Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co zrobić - problem psychiki dziewczyny


Rekomendowane odpowiedzi

Zapodam dość długie opowiadanie, może ktoś odnajdzie jakieś analogie do własnej sytuacji, bo sam zdiagnozować nie potrafię. Może chwilami powinienem oszczędzić parę szczegółów, ale zawsze jest szansa, że pomogą lepiej zrozumieć sytuacje. Więc tak zacznę od tego : problem bezpośrednio dotyczy mojej przyjaciółki/dziewczyny. Oboje mamy 21 lat, jesteśmy studentami medycyny - duże obciążenie psychiczne i fizyczne. Zaczęliśmy się widywać w październiku - znajomość rozwijała się powoli. Około grudnia zyskałem zaufanie stałem się powiernikiem wielu rzeczy - do wygadania się. Z biegiem czasu incydentalnie zdarzały się sygnały, że czujemy do siebie coś więcej. Dostawałem miłe smsy o 4 rano typu "bardzo cie lubię " i tak do stycznia narastająco. Od zawsze była huśtawka emocji - były dni, że sama chciała kontaktu, dzień neutralny, a następnego go wręcz unikała albo nie było kompletnie zaangażowania w niej. W lutym zaczęło się dopiero... a dokładnie po walentynkach, wiersz od siebie, słodki, ale stonowany - bez kocham cię itp. 2 dni potem oglądaliśmy film i jak to bywa niewiele z niego pamiętamy, skończyło się na peetingu. Co myślę istotniejsze początek wyglądał tak : położyła się odwrócona twarzą do mnie, ale nogi zgięte w kolanach i skulone do siebie, położyłem się obok nawet przytulić za bardzo nie było jak, bo nogi stanowiły barierę. Ona jakby całkowicie obojętna, po jakimś czasie, sama bierze moją rękę i przytula do buzi kurczowo, do tego dochodziło całowanie tej dłoni ( ten motyw ogólnie baaardzo często się pojawia) Nie wspominając, że początkowo dotyk nie był zbyt mile widziany a po jakimś czasie sama wzięła moja rękę na swoje piersi przytulając. Rano - szok, to mi zawsze bardziej zależało - ona jak w skowronkach stale chce się przytulać, inicjuje pocałunki trwające nawet po 30 minut bez przerwy, całuje ręce. Istna mania. Wychodzę koło 12 - mówi mi , że ta noc niczego nie zmienia - że na razie woli mnie jako przyjaciela niż chłopaka. po 30 minutach dostaje sms cytuje : "Nie przejmuj się jak dojbie coś w stylu nic się nie zmieniło, jestem troche emocjonalnie uposledzona mimo całej wrażliwości, dobrze działa na mnie uspokajanie i tłumaczenie ( spokojnie tłumaczyłem, że te jej wahania chłopak/przyjaciel są normalne i że potrzebujemy czasu i rozwiazemy to ) O 18 piszemy, i ona, że oszaleje - w sensie tęsknoty w domyśle - proponuje spacer - przyjmuje bez wahania szczęśliwa. Widzimy się nadal jej euforia trwa. Poniedziałek - zwolnienie nastroju, są kolokwia, urwanie głowy, tylko piszemy, nie widzimy się, żeby się nie rozkojarzyć. Coś nie tak czuje. Czwartek - jest wkurzona, że niby się chwaliłem, że u niej spałem. Łażę za nią dwie godziny mówię, że jest dla mnie najważniejsza i nie mógłbym tego zrobić. Piątek - okazuje się, że to współlokator puścił parę, że spaliśmy, jestem uwolniony od zarzutów. Co jeszcze dodam, że ona bardzo bała się plotek typu , że chodzimy, że między nami coś więcej. Znowu śpimy. Znowu kończy się na peetingu - nie chciała cała się rozebrać. Ogólnie powtórka sprzed tygodnia. Rano znów euforia. Na spacerze sama chwyta za rękę i paradujemy po kampusie niczym szczęśliwie zakochani, przed akademikiem żartuje żebym się uśmiechnął dla paparazzi. Żegnamy się o 16, smsy, że jestem teraz osaczony, że chyba się do mnie będzie musiała przeprowadzić - ogólnie sprawia wrażenie mega zakochanej bez opamiętania, fascynuje się moimi dwukolorowymi oczami. Niedziela wieczór - żyje się już nauką, mało gadamy, głównie czułości , dochodzimy do wniosku, że uzależniliśmy się od całowania.

Poniedziałek - widzimy się - widać u niej spadek, nie inicjuje pocałunków, zachowuje lekki dystans ,podczas przytulenia mówi : X wiesz, ja nie mogę się zakochać, nawet jeśli chcę... Po godzinie leży, zwinięte kolana - dystans o jakim pisałem wcześniej. Widać, że myśli. Czuje chłód, spadam, bo zajęcia na drugi dzień, na pytanie co się dzieje odpowiada nie precyzyjnie. Po lekkim wydrążeniu puenta taka : meczy ją, bo raz czuje do mnie wielkie uczucie, a kiedy indziej nic. I czy traktuje mnie jako przyjaciela czy jako kogoś więcej. Na pożegnanie nie oddaje buzi, przytula się bardzo mocno i dość długo. Wstawka - od grudnia wiem, że ma jakiś problem rozpoczął się kilka lat temu czyli 15-16 lat i to on jest powodem tego wszystkiego - jej kłopotów z psychiką, nastrojów, mówiła, że wrócił do niej rok temu w październiku na studiach. Niestety nie chcę się póki co podzielić nim. Uważa, że sama musi sobie z nim poradzić. ( a szkoda, bo nie daje przecież rady) W trakcie tygodnia obniżenie nastroju, ale kontakt dobry. Piątek, proponuje tym razem u mnie, zgadza się bez wahania. Jest super dochodzi do naszego pierwszego razu. Na drugi dzień u niej euforia - masakra idziemy za rękę ulica a ta bierze moją rękę na środku i przygryza mi palca - ulżyło mi stwierdza. Przytulanie, całowanie non stop, ona inicjuje częściej, jak chodzi o przytulanie dosłownie nie mogę się odkleić. Euforia jakiej jeszcze nie było. Pisze mi, żartem, że jej przyszły szwagier jest o nią zazdrosny i że stale jej się śnie, i że to znaczy, że jest chora na chorobe o moim imieniu i nazwisku.Ma bzika na punkcie moich dołeczków w policzkach. Niedziela, początek spaceru lekko asekuracyjny, potem otwiera się. Jak zawsze dużo mówi o swojej rodzinie, nie szczędzi też opowieści negatywnych, w zasadzie przeważnie te opowieści o rodzinie przedstawiają jakieś niesnaski, bardzo lekkie patologie, jest super. Wracamy - ona wtulona we mnie idziemy kiwając się jak pingwiny. Bardzo miło - wydaje mi się, że przezwyciężyłem ten spadek "dnia kolejnego" , bo jest super. Zmarzlismy . Po powrocie piszemy i na moją wiadomość : herbata <3 odpisuje, że wolałaby żeby obok tego serduszka było jej imię. I ogólnie zrypa, że jestem niby zimny jak lód ( bo po takich przejściach góra/dół z dystansem traktuje to co pisze/mówi mi )Poniedziałek dzisiaj... Widzę, że myśli, coś ją gryzie, drążę temat : puenta : świetnie się czuje na tych weekendach ze mną, ale potem tego dnia następnego gdy mnie nie ma to dręczą jej myśli, bardzo mocno i cierpi strasznie. zadaje mi pytania czy mnie ta sytuacja nie męczy ( wahania nastroju), mowi - uważa, że każda kobieta byłaby dla mnie lepsza. Jedno zdanie , że uważa, że powinna być sama. I wie że to ucieczka w łatwiznę, ale woli, żeby nie było między nami więcej razy nic więcej, bo później sprawia jej to ból. I usłyszałem najgorszą możliwa rzecz : jako, że jej na mnie zależy, i podobam jej się, żebym jej pomógł w tym i nie inicjował nic więcej, bo wie, że mi ulegnie. I ogólnie przewija się motyw : chciałabym ,ale nie mogę. - Chwilami przypomina mi się sweet november i się boje o jej zdrowie.

Jest osobą zamknięta w sobie, nie ma wielu znajomych. W mieście gdzie studiujemy ( a nie wraca na weekendy do domu) jestem dla niej najważniejsza i jedyna w pełni godna zaufania osobą. Ogólnie jest bardzo wrażliwa, nie wierzy w Boga - można wywnioskować jakby się na nim "zawiodła''. Rodzice dbaja o nią jak o jedynaczkę, kiedyś pisała, że czuje się przytłoczona ich miłością, że czuje, że nie potrafi im jej odwzajemnić ( żeby to poczuli) ogólnie jak jest jakaś przerwa - święta załóżmy 7 dni to w domu jest 3-4 i wraca mimo, że w zasadzie nikogo w kampusie nie ma. Po prostu dłużej nie potrafi tam wytrzymać. Potrafi uzależniać się od ludzi - współlokator podpadał bardzo długo, wiedziała, że ja oszukuje a mimo to nie potrafiła go "skreslić" aż do naprawdę wielkiego rozczarowania. Łatwo popada w nałogi - pali dużo - koło paczki dziennie, pije nałogowo kole - ma aż problemy ze szkliwem. Słucha melancholijnych piosenek. Ulubione filmy to dramaty. Z kiedyś zasłyszanych rzeczy to podziwia siostrę, jak może tyle chodzić z chłopakiem ( 5 lat) jak tak długo wytrzymuje. Na pewno jesteśmy od siebie uzależnieni emocjonalnie w dwie strony - przyzwyczajeni do siebie, że jesteśmy. Często mówi, że jest "psychiczna" ''pojbana'' tak określa to, ze raz czuje tak a kiedy indziej inaczej. Bardzo mi na niej zależy, 21 to mało jak na dojrzałość emocjonalną u faceta, ale czuje, że ona jest jedyną kobietą dla której mam chęć starania się, czy tez dla której jestem gotowych na wiele wyrzeczeń. I paradoksalnie im bardziej widzę jej problemy psychiczne i jej nieszczęśliwość, zamiast uciec do łatwych uciech coraz bardziej mi na niej zależy, żeby wreszcie była szczęśliwa, nauczyła się cieszyć z tego co ma, czuje, że nie mogę jej opuścić, że muszę jej pomóc. Coraz bardziej bezinteresownie ją kocham z wszystkimi wadami choć sprawia mi to często ogromny ból. Nie będę sugerował żadnych diagnoz. Pracuje, aby poznać wreszcie ten "problem' który się za nią ciągnie. Bardzo proszę o odpowiedzi : interpretacje jej problemu, wskazówki jak jej pomóc, i jak traktować tą ostatnią prośbę o pomoc w tym, żeby nie było nic więcej. Za wszelkie odpowiedzi i "zajęcie się sprawa" bardzo dziękuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

manteeno, Witaj na forum!

 

Ciężko jest diagnozować sytuację, zwłaszcza, gdy Ty masz emocjonalny stosunek do tego, co piszesz. Rozumiesz?

Mi się wydaje, że Twoja dziewczyna ma trudność z bliskością.

NIe znam jej relacji z rodzicami, ale z tego co piszesz, być może byli zbyt wymagający w stosunku do niej. Może dawkowali jej swoje uczucia, nie była pewna, że ją kochają.Surowi, zimni....tego nie wiem.

Najwyraźniej może bać się z kimś związać. Tylko dlaczego?

Wiesz, przeważnie jest tak, że relacje z rodzicami przedkładają się na nasze związki. To skomplikowany temat.

A może kiedyś z kimś była i z uwagi na doświadczenia jest ostrożna.

Tu w tym temacie można gdybać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×