Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ludzie dowiadują się że byli szczęśliwi dopiero jak to strac


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, rozstałam się ze swoim chłopakiem ok miesiąca temu, byliśmy razem 1,5 roku, dodam że to był mój pierwszy chłopak, byłam raczej typem samotnicy, zawsze lubiłam swoje własne towarzystwo nie potrzebowałam drugiej osoby by być szczęśliwą, do czasu, do czasu aż poznałam jego, może od początku, miałam problemy w domu, nie dogadywałam się z rodziną, do tego stopnia że w końcu wyprowadziłam się z domu (może lepszym słowem byłaby ucieczka), cały świat przewrócił mi sie do góry nogami, musiałam troszczyć się sama o siebie, ale poradziłam sobie, stałam sie twardsza, niezależna ale także bardzo rozgoryczona, po ok 0,5 roku odezwał się do mnie ojciec, dogadaliśmy się, postanowiłam wrócić do domu, i wtedy właśnie poznałam go, mojego mężczyzne, od jakiegoś czasu przyjeżdżał do moich rodziców, zajmował się elektroniką w samochodach, montował cb radia, przyznam się że zainteresował mnie, ale nie do tego stopnia by pogłębić tą znajomość, dlatego zdziwiłam się trochę gdy odezwał sie do mnie na drugi dzień prosząc o spotkanie, ale zgodziłam sie, może z ciekawości, wcześniej bym tego pewnie nie zrobiła, ale cóż może chciałam pokazać rodzicom że mogę robić co mi się podoba, że wróciłam owszem, ale jestem już innym człowiekiem, w każdym razie spotkaliśmy się i tak to się zaczeło. Zaczeliśmy widywać się codziennie, chodziliśmy na spacery, rozmawialiśmy, było miło, po pewnym czasie zauważyłam że zaczyna mnie to jednak męczyć, za dużo było jak dla mnie tych spotkań, potrzebowałam trochę oddechu, ale on jakby tego nie zauważał, był szczęśliwy i chciał mnie mieć non stop, prosiłam o trochę czasu dla siebie, ale nic to nie dało, zaczełam się z nim kłócić ale to też nie skutkowało ponieważ on mi każdą awanturę wybaczał twierdząc że jestem znerwicowana powrotem do domu i mam prawo się wyładować, uważał że to nie on jest problemem tylko mój powrót. Zaczełam pić, sporo pić, wtedy nie przejmowałam się niczym, dopiero to dotkneło mojego chłopaka, prosiłbym przestała bo to do niczego dobrego nie prowadzi (owszem wiedziałam o tym ale tylko w ten sposób potrafiłam się odstresować), kłóciłam sie z nim, żeby dał mi spokój jak mu sie nie podoba to niech mnie zostawi, traktowałam go bardzo podle, a on to wszystko znosił, wkurzyłam sie w końcu i kazałam mu się wynosić z mojego życia, nie spotykaliśmy sie przez tydzień, ale on ciągle pisał do mnie prosząc bym się opamiętała i byśmy wrócili do siebie, odpoczełam przez ten tydzień i postanowiłam znowu się z nim spotkać, starałam sie tłumaczyć że nie możemy spędzać każdego wolnego czasu razem, że każdy człowiek potrzebuje trochę prywatności i zrozumiał bo już nie nalegał na codzienne spotkania, przez dłuższy okres było dobrze, do czasu ąż zorientowałam się że mój opiekuńczy chłopak sprawdza moje telefony, pocztę i czyta wiadomości, wściekłam się, po raz drugi kazałam mu sie wynosić, znowu sie rozstaliśmy, znowu ciągle pisał, przepraszał, mówił że martwi sie o mnie że to z miłości, przeszło mi wróciliśmy do siebie jednak stałam się czujna, musiałam już zwracać uwagę czy znów mnie nie sprawdza, przez kolejny okres było dobrze, tzn dobrze, może wyjaśnie jak wyglądały nasze relacje w okresie gdy było dobrze, on zawsze musiał mi ustępować, robiliśmy to na co przeważnie ja miałam ochotę, często było tak że jak mieliśmy sprzeczki to mówiłam stały tekst 'jak ci się nie podoba to mnie zostaw". Po ok 0,5 roku poprosił mnie byśmy zamieszkali razem, długo sie wahałam ale w końcu sie zgodziłam, zamieszkaliśmy razem i wtedy zaczeły sie kłopoty, chciał byśmy każdy czas wolny od pracy spedzali razem w domu, nie miał ochoty nigdzie razem wyjść skoro miał mnie w domu, znowu sie poważnie pokłóciliśmy, wróciłam do rodziców i znów ten sam schemat, ciągłe przepraszanie smsy że się zmieni itd., wróciłam, było dobrze. Może w skrócie już napisze, za każdym razem jak coś mi sie nie podobało kłóciłam sie z nim i uciakłam do domu do rodziców, on ciągle przepraszał i prosił bym wróciła, do czasu. Ostatnim razem gdy uciekłam już nie napisał, nie odzywał sie do mnie przez tydzień, ja ochłonełam postanowiłam sie odezwać, nie chciał rozmawiać, po jakimś czasie napisał mi, powiedział że ma tego dosyć, że tak dłużej być nie może itd., dodatkowo dowiedziałam sie że przeczytał moje wiadomości na fb jak pisałam z koleżanką i opowiadałam jej już nie pamiętam co w każdym razie w bardzo lekceważący sposób pisałam coś o nim. Przestał sie do mnie odzywać, wpadłam w panike, przepraszałam, prosiłam by mi wybaczył, myślałam ze zawsze tak bedzie, że ja będe nim rządzić, a on będzie na każde moje skinienie, tym razem to on mnie potraktował podle, tak jak ja jego przez prawie cały okres naszego związku, teraz jest mi bardzo ciężko. Tylko przyznam szczerze że nie wiem czy ciężko bo go kocham, czy ciężko że tym razem to on mnie odrzucił, czy może ciężko bo jestem samotna i już nie potrafie się tym cieszyć jak kiedyś, chciałabym by mi przebaczył, ale czy to ma sens? Jak teraz wyglądały by nasze relacje? Jak po raz kolejny zacząć żyć od nowa? Bardzo proszę o jakieś mądre słowo, najlepiej dodające otuchy, ale jak ktoś chce mi nawsadzać to również proszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×