Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tak mocno proszę o pomoc...


truscawa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, Mam 24 lata i porady szukam tutaj, ponieważ nigdzie indziej nie potrafię jej znaleść. Zacznę od początku… Jako 13-14 latka poważnie zachorowałam, dzieci często śmiały się ze mnie ( pewnie z braku wiedzy na temat mojej choroby), co w efekcie spowodowało mój bardzo negatywny stosunek do samej siebie. Długo się leczyłam, do teraz jestem pod opieką lekarską, od tamtego czasu schudłam trochę i na dzień dzisiejszy mam już na punkcie swojego wyglądu niemal obsesję, która niszczy mnie, bo nie da się uniknąć cellulitu, jakiegoś rozstępu czy pierwszej zmarszczki. Poprzez moją niską samoocenę popadłam w fobię, która u mnie objawia się panicznym strachem przed krytyką, krzykiem i innymi ludźmi. Boję się wychodzić z domu. Po pracy zamykam się, zasłaniam okna i czekam... Jako mała dziewczynka byłam poniżana przez rówieśników, jak i przez brata ( na co rodzice nie reagowali- pewnie dla świętegho spokoju). Brat bił mnie i wysmiewał nadwagę, wygląd- wszystko. Siostra śmiała się często, w kłótni szczególnie krzyczała, że jestem brzydka i nic nie warta. Na dzień dzisiejszy prawie nie rozmawiamy ze sobą. Brat jest starszy , siostra młodsza- ja dalej ta najgorsza. Z mamą się nie dogaduję- nie rozmawiamy ze soba praktycznie ( to ona stawała zawsze po ich stronie). Według mojej mamy zawsze byłam psycholem, co zresztą powiedziała przy moim rodzeństwie, które za każdym spotkaniem wykrzykuje mi to prosto w twarz. Matka wysłała mnie do psychologa i psychiatry. Psycholog stwierdził, że nie ma u mnie żadnej choroby prócz nerwicy i depresji. Psychiatra z kolei faszerował mnie lekami ( z powodu mojego agresywnego podejścia, rozdrażnienia , stanów lękowych i myśli samobójczych a także prób odebrania sobie życia). Tabletki nie pomagały, coraz gorzej się czułam, byłam słaba , otępiona, senna i obojętna na wszystko. To był jeden z gorszych okresów mojego życia, bo czasem wolałam płakać, cierpieć, ale czuć cokolwiek. Zrezygnowałam z tabletek, bez nich mi lepiej- czuję chociaż właściwie i choć to boli to wolę czuć się tak niż nie czuć nic. W pracy również nie jest za dobrze. Mój kierownik traktuje mnie okropnie, często obraża, krzyczy i szantażuje. Obraża się i mści za każdą moją próbę obrony. Ze strachu przed utratą pracy nie mówię nic, bo zalezy mi na pracy ( dzięki mojej pani psycholog zaczęłam studiować, co niestety wiąże się z kosztami) . Miałam wielu partnerów, aż tyrafiłam na tego którego pokochałam- zdradził mnie , oszukał i skrzywdził tak, jak mógł najbardziej. Jedyną pozytywną stroną mojego życia jest mój tata i mój obecny już narzeczony, którzy znoszą każdy mój zły dzień i w których mam choć trochę oparcia. Nie mam przyjaciół, boję się ich chyba mieć, nie mam celu, brak mi czegoś co dało by mi chęć do działania. Do mojej pani psycholog już nie chodzę, ponieważ z naszych spotkań nic nie wynikało, każda wizyta u niej ograniczała się do pytań jak mi minął tydzień czy miesiąc i braku konkretnej pomocy. Nie stać mnie było na opłacanie kogoś, kto jest w stanie zapytać jak się czuję , wysłuchać mnie i podziękować. Rozmawiam sama ze sobą i mam taki sam efekt ( czyli żaden) Proszę Was, poradźcie co mam robić, czy znacie może jakiegś dobrego psychoterapeutę w Opolu? Co mam robić, proszę pomóżcie mi, bo sama nie jestem w stanie sobie pomóc. Wypalam się coraz bardziej, nie mam praktycznie nikogo, zostałam sama ze swoimi problemami- liczę na Wasze zdanie i czekam na jakieś wkazówki.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×