Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bylam tylko zauroczeniem?a moze nie?


Rekomendowane odpowiedzi

Pisze bo sama już nie wiem co mam myslec, robic. Jestem samotna nie mam z kim porozmawiac dlatego proszę Was byscie wyrazili swoje zdanie na temat.

Będzie troche dlugie ale krocej się nie da... i proszę nie piszcie ze to nie kacik zlamanych serc czy cos w tym stylu... cierpie, sama mam depresje między innymi dzieki niemu, i naprawdę było by fajnie znac zdanie innych na temat jego zachowania, jak powinnam go odbierac waszym zdaniem...

 

Kiedy po bolesnym zawodzie milosnym ogarnelam się i stanelam na nogi postanowilam poszukac kolejnej milosci. Kolezanka znalazla fajnego faceta w ogloszeniach w internecie więc pomyslam ja tez pomoge szczesciu i sproboje. Odpowiedzialam na ogloszenie pewnego chlopaka – usytulowany, wykrztalcony, przystojny, wiedzial czego chce od siebie i od zycia. Był po rozstaniu z kobieta z która był 5 lat(zdradzala go), byli zareczeni. Gdy rozmawialismy pragnelismy dokladnie tego samego. Szybko zostalismy para a nasz związek był cudny, szacunek, pozadanie, zar, nie potrafilismy wytrzymac bez siebie jednego dnia. Ponieważ mial swoje mieszkanie planowalismy wspolne zamieszkanie tam za kilka miesiecy (jak wyprowadzi się lokatoraka i jego była narzeczona bo tam jeszcze mieszkala a on teraz mieszkal u mamy), planowalismy slub ciagle mowil ze jak zamieszkamy razem udowodni mi jak bardzo mnie kocha(zareczyny). Do dziś pamietam jedna z naszych rozmow: -„bedziemy na zawsze razem?” - „na zawsze” -”nie oddam Cie nikomu” - „nie oddawaj” … ehh...

Jendak pewnego dnia wybralismy się na pewna impreze, niestety na tej imprezie ze swoim nowym chlopakiem pojawila się jego ex. I nie wiem co się stalo alkohol sprawil ze oni zaczeli się klucic i w penym momencie ta klutnia i ona jakby stala się wazniejsza niż ja :( zapomnial ze jestem, zostawil mnie gdzies poszedl do niej się klucic. Impreza była na swierzym powietrzu więc odeszlam od znajomych usiadlam sobie gdzies sama i po prostu zaczelam plakac, zrobilo mi się przykro jakos czulam ze tamta jednak nie jest mu jeszcze obojetna slyszac to co maja sobie do zarzucenia. Potem przyszedl przeprosil i szlismy do domu, najpierw w ciszy potem powiedzialam ze powinien się zdecydowac bo to nie ma sensu zebysmy byli razem jak on zyje przeszloscia. On zaczol cos tam krzyczec ze popelnil wiele bledow w zyciu jednym z nich mialy być zareczyny z tamta i cos tam jeszcze mowil o ich związku, jechal po niej niezla wiazanka chyba zebym czula się pewna ze cos znacze... Kiedy doszlismy do domu ochlonelismy i niby wrocilo wszystko do normy. Ale jednak nie w nim …

Po kilku dniach gdy przyjechal do mnie powiedzial ze lepiej zebysmy zrobili sobie przerwe bo on nie jest pewny co czuje, ze myslal ze będzie inaczej, ze zapomni o tamtej... Prosil bym dala mu czas... I tak się rozstalismy po poltora miesiaca cudownego związku... jednak to rozstanie na początku to było tylko w slowach... nadal się sotykalismy tak samo, nadal były tel, upojne noce, nawet pojechalam z nim za granice gdy musial tam zalatwic pewna sprawe i przy okazji poznalam jego siostre. Niby byliśmy osobno a jednak razem, niby nie wiedzial co czuje a jednak coraz czesciej mowil mi ze kocha. Bylam pelna nadziei ze jednak będzie dobrze, ze przetrwamy...

Tak minol miesiac a on nadal nie chcial związku... zaczynalo być gorzej, twierdzil ze nie ma pieniedzy by do mnie przyjechac(dzielilo nas 36km) lub czasu, mowil ze zadzwoni – nie dzwonil... z dnia na dzien oddalalismy się... jednak gdy bylam w jego miescie spotykalismy się chociaz na 5 min by pogadac chwile, nawet buziaka mi nie dawal jak się widzielismy...

W polowie grudnia powiedzial mi ze nie chce tego ciagnac bo to nie ma sensu, bo nie czuje do mnie już tego samego co na początku, probowal to ratowac ale nie wyszlo. Plakalam a on pocalowal mnie w czolo i odszedl. Kontakt jednak mielismy co jakiś czas tel, ludzilam się ze może wroci, tak bardzo go kocham ze do mnie nie docieralo ze moglo umrzec to co było takie piekne... Nadeszly swieta Bozego Narodzenia ja znow ludzilam się ze może dostane prezent w ten magiczny czas ale niestety dostalam tylko kolejny cios od niego... Nie moglam się powstrzymac i zadzownilam do niego w wigilie, porozmawialismy chwile ale oklamal mnie wtedy. Przez reszte swiat się nie odzywal to zadzownilam ja w drugie swieto bo się znowu nie moglam powstrzymac. Ale to co uslyszalam w sluchawce było jak nuz wbity w serce, był z inna... wykrzyczalam ze go nienawidze i się rozlaczylam... nastepnego dnia zadzownil i mowil ze to tylko kolezanka i jest zly na mnie ze robie jakas afere ze z kimś był bo to już nie moja sprawa w koncu nie jestesmy już razem. Chcialam wtedy się zemscic ale niestety ja nie umiem mam za dobre serce. Po 2 dniach napisalam do niego esa z pewna prośba (musilam się czegoś dowiedziec a on pracowal gdzies z kad to info moglam wziasc) myslam ze jest w pracy, a zawsze mi powtarzal ze moge na niego zawsze liczyc mimo ze nie jestemy razem więc napisalam. Ale otrzymalam sms tresci mniejwiecej takiej „nie ma mnie w pracy i nie będzie do 3 stycznia, jestem z moja dziewczyna na urlopie i nie pisz do mnie prosze” Poczulam jakbym dostala kamieniem w glowe i nozem w serce. Nie odzywlam się od tego momentu do niego. Nastepnego dnia mi napisal to co chcilam wiedziec pewnie zadzwonil do pracy ale nawet mu nie podziekowalam. Kontakt się urwal. Po jakims tyg dzwonil do mnie ale nie odebralam, więcej nie probowal. Znowu była cisza kolejny tydz. Potem znowu dzwonil a mi już tak go brakowalo i gryzla ciekawosc czego chce ze odebralam a on jakgdyby nigdy nic zaczol opowiadac co u niego jednak zachowalam zimna krew, mowil ze chce mieć ze mna kontakt by wiedziec co u mnie ale powiedzialam ze ja nie chce bo mnie rani kontakt z nim więc przeprosil ze zawraca mi glowe i była cisza kolejny tydzien. Po tygodniu znowu dzwonil, opowiadal co u niego powiedzial ze problemy go przytloczyly ze leczy się na neriwce i depresje, tylko na tym się romzowy konczyly, potem jednak ktoregos dnia zaczol mówić coraz więcej ze mu zalezy, ze się martwi o mnie itd. Nastepnego dnia gdy dzwonil powiedzial ze chce się spotkac bo musimy porozmawiac, ze ma mi dużo do powiedzenia, ze jak ja nadal chce to mozemy sporobowac jeszcze być razem ale nie teraz tylko jak się wyleczy. Wtedy się ucieszylam myslam ze cos zrozumial nie zdawalam sobie sprawy z tego ze przeciez to jego leczenie troche potrwa pewnie.

Gdy się sotkalismy przepraszal mnie za swoje zachowanie, mowil ze mozemy sprobowac ale za jakiś czas bo teraz nie chce, boi się ze teraz przez ta jego chorobe by się to na mnie zle odbilo dlatego teraz chce tylko utrzymywac kontakt czasem się spotkac a potem się zobaczy. Bardzo mi na nim zalezy kocham go dlatego zgodzilam się na to mimo ze boli mnie to co mi zrobil wiem ze mogli bysmy stworzyc udany związek gdyby tego chcial. Od tego czasu dzwoni do mnie co jakiś czas, czasem jak dawniej mowi ze zadzwoni a tego nie robi potem mowi ze ma za dużo na glowie by o wszystkim pamietac ze nie robi tego specjalnie, albo jak mial zadzownic wieczorem ze usnol. Kiedy osttanio się widzielismy spytalam co z jego dziewczyna bo nic o niej nie wspominal wczesniej a i mnie jakos ona malo obchodzila, odpowiedzial ze popsulo się spotyka się z nia ale czasem z podkresleniem tego „czasem” ale mnie to ukulo...zrozumialam ze jednak nie zalezy mu na mnie jak mowil... po tym musilam isc na autobus a on wracac do pracy więc powiedzial ze zadzwoni wieczorem a mi było to już naprawdę obojetne, mialam w oczach lzy, spojrzal na mnie i pyta czy chce by zadzwonil? A ja zrezygnowana odpralam ze ma sam zdecydowac i poszlam a lzy w oczach zmienialy się w krople, plakalam cala droge do domu a jednoczesnie czulam się szczesliwa ze go moglam zobaczyc znowu, ze mnie przytulil, nawet w pewnym momencie wydawalo mi się ze spojrzal na mnie jak kiedys... ale może mi się tylko wydawalo bo chcialam to zobaczyc... Wieczorem tel się nie doczekalam :( dopiero nastepnego dnia zadzwonil... i tak do teraz dzwoni prawie codziennie ale zadnego konkretu...

 

Nie wiem co myslec, robic, czy można tlumaczyc jego zachowanie depresja i nerwica i sam przez to nie wie czego chce? Czy może choroba to przykrywka a on się tylko mna umiejetnie bawi?

Mam dobre serce i kocham za mocno, dla milosci potrafie dużo zrobic, dużo wybaczyc i dużo zniesc... a on to wie i wykorzystuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

 

Nieźle Cię poturbował psychicznie ten Twój chłopak. Fakty są takie - Ty go kochasz. On jest niezdecydowany. Przejawia sprzeczne zachowania. Mówi, że ma kłopoty ze sobą.

 

Intuicja podpowiada mi takie oto rzeczy. Nie jest zaangażowany tak bardzo jak Ty, o ile w ogóle jest zaangażowany. Być może podobnie jak Ciebie "trzyma" na podorędziu swoją drugą dziewczynę (to tylko domysł). To tylko moja intuicja, jeszcze raz podkreślę.

 

Co bym Ci radził? Porozmawiać z nim spokojnie i szczerze. I doradzić, by sam ze sobą zrobił porządek. Zastanowił się nad sobą. Powiedz mu, że bardzo Ci na nim zależy, lecz nie możesz siłą tego uczucia spowodować, że on Ciebie też zacznie tak traktować. Sam w samotności musi dojść do tego, z kim chce być i na jakich warunkach. Twoje uczucia to nie stary płaszcz, który można odwiesić na hak, bo on akurat ma ochotę na traktowanie się w sposób mniej zaangażowany. (Oczywiście, Ty ubierzesz tę myśl w ładniejsze słowa).

 

Moim zdaniem takie sporadyczne spotkania raczej nie wypalą. Po pierwsze dlatego, że Ty jesteś bardzo mocno zaangażowana. I tego nie zmienisz. I wątpię, byś potrafiła go traktować bardziej obojętnie (moim zdaniem on na to liczy). Dodatkowo osobiście wątpię, by warto było taką "operację" przeprowadzać na własnych uczuciach. Po drugie, z powodu Twych gorących uczuć będziesz na niego działała "zaburzająco" w tym sensie, że będzie się nimi sugerował, zamiast spojrzeć w głąb siebie na swe własne uczucia do Ciebie i myśli związane ze związkiem. W ten sposób on wydłuży sobie moim zdaniem niezbędny dla niego proces dochodzenia do odpowiedzi - "Chcę być z nią, czy nie?" Po trzecie, każde spotkanie będziesz okupować łzami, dołami, i tym podobnymi nieszczęściami. Sama je opisujesz. Zszargasz sobie nerwy. A dodatkowo - ZMARNUJESZ CZAS. Zabrzmiało to cynicznie, lecz niestety. Warto stanąć na własne nogi i przygotować się na podjęcie życia na własny rachunek, bez obecności w nim tamtego chłopaka. A poprzez takie sporadyczne spotkania NIE dokona się ten proces. NIE staniesz na własne nogi.

 

[Dodane po edycji:]

 

Jeszcze parę komentarzy.

ludzilam się ze może wroci
Dobre słowo - łudziłam się
Nie moglam się powstrzymac i zadzownilam do niego w wigilie' date=' porozmawialismy chwile ale oklamal mnie wtedy.[/quote'] To się na drugi raz powstrzymaj. I jeśli nie jesteś w stanie uszanować tego, że on nie chce z Tobą rozmawiać, to zrób przynajmniej przysługę samej sobie. I się nie maltretuj psychicznie rozmowami z nim.
' date='Przez reszte swiat się nie odzywal to zadzownilam ja w drugie swieto

bo się znowu nie moglam powstrzymac.[/quote'] Wiem, że uczucie w sercu kusi. Prawdopodobne jest jednak, że on nie myślał i nie miał ochoty o Tobie myśleć w święta.

,Ale to co uslyszalam w sluchawce było jak nuz wbity w serce, był z inna
Może wlaśnie dlatego nie myślał...
to już nie moja sprawa w koncu nie jestesmy już razem
Miał rację. Ale lepiej by było' date=' gdyby nie dzwonił i Ci się nie tłumaczył.
Po 2 dniach napisalam do niego esa z pewna prośba (musilam się czegoś dowiedziec a on pracowal gdzies z kad to info moglam wziasc) myslam ze jest w pracy, a zawsze mi powtarzal ze moge na niego zawsze liczyc mimo ze nie jestemy razem więc napisalam. Ale otrzymalam sms tresci mniejwiecej takiej „nie ma mnie w pracy i nie będzie do 3 stycznia, jestem z moja dziewczyna na urlopie i nie pisz do mnie prosze”
Prawdopodobnie słusznie ocenił, że ten sms jest tylko przykrywką do tego, by z nim odnowić kontakt. I słusznie się wściekł, bo wcześniej zakończył Wasz związek a Ty mimo to w okresie świątecznym dzwoniłaś co drugi dzień do niego.
Poczulam jakbym dostala kamieniem w glowe i nozem w serce.
Właśnie dlatego po skończeniu niektórych związków trzeba powstrzymać się od sporadycznych kontaktów. Właśnie po to' date=' by uniknąć takich sytuacji i przeżyć.

Czy może choroba to przykrywka a on się tylko mna umiejetnie bawi?

Mam dobre serce i kocham za mocno, dla milosci potrafie dużo zrobic, dużo wybaczyc i dużo zniesc... a on to wie i wykorzystuje?

Raczej jest niezdecydowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odrealniona nie wiem, czy powinnam się wypowiadać bo nie czuje się jakąś ekspertką odnośnie związków. Nawet myślę, iż może mam za małe doświadczenie aby się mądrzyć. W dodatku mam nerwicę natręctw, co też poniekąd komplikuje moje bliskie relacje.

 

Jednak mimo to pozwolę sobie na komentarz. Jednak pamiętaj, że to tylko moje zdanie i mogę nie mieć za wiele racji...

 

Z tego co piszesz wynika, że z tym swoim "chłopakiem" nie jesteś zbyt długo. Rozumiem, że po jego rozstaniu z byłą spędziłaś z nim zaledwie 1,5 miesiąca, a potem zaczęły się kłopoty? Jeśli coś źle zrozumiałam to sorry i proszę popraw mnie! Napisałaś: „Prosił bym dala mu czas... I tak się rozstalismy po poltora miesiaca cudownego związku... „

 

 

Tak sobie myślę, iż on swój związek z byłą zakończył, bo to ona go zdradziła. Czyli ona złamała mu serce kiedy ją kochał. Możliwe, że się z nią rozstał bo w danej sytuacji nie wyobrażał sobie możliwości aby nadal z nią być jednak pomimo rozstania pewnie wciąż ją kochał. Tak sobie myślę, iż pewnie chciał poznać kogoś nowego aby zapomnieć o byłej, ukoić swój ból, uwolnić się od przeszłości, która go zdradziła. Chciał szybko zacząć od nowa, tak aby całe to zło jakie go spotkało stało się niemalże nie zauważone. Pewnie to udało mu się właśnie kiedy był z Tobą, byłaś balsamem na jego zranioną duszę. Pewnie nie chciał Cię zranić i pewnie wierzył w to co mówił, robił dla Ciebie.

Jednak uważam, iż te Jego wyznania w stosunku do Ciebie po tak niedługim czasie bycia razem są "zdumiewające". Ja bym się bardzo zdziwiła gdyby chłopak po paru tyg., a nawet po zaledwie dwóch miesiącach oświadczył, że mnie kocha... To, że jest zauroczony to zrozumiałe, ale kochać, mówić o ślubie, byciu ze sobą na zawsze...? to jakby trochę naciągane...

Możliwe, że on dokonał przeniesienia. A oznacza to, że uczucia do swojej byłej przeniósł na Ciebie. Chciał wierzyć, że cię kocha aby móc zapomnieć o tym co było...

Wygląda też na to, że ten związek z byłą nie był do końca przez niego zakończony skoro jednak zaczął się wahać. Może zobaczył szansę dla niego i byłej i stwierdził, iż musi tą szansę wykorzystać. W sumie nie jest łatwo zakończyć związek tak po 5 latach.

Ostatecznie, już po tym jak stwierdził, iż musicie sobie dać czas i Cię zostawił doszło do niego, że związek z byłą to całkowity koniec, że pomimo szczerych chęci nie da się do tego wrócić. Dlatego znów się odezwał do Ciebie.

Z pewnością nie jesteś mu obojętna. Pamięta o Tobie i ma świadomość, że było mu z Tobą dobrze w tym krótkim czasie jaki mieliście dla siebie. Może właśnie teraz dopiero zaczyna faktycznie widzieć Ciebie i zaczyna zastanawiać się co dla niego znaczysz, kim dla niego jesteś. Co naprawdę czuje właśnie do Ciebie. Chociaż możliwe, że wciąż nie uporządkował swoich uczuć co do byłej dziewczyny. Ciągle jest pomiędzy...

Co do nerwicy natręctw to z pewnością ta choroba może wiele popsuć. Mógł się wystraszyć tego co się z nim dzieje, bo nerwica może bardzo zamieszać. Może faktycznie nie czuć się obecnie zdolny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, nie czuć się zdolnym do bycia z kimś w ogóle. Jednak myślę, że jeśliby powodem jego zachowania była nerwica to nie byłby zdolny ani być z Tobą, ani z byłą. Pewnie byłej też by powiedział, że póki co nie jest w stanie z nią być. Powiedziałby pewnie, że musi, chce, woli być sam. I faktycznie pozostałby sam z całym tym bajzlem - nerwicą. Pewnie wówczas nie spotykałby się ani z nią, ani z Tobą. Byłby zajęty tylko samym sobą i swoimi myślami.

Oczywiście to tylko spekulacje, nie mam tu żadnej pewności. Próbuje się wczuć w tą sytuację, jednak nie jestem nim i cokolwiek napiszę to tylko moje przypuszczenia, wnioski...

 

Ogólnie uważam, iż stwierdzenie jego abyś poczekała, aż wyzdrowieje jest totalnie bez sensu. Jest egoistyczne. Jego leczenie może potrwać nawet kilka lat... Gdyby stwierdził, iż obecnie z powodu nerwicy czuje się fatalnie ale mu zależy i prosi o czas... prosi o miesiąc aby jakkolwiek to sobie uporządkował, poczuł się lepiej to jeszcze jestem w stanie zrozumieć.

 

Napisałaś, że teraz dzwoni codziennie. Czy te rozmowy są sympatyczne? Czy czujesz, że Cię lubi, zależy mu? Czy te rozmowy w jakiś sposób zbliżają Was do siebie? Jeśli tak jest to według mnie powinnaś się z nim spotkać. Według mnie on powinien się z Tobą spotkać. Jeśli zależy mu na Tobie, jeśli Cię szanuje to powinien szczerze z Tobą porozmawiać. Powinien się określić nawet jeśli to co miałabyś usłyszeć nie byłoby dla Ciebie przyjemne. Jeśli jego problem dotyczy nerwicy to uważam, że i tak powinien powiedzieć Ci to osobiście.

On nie może wodzić Cię za nos. Nie może dawać Tobie nadziei i ją odbierać. Nie może w ten sposób Cię ranić, wykorzystywać. Nie pozwól aby zmarnował Twój czas i przedłużał cierpienie. Pamiętaj, że może dzwonić tak nawet przez rok czasu, a potem powiedzieć: mam inną, czy coś w tym stylu.

Dlatego jeśli dzwoni i sprawia wrażenie, że mu zależy to poproś go o spotkanie. A następnie na tym spotkaniu daj mu do zrozumienia, że musi się okreśłić, bo jeżeli tego nie zrobi nie zamierzasz z nim bawić się "w kotka i myszkę...".

Jeżeli nie będzie chciał naprawdę pogadać, spotkać się to według mnie to nie ma za bardzo sensu, aby to kontynuować. Lepeij zebrać w sobie siły i sama zadecydować o całkowitym zerwaniu kontaktu. Będzie to bolesne ale jeśłi się na to przygotujesz i znajdziesz w sobie argumenty aby tak zadecydować to stosunkowo szybko uwolnisz się od bólu.

Znam osobiście historię (nie dotyczy akurat mnie), gdzie facet po rozstaniu z dziewczyną zwodził ją w ten sposób przez rok czasu. Spotykał się z nią, dawał jej nadzieje, a później odbierał. A ona w nadziei liczyła, że on w końcu się okreśłi i z nią będzie. Poczym pewnego dnia jej oświadczył, iż nie będą się więcej spotykać bo znalazł sobie nową dziewczynę i to byłoby wobec niej- tej nowej nie w porządku kontynuować tą starą znajmość. Tak też to, że teraz dzwoni niekoniecznie musi coś oznaczać...

Proszę tylko nie bierz tego co napisałam jako jakąś wyrocznie, bo ja mogę wcale nie mieć racji. Nie chciałabym przyczynić się do pogłębienia Twoich zmartwień. Każda też historia chociaż podobna w rezultacie jest inna... Musisz postąpić zgodnie ze swoim sumieniem, przekonaniem pamiętając o tym co jest dla Ciebie i tylko Ciebie najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×