Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Na waszą prośbę wymoderowałam temat.

 

Kolejne wypowiedzi ananda22 w tym temacie będą kasowane bez ostrzeżenia, a wy po prostu ignorujcie prowokacje i kontynuujcie waszą dyskusję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Pikpokis nie przejmuj się anandem właśnie widziałam że na innym temacie się mądrzy. Tobie zaś nie wolno myśleć o samobójstwie to nie jest rozwiązanie. Pamiętaj życie masz tylko jedno. Staraj się zaufać sobie. Powtarzaj sobie, że ufasz swoim wyborom i decyzjom. Nie bój się mówić, że twój ukochany jest dla Ciebie wyjątkowy bo tak jest. Te ciągłe zaprzeczenia, które pojawiają sie za każdym razem gdy chociażby spojrzysz na swojego chłopaka to właśnie brak pewności siebie, który budzi lęk, a ten zaś przejawia się w postaci natrętnych wyobrażeń na temat twojego ukochanego. Skoro masz wątpliwości co do słuszności podejmowanych przez ciebie decyzji to i masz co do chłopaka. Nie oznacza to że go nie kochasz tylko tak naprawdę boisz się skutków podjętej przez ciebie decyzji bo jej nie ufasz. Założę się, że twój chłopak wprowadził wiele pozytywnych zmian w twoje życie dzięki niemu odkrywasz w sobie wewnętrzną siłę i odpowiedzialność ale pamiętaj to Ty jesteś silna i odpowiedzialna twój chłopak pozwolił tym cechom się ujawnić. Doceń pozytywny wpływ twojego chłopaka na Ciebie(zresztą Ty zapewne też pozytywnie oddziaływujesz na swojego ukochanego), jest osobą, która zachęca cię do rozwoju a to bardzo ważne aby w związku móc się rozwijać. Ważne aby się nie poddawać. Nerwica ujawnia twoją siłę, wolę walki o własne zdrowie i zdrowy związek. Pamiętaj wygrasz tę walkę ale musisz uwierzyć w siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To forum jest dla mnie jak jeden wielki psycholog! Jeszcze raz powtarzam aga25 jesteś WIELKA!! Dziękuję, Ci za Twoje posty!!

 

pikpokis dokładnie mam tak samo!! Codziennie analizuje...od dwóch dni znów się pojawiły myśli;/ Tłumacze sobie i nie daję się, a mimo wszystko i tak są... macie też tak czasami że nic nie czujecie?? że nie możecie poczuć tego czy kochacie?? Bo ja tak mam;/ Ale na krotko, bo trwa to zaledwie poł dnia i mija..zaczęlam się tym martwić... :( PIKO ja tez tak mam "Za kazdym razem jak go przytulam sprawdzam co do niego czuje!" Dlaczego wciąż to robię?? Czy nn się nigdy ode mnie nie odczepi?? Ja już do końca życią będe mieć świadomość tego, że już nie jestem taka jak kiedyś!! Ehh.... Kiedyś kręciły mnie dyskoteki, poznawanie nowych chłopaków, a teraz boję się, że będe chciała żeby było jak kiedyś ze dyskoteki itp :(:(:( !! ale ja tego nie chce!!!! Matko!!! Potrafię się opanować, ale ciągle mam takie "dziwne" stany, że czasem nic nie czuje, ciągle analizuje, jego każdy dotyk, to jak np. się całujemy sprawdzam czy to mnie podnieca... ehh po prostu masakra!! Chce mi się życ, mam dla kogo!! życie jest wspaniałe, to właśnie mój Tomek odmienił mnie i moje całe życie!! Boję się też tego, że jak np. jestem u Tomka w domu i jak rozmawiam z jego mamą i jak nam się dobrze rozmawia to sobie myśle "matko, a jak z nim już nie będę?" i pojawia sie dołek, albo jak np. wszystko mówie Tomkowi, co się dzieje w mojej rodzinie to pojawia się myśl " a jak się rozstaniemy i on to komuś powie?!" i potem myśle, że przecież ja chcę z nim być do końca życia!! Matko przecież ja go tak kocham!!!! :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wszystkim!! U mnie masakra. Wczoraj wieczorem przypomniało mi się jak siostra powiedziała, że może ja już nie chcę być z moim Koteczkiem i tak się wkręciłam, że nagle pomyślałam, że może ja faktycznie nie chcę z nim być i nagle wszystko to co było do tej pory między nami w mojej głowie zamieniło się w jakiś koszmar. Widzę mojejgo Faceta jak by był jakiś zniekształcony i dziwny. Boję się , że Go takiego widzę bo już go nie chcę:(((((( Moja siostra dorzuciła jeszcze, że można z kimś nie chcieć być i się do tego samemu przed sobą nie przyznawać. A potem stwierdziła, że można nie chcieć z kimś być tak bez powodu, bo np. miłość się wypaliła i nie da się tego uratować. Przepraszam, że Wam to piszę ale jestem załamana. On jest dla mnie najcudowniejszym człowiekiem na ziemi, ale przez to wszystko zaczynam już wątpić w cokolwiek. POMÓŻCIE!!! Błagam!!!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:43 am ]

Nie wiem czy to normalne ale mam tak, że czuję się jakby to co się dzieje było jakimś przebiciem z przeszłości. Konkretnie chodzi o mój poprzedni związek. Odtwarzam zachowania, które wtedy były oznaką , że to już koniec, ale tym razem brakuje przyczyn, a wtedy miałam powody by chcieć się rozstać. A może człowiek zawsze odbiera to tak samo. Mam takie jakieś deja vu. Nie chce mi się żyć:(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:48 pm ]

Znalazłam coś takiego na necie. "Depresje anankastyczne -

W każdej depresji pojawia się wątek niepewności przed podjęciem jakiegokolwiek przedsięwzięcia jak również wątpliwości co do podjętych już działań. Pacjenci podejmują szereg męczących czynności sprawdzających prawidłowość wykonania prac, decyzji czy wypowiedzi. Niekiedy są to dokuczliwe rytuały wyczerpujące pacjenta i cierpliwość otoczenia. Niekiedy rozdrażniony nimi pacjent dokonuje aktów samookaleczenia"

 

Poza tym koleżanka powiedział mi że powinno się zbadać poziom hormonów tak na wszelki wypadek bo hormony podobno potrafią zrobić straszną sieczkę w mózgu:)) Ja zapisałam się do endokrynologa na przyszły tydzień i zobaczę czy ta nerwica moja nie wynika również przypadkiem z jakichś zaburzeń hormonalnych.

 

Sory że glindzę ale może się to komuś przyda czy cuś :P Buziaki:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga dziekuje po raz enty:) bylo mi bardzo zle dzisiaj ale przeczytalam Twoje slowa i ulzylo mi, podsycilas moja wole walki:) Powinnas zostac nadwornym psychologiem calego forum :) cicha kochana wiem jak to jest: tlumacze sobie ale ciagle moje mysli sie wałkuja....cicha mam identycznie! CZASEM zapomne sprawdzic jak reaguje na jego gesty i slowa ale to tylko czasami jak dzialam spontanicznie, jak sie smieje jestem pewna zadowolona i potrafie rzucic sie na niego i wytulic ale za chwile zalapuje jakiegos dola i sie zaczyna.... i jak to gowno za przeproszeniem zmienic! :( pociesz sie kochana ze mamy tak samo i ze w koncu nam przejdzie! musi! oj cicha!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wiesz co zabilo mnie to co napisalas!!!! z ta mama! ja mam co do joty!!!! gadam z jego mama, smiejemy sie a tu mysl : a moze ja z nim nie bede co ja robie! ostatnio jego tata mnie odprowadzal do dzwi cos tam zazartowalismy, chwila zadowolenia a potem te durne mysli!!!! myslalam ze tylko ja tak mam ale widze ze i ty! o jezu! czytam dalej i nie wieze! mam identycznie!!!!! czasem boje sie wyglupiac z moim kochaniem tak jak kiedys bo boje sie ze on to powie innym jak sie rozstaniemy nie daj Boze!!!!!!!!!!! normalnie identycznie!!!!! albo powie innym o moich zachowaniach, ktore mam zarezerwowane tylko dla niego.... cicha musimy trzymac sie razem! sama widzisz ze mam te same objawy choroby :) musimy sie wyleczyc! tak jak mowi aga: pewnosc siebie, powolutku nauczmy sie tego dobra? kochane pomyslmy tak w koncu cos nas tu przywiodlo, dalo nam szanse wyzdrowiec, nie poddamy sie!!!!!!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:41 pm ]

Izichristina ROZUMIEM cie kochana! gdyby mi ktos tak nagadal to chyba bym juz nie zyla! mnie wystarczy jakas opowiesc ze ktos po kilku latach sie rozstal a juz pęka mi serce! moj umysl jest jak gąbka! wszystko takie wychwytuje! kochana gdybys nie byla chora to bys tu nie trafila! widzisz jakie to na tobie wywiera emocje! przejmujemy sie byle czym, wszystko bedzie dobrze, zobacz ja juz tu siedze ponad rok:( jest mi bardzo ciezko.... wszystko bedzie dobrze! nie ględzisz! :) bardzo ciekawe to co napisalas o tej depresji! mysle ze mamy z tego cząstke! :* pamietam jak pierwsza psycholog wątpila w moja chorobe, sugerowala mi ze mam wątpliwosci co do mojego kochanego, przez kilka dni mialam pieklo jak o tym myslalam.....

 

 

buzka dla was! oby bylo lepiej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Konkretnie chodzi o mój poprzedni związek. Odtwarzam zachowania, które wtedy były oznaką , że to już koniec, ale tym razem brakuje przyczyn, a wtedy miałam powody by chcieć się rozstać. A może człowiek zawsze odbiera to tak samo. Mam takie jakieś deja vu. Nie chce mi się żyć:(

 

 

nie odkryję ameryki jak powiem że miałam identycznie? :D mi się od tego zaczeło - analiza jak jest w obecnym związku, porównania z poprzednim, że wtedy byłam pewna że chce odejsc a w obecnym związku "uczucia" były jakieś podobne i to mnie tak bolało ogromnie... ale przeszło! jak sobie wytłumaczyłam i zaakceptowałam to, że to etap zakochania mija a zaczyna się prawdziwa miłość... poza tym bardzo trzymałam się tego, że zostanę przy kochanie choćby nie wiem co... no bo czym jest w końcu miłość jak nie tym, że decyduję, aby przy kimś zostać...

 

pozdrawiam i trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piko!! Apsik!! Dziękuję Wam bardzo. Te wszystkie słowa bardzo wiele dla mnie znaczą!!

Dzisiaj jest lepiej jakoś o tyle że czuję się jakaś taka zobojętniała. To też mnie przeraża w sumie, ale trudno. Idę dziś na wizytę do psychiatry a zaraz potem do psychologa. Szczerze mówiąc po każdej wizycie czuję się rozdrażniona i zaczynam mieć wrażenie że może ja tego naprawdę nie chcę ale się łudzę i kurczowo trzymam tego, że kiedyś było dobrze. Mój Kochany jawi się w mojej głowie jakoś dziwnie. Jak tylko o nim pomyślę to mam jakiś taki strach w sobie. Rozmawiając przez telefon mam wrażenie, że gadam z kimś obcym. Tak jakby wszelkie uczucia się wypaliły. Nie chcę bez niego żyć ale boję się, że przestaję umieć żyć z nim. Czasem jak mam lepszy moment to wiem , że jest oki ale w najgorszych stanach mam wrażenie że jesteśmy skazani na koniec :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Izichristina to tylko objawy choroby, nie myśl o tym czy kochasz czy nie! Tak jak powiedziała Apsik : ""etap zakochania mija a zaczyna się prawdziwa miłość..."... moze nie czujesz już tego mrowienia w brzychu, tzw. motylków :P ale na pewno jakbyś sie ze swoim ukochanym nie widziala kilka dni to zaczęłoby Ci brakować go, i to strasznie!!! Nie przejmuj się, kochasz, tylko że to nerwica wprowada Cię w błąd ;) Ja np. nie byłam wcześniej w związku, znaczy byłam juz wcześniej z moim Tomkiem, ale nam nie wyszło wcześniej, bo byliśmy jeszcze małymi "gówniarzami" :P a teraz jest poprostu świetnie!! Wiem, że to ten jedyny, mocno go kocham!! Po prostu odmienił moje całe życie!!! Ja mam takie "schizy", że przedstawiają mi się filmy z przeszłości, przedstawiają mi się chłopaki ktorzy mi sie kiedyś podobali i zaczynam się bać, że znów mi się spodobają. ehh nerwica jest wykańczająca, ale jak mówi Aga : PEWNOść SIEBIE!!" to damy rade :) a tak z ciekawości Izichristina ile czasu już jesteś ze swoim ukochanym??

Piko kochana wiem, że mamy identycznie!! Zresztą każdy na tym forum tak ma...ja zaczynam miec coraz rzadziej te moje myśli, ale pojawia się coś głupiego....a mianowicie moje "fochy" ;/ Mam często takie fochy, że np. ostatnio siedzimy sobie w szkole (Tomek chodzi do tej szkoły co ja) i raptem zauważyłam, że Tomek mnie przez kilka przerw nie przytulił, i po jakimś czasie dopiero mnie przytulił i mu powiedziałam "o wreszcie mnie przytuliłeś" a on powiedział, że po prostu czasem się za często przytulamy a ja już od razu na niego focha, że jak nie chce się przytulac to nie! Albo ostatnio szliśmy z Tomkiem na impreze urodzinową do kolegi i i Tomek coś tam nie groźnego do mnie powiedział a ja odrazu foch i potem myślałam i zastanawiałam się nad sobą dlaczego ja tak robie? że przeciez nic się wielkiego nie stało!! A potem go przepraszam, za to że "ma taką dziwną dziewczyne" ;/ Jestem głupia!! On jest takim wspaniałym facetem, i psuje taką cudowną parę, boje się, że kiedyś przez te moje fochy może sie coś stać :( co mam zrobić, żeby unikac fochów?? masakrycznie się wtedy czuję...czytam sobie czasem tą książkę "nie zadręczaj się drobiazgami" i tam pisze też "unikaj konfliktów" a mimo wszystko i tak potrafię się konfliktować, a potem się użalam nad sobą, że głupia jestem, że tak robie!!!

 

Trzymajcie się ciepło!!!;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Cicha co do fochów i przytulania też tak mam i wcale nie znaczy to że jesteś głupia, przestań tak myśleć bo tym sposobem się dołujesz. Głupie są myśli, te dziwne wyobrażenia jakieś skojarzenia ale nie ty. My po prostu musimy nauczyć sobie z nimi radzić Wiesz z jednej strony wydaje mi się że jak się przytulamy to wiem i czuję że mój Misiek jest obok mnie, że nic złego się nie stało a z drugiej strony po prostu bardzo to lubię czuję się wtedy wspaniale. Od jakiegoś czasu znów męczy mnie grypa mój organizm jest przemęczony i zgadnijcie co daje się najbardziej we znaki oczywiście nerwica. Najbardziej boję się utraty tego wszystkiego co mam a zwłaszcza Michała. Dlatego jakiekolwiek myśli na temat przewodni z tego forum rodzi we mnie przerażenie i lęk. Obejrzyjcie sobie pręgi ten film dużo mówi o pozostawionych urazach z dzieciństwa i wpływie ich na teraźniejsze życie. Walczymy o swoje zdrowie, o własną tożsamość, prawo do własnego zdania, miłości. Nie wolno poddać się nerwicy bo to choroba, która chce nas zniewolić, sprawić byśmy nie zaznawali szczęścia. Chodzi przede wszystkim o nasze zdrowie. Mając u boku naszych kochanych partnerów łatwiej jest o to walczyć. Wierzmy sobie a nie lękom, Ufajmy naszym uczuciom bo są prawdziwe, Walczmy o nasze zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga25 masz racje kochana! Ja walcze z tymi myślami! Dziś tak świetnie spędziłam dzień z moim Tomkiem!! Jest taki wspaniały!! Jak nie mam myśli to sobie mowie "jak ja moge w to wątpić, że go nie kocham"... nie umiałabym do innego chłopaka poczuć to co do Tomka czuje! To najcudowniejsze uczucie jakie kiedykolwiek doznałam! To miłość!! I postaram się tą miłość pielęgnować! Staje się coraz bardziej odporna, czasem te myśli mi nie przeszkadzają, bo i tak wiem, że wprowadzają mnie w błąd. Jestem z siebie dumna, że potrafię się z tym uporać, jednak wiadomo, są takie chwile, kiedy człoiek jest bezsilny, i w takich chwilach jest zawsze ze mną Tomek! Dziękuje mu za to, i dziękuje wam wszystkim! Aga dziękuje!! ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:). Dzięki za odpowiedź Cicha :D Ja jestem ze swoim Mężczyzną od ponad półtora roku ale poznaliśmy się rok wcześniej.

Ostatnio (2 tyg.) wogóle nie mam już lepszych momentów. Chciałam sie Was zapytać czy Wy mieliście może takie myśli, że już może faktycznie nie chcecie być z tym facetem? Czy mieliście wrażenie że wszystko jakoś inaczej wygląda, jest jakieś dziwne, straszne? Że Wasz facet jest dziwny, inny niż do tej pory? Patrzę wstecz i mam wrażenie, że wszystko co było też było straszne i złe, ale przecież byłam taka szczęśliwa. Jak to jest możliwe :cry: Mi się wydają te wszystkie odczucia tak absolutnie prawdziwe chociaż mam wrażenie że coś tu nie gra ale nie umiem się z tego wyplątać. Mam myśli, ale też odczucia, które są fatalne. Te myśli powodują totalne doły. Pozdrawiam Was gorąco!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej! Izichristino kiedy miałam największe nasilenie choroby raz pamiętam obudziłam się ok 4 rano i tak strasznie nie chciałam być z moim Michałem, że aż się przeraziłam ale z czasem kiedy leki zaczęły działać, kiedy zaczęłam analizować swoje życie, dzieciństwo zrozumiałam, że to wszystko co czułam wówczas przenosiłam na Michała. To było jakieś 7 miesięcy temu. W tej chwili każdy wolny dzień staramy się spędzać razem. Na samą myśl że mam gdzieś pojechać bez Michała już jestem chora. Masz rację, że coś tu nie gra. Tym czymś są lęki to one powodują, że najlepiej byś uciekła i gdzieś się schowała od tego wszystkiego. Musisz wrócić do przeszłości tan znajduje się odpowiedź na twoje pytanie. Przede wszystkim zastanów się czy w stosunku do kogoś bliskiego np rodziców bądź rodzeństwa czułaś również niechęć, złość, nienawiść jeśli tak to całkiem prawdopodobne że miłość (tak np było w moim przypadku) wiąże się dla ciebie z czymś przykrym. Jaki wpływ ma na ciebie otoczenie np znajomi? Jesteś osobą pewną siebie czy raczej zawsze nisko siebie oceniałaś? Nie martw się krok po kroku dojdziesz skąd się to wszystko wzięło. W skrócie opiszę jak przebiegał u mnie ten proces:

1 Od dzieciństwa byłam zakompleksiona nie tylko za względu na swój wygląd ale również sytuację w domu

2 Kiedy byłam w towarzystwie zawsze raczej słuchałam niż sama się wypowiadałam - żyłam życiem moich znajomych a nie swoim

3 szokującą informacją było dla mnie rozstanie lub raczej sposób rozstania kiedy chłopak mojej przyjaciółki oświadczył jej że ją nie kocha tak po prostu na dodatek ją zdradzał

4 żeby zostać i utrzymać się w Krakowie sama musiałam znaleźć pracę zrobiłam to przez wzgląd na Michała (i udało się)

5 stresowałam się tym wszystkim bardzo

6 pewnego pięknego wieczoru "objawiła" mi się ta ch....a myśl jakoby nie kocham mojego Michała (co ciekawe przez cały dzień byłam najszczęśliwsza na świecie, miałam całe życie z Michałem poukładane)

7 zaczęło mnie piec w klatce piersiowej, miałam zawroty głowy odruchy wymiotne, ciągle chciało mi się płakać a w głowie tylko jedna i ta sama myśl i ciągła analiza

8 wiedziałam że muszę coś z tym zrobić więc zaczęłam szukać w internecie no i trafiłam na to forum i bingo

9 zapisałam się do psychiatry dał mi skierowanie do psychologa oraz przepisał lekarstwa

10 od tego momentu zaczęłam poznawać przyczyny choroby i wiem skąd je mam to dziedzictwo po moich rodzicach chociaż sama też nie jestem bez winy

11 w tej chwili wydaje mi się że bodźcem do tej myśli była historia mojej przyjaciółki

Wychodzę w tej chwili na prostą. Moim marzeniem jest wymazać z pamięci te obrzydliwe natręctwa, wyobrażenia, fantazje, skojarzenia (bo tym zazwyczaj są natrętne myśli) i żyć zdrowym życiem oczywiście tylko i wyłącznie z Michałem

Izichristino głowa do góry nie wolno ci się poddawać bo w tym przede wszystkim chodzi o twoje zdrowie i życie. Nie wolno się poddawać chorobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Aguś!! Jesteś kochana :D Ogarnęła mnie faktycznie jakaś bezsilność, pogodzenie się z losem. Ale trzeba wstać i walczyć :D

Mój facet ze mną rozmawia i kiedy dociera do mnie że to choroba i robi mi się lepiej to zaraz pojawiają się myśli dziwne i wpadam w dołek. Jak jestem przez kilka chwil szczęśliwa to się zastanawiam czy dlatego że poprostu jestem akurat happy czy dlatego że jestem z Nim happy i czy gdyby ktoś inny był teraz obok mnie to czy też byłabym happy. MASAKRA!!!

Mój mózg chyba jest na ostatnich obrotach bo wszystko mi zobojętniało. Nie chodzi tylko o mojego Faceta ale też i różne inne sytuacje w moim życiu. Nic mnie nie rusza. Domyślam się że jest to skrajne zmęczenie. Mam taki mętlik w głowie że nie wiem już czego chcę naprawdę. Ta choroba odbiera człowiekowi nadzieję ale wciąż jeszcze walczę. Buziaki:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Izichristino w tej chorobie o to właśnie chodzi żeby wycofać się z życia i wegetować. To wszystko dzieje się za sprawą lęku, który nosimy w sobie. Strach jest pożyteczny o ile pojawia się w odpowiedniej dla niego chwili jeśli chodzi o nas tu na forum niestety lęki stały się naszą chorobą boimy się wszystkiego i wszystkich. Nie można się im poddawać bo nie wnoszą w nasze życie nic dobrego a wręcz przeciwnie totalnie je destabilizują. Jak pisałam wcześniej nie jest łatwo wyleczyć się z tego ale wierzę, że nam wszystkim się uda. Nie leczenie się z tej choroby w późniejszych latach może pogłębiać lęki dlatego jeśli już wiesz że masz tę chorobę Izichristino musisz zacząć się leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich!! Izichristina Aga ma racje, nie mozesz pogłębiać się i zatracać, bo źródłem lęku musi być jakies zdarzenie przykre z przeszłości. Tak jak Aga powiedziała nie wolno poddać się chorobie. Nie mysl o tym czy kochasz, czy nie kochasz, bo jakbyś na prawdę nie kochała to oczywiste, że byś dawno zerwała z ukochanym. Każdy na tym forum przezywa praktycznie te same lęki, myśli i obawy, ale jeżeli nauczysz sie z tym żyć, to będzie Ci łatwiej. Musisz zacząć się leczyć. Ja osobiście podjęłam tzw. samoleczenie:P lecze siebie sama, a pomaga mi w tym to forum i oczywiście mój ukochany! Mocno go kocham!! :):) Piko co u Ciebie? Ja narazie się trzymam :) pozdrawiam ciepło!! :)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:37 pm ]

witam! Dziś był mój ostatni dzień rekolekcji, i była spowiedź i msza, to powiem wam, że jakos mi lepiej na duszy jak się wyspowiadam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesć Wszystkim,

 

Czytam na bieżąco Wasze posty i sledze Wasze poczynania. Trzymam za Was wszystkich mocno kciuki i wierze szczerze, że wszystkim tu obecnym uda się wyjśc na prosta i w zadowalającym stopniu poprawić swój standard życia psychicznego. U mnie od paru dni nawrot - choc juz nie tak silny, to nadal wpedza mnie to w duzy dolek. Od wczoraj nei najlepiej sie czuje pod tym wzgledem. Coraz blizej moje slubu i chyba to tez robi swoje... Kiedy jest dobrze bardzo sie ciesze i jestem zadowolony - wybieralismy niedawno obraczki i bylo super, zadnych misli, niczego. A od wczoraj... ehh... jakis dziwny nawrot... zaczalem od 3 dni lykac magnez bo juz dawno odtsawilem leki... moze mam braki, mam nadzieje, ze mnie to troche uspokoju i ukoi moje stargane nerwy :-) Trzymajcie sie cieplutko :-) Będzie dobrzE!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Kochane:) Bardzo się staram jakoś opanować i zebrać w sobie:) Gdyby nie to forum już dawno popadłabym w obłęd!! Trapi mnie najbardziej to, że w snach mój Kochany jest dla mnie obcym człowiekiem. Codziennie mi się śni że z nim rozmawiam albo się do niego przytulam ale on jest już mi obcy, nie chcę go. To jest potworne. I nawet kiedy zaczynam sobie mówić że to jest mój ukochany mężczyzna życia i faktycznie to poczuje od razu przypominają mi się te sny. Może to jest prawda która wychodzi najaw gdy człowiek niczego nie kontroluje. Bardzo się boję :shock::cry:

Do tego wszystkiego widzę cały świat w jakichś innych barwach, nie umiem się niczym cieszyć. Żyję w ciągłym lęku. Mam wrażenie że pogrążyłam się w koszmarze bez dna.

W tej sekundzie jest troszkę lepiej. Jestem spokojniejsza. Ale i tak nie mogę pomyśleć o swoim Mężczyźnie jakos normalnie. Jak tylko o nim myśle to mnie przechodzi jakiś dziwny lęk.

Biorę leki (coaxil) od 6 tygodni i nadal jest fatalnie. Przepraszam że tak się żalę. Ech..........

Całuję Was gorąco. Dzięki że jesteście :mrgreen:

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:42 pm ]

Wiecie co!!! Wczoraj wieczorem nagle poczułam się tak fantastycznie że w ogóle nie chciałam pójść spać żeby tylko nie przegapić tej radości :D Te wszystkie myśli z tej perspektywy wydały mi się tak kompletną bzdurą, że śmiałam się jak dziecko :P Nawet sny nie były najgorsze. Oczywiście dzis wszystko wróciło ale na wspomnienie tych chwil robi mi się lepiej:) Może w końcu te leki zadziałały, nie wiem. Dla takich chwil warto żyć :P

 

Ja chyba mam taki wewnętrzny ciąg do ucieczki. Takie egoistyczne podejście że lepiej być samemu niż się czymś podzielić. Muszę z tym walczyć dla dobra mojego związku. Mój ojciec zostawił moją mamę gdy miałam 7 lat. Zrobił to bez skrupułów. Odszedł do kobiety, która była niby przyjaciółką rodziny. Zaczęłam się zastanawiać czy ja gdzieś podświdomie nie mszczę się na facetach lub nie uważam że jestem taka jak ojciec i że i tak każdy związek będzie porażką. Jak tylko się z kimś zwiążę po jakimś czasie wyszukuję u niego wady, która urasta do tragedii i wtedy łatwiej jest mi się rozstać. U mojego Kochanego nie znalazłam tak naprawdę żadnej wady. Jest mi z nim bosko. Nigdy nie spodziewałam się spotkać takiego człowieka na swojej dzodze. teraz mam takie momenty że myślę sobie: i już i to wszystko a gdzie fajerwerki,, cuda wianki, konie biegnące po plaży :P Czas zaakceptować fakt że fajerwerków nie będzie. Poprostu jest dobrze i tylko to się liczy. Zawsze czegos oczekiwałam, jakichś niesamowitych zdarzeń w moim życiu. Nie żyłam tu i teraz, a tylko marzeniami, myśląc że jestem wybrana i że moje życie nie może być takie zwykłe i szaro-bure. Przegapiłam przez to tyle pięknych momentów że aż chce mi się płakać. Dopiero po długim czasie od fajnego zdarzenia czułam że było super i wtedy sobie plułam w brodę że nie cieszyłam się w tamtej chwili. Potrafiłam tylko narzekać.

 

Chcę to zmienić. Mam nadzieję że terapia mi w tym pomoże.

 

A co się dzieje u Was?? Jak się czujecie?? ODEZWIJCIE SIĘ :P

 

Buziaki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie najmilsi!!:)

Izichristina jeśli chodzi o Twoje sny, to nie warto się nimi przejmować. Ja też kiedyś mialam takie sny, że mój ukochany był w nich taki jakiego go widze podczas lęku, że przez moje myśli mam wątpliwości. Mówilam mu o tym, ale on powiedział, że sny w ogóle nie są ważne i nie należy ich brać do siebie :) Izichristina sama widzisz, że są dni i chwile, kiedy zapominasz o chorobie, i wtedy jest wszystko w porządku. Tak jak juz wcześniej mówiłam, to nie myśl o tym czy kochasz czy nie. Mi się zdarzy o tym pomyśleć, ale nie zwracam na to uwagi, bo i tak wiem, że to jest takie błędne koło i nie należy się w nie wplątywać, bo cały czas zadręczając się tym, czy kochasz czy nie to wpadasz w błędne koło, ktore się odnawia, nazwę to syzyfową pracą. Musisz pomóc sobie, nie myśl o tym czy kochasz, nie zadręczaj się snami, nie warto :)

Mam nadzieje, że kiedyś każdy z nas z tego bagna wyjdzie i będzie najszczęśliwszy na świecie!! :) Tylko wiecie czego się najbardziej boje?? Tego, że jak kiedyś się wydarzy coś złego, coś co mnie przybije to że znowu się pojawią lęki.. a lęki są najgorsze... ale teraz jestem silna i nie dam się!! :) Nie dajmy się!! :) Nie chodze do lekarza, bo uważam, że sama świetnie sobie radze, bo czasem lekarze potrafią namącić gorzej w głowie. Przekonałam się o tym jak jeździłam do psycholog, powiedziała mi że pewnie nie chce być z ukochanym...widać, że laska się nie zna i nie wie nic o nerwicy i stwierdziła, że to, że mam natrętne myśli to nie znaczy, że mam nerwice.... ehh...ważne że jest to forum! Pozdrawiam!!

Piko co u Ciebie? jak się czujesz Kochana?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! U mnie dobrze postanowiłam zapomnieć o tym cholerstwie i nawet mi się to udaje. Oboje z Michałem kurujemy się z grypy. To też niezłe paskudztwo. Izichristino myśle że to co zrobił twój ojciec na pewno odcisnęło piętno na Tobie. Te myśli są wg mnie wynikiem lęku, obawy że możemy być podobni do swoich rodziców od których chcemy być jednak inni i jesteśmy. Nikt nas nie uczył jak radzic sobie w relacjach z innymi ludźmi dlatego tak wiele rzeczy nas przeraża w naszych związkach ale z czasem to musi minąć bo w końcu z dnia na dzień stajemy się coraz bardziej bliżsi z naszymi partnerami. Boimy się zazwyczaj nowych sytuacji. Wyleczymy się z tego wierzcie mi! Potrzebujemy czasu żeby odnaleźć się w tym wszystkim ale damy radę. Nie zadręczajmy się myślami, które tak naprawdę nic nie wnoszą prócz lęku do naszego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam!! Aga ma jak zawsze racje :) Jutro dla mnie bardzo stresujący dzień :( jade na badania, bo mam guza na nodze i będą mi robić rezonans magnetyczny i boje się, że może coś wykryć :( trzymajcie za mnie kciuki, żeby wszystko było okej Pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam moi kochani, dziekuje za troske jaka mi okazujecie... kilka dni temu chcialam wam napisac ze od czterech dni jest poprostu super a tu krach:( w ostatnich dniach gorzej byc nie moze:( ciagle sprawdzanie uczuc i tak dalej:( pozatym poklucilam sie z kochaniem.... jestem piekielnie zazdrosna o byle co :( o kazda babe nawet z tv czy z neta:( ciagle do niego wydzwaniam, obrazam sie:( mam fochy:( tak bardzo chce sie zmienic ale nie wiem jak!!!! :( gryze sie w jezyk ale to czasem nie pomaga, moj chlopak jest baaardzo cierpliwy do mnie:( to plus cholerne mysli i sprawdzanie uczuc doprowadzily mnie do zalamania, dlatego nie pisalam,,,:( cicha mam nadzieje ze ze zdrowkiem bedzie wszystko dobrzE, wszyscy trzymamy kciuki! sciskam was mocno.... ciekawe co dzis mi popoludnie przyniesie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurde wiecie co.... na zewnątrz tak ladnie, swieci slonce..... przypomina mi to za kazdym razem jak jest taka ladna pogoda dobre chwile z moim kochaniem.... i popadam w dol:( bo przeciez teraz jest zle.... w ciagu dnia modle sie zeby Bog mi pomogl.... ehhhh wiecie co moj chlopak jest chory, ma ostra angine, wczoraj przez kilka godzin czuwalam przy nim, byl marudny bo zle sie czul, wszystko go draznilo, co chwile mu cos podawalam, poprawialam i zamiast mysli o trosce przylazly durne mysli ze mnie wkurza to pomaganie mu, ze i ja sie denerwuje tymi jego humorkami :/ i nagle cos powiedzial smiesznego, chcial mnie przytulic to nagle jak ręka odjal te moje mysli, bylam przez chcwile szczesliwa ze zwrocil na mnie uwage i wlasnie zawsze kochani tak jest jak robi cos co choc troszke mi nie pasuje albo irytuje np. niektore powiedzonka, mimika ( to wszystko przez tą nerwice :( ) to zamykam sie i mysle i mysle..... i nagle jesli zrobi cos co ja lubie, co mi podpasuje to sie ciesze, mam ochote zartowac, przytulac go, dbac o niego..... obrazam sie i zaczynam myslec jak nie robi tego co ja chce:( to jest przyczyna tego bagna:( ja nie wiem jak mam sie zmienic! :( przeciez trzeba akceptowac wady, wadeczki osoby ktora sie bardzo kocha u mnie dochodzi jeszcze nerwica to ze wpatruje sie w jego kosmyk wlosa ktory mi sie nie podoba i potem pol dnia o tym natrętnie mysle:( nigdy nie bylam kochani rozpuszczonym bachorem:( chociaz zanim urodzilo mi sie rodzenstwo bylam sama.....:( kurde zachowuje sie jak dzieciak! jak moj kochany mowi : nie! albo jak gdy cos mu sie nie podoba, zwraca mi uwage, pouczy mnie czasem to sie obrazam i wtedy przylaza mysli! to jest to kochani.... to jest powod moich dolegliwosci:( jezu oddam wszystko zeby sie zmienic tylko jak?:( kochani moze wam sie narzucil jakis pomysl po przeczytaniu moich slow......:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Siemka wszystkim,

 

U mnie jako tako :-) Daje ogólnie rade choć wczoraj miałem gorszy dzień.. Was też tak często głowa boli bez wiekszego powodu? Ja mam z tym ostatnio spory problem i często bez paracetamolu sie nie obchodzi... W lipcu mam slub i bardzo sie ciesze - wierze, ze mi to pomoze bo ustabilizuje moja sytuacje zyciowa - juz bede wiedzial na czym stoje i nie bede mial watpliwosci czy w ta strone isc czy w tamta i bede sie bardzo staral by zwiazek byl szczesliwy i przynosil mi i Marcie duzo radosci :-)

 

Sledze na bieżąco wasze wypowiedzi i choć nie zawsze odpisuje to naprawde szczerze sie z wami solidaryzuje bo wiem jak to jest, co czujecie i jakie to trudne. Wedlug mnie jednak zamartwiajac sie i podchodzac do zycia w sposob objetny nie damy rady wyjsc na prosta. To nasze zycie i nasze leki - to my mamy nad nimi kontrole bo sa NASZE i niczyje wiecej. Tylko my mzoemy je przerwac przeciwstawiajac sie nim i wygrac w ten sposob nasza przyszlosc szczesliwa i wolna od tego wielkiego ciezaru leku, strachu i niepewnosci... Sam w chwilach zwątpienia mam problem z zaakceptowaniem tego co wyzej napsialem ale to jest prawda oczywista, a z prawda sie nie dyskutuje i nie negocjuje warunkow... Tak po prostu jest i takie rzeczy w zyciu mozna tylko i wylacznie zaakceptować i dopiero wtedy gdy zaakceptujemy taki stan razeczy i nie bedzie nam to przy tym wywolywalo jakis dziwnych napadow leku, wtedy zaczniemy prawdziwie zyc. Trzymam za Was wszystkich kciuki. Piko nie zalamuj sie - dasz napewno rade, nie mysl sobie ze my tutaj juz jestesmy "z górki", bo kazdego z nas czeka jeszcze dluga droga, ale ta droga bedzie tym krotsza im szybciej zaprzestaniemy ogladac sie za siebie i rozpamietujac przeszlosc rozdrapywac zagojone rany. Zyjeszmy TU i TERAZ, to co było to było, trzeba sie z tym pogodzic raz na zawsze, wyrzucic w najlepszy dla nas sposb zale i zlosc w stosunku do najblizszych, ktorzy keidys tam nam zawinili i wplyneli poniekad na obecny stan rzeczy i zaczac nareszcie zyc swoim zyciem - zupelnei odmiennym, swoim, oryginalnym - nei kopiowanym od kolegi czy koelzanki, nie zachowujac sie jak kolega, koelzanka czy ktos z rodziny. Jestesmy odrebna osoba, a wiem ze to co nas gnebi ma to do siebie ze kopiujemy zachowania innych i porownujemy wszystko - nawet nasze zwiazki i relacje z ludzmi do innych (film, ksiazka, kolega i kolezanka z pracy, itp.). Nie tedy droga i choc wiem, ze mi rowniez bedzie trudno wrzucam sie na gleboka wode bo szczerze i gleboko wierze w slusznosc podjetych ponad rok temu decyzji, wiem co mna wowczas kierowalo i ufam ze to jest to - to jest ta droga i ona da mi szczescie! Jesli sie myle to poniose porazke ale czyz nie wieksza porazka jest walkover i poddanie sie bez walki? Stawka jest wysokoa, pytanie tylko czy chcemy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kapralis życze Ci z całego serduszka wszystkiego co najlepsze! żeby Ci się wspaniale układało z Twoją ukochaną Martą:) Wszystkiego dobrego, wierze, że podjąłeś słuszną decyzję, kochajcie się na wzajem:)

Piko, w książce "nie zadręczaj się drobiazgami nastolatku" wczoraj przeczytałam, że należy akceptować nastroje innych ludzi. Przeczytałam też, że powinniśmy nie które złe dla nas wiadomości przyjmować z "opóźnieniem", tzn. Jeśli ktoś nam coś powie, co wprowadzi nas w gniew, to powinnyśmy najpierw to przemyśleć, odetchnąć, uspokoić w sobie nerwy a nie od razu reagować złością.

CYTUJę: " opóźniona reakcja jest przeciwieństwem odruchu bezwarunkowego, który jest reakcją autonomiczną. Jest to nagła odpowiedź na jakiś bodziec. Ktoś Cię, np. krytykuje, przezywa a Ty natychmiast unosisz się gniewem..." chodzi mi tutaj o to Piko, że powinnaś pogodzić się z tym, że np. Twój chłopak nie chce robić tego co byś chciała, nie powinnyśmy od razu reagować gniewem jak nas coś zdenerwuje, tylko po prostu przemilczeć nie które sprawy, dzięki temu unikniemy stresów i nasze życie stanie się łatwiejsze ;)

Pozdrawiam ciepło:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×