Skocz do zawartości
Nerwica.com

wynaturzone poczucie siebie


zielona miętowa

Rekomendowane odpowiedzi

Przejrzałam forum w poszukiwaniu podobnych wątków, ale nie trafiłam w taki, jaki mi trzeba.

 

Otóż mam problem z okresowym "poczuciem" siebie, swojej fizyczności. Często doznaję nagle takiego nieprzyjemnego wrażenia, że moje ciało jest i wygląda o wiele gorzej, właściwie to fatalnie, niż dotąd myślałam. to jak nagłe oświecenie, wczoraj czułam, że wyglądam ok, a dzisiaj widzę swoje wady wyraźnie, czyli wczoraj musiałam się mylić. Przy 164cm ważę 48-49kg i to też jest problem. od 16 r.ż. intensywnie zrzucam wagę i zawsze uważałam, że bycie szczuplejszą poprawi mój wygląd. Ale ostatnio nie. Ostatnio mam wrażenie, że moja zdeformowana twarz osoby dorosłej wygląda strasznie absurdalnie na moim ciele gimnazjalistki. Taki nieudany collage, amatorski patchwork. To nie zawsze jest przed lustrem. właściwie najczęściej jest tak, że idę sobie ulicą i widzę tłumy rówieśników. automatycznie zastanawiam się, czy jestem do nich podobna? Czy wpisuję się w kanon, w normę? wówczas czuję, że masakrycznie od nich odstaję, najgorsze cechy mojego ciała wyostrzają się, czuję się karykaturą samej siebie. Dosłownie czuję to, jak moje szerokie ramiona jeszcze bardziej się rozrastają, jak moja talia zanika, żebra prawie łączą się z miednicą, chodzę dziwnie, bo moje nogi okazują się tak krzywe, że na pewno nie chodzę prosto. czuję się uwięziona w swoim odrealnionym ciele. to tak, jakby złożyć ciało ze zdeformowanych elementów i wejść w nie.

 

i jeszcze coś...

tydzień temu coś dziwnego działo się z moimi nogami i stopami. Nagle zdałam sobie sprawę, że moje nogi "czują się bardzo źle". zwłaszcza prawa stopa od zewnętrznej strony. Tak, wiem, to brzmi idiotycznie. Sama nie wierzę, że to piszę -____- ale dobra: było mi z tą moją stopą "bardzo niewygodnie" czułam do niej obrzydzenie, odrazę troche tak, jakbym ją zanużyła w bagnie i nie mogła pozbyć się tego syfu, który się do niej przykleił. Przez ten czas miałam ochotę "pozbyć się" ich, prawej zwłaszcza. Więc cały dzień wierciłam się, wykręcałam nią, przydetpywałam z uporem maniaka, żeby znikło to uczucie niewygody (niebardzo działało). w konsekwencji pod wieczór nogi mnie bolały, stopy zaczęły drętwieć bo cały dzień mieśnie były automatycznie zaciśnięte. Po tygodniu sytuacja się powtórzyła, ale tym razem troche słabiej, było to do opanowania, wyrzuciłam to z głowy. Jak to możliwe, że czuję się źle z częścią własnegociała? co to w ogóle jest? Pomoże ktoś?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przejrzałam forum w poszukiwaniu podobnych wątków, ale nie trafiłam w taki, jaki mi trzeba.

 

Otóż mam problem z okresowym "poczuciem" siebie, swojej fizyczności. Często doznaję nagle takiego nieprzyjemnego wrażenia, że moje ciało jest i wygląda o wiele gorzej, właściwie to fatalnie, niż dotąd myślałam. to jak nagłe oświecenie, wczoraj czułam, że wyglądam ok, a dzisiaj widzę swoje wady wyraźnie, czyli wczoraj musiałam się mylić. Przy 164cm ważę 48-49kg i to też jest problem. od 16 r.ż. intensywnie zrzucam wagę i zawsze uważałam, że bycie szczuplejszą poprawi mój wygląd. Ale ostatnio nie. Ostatnio mam wrażenie, że moja zdeformowana twarz osoby dorosłej wygląda strasznie absurdalnie na moim ciele gimnazjalistki. Taki nieudany collage, amatorski patchwork. To nie zawsze jest przed lustrem. właściwie najczęściej jest tak, że idę sobie ulicą i widzę tłumy rówieśników. automatycznie zastanawiam się, czy jestem do nich podobna? Czy wpisuję się w kanon, w normę? wówczas czuję, że masakrycznie od nich odstaję, najgorsze cechy mojego ciała wyostrzają się, czuję się karykaturą samej siebie. Dosłownie czuję to, jak moje szerokie ramiona jeszcze bardziej się rozrastają, jak moja talia zanika, żebra prawie łączą się z miednicą, chodzę dziwnie, bo moje nogi okazują się tak krzywe, że na pewno nie chodzę prosto. czuję się uwięziona w swoim odrealnionym ciele. to tak, jakby złożyć ciało ze zdeformowanych elementów i wejść w nie.

 

ojjj tak, znam to dobrze. co jakiś czas mi coś w sobie nie pasuje. przyglądam się sobie czy innym i dostrzegam jakieś właśnie wynaturzenie, lecz zazwyczaj jest ono moim zniekształconym patrzeniem na siebie, bo otoczenie tego nie dostrzega.

 

i to o uwięzieniu we własnym ciele. to chyba moje główne motto ;] czuję to tak często. że chciałabym aż wyjść z tego ciała, porzucić je. czuję, że całe moje życie jest zależne od tego ciała i ta myśl, to uczucie samo w sobie też mnie uwiera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasminegirl, mnie te wrażenia dziwności samej siebie pachnie dysmorfofobią, ale kurde nie wiem tak na prawde :/ dokucza mi to ostatnio wyjątkowo

 

-- 05 kwi 2012, 10:55 --

 

i to o uwięzieniu we własnym ciele. to chyba moje główne motto ;] czuję to tak często. że chciałabym aż wyjść z tego ciała, porzucić je. czuję, że całe moje życie jest zależne od tego ciała i ta myśl, to uczucie samo w sobie też mnie uwiera.

 

ja też bym chciała je zrzucić, czy raczej oczyścić się z niego po kawałku. chyba dlatego wiecznie zrzucam wagę :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, To co piszesz brzmi raczej niepokojąco...To są takie troche objawy podchodzące trochę pod NN-OCD , dysmorfofobie (która jest pochodną NN, żeby mieć dysmorfofobie trzeba wpierw mieć NN)...

 

Byłaś u lekarza czy u psychoterapeuty ? Oni dokonają diagnozy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie zawsze jest przed lustrem. właściwie najczęściej jest tak, że idę sobie ulicą i widzę tłumy rówieśników. automatycznie zastanawiam się, czy jestem do nich podobna? Czy wpisuję się w kanon, w normę? wówczas czuję, że masakrycznie od nich odstaję, najgorsze cechy mojego ciała wyostrzają się, czuję się karykaturą samej siebie. Dosłownie czuję to, jak moje szerokie ramiona jeszcze bardziej się rozrastają, jak moja talia zanika, żebra prawie łączą się z miednicą, chodzę dziwnie, bo moje nogi okazują się tak krzywe, że na pewno nie chodzę prosto. czuję się uwięziona w swoim odrealnionym ciele. to tak, jakby złożyć ciało ze zdeformowanych elementów i wejść w nie.

lol

dzisiaj rano myślałam o tym w drodze na oddział... dokładnie... nieustannie przyglądam się ludziom i porównuję się z nimi, utwierdzając się w tym że jestem niepasująca do kanonu... że wyglądam źle, nieodpowiednio, karykaturalnie.

często idąc mam wrażenie że nie do końca mam kontrolę nad swoimi nogami i one tak trochę idą jak same chcą... pokracznie...

ogólnie to czuję jakby moje ciało zostało mi dane za karę i również za karę było jakieś upośledzone...

 

to nad czym moja terapeutka załamuje ręce to to mój stosunek do własnej sylwetki. uważam że jestem gruba i obleśna... z reguły nawet widząc osobę tęższą od siebie, dostrzegam to że jest tęższa ale według mnie ona wygląda lepiej ze swoją tuszą niż ja ze swoją... w efekcie niemal każdy wygląda lepiej niż ja... innym pasują pryszcze, garbate nosy, szerokie ramiona, krótkie nogi, etc. ale ja wyglądam z tym koszmarnie...

ale to nie tyczy się tylko wyglądu...

inni mają też prawo popełniać błędy, ja- nie.

najgorsze jest to że ja zdaję sobie sprawę z tego że to jest raczej niemożliwe żeby tak było... ale RACZEJ... więc może jednak mam rację... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również uważam,że wszyscy wyglądają lepiej ode mnie.

Z każdym dniem czuję się coraz brzydsza,grubsza i to jest nie do podważenia,ale akceptuję to,że jestem brzydka gorzej z tym,że mam zwały tłuszczu pod ubraniem.

Z części ciała to czuję dyskomfort,że mam biust.Czuję go,fizycznie i mi przeszkadza.

Jak się wczuwam w moje ciało to wszędzie czuję tłuszcz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z części ciała to czuję dyskomfort,że mam biust.Czuję go,fizycznie i mi przeszkadza.

O matko, to. Fakt, że mam piersi doprowadza mnie do białej gorączki :silence: Resztę tłuszczu jakoś zniosę, ale to :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek co to jest NN-OCD? nie moge znaleźć na necie ale kojarzy mi się z uszkodzeniem układu nerwowego....? jeśli to miałeś na myśli to nie, nie dotyczy mnie to raczej. to jest kwestia postrzegania siebie w różny dziwny sposób, zmiana wyobrażenia o sobie, oceniania siebie strasznie źle, mimo że widzę, że ktoś tam jest grubszy ode mnie, to mimo tego to ja WYGLĄDAM GORZEJ. mówie o tym terapeucie, nigdy nie odesłał mnie na badania do innych lekarzy.

 

Agasaya

reguły nawet widząc osobę tęższą od siebie, dostrzegam to że jest tęższa ale według mnie ona wygląda lepiej ze swoją tuszą niż ja ze swoją... w efekcie niemal każdy wygląda lepiej niż ja... innym pasują pryszcze, garbate nosy, szerokie ramiona, krótkie nogi, etc. ale ja wyglądam z tym koszmarnie...

ale to nie tyczy się tylko wyglądu...

inni mają też prawo popełniać błędy, ja- nie.

No, dokładnie słowo w słowo. nic dodać, nic ująć. innym pasują, a mnie nic nie pasuje.

 

Laima

Jasne, z biustem zawsze jest największy problem :D tzn w lepszych czasach kiedy waże tyle, ile lubie (48-49) uwielbiam swój biust. Jest genialny - drobny, dziewczęcy, "czysty" jak Keiry Knightly

keira-knightley-topless.jpgtomford.jpg

 

ale jak waże 52 kg to mam wrażenie że moj biust jest potężny i obleśnie zwisa :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, NN to nerwica natręctw, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne...

 

ja też mówiłam terapeutce o tym wypaczonym postrzeganiu siebie parokrotnie i nic nie mówiła mi o NN a ani dysmorfofobii. Może dlatego że ja nie izoluję się od świata z powodu mojego poczucia brzydoty. Nie uważam że jestem zdeformowana tylko że jestem pokraczna, karykaturalna, nieatrakcyjna po prostu... Izolacja ma zupełnie inne podłoże ale owszem leży ono w braku akceptacji mojej nieidealności :bezradny::bezradny:

Właściwie to sama się teraz w tym zamieszałam :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ha nerwica natręctw :D no tak, mogłam się zorientować :D a ja zaczęlam grzebać w głowie w poszukiwaniu angielskich skrótów co za sromota :mrgreen: nie, z pewnością nikt nigdy mi tego nie powiedział, że to kwestia NN ;) ja tez nie izoluję się od świata, tylko wrażenia w odbiorze siebie mam nieprzyjemne.

 

czasem sobie myślę, jak widzę kogoś naprawdę grubego/brzydkiego coś tam, a nie czarujmy się, niektórzy poprostu tacy są i zastanawiam się jak to możliwe, że ona jest z siebie tak cholernei zadowolona, że ma taki humor tak wyglądając, jakby wcale nie miała problemu z kupowaniem swojego rozmiaru w zwyklym sklepie, jakby miała kobiece rysy twarzy, a nie takie mdłe, niewyraźne, że cięzko zapamiętać, a co dopiero płeć rozpoznać... takie mi myśli po głowie chodzą. kapkę podłym człowiekiem jestem, nieukrywam :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zielona miętowa, nie nazwałabym tego podłością...

Podłością jest jawna dyskryminacja osób które uważamy za mniej atrakcyjne, tylko ze względu na to że wyglądają tak, a nie inaczej...

a myśli... sądzę że wielu ludzi takie ma, ja również...

tylko jakoś mimo wszystko uważam że tym osobom to pasuje... że one wyglądają z tym lepiej, niż ja ze swoimi bądź co bądź charakterystycznymi rysami twarzy... to dobijające...

Kiedy widzę, ze facet ogląda się za mną na ulicy, nigdy nie przychodzi mi do głowy, że mu się spodobałam, zawsze myślę że ogląda się za mną i naśmiewa się w środku z tego jakim pasztetem jestem, jaki mam nos, nogi, brzuch... wszystko...

Jeśli już faktycznie wyczuwam zainteresowanie ze strony mężczyzny, to w głowie mam zawsze, że chodzi o moje obrzydliwie wielkie cycki... że nie widzi we mnie nic poza biustem... no i oczywiście boję się, że jest potencjalnym sprawcą jakiejś krzywdy... ale to już inna para kaloszy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja ostatnio dochodze do wniosku, że nie mam kolegów. że prawie wszyscy faceci którzy chętnie ze mną rozmawiają, lecą na mnie bo widzą we mnie tępą cizię którą - być może - da się poderwać na jeden raz. ja sie zawsze generalnie podobałam facetom, zawsze jakiś się kręcił w pobliżu, nie pamiętam takich czasów żebym nie była w trakcie związku, albo w trakcie "zdobywania" kogoś. tez mam o to do siebie pretensje, że gdy spotykam faceta, to jakoś tak z automatu zaczynam go uwodzić "na wszelki wypadek" mimo, że nawet nie planuje z nim żadnej relacji seksualnej. tak poprostu, żeby sprawdzić, czy by poleciał. jakbym miała uwodzenie we krwii...

 

w każdym razie (bo gubię wątek) chodzi o to, że zdaję sobie sprawę, że generalnie raczej się podobam, ale to nie jest jednoznaczne z tym, że podobam się sobie. być może trafiam w populistyczne gusta plebsu, ale to nie znaczy że jest mi z tego powodu ze sobą dobrze. trudno to wytłumaczyć :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja właśnie nie trafiam w populistyczne gusta plebsu...

a każdą swoją wadę wyolbrzymiam milion razy podczas gdy okazuje się że dla innych to co ja uznaję za wadę, może być zaletą...

generalnie biczuję się psychicznie za wszystko w czym jestem za bardzo inna... nie lubię zwracać na siebie uwagi... a mam wrażenie że nieustannie to robię samym tym że jestem i tym jak wyglądam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przekonanie jest stąd że zwyczajnie nie wpasowuję się w obecny kanon piękności... jestem zbyt gruba, zbyt niska i mam zbyt cygańskie rysy twarzy :bezradny:

ilu parterów... zależy jak liczyć... tak samo jak odrzuconych adoratorów... bo

z perspektywy czasu widzę, że nigdy żaden mężczyzna nie był mną zainteresowany dla mnie samej... żaden nigdy mnie nie kochał... zawsze chodziło o co innego- seks, pieniądze, kontakty, mieszkanie, opiekę z mojej strony... nigdy nikt nie zainteresował się mną szczerze i z czystymi intencjami...

trudno więc żebym czuła się atrakcyjną i kobiecą....

w moim życiu nieustannie ktoś się kręci niedaleko... tylko co z tego, skoro de facto nie chodzi wcale o mnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Laima, tak samo jak ja na Twój temat. żadna z nas nie jest w tym momencie obiektywna o ile istnieje obiektywność jako taka w ogóle.

z resztą ja nie przypadkowo piszę o tym w tym wątku, bo przecież wiele osób mówi mi że uważa inaczej... tylko mi nawet ciężko uwierzyć w to, że mówią prawdę, skoro ja co dnia widzę siebie inaczej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×