Skocz do zawartości
Nerwica.com

potworne napiecie i pobudzenie


Stonka

Rekomendowane odpowiedzi

2 lata temu po zastsowaniu rispoleptu zrobilo mi sie ptoworne napiecie, pobudznei i cierpienie...przez kilka miesiecy nie mgolam usiedziec spokojnie, w koncu wyszlo, ze byc moze mam wielomiesieczna akatyzje, dostalam leki na akatyzje ( po kilku miesiacach) i w koncu moglam usiasc...ale to potworne napiecie, fale cierpienia przechodzace przez moja glowe i cale cialo, pobudznie do granic mozliwosci zostaly... lekarze byli zalamani moim stanem...codzien powtarzal sie ten sam schemat - budzilam sie potwornie pobudzona, napiete cale cialo i tak caly rok...to nie do opisania...potem dostalam benzodiazpieny i bylo troche lzej...szczegolnie stilnox przynosil wielka ulge....teraz staram sie odstawic beznodpiazpiny, nawet juz je odstawilam, ale cierpienie powrocilo...uzaleznilam sie na nowo...potem juz zeszlam do 4 gm relanium, ale wrocilo wszystko: chwile po obudzneiu moj organizm jest toalnie napiety, sciska mnie zoladek, przez cialo przelewaja sie fale cierpienia, dawno bym sie zabila, gdybym nie bala sie piekla...wiele wskazuje na to, ze to rispolept mi cos uszkodzil...ale moze jest to tez jakies nerwicowe, bo bo benzodiazepinach mi przechodzi...nie czuję lęku jako takiego, bo nie odczuwam emocji ( o tym w innym wątku), ale w glowie mam jedno wielkie przerazenie, ze bede tak cierpiec nastepnych kilkadziesiat lat...ta mysl towarzyszy mi juz 3 lata i sie w niej utwierdzam, bo przetestwowalam wszystkie lki, bylam na terapii, w osrodku terapeutycznym, w kilku szpitalach, u najlepszych profesorow, egzorcystow, pisalam do charyzmatykow...psychoterapeutki, ktore sie mna zajmowalu byly pod wrazeniem ile zrobilam, zeby wyzdrowiec...tymczasem mama zarzuca mi slaba wole, ze biore te benzodpiazpiny, mowi, ze widocznie mam tak cierpiec do konca zycia... benzodpiazpiny pomagaja - nie powracaja mi uczucia ani naped, checi do robienia czegos, ale zanika cierpienie i napiecie, a na stilnoxie nawet odczuwam przyjemnosc ( odczucie od 2 lat zupelnie niedostepne). Racjonalnie patrzac nie wierze juz w wyzdrowienie, nawet trace nadzieje, ze moje cieprienie sie zmniejszy..nic nie przesadzam...tak wyglaa moje ostatnie 2 lata dzien po dniu...czy ktos tak mial?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ja mam podobne objawy. Cały czas czuję takie napięcie niewiem czy to w żołądku czy wklatce piersiowej, wszystko tak jakby "zduszone". Oprocz tego mam inne objawy szczegolnie dotyczące serca i tego ze po prostu nie mogę oddychac dusze sie i strasznie szybko bije serce... Czy mogłabyś opisać jak odczuwasz to pobudzenie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też miewałam takie stany, nie mogłam nawet na chwilę usiąść, dwa razy po rispolepcie (tak to się zaczęło), co za cholerny shit. U mnie w rozkwicie to stan, w którym chcę już tylko umrzeć, raz leczyłam się z tego pół roku. Przetestowałam masę leków i jedyne co u mnie na to działa to ketrel (najlepiej) i pernazyna. Raz musiałam mieć elektrowstrząsy i kombinację tych dwóch leków naraz. Teraz nie biorę żadnego i czuję się ok, z tego jest wyjście, to nie jest uszkodzenie na stałe. Wytrzymaj.

Z tym że u mnie bezno nie działało, ani żadne z tej grupy.

Kiedy pierwszy raz z tego wyszłam, miałam potem problem z totalnym zobojętnieniem - nie odczuwałam przyjemności ani żadnych emocji. Dochodzenie do siebie zajęło parę lat. Teraz wszystko czuję i jest ok.

 

-- 19 mar 2012, 03:34 --

 

Jeśli rispolept tak na Ciebie podziałał, to absolutnie nie bierz nigdy suliprydu ani zyprexy, ta sama bajka. W ogóle widać neuroleptyki niepotrzebnie podane to porażka. U mnie w końcu stwierdzili, że nie mam zaburzeń psychotycznych. Dobrze, że się w między czasie nie zabiłam.

 

-- 19 mar 2012, 03:37 --

 

Choć ketrel też neuroleptyk, a działa odwrotnie. Nie łapię tego wszystkiego, ale jak czytam o falach cierpienia przechodzących przez głowę, to chyba wiem, o czym piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No...ja sie czesto wije jak w konwulsjach - głowa zmeczona, serce wycienczone, a w nogach napiecie i pobudzenie takie jak w akatyzji...az sie dzis lekarki spytalam czy to mozliwe, zebym miala akatyzje 2 lata i ustepuje ona tylko jak biore benzo, ale ona powiedziala ze nie. Ale ze jest mozliwe, ze te leki uszkodziły mi mózg, zwlaszcza, ze mam kolosalna roznice miedzy int. werbalna, a niewerbelna...Co gorsze ja ten stan nieziemiskich cierpien i pobudzenia i napiecia (az miesnie takie "zesztywniałe") mam juz 2 lata...pirerwszy rok sadzilam, ze to w koncu przejdzie, wmowilam sobie, ze mam jaks tam chorobe, a nie przypomniałam sobie, ze to po rispolecpie...wytzrymywalam tak długo, nawet do pracy chodziłam...skrajne cierpienie...jeszcze sie dziwilam czemu akineton mi pomaga...w koncu kolezanka z pracy widziala jaką meczarnie ja przechodze i sie wydalo co mi sie stalo po leku...dali mi akineton przez miesiac, ale on nie zlikwidowal tych fal cierpienia przez glowe- takich, ze od zmyslow sie odchodzi....uwierzcie czasem szlam ulicą i blagalam Boga o smierc na glos...moi rodzice oczywiscie tego nie rozumieli i wyzywali mnie. Potem dostalam amitryptyline i przestalam czuc cokolwiek - nawet pustke i cierpienie...ale ona szybko przestala dzialac...w nastepnym roku lekarka przerazona moim stanem zapisywala mi benzo i po nicvh sie czulam o wiele lepiej, wprawdzie uczucia nie wrocily, ale moglam spokojnie siedziec czy lezec i np. czytac gazete. ALe teraz mam sie oduzaleznic od benzo - i co ja zrobie jak wroci to wsciekle cierpienie, napiecie, pobnudzenie? TEraz pisze na spokojnie, bo jestem po benzo, ale dzis w gabiencie lekarki ustac nie mogalm, myslalam, ze sie zaczne rzucac po krzeslach - tak mnie roznosilo. I bylo to calkiem niezalezne od mojej woli tak jak np. niezalezna od woli jest akatyzja lub głosy.

Na dzień dzisiejszy mam: brak uczuc, anhedonie kosmiczną, cieprienie, w tym te fale cierpienia przez glowe, pobudzenie, że ustac nie moge ( no takie jak w akatyzji), napiecie calego ciala, scisk w zoladku, bol taki, jakby mnie ktos kroil na pol...lekarka mowi, ze ona uwaza, ze ja mam nerwice i ewent. uszkodzenia mozgu polekowe, a stan depresyjny to wtórny...aha i jeszcze znow mi sie po ketrelu cos w rodzaju dyskinez zrobilo..powiedzcie ile cierpiernia mozna zniesc? przez tyle lat dzien w dzien, sekunda po sekundzie....bo sadze, że Wy nie macie tego nieprzerwanie? A drugie pytanie: jesli to nerwica to jakie leki sie stosuje? bo ja lęku jako takiego z jakiegos powodu raczej nie odczuwam, tylko te objawy

 

-- 19 mar 2012, 12:50 --

 

Refren ajak długo Ty bralas ten rispolept? bo ja jakis tydzien tylko, ale naprawde od wtedy sie zaczal ten koszmar

 

-- 19 mar 2012, 13:07 --

 

to spięcie charakterystyczne jak w nerwicy lękowej, a masz uczucie jakbyś była cały czas na adrenalinie ? W takiej sytuacji stresowej jakby nonstop ?

Mam takie coś, tylko jakby bez przyczyny...zaczeło sie od tego, ze po citabaxie i fevarinie odkrylam, że nie czuję miłosci do faceta, a uczucia są jakby za szybą...to mnie przerazilo...na fevarinie w ogole wpadlam w kliniczna ciezka depresja...wycignelam sie z niej seroxatem, ale uczucie pustki zostalo...z biegiem dni uswiadamialam sobie, ze ja nie czuje nagle calej masy rzeczy - wiezi z ludzmi, troski o nich, tesknoty, no takich interpersonalnych rzeczy...potem odkryłam, ze w ogole wszystk jakos plyciej odebiram i jestem taka jakas bez zahamowan, nie czuje dystansu do ludzi - mijaly miesiace a ja nie wiedxialam co sie dzieje z moim mozgiem i caly czas bylam w trauamtycznym lęku. Traumatycznym, że w ciagu miesiaca schudlam 10kg i wygladalam jak czlowiek z Oswiecimia, ciagle zalamany.Szukalam po necie, bo moja lekarka twierdzila, ze sie z takim czyms nie spotkala. Dziś jest niemal pewne, ze to bylo po lekach, ale wtedy ta mysl byla zbyt przerazajaca, zeby ja dopuscic.Poziom lęku byl extremalny, zylam w nim wiele meisiecy, przestalam spac, ale mimo wszystko jednak wetdy moaj psychika byla jaks taka zintegrowana - mialam jaks swoją wolę, pozucie tozsamosci. Wkreciłam sobie, ze mam borderline, ale dłuzszy pobyt na najwiekszym forym dla bpd wykazało, że nie mam z tym za wiele wspolnego - ale przez ten czs moj lęk się oczywiscie poglębił, a poczucie kim wlasciwie jestem - spadlo. Potem jeden głupi lekarz palnął coś o schizofrenii prostej, a ja to kupilam. Czytałam w necie i wszystko sie zgadzalo.W tym momencie lęk osiągnął poziom extremalny ( no bo choroba nieuleczalna, gdzie sie cierpie do konca zycia albo zostaje warzywem - jak tu sie nie chciec zabic). Lękiem tym zyłam bardzo długo, bo własciwie do dzis w pewnym sensie, tylko dzis to ja juz nic nie odczuwam i jest mi obojetne czy to schizofrenia posta czy to nawet uszkodzenia mozgu byle tlyko nie cierpiec. Ale przejmuje sie swoja sytuacją, myślę, że ten lęk, że nigdy nie będzie lepiej i będę tak cierpiec zawsze jest we mnie niezwykle silny...ale on w ogole nie podlega perswazji - moga mi profesorowie mowic, ze nie mam schizofrenii prostej, a ja sie pytam - przeciez caly opis choroby do mnie pasuje jak ulał. Cały zestaw objawów neagtywnych i zmiana osobowości, utrata, poczucia tożsamości...no chyba ze to naprawde przez leki, co przyznaje juz coraz więcej lekarzy...wiec mysle, ze lęk o to wszystko, dodatkowo o traumę, ktorą przszłam w szpitalach, o straconą karierę i związek... ból, że inni chodzą siobie na spacerm na rower, a ja szaleję...rozrywa mnie, nie mogę usiąść ani się polozyc...ja powiedzialam ze uwierze ze jest jeszcze szansa na wyzdrowienie jak poczuje uczucia...mysliscie ze jakis rodzaj terapii moglby mi pomoc? Jak ja nie odczuwam uczuc, a jednoczesnie gleboko wierze, ze albo mam schizofrenie prosta albo nieodwracalne uszkodzenia po lekach ( w neurprzekaznictwie). CO do tego ostatniego, to jest wiecej osob, ktre tak uwaza o moim przypadku. Nie wiem co taki terapeuta moglby mi zaproponowac? jak mi rozmowa z nim nawet ulgi nie daje, bo w ogole zadne emcoje nie dzialaja. Ulge daje tylko stilnox.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stonka, brałam rispolept też około tygodnia za pierwszym razem. Za drugim razem zmieniłam ketrel na sulpiryd i się zaczęło. Potem poprawili mi znowu rispoleptem, ze cztery dni i potem masakra, przeszło też po kilku dniach, od ketrelu, z tym, że mi go zmienili znowu i znów miałam nawroty. U mnie trwało przez pół roku - ale na szczęście nie bez przerwy, tylko po kilka dni, tydzień, takie nawroty. W słabyszm nasileniu miałam ze dwa miesiące, nieprzerwanie.

 

A jak na Ciebie działa ketrel?

 

Jeśli chodzi o brak uczuć, przyjemności, to tak na logikę wydaje mi się, że od skrajnego napięcia i cierpienia coś się w układzie nerwowym "blokuje", tzn się on znieczula tak, że nie reaguje już na zwykłe bodźce. Jak się kogoś potraktuje prądem, to potem nie czuje głaskania - na tej samej zasadzie. Jeżeli jest jakiś okres względnego spokoju, stabilizacji, to zaczyna się regenerować czy też z powrotem uczulać, tak to widzę.

 

-- 19 mar 2012, 15:15 --

 

Swoją drogą ładny z tego wychodzi obraz psychiatrii - lek daje takie skutki, że idzie się zabić, a lekarz nie wie, czy lek mógł uszkodzić mózg czy nie.

A co to jest "różnica między inteligencją werbalną a nie werbalną" ?

Ja na przykład ostatnio czytałam, że inteligencja słowna- to chyba werbalna? - to jeden z wielu rodzajów inteligencji jaki mamy, jest jeszcze na przykład wizualno-przestrzenna, matematyczno-logiczna, muzyczna i inne - i każdy ma różny poziom różnych typów inteligencji - w zależności od predyspozycji. Jestem ciekawa, co miał Twój lekarz na myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to, ze w standardowych testach na iq mierzy sie 2 podstawowe wartosci - tzn test ma 2 czesci - czesc werbalna i niewerbalna...w nich sa jeszcze poddzialy np. radzenie sobie w sytuacjach spolecznych, wyobraznia przestrzenna, arytmetyka itd. Ale generalnie duza roznica miedzy iq werbalna i niewerbalną moze swiadczyc o mikrouszkodzeniach cun, co mozna zweryfikowac jeszcze dodatkowymi testami (choc nie sadze, zeby ze 100% pewnoscia). A lekarka mi dzis powiedziala, ze duza roznica miedzy iq werb i niewerb U DZIECI, ale tylko u dzieci przemawia za kształtowaniem sie osobowosci w kierunku schizotypowym.

ketrel - wiele lat na sen, ale teraz juz nie moge. znow mam cos w rodzaju dyskinez.

 

 

Swoją drogą ładny z tego wychodzi obraz psychiatrii - lek daje takie skutki, że idzie się zabić, a lekarz nie wie, czy lek mógł uszkodzić mózg czy nie.

duzo jest o tym w necie. Przeciez teraz juz nawet na ulotkach ostrzegają, ze lek moze wywolac mysli samobojcze. Ogladalam taki film o skutkach psychotropow - wypowiadali sie rodzice dzieci, ktorzy pod wplywem psychotropow ( jeden to zdaje sie relanium :shock: - wpadl po tym leku w szal) popelnili samobojstwo lub zabili kogos...wole sobie nie wyobrazac cierpienia tych rodzicow, bo wiem jak cierpia moi przez to co zrobily mi leki...ale nie chce nikogo straszyc

Ja coraz bardziej jestem za antypsychiatria...choc do depakiny wrocilam...ale to bardziej lek neurologiczny niz psychiatryczny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi kiedyś robili te testy i wyszła mi bardzo mała wyobraźnia przestrzenna, a jak robiłam test na 7 typów inteligencji, to też mi wyszło, że to moja słaba strona, ale że za to mam inne mocne typy. To mnie pociesza :)

W każdym razie wierzę, że to nie są u Ciebie żadne uszkodzenia mózgu, sama byłam w masakrycznych stanach, nie byłam w stanie się sama spakować do szpitala, nie czułam kompletnie nic, miałam "dziury" w myślach, mgłę, pustkę i masę innych najdziwniejszych rzeczy, "blokady w myśleniu" , "czapę na mózgu" (tak to nazywałam) i wszystko w końcu przeszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja naprawde nie daje rady... mam tak silne napiecie i pobudzenie, ze nie bede nawet opisywac jak to sie objawia...nie moge ustac ani chwili, wyje z napiecia...co robic? wszystko to ciagnie sie za mna od tego 2010 od tego rispoleptu...biore bardzo duzo benzodiazepin...mialam odstawiac, ale nie moge... niedlugo tabletki mi sie skoncza i wtedy nie wiem co zrobie...nie wyobrazacie sobie co sie ze mna dzieje...a jeszcze zrobily mi sie jakies dyskinezy czy cos takiego - co chwile zrywa mi miesnie, odgina cialo, rzuca reką, nogą...zrobilo to sie po neuroleptyku, ale niby nie wyglada na dyskinezy...jutro ide do neurologa... w nocy spac nie moge, bo mi reke obraca, podrzuca do góry reke, noge, wygina tułow...BOZE...ILE JA JESZCE MUZE ZNIESC? co mozna brac na to napiecie procz benzo? depakina nic nie daje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×