Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cuda i inne fajne rzeczy.


circ

Rekomendowane odpowiedzi

— Byłyśmy już wyczerpane przerzucaniem siana. I wtedy westchnęłam: Panie Boże, świętym pomagałeś, a nam nie pomożesz? I wtedy na bezchmurnym niebie zjawiła się trąba powietrzna. Zlecieli się ludzie z okolicy. — Co to jest? Jak w amerykańskich filmach!

– zawołał sąsiad. — Pan Jezus nam siano przerzuca – uśmiechnęłam się. — Ale dlaczego na mój dach? – zdziwił się.

 

 

Leje jak z cebra. Nie widać nic na odległość dwóch metrów. Ale gdy zajeżdżamy do Rybna, za Sochaczewem grzeje słońce. Ptaki, krowy, zielone łąki. Stara plebania. Zza chwiejącego się płotu macha do nas uśmiechnięta od ucha do ucha mniszka w czerwonym welonie. — Zapraszam: Pan Jezus już na was czeka – siostra Jana otwiera drzwi kaplicy. Niepewnie przekraczamy próg. Wchodzimy do skromniutkiego domku. Jeszcze nie wiemy, że i niespotykany ubiór zakonnicy, i wystrój domu widziała już w proroctwie przed II wojną światową siostra Faustyna. — Jesteśmy w niebie – rzuca Józek. I nie myli się.

http://www.misericordiadei.eu/pag.08.art.02a05.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znak ognia

 

Raymond Nader, dyrektor libańskiej telewizji katolickiej Tele-Lumiere (http://www.telelumiere.com), od dziecka fascynował się tajemnicą Boga. Jako student próbował znaleźć naukowe wytłumaczenie aktu stworzenia, stawiał sobie najtrudniejsze teologiczne pytania dotyczące tajemnicy naszego zbawienia w śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, misterium Eucharystii, Trójcy Świętej i innych zagadnień. Szukał na nie odpowiedzi nie tylko poprzez czytanie dzieł teologicznych, ale również w wytrwałej, codziennej modlitwie i kontemplacji.

 

Po zawarciu sakramentu małżeństwa i przyjściu na świat dzieci wzmożone obowiązki rodzinne w połączeniu z pracą zawodową, nie pozwalały mu poświęcać tyle czasu na życie wewnętrzne, co poprzednio. Nader wpadł jednak na bardzo oryginalny pomysł - kilka razy w ciągu roku wyjeżdżał do pobliskich klasztorów na całonocną modlitwę. Brał ze sobą Biblię oraz świece, aby wsłuchiwać się w głos Boga i w kontemplacji szukać Jego Oblicza. o godz. 22 żegnał się z żoną i dziećmi i jechał do wybranego eremu, aby tam w absolutnej ciszy rozważać teksty Pisma św. i modlić się przez całą noc. Dopiero nad ranem wracał do domu.

 

9 listopada 1994 r., w wigilię swoich 33. urodzin, Raymond Nader wybrał się do eremu Annaya.......

http://adonai.pl/cuda/?id=33

 

[Dodane po edycji:]

 

WYZNANIE CZŁOWIEKA DOTKNlĘTEGO PRZEZ ZŁEGO DUCHA

 

Rozdział ten nie jest moim dziełem, ale wyznaniem człowieka dotkniętego przez złego ducha, napisanym z rzadko spotykaną przejrzystością. Nawet najbardziej wprawny egzorcysta ma zawsze trudności ze zrozumieniem tego, czego doswiadczają osoby owładnięte obsesją. Głównym celem G.G.M. jest próba wyrażenia stanów trudnych do opisania, aby pomóc tym, którzy zostali dotknięci podobnym nieszczęściem.

 

Wszystko zaczęło się, gdy skończyłem 16 lat. Przedtem byłem chłopcem szczęśliwym, swobodnym i raczej wesołym, chociaż wszędzie coś mi szeptało: "My robimy to, a ty?"; "My idziemy tam, a ty?" Nie znałem przyczyny tego zjawiska, ale wówczas nie zwracałem na to uwagi. Mieszkałem w miasteczku nadmorskim. Morze, piękny wschód słońca i rozległe pola pomagały mi w opieraniu się melancholii. Po skończeniu 16lat przeniosłem się do Rzymu, przestałem chodzić do kościoła i zacząłem korzystać ze wszystkiego, co w dużym mieście pociąga obcego przybysza, to znaczy z takich możliwości, które w małym miasteczku nie są znane. Bardzo szybko poznałem narkomanów, włóczęgów, złodziei, dziewczyny lekkich obyczajów. Zacząłem z tego wszystkiego korzystać. 107

 

Straciłem wewnętrzny spokój, który miałem wcześniej. Zacząłem życ w nowym wymiarze tak bardzo sztucznym, upadłym i budzącym obrzydzenie. Mój ojciec był bardzo surowy i wymagający, kontrolował każdy mój krok i zawsze był ze mnie niezadowolony. Na skutek przykrości ze strony ojca i szeregu upokorzeń, jakich od niego doznałem, znalazłem się na ulicy. Opuściłem dom, poznałem, co to jest głód, zimno, brak snu i podłość. Odwiedzałem kobiety lekkich obyczajów i trudnych do zniesienia przyjaciół. Szybko zrodziły się we mnie pytania bez odpowiedzi: "Po co zyję? Dlaczego znajduję się na ulicy? Dlaczego jestem taki, skoro inni mają siłę, by pracowac i usmiechać się?" W tym czasie chodziłem z pewną dziewczyną, która uważała, że zło jest mocniejsze od dobra. Opowiadała o czarownicach, czarownikach i wypisywała rzeczy przyprawiające o zawrót głowy. Sądziłem, że jest bardzo mądra, ponieważ posiadanie takich poglądów na świat i życie przekraczało możliwości przeciętnego człowieka. Przeczytałem wszystkie jej notatki, a potem kazałem jej spalić je w mojej obecności, ponieważ mówiły tylko o złu i trzymanie tych kartek w domu napawało mnie lękiem. Dziewczyna znienawidziła mnie, bez powodu. Starałem się jej pomóc wyjść z ciemnego zaułka, ale mi się nie udawało, naśmiewała się ze mnie i z dobra, jakie jej podsuwałem. Wróciłem do domu rodziców, ale poznałem dziewczynę jeszcze gorszą od poprzedniej. Prawie przez rok byłem przygnębiony, nieszczęśliwy i lekceważony przez znane mi osoby. Otoczyła mnie pewnego rodzaju ciemność, uśmiech zniknął z mojej twarzy, a coraz częściej zaczęły po niej spływac łzy. Byłem całkowicie zrozpaczony i pytałem siebie: "Po co zyję? Kim jestem? Po co istnieje 108 ....

 

http://lublin.republika.pl/egzorcysta10.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak odróżnić poważną chorobę psychiczną od doświadczeń religijnych. Dla mnie Faustyna była bardzo chorą osobą, która wszystko co ją spotykało interpretowała zgodnie z tym w co wierzyła. To była zwykła trąba powietrzna, nie żaden cud.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest już jeden temat o cudach-i proszę Cię abys nie zakladala na każdy osobny "cud" kolejnego wątku,tylko kulturaalnie opisywala je w jednym.

 

Zakładałam nowe, bo nie wiadomo czemu poprzednie były dwa razy blokowane.

Wolno tu pisać o kupie, albo tasiemcach, a o cudach komuś się nie podoba, ciekawe czemu.

 

Bardzo kulturalne łamanie konstytucyjnej wolności słowa.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DAĆ BANA!!

NA MIESIĄC!!

 

Jesteś agresywna. Wolno ci?

 

[Dodane po edycji:]

 

Jak odróżnić poważną chorobę psychiczną od doświadczeń religijnych. Dla mnie Faustyna była bardzo chorą osobą, która wszystko co ją spotykało interpretowała zgodnie z tym w co wierzyła. To była zwykła trąba powietrzna, nie żaden cud.

 

Po owocach. Po tym, czy proroctwa się sprawdzają, po tym, czy za pośrednictwem świętego są nawrócenia i uzdrowienia.

 

W grudniu 1992 roku uzdrowienie Maureen Digan zostało uznane przez Kościół za cud dokonany za wstawiennictwem siostry Faustyny Kowalskiej – Apostołki Bożego Miłosierdzia.

 

Wielu z was będzie pytać:

„Dlaczego przydarzyło się to właśnie jej, a nie mnie czy komuś z moich ukochanych?”

Podobnie i ja pytałam:

„Dlaczego przydarzyło się to mnie, a nie mojemu małemu synowi? Jak jednak czytamy w Ewangelii według św. Jana, „Pan wybiera tego, kogo sam chce.” (J 5,5-9)

 

Do piętnastego roku życia cieszyłam się normalnym, zdrowym i szczęśliwym życiem. Potem zapadłam na poważną chorobę - obrzęk limfatyczny kończyn dolnych, zwaną inaczej słoniowacizną nóg. W ciągu następnych dziesięciu lat przeszłam ponad pięćdziesiąt operacji. Moje niezliczone pobyty w szpitalu różniły się długością, od krótkich, tygodniowych, do trwających cały rok.

Rodzina i odwiedzający mnie przyjaciele mówili:

„Módl się i ufaj Bogu.”

A ja myślałam:

„Chyba żartujecie. Wiara? Ufność? W Tego, który mnie powalił na ziemię? W żadnym wypadku! Dzięki, serdeczne dzięki! To nie w moim stylu. Sama sobie poradzę.”

Czasem trochę się modliłam, ale tylko ustami, nigdy sercem.

„Super Maureen” nie potrzebowała niczyjej pomocy, a już na pewno nie duchowej. Kiedy byłam sama, płakałam, ale w obecności przyjaciół i obsługi szpitalnej miałam na twarzy uśmiech, tak że nikt nie wiedział, co czułam naprawdę.

 

Zbudowałam wokół siebie mur, nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, że moja choroba mogła zbliżyć mnie do Pana. Byłam zbyt zajęta życiem w swym własnym świecie bólu…

 

Wynajdywałam wszelkie możliwe powody, by nie chodzić na Mszę świętą i do spowiedzi. Nie potrzebowałam spowiedzi. Uważałam, że nie zrobiłam nic złego. To Bóg był zły, nie ja. Wykorzystywałam swoją chorobę, by robić to, co uważałam korzystne dla siebie. Och, jestem zbyt chora, by iść na Mszę świętą. Za bardzo mnie boli. Nic dziwnego, że byłam nieszczęśliwa!...

http://www.zbawiciel.ostroleka.pl/warto.php?artykul=775&arch=&

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówi Tobie, że ktoś błędnie Go pokazał muzułmanom. Ze te "objawienia" jakie miał Mahomet były demoniczne i nie były od Niego, bo on trochę co innego mówił żydowskim prorokom i poprzez swojego Syna.

Mówi też, że mimo, że ich "religia" jest pokręcona, to On ich słyszy i jeśli czystym sercem zwracają się do Niego imieniem Allah, to On ich wysłucha i odpowie, bo wszystkich kocha.

 

Różne są teorie odnośnie powstania Koranu. Czytałam to kiedyś i strasznie to pokręcone, bo Mahomet miał jakichś braci, oni się tam wtedy tłukli, teksty które spisał, nieudolnie zresztą i poprawiał je bez końca, tak, że było kilka sprzecznych z sobą Koranów, społonęły i potem ktoś je odtwarzał z pamięci i całkiem zmienił. O tym zdaje się była ta książka Rushdiego, za którą on się musi ukrywać, bo chcą go zabić. Jednym słowem, muzułmanie temu nie winni, że zostali oszukani. Bóg ich kocha, tyle, że im trudno być dobrym, bo ta ich religia oparta jest na zabijaniu. Już pierwsze słowa Koranu o tym świadczą "nie ma innego Boga niż Allah"

Skoro nie ma, to innowierców trzeba zabić. I teraz jedni to tak interpretują i zabijają, inni wiedzą, że To tylko imię tego samego Boga, jedno z jego imion.

 

A ty młody nie możesz se poszukać po necie tego co ci tu mówię? Ja też sobie to wygooglowałam. Leń jesteś?

No tak, w necie jest mnóstwo śmieci i trudno się połapać, co jest co. Mnie też na początku było trudno, ale sprawdzałam, czy to co czytam zgadza się z tym, co już trochę wiem, nieustannie coś tam dołączałam do wiedzy, potem niektóre teorie odrzucałam, bo pojawiały się lepsze. Tak trzeba szukać, by wszystko pasowało do całości, inaczej można zwariować od tego nadmiaru, gdzie nic do niczego nie pasuje.

 

[Dodane po edycji:]

 

Młody. Czytam twoj wierszyk.

Nie walcz z głosami, ale za każdym razem jak się pojawiają powiedz "Jezu, ufam Tobie"

Zobaczysz, że znikną. Daję ci słowo honoru na to.

 

Sw. Teresa też takie głosy słyszała. I tak robiła. I Faustyna.

Jezus to objawił, że tak trzeba robić.

 

Strachy na Lachy.

Lachy to Polacy, Lechici;-))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×