Skocz do zawartości
Nerwica.com

truscawa

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez truscawa

  1. Niestety choćbym chciała spotykać się ze znajomymi mojego narzeczonego, to jest to niemożliwe. W tygodniu oboje pracujemy, po pracy on jeździ na treningi i wraca późnymi wieczorami, a w weekendy ma mecze, także jestem cały czas sama.. Zostaje mi telewizor i kot, którego traktuję jak mojego powiernika. Ja gotuję w tym czasie, a potem leżę na łóżku i patrzę w sufit. Nie stać mnie na dodatkową naukę. Zarabiam praktycznie najniższą krajową, a na studia idzie mi z tego 3/4 pieniędzy. POtem opłaty za mieszkanie itd. Mój kierownik to pan po 50-tce , bardzo nieszczęśliwy człowiek ( takie mam wrażenie) , który nie przyjmuje do siebie jakiego kolwiek argumentu ( a staram się być zawsze bardzo delikatna, żeby nie urazić). Na każde moje ,, Panie X czy mogę..." ,, Panie X prosze tak do mnie nie mówić..." itd. wszystko z proszę i bez arogancji, na co zazwyczaj otrzymuję odpowiedź ,, Ty gówniaro jak śmiesz..."" masz g.... do gadania"" jestem twoim kierownikiem i mi wszystko wolno, a tobie nic" itd z krzykiem i wielkim fochem. Pracuję w biurze, a dostaje ochrzan nawet za to, że nie starłam mu monitora, albo że zrobiłam nie taką kawę, za to, że otworzę okno ( bo jest jego własnością) jak jest gorąco, albo włącze wiatrak kiedy są upały... Nie mam możliwości niestety się obronić. Coraz ciężej mi się żyje, choć mam dosyć i wracają mi myśli samobójcze, to kiedy zostaję sama strach jeszcze trzyma mnie po tej stronie, bo wciąż mam jeszcze trochę nadziei , że coś się zmieni, że się obudzę następnego dnia i będzie inaczej, a ja moge to przeoczyć. Niestety coraz mniej mam tej nadziei i coraz mniej motywacji do życia...
  2. Witam, od mojego psychiatry ok. 8 miesięcy temu dostałam skierowanie do CTN w Mosznej. Mam ostatni tydzień na odesłanie zgłoszenia, natomiast nie wiem czy warto jechać się tam leczyć. Proszę o opinie na temat tej placówki. Czy jeśli na chwilę obecną nie przyjmuję żadnych leków, nie przeszkadza to w odbywaniu terapii? Pozdrawiam i proszę o odpowiedź. Truscawa
  3. Jedyne co mogę ci najszybciej polecić to znaleźć psychologa koniecznie terapeutę i rozpocząć terapie...być może indywidualną, być może grupową - powinno pomóc, tylko to trwa, ale wszystko da się przezwyciężyć. Bardzo bym chciała zacząć terapię, ale nie wiem gdzie szukać. W moim poście zamieściłam prośbę o polecenie dobrego psychoterapeuty w Opolu.[/color] Myślałaś o zmianie pracy? Odcięciu się od rodzeństwa? Matki? Masz swoich znajomych ( poza narzeczonym) na których możesz liczyć? Teraz kończy mi się umowa, jeśli mi jej nie przedłużą nie mam co liczyć na zmianę pracy, ponieważ w moim mieście nie ma żadnych ofert pracy póki co niestety. Z rodzeństwem staram się nie spotykać, ale od matki nie mogę się odciąć , ponieważ na mojego tatę mogę liczyć, a jeśli widzę jego to i mamę. Nie mam znajomych, dlatego też tutaj pytam i proszę o pomoc.
  4. Witam, Mam 24 lata i porady szukam tutaj, ponieważ nigdzie indziej nie potrafię jej znaleść. Zacznę od początku… Jako 13-14 latka poważnie zachorowałam, dzieci często śmiały się ze mnie ( pewnie z braku wiedzy na temat mojej choroby), co w efekcie spowodowało mój bardzo negatywny stosunek do samej siebie. Długo się leczyłam, do teraz jestem pod opieką lekarską, od tamtego czasu schudłam trochę i na dzień dzisiejszy mam już na punkcie swojego wyglądu niemal obsesję, która niszczy mnie, bo nie da się uniknąć cellulitu, jakiegoś rozstępu czy pierwszej zmarszczki. Poprzez moją niską samoocenę popadłam w fobię, która u mnie objawia się panicznym strachem przed krytyką, krzykiem i innymi ludźmi. Boję się wychodzić z domu. Po pracy zamykam się, zasłaniam okna i czekam... Jako mała dziewczynka byłam poniżana przez rówieśników, jak i przez brata ( na co rodzice nie reagowali- pewnie dla świętegho spokoju). Brat bił mnie i wysmiewał nadwagę, wygląd- wszystko. Siostra śmiała się często, w kłótni szczególnie krzyczała, że jestem brzydka i nic nie warta. Na dzień dzisiejszy prawie nie rozmawiamy ze sobą. Brat jest starszy , siostra młodsza- ja dalej ta najgorsza. Z mamą się nie dogaduję- nie rozmawiamy ze soba praktycznie ( to ona stawała zawsze po ich stronie). Według mojej mamy zawsze byłam psycholem, co zresztą powiedziała przy moim rodzeństwie, które za każdym spotkaniem wykrzykuje mi to prosto w twarz. Matka wysłała mnie do psychologa i psychiatry. Psycholog stwierdził, że nie ma u mnie żadnej choroby prócz nerwicy i depresji. Psychiatra z kolei faszerował mnie lekami ( z powodu mojego agresywnego podejścia, rozdrażnienia , stanów lękowych i myśli samobójczych a także prób odebrania sobie życia). Tabletki nie pomagały, coraz gorzej się czułam, byłam słaba , otępiona, senna i obojętna na wszystko. To był jeden z gorszych okresów mojego życia, bo czasem wolałam płakać, cierpieć, ale czuć cokolwiek. Zrezygnowałam z tabletek, bez nich mi lepiej- czuję chociaż właściwie i choć to boli to wolę czuć się tak niż nie czuć nic. W pracy również nie jest za dobrze. Mój kierownik traktuje mnie okropnie, często obraża, krzyczy i szantażuje. Obraża się i mści za każdą moją próbę obrony. Ze strachu przed utratą pracy nie mówię nic, bo zalezy mi na pracy ( dzięki mojej pani psycholog zaczęłam studiować, co niestety wiąże się z kosztami) . Miałam wielu partnerów, aż tyrafiłam na tego którego pokochałam- zdradził mnie , oszukał i skrzywdził tak, jak mógł najbardziej. Jedyną pozytywną stroną mojego życia jest mój tata i mój obecny już narzeczony, którzy znoszą każdy mój zły dzień i w których mam choć trochę oparcia. Nie mam przyjaciół, boję się ich chyba mieć, nie mam celu, brak mi czegoś co dało by mi chęć do działania. Do mojej pani psycholog już nie chodzę, ponieważ z naszych spotkań nic nie wynikało, każda wizyta u niej ograniczała się do pytań jak mi minął tydzień czy miesiąc i braku konkretnej pomocy. Nie stać mnie było na opłacanie kogoś, kto jest w stanie zapytać jak się czuję , wysłuchać mnie i podziękować. Rozmawiam sama ze sobą i mam taki sam efekt ( czyli żaden) Proszę Was, poradźcie co mam robić, czy znacie może jakiegś dobrego psychoterapeutę w Opolu? Co mam robić, proszę pomóżcie mi, bo sama nie jestem w stanie sobie pomóc. Wypalam się coraz bardziej, nie mam praktycznie nikogo, zostałam sama ze swoimi problemami- liczę na Wasze zdanie i czekam na jakieś wkazówki. Pozdrawiam
  5. Witam, Mam 24 lata i porady szukam tutaj, ponieważ nigdzie indziej nie potrafię jej znaleść. Zacznę od początku… Jako 13-14 latka poważnie zachorowałam, dzieci często śmiały się ze mnie ( pewnie z braku wiedzy na temat mojej choroby), co w efekcie spowodowało mój bardzo negatywny stosunek do samej siebie. Długo się leczyłam, do teraz jestem pod opieką lekarską, od tamtego czasu schudłam trochę i na dzień dzisiejszy mam już na punkcie swojego wyglądu niemal obsesję, która niszczy mnie, bo nie da się uniknąć cellulitu, jakiegoś rozstępu czy pierwszej zmarszczki. Poprzez moją niską samoocenę popadłam w fobię, która u mnie objawia się panicznym strachem przed krytyką, krzykiem i innymi ludźmi. Boję się wychodzić z domu. Po pracy zamykam się, zasłaniam okna i czekam... Jako mała dziewczynka byłam poniżana przez rówieśników, jak i przez brata ( na co rodzice nie reagowali- pewnie dla świętegho spokoju). Brat bił mnie i wysmiewał nadwagę, wygląd- wszystko. Siostra śmiała się często, w kłótni szczególnie krzyczała, że jestem brzydka i nic nie warta. Na dzień dzisiejszy prawie nie rozmawiamy ze sobą. Brat jest starszy , siostra młodsza- ja dalej ta najgorsza. Z mamą się nie dogaduję- nie rozmawiamy ze soba praktycznie ( to ona stawała zawsze po ich stronie). Według mojej mamy zawsze byłam psycholem, co zresztą powiedziała przy moim rodzeństwie, które za każdym spotkaniem wykrzykuje mi to prosto w twarz. Matka wysłała mnie do psychologa i psychiatry. Psycholog stwierdził, że nie ma u mnie żadnej choroby prócz nerwicy i depresji. Psychiatra z kolei faszerował mnie lekami ( z powodu mojego agresywnego podejścia, rozdrażnienia , stanów lękowych i myśli samobójczych a także prób odebrania sobie życia). Tabletki nie pomagały, coraz gorzej się czułam, byłam słaba , otępiona, senna i obojętna na wszystko. To był jeden z gorszych okresów mojego życia, bo czasem wolałam płakać, cierpieć, ale czuć cokolwiek. Zrezygnowałam z tabletek, bez nich mi lepiej- czuję chociaż właściwie i choć to boli to wolę czuć się tak niż nie czuć nic. W pracy również nie jest za dobrze. Mój kierownik traktuje mnie okropnie, często obraża, krzyczy i szantażuje. Obraża się i mści za każdą moją próbę obrony. Ze strachu przed utratą pracy nie mówię nic, bo zalezy mi na pracy ( dzięki mojej pani psycholog zaczęłam studiować, co niestety wiąże się z kosztami) . Miałam wielu partnerów, aż tyrafiłam na tego którego pokochałam- zdradził mnie , oszukał i skrzywdził tak, jak mógł najbardziej. Jedyną pozytywną stroną mojego życia jest mój tata i mój obecny już narzeczony, którzy znoszą każdy mój zły dzień i w których mam choć trochę oparcia. Nie mam przyjaciół, boję się ich chyba mieć, nie mam celu, brak mi czegoś co dało by mi chęć do działania. Do mojej pani psycholog już nie chodzę, ponieważ z naszych spotkań nic nie wynikało, każda wizyta u niej ograniczała się do pytań jak mi minął tydzień czy miesiąc i braku konkretnej pomocy. Nie stać mnie było na opłacanie kogoś, kto jest w stanie zapytać jak się czuję , wysłuchać mnie i podziękować. Rozmawiam sama ze sobą i mam taki sam efekt ( czyli żaden) Proszę Was, poradźcie co mam robić, czy znacie może jakiegś dobrego psychoterapeutę w Opolu? Co mam robić, proszę pomóżcie mi, bo sama nie jestem w stanie sobie pomóc. Wypalam się coraz bardziej, nie mam praktycznie nikogo, zostałam sama ze swoimi problemami- liczę na Wasze zdanie i czekam na jakieś wkazówki. Pozdrawiam
×