Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

straciłam resztki godności i jestem już tylko dla niego jakąś jeczącą świruską. do reszty sie zbłaźniłam. kurffa jaka ja jestem głupia :(

 

to jest w Twojej głowie Kasiu, on tak na pewno nie uważa, za to Ty myśląc tak możesz sobie w ten sposób pięknie dowalić i się dobijać... :nono:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, coś w tym jest i mam ochotę mu powiedzieć jak mi świetnie idzie. wkurwia mnie ta sytuacja :evil:

 

Bo chcesz moze Kasiu więcej uwagi z jego strony. Żeby zobaczył,że zawsze wszystko wykonujesz w 100% dobrze. A tu ...rozczarowanie.

Kasiu...z dnia na dzień nie poprawisz jakości snu.

 

jestem zła na siebie, że mu wszystko powiedziałam o swoim zaburzeniu. straciłam resztki godności i jestem już tylko dla niego jakąś jeczącą świruską. do reszty sie zbłaźniłam. kurffa jaka ja jestem głupia :(

 

Nie jesteś głupia. Jesteś odważna. Teraz się wstydzisz bo boisz się odrzucenia.

Pamiętaj,że W. też ma swoje probelmy.

Skąd wiesz co On może myśleć o sobie, przecież też się otworzył przed Tobą. Ty zrobiłaś pierwszy krok. Poczuł się bezpiecznie i odważył się opowiedzieć o sobie i swoim problemie.

 

_asia_, jestem tak jak Hania mówi, niecierpek. Otworzyłam się, ktoś dotknął i szybko się zamknęłam. Teraz bardzo tego żałuję, mam ochotę się zamknąć na 1000 spustów i zapomnieć o tej rozmowie. Wstydzę się jej.

 

Kasiu, dlaczego się wstydzisz? Wolisz być chodzącym ideałem w jego oczach? Dlaczego?

Nie ma ideałów.

Znów chcesz zostać z tym wszystkim sama? Nie sądzę.

Zawsze sobie sama świtnie radziłaś....do czasu. Czlowiek potrzebuje oparcia, wsparcia i dobrego słowa. Tej uwagi, o którą zabiega.

Kasiu, ja Cię tak nie postrzegam,że źle zrobiłaś. NIe masz się czego wstydzić.Naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, nic na to nie poradzę. Wstydzę się. Jak widzę, że on wchodzi na skype, to ja odrazu uciekam. Czuję się jak rana, z której zerwano nagle i boleśnie opatrunek. Nie mam już żadnych asów w rękawie. Wszystko jest jasne. Nie czuję się bezpiecznie. I tak jestem z tym wszystkim sama, wolałabym jednak uchodzić za silną. Cholera, gdzie się podziała tamta Kasia? Nie uważasz, że w momencie, gdy facet Ci mówi, że nie jest gotowy na związek z Tobą, wykładanie kart na stół w postaci swojego z.o. jest co najmniej żałosne? No trochę jednak jest.

Wstyd mi, że Was zamęczam, Agnieszka miała rację, ja nie wiem, skąd u mnie ta egzaltacja i ta teatralność, nienawidzę tego.

 

-- 30 mar 2011, 16:37 --

 

Korba, to przybij piątkę, bo ja też.

 

Ty też co? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstyd mi, że Was zamęczam, Agnieszka miała rację, ja nie wiem, skąd u mnie ta egzaltacja i ta teatralność, nienawidzę tego.

 

powieje szufladkowaniem z mojej strony, ale dramatyzowanie, rozdmuchiwanie spraw, zbytnie przeżywanie jest chyba wpisane w to nasze zaburzenie, a przynajmniej bardzo często występuje, ja też mam do tego tendencje, często się na tym łapię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_asia_, Asiu, a nie jest u nas troszkę podobnie, analogicznie? Ty przed terapeutką, ja przed W. jesteśmy totalnie ogołocone, nie dość, że ich kochamy, to jeszcze wszystko o nas wiedzą? Czy czujesz się bezbronna? A jednocześnie uzależniona? Jakby sytuacja bez wyjścia.

 

-- 30 mar 2011, 16:44 --

 

Monika, jutro mam sesję. Na samą myśl, że mam o tym opowiedzieć, robi mi się niedobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, dlaczego się wstydzisz? Wolisz być chodzącym ideałem w jego oczach? Dlaczego?

 

O! na to pytanie sama chciałabym potrafić sobie odpowiedzieć, bo bardzo mnie dotyczy... :roll:

 

Dzisiaj miałam kontrolę-Audyt. Papiery na blask przygotowane. Chciała się babeczka do czegos przyczepić. Tak broniłam swoich racji, mówiłam, że się z nią nie zgadzam w jednej kwestii. Ona swoje, a ja swoje.Oa o przepisach, a ja o interpretacji tych przepisów.

Nic takiego się nie stało.

Niestety...ale ja.......nie mogę mieć niczego w zaleceniach.

To chore.

Idealna chcę być.

Tylko u mnie wygląda to tak,że jeśli jestem czegoś pewna..to się upieram przy swoim. Bo wiem ile czsu na to poświeciłam, wiem co mam w papierach,ze są OK.

Babka ma za zadanie zrobić swoje i coś znaleść. Pewnie też się chce wykazać.

Męczyła mnie dzisiaj siedząc cały dzień w moim gabinecie.

Dlaczego ja dobieram to do siebie? To są przecież papiery, ja je prowadzę, określają moją pracę, a nie mnie-jako Monikę.

Ale z drugej strony ja-to robienie czegoś.

Tylko dlaczego ja chcę wszystko wykonywać idealnie?

Perfekcjonizm się znowu kłania..............

Jest to męczące.

Znowu temat na sesję.

 

Asiu....bo jesteś perfekcjonistką?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, dokładnie tak. Dlatego rozumiem w pewnym sensie, że jakby żałujesz, że wyznałaś W. prawdę. Mi też ciężko idzie odsłanianie się przed terapeutką, zapieram się jak mogę. :hide: A jak już coś wyznam to potem żałuję, uważam, że trzeba było nie mówić. Trafnie to napisałaś - sytuacja bez wyjścia. Czuję się bezbronna, boję się, że ją stracę właśnie wtedy, gdy się całkowicie odsłonię a wtedy umrę z rozpaczy, boję się, że się ode mnie odwróci i będzie czuć tylko niechęć, gdy pozna mnie, a nie moje maski, boję się, bo czuję się uzależniona, uwięziona w tym uczuciu i ciągnie mnie ono w dół a jednocześnie dodaje skrzydeł... Oj rozumiem Cię, Kasiu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, bo nie cierpisz słabości, a w braku perfekcjonizmu wg Ciebie/nas przejawia się słabość?

 

Tak, wielka ,wielgachna nie do opisania słabośść i nie radzenie sobie!

Tak, traktuję to w kategoriach nie radzenia sobie czyli słabości.

I co z tym zrobić Kasia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, owszem, jesteś perfekcjonistką, oj jesteś... Ja - przeważnie. U mnie to jest bardzo skrajne. Albo robię coś całą sobą i wkładam w to całe serce, albo w ogóle się nie przykładam. Częściej to pierwsze. Najbardziej nienawidzę pośrednich stanów - tzn. zrobić coś trochę, częściowo, trochę się przyłożyć. Wtedy wolę już nic nie zrobić. :hide: A jeszcze lepiej - zrobić wszystko na tip top. :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, ciężka sprawa. Trzeba sobie pozwalać na słabość. Ale najpierw trzeba się tego nauczyć. Tylko u mnie to jest na przykład tak - jak sobie lekko pozwolę, to mam wrażenie, że puściły wszystkie bariery. Nie mam zahamowań. Siedzę drugi tydzień w domu, zżera mnie psychosoma albo coś innego mnie trawi fizycznie, siedzę lub leżę jak beksa i się mazgaję. Jestem chodzącą słabością i nienawidzę siebie za to.

 

Wracając do uzależnienia, Asiu, to mi jest ciągle mało tego zainteresowania. Bo jeśli już się odsłoniłam, to bym potrzebowała, aby on codziennie mnie pytał np. ile spałam, jak spałam, jak dbam o siebie itd. A skoro on się od dwóch dni nie zainteresował, to mam ochotę go skreślić, bo przez niego popełniłam emocjonalne harakiri. I momentami nienawidzę go za to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko że ja chcę o tym zapomnieć,Moniko...

 

NIe chcesz! Wstydzisz się, dlatego chcesz zapomnieć!Nie radzisz sobie ze wstydem.

Też się wstydzę....niedoskonalości się wstydzę.

 

Moniko, owszem, jesteś perfekcjonistką, oj jesteś... Ja - przeważnie. U mnie to jest bardzo skrajne. Albo robię coś całą sobą i wkładam w to całe serce, albo w ogóle się nie przykładam. Częściej to pierwsze. Najbardziej nienawidzę pośrednich stanów - tzn. zrobić coś trochę, częściowo, trochę się przyłożyć. Wtedy wolę już nic nie zrobić. :hide: A jeszcze lepiej - zrobić wszystko na tip top. :twisted:

 

Asiu, ja też nienawidzę stanów pośrednich. Nie umiem się w nich odnaleść. Mało tego...wkurzają mnie inni-ich stany pośrednie, albo te , w których się nie przykładają. Oczekuję od wszystkich tego samego!-perfekcyjnego nastawienia. Ło matko.......jestem nieźle zryta i w tej sferze. Przeszkadza mi to! NIe akceptuję tego bo mi to zaczyna przeszkadzać!

 

Monika, ciężka sprawa. Trzeba sobie pozwalać na słabość. Ale najpierw trzeba się tego nauczyć. Tylko u mnie to jest na przykład tak - jak sobie lekko pozwolę, to mam wrażenie, że puściły wszystkie bariery. Nie mam zahamowań. Siedzę drugi tydzień w domu, zżera mnie psychosoma albo coś innego mnie trawi fizycznie, siedzę lub leżę jak beksa i się mazgaję. Jestem chodzącą słabością i nienawidzę siebie za to.

 

Wracając do uzależnienia, Asiu, to mi jest ciągle mało tego zainteresowania. Bo jeśli już się odsłoniłam, to bym potrzebowała, aby on codziennie mnie pytał np. ile spałam, jak spałam, jak dbam o siebie itd. A skoro on się od dwóch dni nie zainteresował, to mam ochotę go skreślić, bo przez niego popełniłam emocjonalne harakiri. I momentami nienawidzę go za to.

 

Nie wiem Kasiu co zalicza się do słabości, a co do lenistwa. Nie wiem jak się mam nauczyć słabości. Jak mi sie czegoś nie chce to traktuję to w kategoriach lenistwa, a nie-słabości. Nie umiem tego rozdzielić!

 

KasiuPOtrzebujesz mieć nad sobą przysłowiowy bat, czyli,żeby ktoś skupiał na Tobie całą uwagę. Mnie czasem to zaczyna denerwować. A czasem tego potrzebuję. I też nie wiem od czego to zależy. Nie umiem zaobserwować w jakich sytuacjach chcę tej uwagi, a w jakich nie. Zaczhowuję się jak rozwydrzony, rozkaprysiony dzieciak, królewna.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, takkk, dokładnie tak!!!! Mam takie same odczucia, identyczne. :roll: Albo wszystko - zawsze i wszędzie przy mnie, albo nic. :pirate:

 

Otóż to. I dlatego w jednej chwili mam ochotę mu powiedzieć "nie zostawiaj mnie, opiekuj się mną", a za moment "idź sobie, nie potrzebuję cię".

 

Moniko, ja kiedyś sama nad sobą trzymałam tego bata. Za pośrednictwem pracy. Praca była moją obsesją, posługiwałam się różnymi rodzajami masek, byłam osobą nie do zdarcia. Również po porażkach w życiu osobistym zbierałam się w mig. Ale to były tylko pozory. Teraz czuję się jak wyeksploatowany sprzęt, który zaczyna szwankować. Bardzo mi źle z tym, że praca już nie jest takim motorem jak była kiedyś. Niemniej chwilę kiedy zaczynam trochę czuć pozytywne nakręcenie zdarzają się czasem dzięki niej, gdy mi dobrze idzie i czuję, że mam nad czymś kontrolę i coś pozytywnego wychodzi z moich działań. Ale ostatnio zdrowie mi bardzo w tym przeszkadza.

Przestaję się czuć spełniona, przestaję się czuć użyteczna, czuję, że szwankuję. I to mnie dobija.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się cholernie samotna.Byłam u lekarza i całą drogę myślałam że jestem z tym sama.Nikogo nie obchodzi moja choroba.Sama o siebie nie chcę walczyć,nie warto.Nie potrafię żyć dla siebie.

Pociechom są moje psiaki ale jak ich zabraknie,odejdę razem z nimi.

Nie chcę mi się brać leków,nie chce mi się nic

Samotna...samotna...nie ważna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×