Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Agnieszko, ja się wcale nie gniewam, ba, nawet uważam, że w dużym stopniu masz rację, tylko... ja nie potrafię się teraz z tego wszystkiego uwolnić. Nie potrafię jej zostawić, bo ją kocham ponad wszystko. Gdy odejdę, nie będę już miała motywacji, by walczyć o siebie, swoje zdrowie. Bo tak naprawdę żyję dla niej, dla niej leczę się z tej cholernej neuroboreliozy chociaż czuję się przy tym jeszcze gorzej, dla niej jak upadnę to się podnoszę. To nie jest zwykłe uzależnienie. To jest ogromne uczucie. I nie wiem gdzie się obrócić, jak z tego wszystkiego wybrnąć, nie potrafię się po prostu od niej odzwyczaić, tęsknię za nią, płaczę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu:

 

Co w tym złego, że kochasz kobietę? Kobieta ma prawo kochać kobietę, a mężczyzna mężczyznę i to jest tyle samo warta miłość, co miłość między kobietą a mężczyzną. Jednak, gdyby to był mężczyzna, też bym uważała, że jest źle. Relacja jest po prostu toksyczna i nie wpływa na Ciebie dobrze, bez względu na to, czy jest homoseksualna, czy też heteroseksualna. Zastanawiałaś się, czy Ty przypadkiem nie jesteś osobą odmiennej orientacji? (to znaczy... no... lesbijką). Przepraszam, że tak kawę na ławę wykładam, ale to może być sedno sprawy. Rozumiem, że bardzo ją kochasz, ale uwierz mi, możesz pokochać z czasem też kogoś (możliwe, że jakąś kobietę), kto będzie dla Ciebie dobry, odwzajemni Twoje uczucie i będziesz szczęśliwa... Nie zastanawiałaś się nad tym, że żyjemy w deczko nietolerancyjnym państwie i Twoje nerwy/doły mogą się opierać o to, że chcesz jak najgłębiej ukryć Twoją orientację seksualną (na przykład pod przykrywką tego, że zwiążesz się z P., którego po prostu nie kochasz)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chorakowa poszukaj a znajdziesz :mrgreen:

 

_asia_ na zdrowiu fizycznym to mi nigdy nie zależało

 

też jestem przywiązana to terapeutki ,ale dlatego daje mi to to czego nigdy nie miałam-zrozumienie ,wsparcie i chyba sympatie,choć w to ostatnie to trudno mi uwierzyć,ale tak mówi

i mi terapia pomogła,nauczyłam się rozpoznawać uczucia i o nich mówić,dbać bardziej o swoje potrzeby i wyrozumiałości do siebie pod tym względem gdy czuję że nic nie jestem w stanie zrobić to odpuszczam,tytlko szkoda,że nie jestem wstanie nic robić od kilku miesięcy

 

-- 03 mar 2011, 11:44 --

 

chojrakowa jaki kretynizm :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, ja wolałabym ten kretynizm niż bordera... Ale to border. Aż mi się czasem chce śmiać z rozpaczy, bo moja sytuacja jest identyczna jak w tej książce, "Uratuj mnie". Przeogromne, przytłaczające uczucie do terapeuty. Już tego nie wytrzymuję, a nie potrafię odejść. Co za ironia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odejście W wpłynęło na zmianę stosunku do miejsca pracy?

...odbija Ci się to senna czkawka .

 

Oczywiście, że wpłynęło.

Obrzydziło mi i zabrało motywację.

Pomijam tu uczucia. On jest osobą, z którą i dla której chce się pracować.

Jest charyzmatyczny i mądry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, i znów nie masz za co przepraszać. Sęk w tym, że... ja nie wiem. :roll: Raz mi się wydaje, że jestem les, raz, że bi, innym razem, że hetero.. :oops: Ja sama nie mam pojęcia. Jedno jest pewne - to na kobiety o wiele bardziej zwracam uwagę, facetów ledwo zauważam. Gdy idzie jakaś para to patrzę na kobietę a nie na faceta. Ogólnie jestem raczej cięta na mężczyzn. Ale wg mojej terapeutki to może wynikać z jakiegoś lęku, żalu, pretensji do... mojego ojca. I że mogę być nawet hetero.

To ciało kobiet mi się podoba, ciało męskie mnie... brzydzi. :hide: Do mężczyzn przywiązuję się jedynie emocjonalnie. ALE facet jest w stanie doprowadzić mnie do orgazmu. Z kobietą nigdy nie byłam. Więc już sama nie wiem. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy odejdę, nie będę już miała motywacji, by walczyć o siebie, swoje zdrowie. Bo tak naprawdę żyję dla niej, dla niej leczę się z tej cholernej neuroboreliozy chociaż czuję się przy tym jeszcze gorzej, dla niej jak upadnę to się podnoszę. To nie jest zwykłe uzależnienie. To jest ogromne uczucie. I nie wiem gdzie się obrócić, jak z tego wszystkiego wybrnąć, nie potrafię się po prostu od niej odzwyczaić, tęsknię za nią, płaczę...

 

Asieńko, dobrze, że jesteś.

Dziś postanowiłam napisać do Ciebie sms-a, jeśli się nie pojawisz.

Nie pisałam wcześniej, bo czułam, że prawdopodobnie nie masz ochoty na kontakt.

Ale myślałam cały czas o Tobie.

 

To, co opisujesz trochę przypomina mi moje uczucie do W. Z tymże mój układ nie ma tej toksyny, on jest wolnym facetem, ja wolną kobietą. No jedyną toksynę wprowadzam ja, bo moje uczucie jest tak samo rozpaczliwe jak Twoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, Aniu, czemu chcesz odstawiać?

 

-- 03 mar 2011, 12:05 --

 

chojrakowa, nie wiem, czego to dowodzi.

Ja nie mogę spać, nie mogę jeść, myślę o nim bez przerwy, jak go widzę na skypie to mi serce zamiera, płaczę, bo się nie odezwał od tygodnia. On był moją motywacją, przystanią, moją oazą. Ja nie mogę go stracić, bo umrę, czuję to.

 

Nie wiem, co robić. 10 marca jadę do Warszawy i nie wiem, czy mam mu zaproponować spotkanie. On mi wciąż nie odpisał na mojego maila z reportażem, a ja nienawidzę się narzucać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mogę spać, nie mogę jeść, myślę o nim bez przerwy, jak go widzę na skypie to mi serce zamiera, płaczę, bo się nie odezwał od tygodnia. On był moją motywacją, przystanią, moją oazą. Ja nie mogę go stracić, bo umrę, czuję to.

Kasiulka, dziękuję :*, tak, potrzebowałam od wszystkiego i wszystkich się odseparować na troszkę...

U mnie też jest dokładnie tak jak piszesz...

Też czuję, że nie mogę stracić A., bo wtedy umrę. Tylko dlaczego do jasnej cholery ja mam takiego pecha, żeby zakochać się akurat w terapeutce??!!

Aniu, na skutkach odstawiennych leków chemicznych niestety się nie znam...

 

-- 03 mar 2011, 12:14 --

 

Kasiu, ja bym zaproponowała. Mimo iż też nienawidzę się narzucać. Ale gdy mi na kimś cholernie ale to cholernie zależy to czasem pokonuję to uczucie narzucania się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu no wiem... Napisałam, co ja bym zrobiła... Bo gdybym była na Twoim miejscu i nic nie zrobiła, gdy miałabym ku temu okazję to bym się potem zadręczała, że się nie odważyłam, zastanawiałabym się co by było, gdyby itd. ... Ja zawsze jednak wolę wiedzieć. Niepewność mnie zabija. Nie wiem czy tak jest również u Ciebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiu, no orientacja seksualna to raczej skomplikowana sprawa, przypuszczam, że nigdy nie jest tak, że czujesz coś tylko do jednej płci... Nawet jak ktoś jest homoseksualistą, przypuszczam, że zauważa mu się dostrzec w sensie erotycznym kogoś płci przeciwnej, skąd w przeciwnym razie brałyby się rodzone dzieci lesbijek i gejów? Z tego, że wcześniej byli w heteroseksualnych związkach.

 

A Twoja terapeutka ma męża/dzieci, czy jest sama?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No...tak. :oops: ALE nie tylko. O jej męża, dzieci, pozostałych członków rodziny, znajomych... Mogłabym być dla niej partnerką, jej dzieckiem, przyjaciółką, kuzynką - kimkolwiek - wszystko mi jedno, byle by tylko móc być w jej życiu, blisko niej. Tak więc to nie jest takie proste uczucie. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwierz mi, nie chciałabyś być jej kuzynką, wiedząc, że ma męża i z nim żyje. Trudno, by było Ci łatwo, bo nieszczęśliwą miłość przezywasz. Powiedz mi, Ty masz trochę ludzi dookoła siebie, wychodzisz gdzieś (do pracy, na uczelnię), jest potencjał, że możesz się kiedyś zakochać w kimś innym, masz kontakty społeczne?

 

-- 03 mar 2011, 12:47 --

 

Ja chyba nie mam Borderline, bo od lata się kocham w facecie, o którego znajomych nie jestem zazdrosna. :) Ale wiem, że nie ma nikogo, że nie jest w związku. Tyle że komplikacja polega na tym, że jest dziesięć lat ode mnie starszy i pochodzi z innego kraju. :P I mimo że znam jego język, bo go studiuję, to jednak trochę czasami nieporozumień bywa. To jest muzyk, ma zespół i pięknie śpiewa. Spodobali mi się i zorganizowałam im koncert w swoim mieście. I tak się zaczęła nasza znajomość. Ale on ma zbyt wielu przyjaciół, żebym mogła być o nich zazdrosna. :D Też miewam jednak doły z tęsknoty za nim i z tego, że nie wiem, czy w ogóle coś z tego będzie. Życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×