy nawet 6 do pracy/na zajęcia i jest git albo co najwyżej lekka senność. Jestem zazdrosna!!! To niesprawiedliwe :evil: Nie biorąc pod uwagi okresu depresji i lęków (bo jak wiadomo przy takich stanach to cykl snu jest całkowicie skopany) to ja, żeby się czuć optymalnie, musiałabym zasypiać tak o 22, no maks 22:30 i budzić się koło 8, dając sobie jeszcze z godzinkę czasu na rozkręcenie się. Lipa. Połowę życia mam przespać? :shock:Martwi mnie to dlatego, bo jak jeszcze funkcjonowałam to wystarczył jakiś dłuższy wieczór ze znajomymi itp. i potem potrzebowałam kilku dni, aby się pozbierać. Nie mówiąc już o tym, że wszyscy żywi, a ja koło północy już się męczyłam.

 

-- 05 lip 2011, 15:45 --

 

naranja, czy Ty na 7f masz ternim na poniedziałek?

Sama w to nie wierzę... Ani trochę! :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kite, :great: ,taaaak,na debili forumowych trafiłas, to nie TY masz "problem",jak widac oni mieli wiekszy :mrgreen: ; byłas dzielna, ja bym sama za żadne skarby nie pojechała...myslałam ze jedziesz z "paczka" :roll: a tak,to ..wielkie brawa dla Ciebie :brawo:

naranja, ja zazdroszcz Monice ze juz nie czuje potrzeby "gadania" o matce, we mnie nadal to tkwi :? , ale cały czas słabnie i to nie przez odciecie emocji tylko zastąpienie ich przez innne ...miłość jaką otrzymuje od męża i córki ,ale mam świadomośc ze nie tak powinno być 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, ja uważam, że każdy ma swoją osobistą potrzebę - Ty masz potrzebę mówić o mamie, Monika nie ma, ja uciekam od tego tematu i właśnie z tego względu nie chodzę na psychoterapię, że od razu mnie o nią pytają. Dajmy sobie do tego wszystkie prawo. ;)

Dokładnie. Bo w terapii, sensownej terapii, mówi się o tym, co jest dla danej osoby ważne i istotne. Dla mnie akurat ten temat jest ważny, choć trudno mi się do tego nawet przed samą sobą przyznać. Ja jestem w terapii analitycznej, ale ja sama doszłam do tematu mamy, terapeutka niczego mi nie sugerowała, nie narzucała, nie naciskała. Więc moje doświadczenie terapii jest inne niż Twoje. Ja usłyszałam od niej tylko, na początku, że to jest terapia niedyrektywna, czyli, że to ja wybieram temat do rozmowy i ja mówię o tym, co dla mnie ważne, a terapeutka będzie się starała po prostu podążać za tym, co mówię i do tego zadawać pytania lub komentować. I dodała też, że jest to terapia, w której nawiązuje się do przeszłości, z tym, że ona zapytała mnie, czy ja czuję, że chcę taką terapię (!), czy się w niej odnajdę. Czyli zero narzucania. Absolutnie nie czuję, aby to ona cisnęła na temat mamy, dzieciństwa, itd. Chociaż czasem jak coś mówię to mnie pyta, czy dana sytuacja, trudność, nie przypomina mi czegoś z przeszłości. Ale do tematu matki doszłam ja sama. Co więcej, nie jest to jedyny temat moich sesji! Mówię też o innych ludziach oczywiście. Ale po prostu wątek matki się mimowolnie czasem przeplata, bo widzę, jak bardzo moje trudności z innych relacjach są związane z tym, co jest z nią związane. tym Być może, New Tenuis, jeżeli kiedykolwiek stwierdzisz, że chcesz terapii, to też byś się odnalazła w podobnej? Ja też nie lubię, jak ktoś namolnie narzuca mi temat albo drąży usilnie to, czego ja nie chcę albo nie jestem jeszcze gotowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malibu, pojechałam sama samiuteńka! w obie strony miałam po 2 przesiadki. prawie 500km w jedną stronę. ale w przyszłym roku też jadę tyle że już nie sama. chcę się spotkać z tymi zespołami z którymi spędziłam niedzielę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, ja zazdroszcz Monice ze juz nie czuje potrzeby "gadania" o matce, we mnie nadal to tkwi :? , ale cały czas słabnie i to nie przez odciecie emocji tylko zastąpienie ich przez innne ...miłość jaką otrzymuje od męża i córki ,ale mam świadomośc ze nie tak powinno być 8)

 

A jak POWINNO być? Myślisz, że istnieje jakieś uniwersalne prawidło? Wiesz co? Ja się powoli przestaję nad tym zastanawiać. Po prostu wyszłam z założenia, że będę w terapii mówić o tym, co akurat jest dla mnie istotne, co mnie boli. I tyle. Bez wybiegania za bardzo w przyszłość. Teraz jest teraz i boli mnie to i to.

 

Chociaż temat dzieciństwa zaczęłam już tłuc prawie trzy lata temu (!), bo wtedy właśnie zaczęłam "przygodę" z terapią, to przez ten czas robiłam to głównie intelektualnie, suche analizy, pogadanki, książki, a jak już płakałam i się złościłam to sama w domu - ja kontra biała ściana. Albo ja i moje zarzuty kontra matka. No i kiedyś też to raczej terapeuci z tym tematem wychodzili, nie ja. A dopiero teraz POCZUŁAM, że ja sama czuję tę drzazgę w sercu.

 

Wiesz, poznałam taką dziewczynę, która podczas terapii wkurzała się na siebie, że ciągle drąży w przeszłości, ale napisała, że w pewnym momencie sama POCZUŁA, że to już ją nie interesuje, nie boli, nie dręczy, nie rzutuje w istotnym stopniu na teraźniejszość, czyli to się spontanicznie zadziało. A nie poprzez mówienie "Matki nie zmienię", "Już przesadzam z tym gadaniem o dzieciństwie", "To i tak nic nie da" - ja myślę (choć może się mylę), że gdy tak się mówi to jednak coś tam człowieka dalej wierci w sercu i chce od tego uciec. No bo racjonalizowanie to mechanizm obronny - przed emocjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja w sumie teżak pczulam w stosunku do moich rodziców, ze juz sie wypral ten temat, ale nie wiem czy to nie bylo tez przez to, ze jak mi zanikly uczucia, to nie moge sobie przywolac tez uczuc z przeszlosci...ale mysle, ze nie, ze dziciwnstwo mam przerobione i nie patrze juz na nie jak na pasmo smutku, tylko pamietam tez mase dobroci od moich rodzicow...no ale u mnie to temat skomplikowany, bo moi rodzice sa z natury nerwowi, a ja im dostarczam masakrycznego zmartwienia:(

Rozmawialam z lekarka - oni juz postawili diagnoze, ze nie mam schizofrenii na podstawie mojego wystapienia.Ze to taka ciezka depresja. No to tez masakra, bo depresja w ktorej ja nawet nastroju zadnego nie odczuwam ani siebie samej nie odczuwam, ani nie moge przywolac zadnych dobrych uczuc czy wspomnien - to jestem jak zakleszczona w jakimis nierozwiązywalnym kole. Az sie nei chcialo tej lekarce wierzyc jak jej mowilam jak sie czuje i czego nie czuje...w ogole przesympatyczna osoba, powiedziala, ze ona sie ode mnie uczy...wolalabym, zeby nie musiala sie na mnei uczyc, no ale przynajmniej rozumowo moge miec poczucie, ze moja choroba ma sens - choc nie pociesza mnie to.

Jeszcze mi powiedziała, że jak ta sertralina nie pomoze to mozna spotencjalizowac leczenie depresji litem albo hormonami tarczycy albo lamitrinem.

W ogole masakra co sie ludziom robi - ta jedna laska co ma tak jak ja+ do tego od rana do nocy pisk w calej glowie i uczucie jakby jej mózg plywał - i wcale jej nie stwierdzili schizofrenii tylko depresję...ja nigdy nie pojmę tych diagnoz w psychiatrii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziciwnstwo mam przerobione i nie patrze juz na nie jak na pasmo smutku, tylko pamietam tez mase dobroci od moich rodzicow...

 

To skąd w Tobie w takim razie takie ogromne cierpienie i problemy osobowościowe? Tylko geny i biologia? Niezależnie od chemii to ja u Ciebie widzę tendencję do bronienia rodziców, a poza tym, mówiąc szczerze, to osoba nawet z najbardziej zdrowym mózgiem czułaby się beznadziejnie przy takich zachowaniach Twojej rodziny. Wręcz dziwne byłoby jakbyś czuła się zdrowa i zadowolona...

 

Rozmawialam z lekarka - oni juz postawili diagnoze, ze nie mam schizofrenii na podstawie mojego wystapienia.

 

Dobry lekarz nie stawia diagnozy tylko na podstawie tego, co mówisz, ale obserwuje to, jak mówisz, jak funkcjonujesz i jak się zachowujesz. Ważne jest też (jak nie bardziej) to, co jest między słowami. W związku z tym powiem Ci, że Twoje ostatnie posty to - oprócz depresyjnego objawu - wypisz wymaluj zaburzenia osobowości, na moje oko. Na przykład zauważyłam pewną chyba analogię Twojego stosunku do rodziców i lekarzy. Nie chcesz martwić rodziców - jak piszesz wprost. Ale gdy starasz się, aby lekarze nie stwierdzili ci aż schizofrenii (starałaś się przedstawić wszystko tak, jakbyś miała "tylko" depresję) to tak, jakbyś nie chciała ich martwić, żeby oni nie myśleli, że z Tobą jest źle. Kontrolujesz siebie - to, co powiesz, jak powiesz, jak siebie pokażesz. Takie myślenie trąci zaburzeniami osobowości. "Zwykły" depresyjniak miałby to raczej w dupie, osoba ze schizą też.

 

przynajmniej rozumowo moge miec poczucie

 

...?...

Samą siebie przeszłaś tym zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ogole masakra co sie ludziom robi - ta jedna laska co ma tak jak ja+ do tego od rana do nocy pisk w calej glowie i uczucie jakby jej mózg plywał - i wcale jej nie stwierdzili schizofrenii tylko depresję...ja nigdy nie pojmę tych diagnoz w psychiatrii

najwidoczniej pod depresję można podciągnąć wszystko, niezależnie od objawów. Ludziom się pojawiają najróżniejsze objawy, a diagnoza - depresja - ja myślę że lekarze czasem sami nie wiedzą dokładnie co się dzieje w naszych mózgach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam "dół" jak "Rów Mariański" :why: ....

 

-- 06 lip 2011, 10:55 --

 

Pisałam Wam kiedys, synu ma pasję - płazy i gady -obserwacja i fotografowanie cyklu rozwojowego i takie tam ,no ok ale ...i tu sie zaczyna cała historia ...Bardzo chciał pojechać w miejsce gdzie spodziewał sie znależc zwierzątka, ok, pojechalismy w niedzielę całą rodziną, wycieczka całodniowa , jakies 120 km w jedną stronę ,było super bo "zwierzyniec" pełen .W poniedziałek ...synu znów chce tam jechac bo ...fotki mało dokładne itp. Nie pomaga tłumaczenie ze daleko, ze pracujemy itp. on CHCE i koniec ! Na koniec dnia "zrozumiał" ze nic z jego wyjazdu i co zrobił...oznajmił mi o 1-szej ze idzie spać i więcej juz nie wstaje No i spi ...wczoraj "wstał" po moich prosbach i budzeniu o 13-tej ,zjadł śniadanie ,posiedział do 15-tej, zjadł obiad i ...ja poszłam na plac zabaw z córką a on ...poszedł spac...śpi nadal ,jak policzyłam w tej "turze" 18 godzin ..Próbowałam z nim rozmawiać , nie chce, wypraszał mnie z pokoju nie cenzuralnymi słowami , NIE WYRABIAM :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam "dół" jak "Rów Mariański" :why: ....

 

-- 06 lip 2011, 10:55 --

 

Pisałam Wam kiedys, synu ma pasję - płazy i gady -obserwacja i fotografowanie cyklu rozwojowego i takie tam ,no ok ale ...i tu sie zaczyna cała historia ...Bardzo chciał pojechać w miejsce gdzie spodziewał sie znależc zwierzątka, ok, pojechalismy w niedzielę całą rodziną, wycieczka całodniowa , jakies 120 km w jedną stronę ,było super bo "zwierzyniec" pełen .W poniedziałek ...synu znów chce tam jechac bo ...fotki mało dokładne itp. Nie pomaga tłumaczenie ze daleko, ze pracujemy itp. on CHCE i koniec ! Na koniec dnia "zrozumiał" ze nic z jego wyjazdu i co zrobił...oznajmił mi o 1-szej ze idzie spać i więcej juz nie wstaje No i spi ...wczoraj "wstał" po moich prosbach i budzeniu o 13-tej ,zjadł śniadanie ,posiedział do 15-tej, zjadł obiad i ...ja poszłam na plac zabaw z córką a on ...poszedł spac...śpi nadal ,jak policzyłam w tej "turze" 18 godzin ..Próbowałam z nim rozmawiać , nie chce, wypraszał mnie z pokoju nie cenzuralnymi słowami , NIE WYRABIAM :twisted:

Czyli zaczyna szantażem.... :roll::(

Jego zachowanie wyprowadziłoby mnie z równowagi,bezczelny jest i tyle,co on myśli,że będziecie teraz spełniać jego kaprysy kosztem pracy i czego jeszce.... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia,tak ,mam tą swiadomosc ze to szantaż , nie wiem co robić... O potrzebie psychoterapii mówił mu psychiatra, ja tez ...umawiałam prywatne wizyty, i nie poszedł...teraz ma sesję za tydzień na NFZ, nie wiem czy pójdzie, pewnie nie... Z drugiej strony nie potrafie udawac ze wszystko jest ok jak on ciągle śpi ...,rozumiesz,prawda?

btw: "wygrał",mąz wziął lapka i przenośmy net i pojechał z nim do żwirowni , 20 km w jedną strone :? ,pewnie wróci "sflustrowany" bo tonie TO miejsce które chciał :evil:

 

-- 06 lip 2011, 13:56 --

 

Teraz to ja jestem "słaba", ryczę "po kątach " juz drugi dzień ...no beznadziejna jestem, ze nei potrafie sie opanować, wziac tego spokojnie "na klate" :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia,tak ,mam tą swiadomosc ze to szantaż , nie wiem co robić... O potrzebie psychoterapii mówił mu psychiatra, ja tez ...umawiałam prywatne wizyty, i nie poszedł...teraz ma sesję za tydzień na NFZ, nie wiem czy pójdzie, pewnie nie... Z drugiej strony nie potrafie udawac ze wszystko jest ok jak on ciągle śpi ...,rozumiesz,prawda?

btw: "wygrał",mąz wziął lapka i przenośmy net i pojechał z nim do żwirowni , 20 km w jedną strone :? ,pewnie wróci "sflustrowany" bo tonie TO miejsce które chciał :evil:

 

-- 06 lip 2011, 13:56 --

 

Teraz to ja jestem "słaba", ryczę "po kątach " juz drugi dzień ...no beznadziejna jestem, ze nei potrafie sie opanować, wziac tego spokojnie "na klate" :why:

...bo to jest bardzo trudna,ciężka sytuacja....miejmy nadzieję,że "syn się ogarnie",minimalnie sam ,przypomnij mu o wizycie u lekarza na spokojnie normalnie jak rozmawiasz z innymi.Wsparcie widać,że dostaje od WAs

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, syn Malibu ma siedemnaście lat. Pamiętam.

 

Ja uważam, że on może być podświadomie zazdrosny o siostrę i takimi zachowaniami chce zwrócić na siebie uwagę. Naprawdę nie ciągnie go do rówieśników? Nie jest nikim zainteresowany? Cały czas CHCE (bo nie piszę o sytuacji, kiedy nie chce, ale nie ma nikogo innego) spędzać z rodzicami? To jest bardzo dziwne. Ja nie zawsze miałam towarzystwo, dużo czasu spędzałam z mamą, ale męczyłam się... dla mnie priorytetem były kontakty z rówieśnikami, czasem aż za bardzo mi na kimś zależało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, syn Malibu ma siedemnaście lat. Pamiętam.

 

Ja uważam, że on może być podświadomie zazdrosny o siostrę i takimi zachowaniami chce zwrócić na siebie uwagę. Naprawdę nie ciągnie go do rówieśników? Nie jest nikim zainteresowany? Cały czas CHCE (bo nie piszę o sytuacji, kiedy nie chce, ale nie ma nikogo innego) spędzać z rodzicami? To jest bardzo dziwne. Ja nie zawsze miałam towarzystwo, dużo czasu spędzałam z mamą, ale męczyłam się... dla mnie priorytetem były kontakty z rówieśnikami, czasem aż za bardzo mi na kimś zależało.

a co tam u ciebie New Tenius :?::?: Jesteś po egzaminach,czy dobrze pamiętam :?: Jakies plany na wakacje masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia83, dzisiaj oddałam oba indeksy do dziekanatu. I... mam wakacje. :mrgreen: I jestem z siebie dumna. :oops: Bo miałam 10 egzaminów i wszystkie zdane. Jak na razie, wypoczywam. Zamówiłam sobie w antykwariacie książkę, dzisiaj mi kurier przywiózł, posprzątałam szafę na ubrania (3 godziny mi to zajęło, myślałam, że wykituję)... a teraz sobie siedzę. :mrgreen: Samopoczucie mam stabilne, nie mam jakichś czarnych wizji nadchodzącego lata, więc jest ok. :great:

 

-- 06 lip 2011, 15:20 --

 

A plany na wakacje mam zagraniczne. ;) Zaczynam wojaże w połowie lipca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis, wiek dobrze pamietasz :D .Wiesz,on twierdzi ze nie interesują go równieśnicy ,bo nie podzielaja jego pasji ,ma wirtualnych znajomych na forum tematycznym,ale jak jest naprawde nie wiem...na bank mu brak towarzystwa ,ale ja mu go "nie stworzę" :roll: ...robię co moge ...On "woli" nas bo : mozemy go dowieżć tam gdzie chce ...,dzieki nam moze realizowac swoją pasje ,dlatego "chce" byc z nami ...choc pewnie w gruncie rzeczy nami pogardza :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że on może być podświadomie zazdrosny o siostrę i takimi zachowaniami chce zwrócić na siebie uwagę. (...) Cały czas CHCE (bo nie piszę o sytuacji, kiedy nie chce, ale nie ma nikogo innego) spędzać z rodzicami? To jest bardzo dziwne.

Dla mnie to nie jest dziwne. Raczej niepokojące. Widocznie chłopak odczuwa jakieś braki, skoro próbuje na siebie zwracać uwagę, manipuluje i szantażuje, kontroluje. Ok, te zachowania są irytujące i niefajne, ale przecież ważniejsze jest to, co się kryje POD nimi. Zgadzam się, że to może chodzić o zazdrość o siostrę i o to, że może się czuć gorszy przez to, że siostra ma ojca, a on ojczyma. Może czuć się mniej kochany. Zdecydowanie chłopak ma trudniejszą sytuację od małej, bez dwóch zdań. Jego depresja to może być nieświadoma kontrola i wyrażanie złości na Malibu, na ojczyma, na ojca, na siostrę. Pytanie, co z tym zrobić? Ciężka sprawa. Wysyłanie go do psychiatry i na terapię może budzić dodatkową złość i chęć buntu, bo może to odbierać jako komunikat "to TY jesteś nie-ok, do naprawy". Więc po części rozumiem, że on nie chce się leczyć. Hmm. Najsensowniej chyba byłoby, jakby cała rodzina wylądowała na terapii rodzinnej, aby każdy tam miał swój czas, aby powiedzieć, jak się czuje w tej rodzinie, bo tak to jest trochę bez sensu - właściwie oprócz małej dziewczynki wszyscy mają trudności emocjonalne, ale każdy leczy się (lub "leczy się"..) oddzielnie! Malibu chodzi na terapię osobno - i skutki terapii są trudne do zniesienia dla męża, bo nie wie, co się dzieje, był przyzwyczajony do innej żony, przecież inną poślubił! Mąż m.in. z tego powodu źle się czuje i osobno chodzi do psychiatry po leki, ale już nie omawia w terapii (bo nie chodzi?) przyczyn swojej depresji, (którą może być zmiana zachowania żony i trudności z synem) - bez sensu! Syn też ma depresję i też osobno ma na terapię iść...? Malibu, Wy się wszyscy leczycie OSOBNO!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×