Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kto z was jeszcze wierzy w miłość?


Rekomendowane odpowiedzi

Ja a

Ḍryāgan Twoj czas tez nadejdzie.

Chyba czas na dębową jesionkę. Nie mam 20 lat, tylko trochę więcej i to nie pierwsze rozczarowanie w moim życiu. Dlatego jak mówię, że więcej nie chcę, to wiem co mówię. Skończyłem z szukaniem miłości, nie zamierzam więcej być Don Kichotem, który wierzy w bajki.

 

 

 

 

Też podzielam,ten pogląd.Jak się ma 38 lat i nadal jest się sam.To się nie wierzy w miłość.Co najwyżej w koleżeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś wierzyłem w miłość. Wierzyłem w bajki pt. ukochana się poświęci i uratuje zaklętego księcia (czyli mnie)

 

ja po prostu wierzyłem kiedyś, że miłość jest w stanie wszystko wyprostować

 

Ḍryāgan, zauważ, że Ty miłość traktujesz jako rozwiązanie swoich problemów, sposób na swoje problemy. Może w tym jest problem? Bo miłość nie powinna sprowadzać się do słów: "Kocham Cię, bo Cię potrzebuję", tylko "Potrzebuję Cię, bo Cię kocham". To jest zasadnicza różnica. Miłość nie może być lekarstwem na nasze problemy, ułomności, niedomagania. Owszem, we dwójkę jest (czasem) łatwiej, ale przestańmy traktować naszych partnerów/partnerki jako naszych osobistych terapeutów, którzy coś nam załatwią, rozwiążą za nas/z nami nasze osobiste problemy. To tak nie działa i to nie fair, kiedy tak obciążamy swoich partnerów i kiedy wymagamy od nich, by nasza relacja stała się relacją leczącą, terapeutyczną... Mamy się wspierać, mamy się kochać, mamy ze sobą rozmawiać, mamy okazywać sobie szacunek, mamy sobie ufać, ale partner to nie terapeuta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby tak, ale w związku te kochanie się, rozmawianie, okazywanie sobie szacunku, ufanie sobie - jest już moim zdaniem swoją drogą jakąś terapią. Może nie taką profesjonalną jak u terapeuty, ale zawsze coś. A bywa tak, że osoba którą się kocha potrafi podnieść na duchu jak nie jeden terapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ḍryāgan Twoj czas tez nadejdzie.

Chyba czas na dębową jesionkę. Nie mam 20 lat, tylko trochę więcej i to nie pierwsze rozczarowanie w moim życiu. Dlatego jak mówię, że więcej nie chcę, to wiem co mówię. Skończyłem z szukaniem miłości, nie zamierzam więcej być Don Kichotem, który wierzy w bajki.

 

no takiej bezwarunkowej milosci to nie ma albo jest bardzo rzadka ale jestem pewien, ze w okolicy jest na pewno dziewczyna/kobieta z ktora mozesz stworzyc powazny zwiazek

wiec w sumie co to za roznica czy to milosc czy potrzeba jesli czujesz sie szczesliwy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ḍryāgan, zauważ, że Ty miłość traktujesz jako rozwiązanie swoich problemów, sposób na swoje problemy. Może w tym jest problem? Bo miłość nie powinna sprowadzać się do słów: "Kocham Cię, bo Cię potrzebuję", tylko "Potrzebuję Cię, bo Cię kocham". To jest zasadnicza różnica. Miłość nie może być lekarstwem na nasze problemy, ułomności, niedomagania. Owszem, we dwójkę jest (czasem) łatwiej, ale przestańmy traktować naszych partnerów/partnerki jako naszych osobistych terapeutów, którzy coś nam załatwią, rozwiążą za nas/z nami nasze osobiste problemy. To tak nie działa i to nie fair, kiedy tak obciążamy swoich partnerów i kiedy wymagamy od nich, by nasza relacja stała się relacją leczącą, terapeutyczną... Mamy się wspierać, mamy się kochać, mamy ze sobą rozmawiać, mamy okazywać sobie szacunek, mamy sobie ufać, ale partner to nie terapeuta...

I zostałem zastrzelony. Nawet nie wiem co mam odpowiedzieć. W sumie to wszystko rozumiem i nawet rozumowo też tak uważam. Ale tak, prawda jest taka, że obciążałem partnerkę swoją chorobą, zazdrością, róznymi rzeczami. Pewnie dlatego wszystko się rozleciało. Wcale nie twierdzę, że to jej wina, wiem że sam jestem sobie winny. Ale nie umiem.... może nie umiem stworzyć normalnego związku

mogłabym napisac a nie mowiłam ;) ale sobie odpuszcze, do zwiazku jak do wszystkiego trzeba dojrzec...i starac sie starac, starac. Na pewno zwiazek nie polega na tym ze jedna osoba robi za opiekunke dla drugiej chorej. Tak samo zdrowy tak samo chory jak chce miec szczesliwy zwiazek to niestety trzeba spiac swoje 4 litery i sie starac, jak nie, to wiadomo ze nic na dłuzej sie nie uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś wierzyłem w miłość. Wierzyłem w bajki pt. ukochana się poświęci i uratuje zaklętego księcia (czyli mnie)

 

ja po prostu wierzyłem kiedyś, że miłość jest w stanie wszystko wyprostować

 

Ḍryāgan, zauważ, że Ty miłość traktujesz jako rozwiązanie swoich problemów, sposób na swoje problemy. Może w tym jest problem? Bo miłość nie powinna sprowadzać się do słów: "Kocham Cię, bo Cię potrzebuję", tylko "Potrzebuję Cię, bo Cię kocham". To jest zasadnicza różnica. Miłość nie może być lekarstwem na nasze problemy, ułomności, niedomagania. Owszem, we dwójkę jest (czasem) łatwiej, ale przestańmy traktować naszych partnerów/partnerki jako naszych osobistych terapeutów, którzy coś nam załatwią, rozwiążą za nas/z nami nasze osobiste problemy. To tak nie działa i to nie fair, kiedy tak obciążamy swoich partnerów i kiedy wymagamy od nich, by nasza relacja stała się relacją leczącą, terapeutyczną... Mamy się wspierać, mamy się kochać, mamy ze sobą rozmawiać, mamy okazywać sobie szacunek, mamy sobie ufać, ale partner to nie terapeuta...

 

Dokładnie, nie oczekujmy że partner zrozumie. Miłość to kwestia wiary, wiara bywa budująca, bywa natchnieniem, pomaga wyciągnąć z najgłębszego bagna.... ale prawda pozostanie taka, że to taki głęboki.... warstwowy..... stek bzdur :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze wierzę w miłość ale tak że dotyczy ona może kilku, kilkunastu procent społeczeństwa reszta to zwykłe kalkulowanie, biznes, wymiana barterowa, chemia, przypadek, konieczność itp...

Ogólnie w praktyce szkoda czasu na te śmieszne zauroczenia. Coraz częściej zauważam, że mi jest dobrze gdy nie mam jakiś zażartych relacji z kobietami. Pewnie gdzieś tam w głębi swoich uczuć chciałbym się zakochać (nie zauroczyć!), mieć kogoś na stałe, na całe życie i przeżyć tą prawdziwą miłość ale jakoś mi się do niej nie śpieszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×