Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

No nie wiem sam juz...moze i chcialbym zmienic sie ale sam nie wiem jak. Chcialbym byc w skorze kogos innego, inaczej reagowac na sytuacje zyciowe...miec normalny nastroj , byc otwartym do ludzi ...ale to wlasnie nie Ja. A zaakceptowac siebie samego.. :roll: . Ciezko zaakceptowac siebie takiego jakim jestem tym bardziej ze obiektywnie rzecz biorac to jestem slabszy psychicznie od innych, mniej zaradny , zbyt impulsywny i totalnie niezyciowy. Tak wiem , ze trzeba szukac pozytywow w swojej osobie tylko ze ja jak zaczynam myslec o sobie to widze tylko negatywne rzeczy.

 

Kiedys jako maly dzieciak bylem bardzo zywiolowy, pogodny , czesto usmiechniety no ale wiadomo , ze wtedy to sie zylo bez jakis wiekszych zobowiazan.Dopiero jak wkroczylo sie w dorosle zycie to wyszly kwiatki:P i dopiero zrozumialem , ze w rzeczywistosci nic pozytywnego we mnie nie ma...Co tu sie oszukiwac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kotyk,

Ale jeżeli nie chcesz / nie jesteś w stanie zmienić tego, z czym nie chcesz się pogodzić i prowadzi to jedynie do agresji i nienawiści względem samego siebie, to moim zdaniem może działać jedynie destrukcyjnie.

Tak robiłem przez lata. Istne "Destruction Derby" dla psychiki, no i dla ciała też.

 

jeżeli niegodzenie się z tym popycha Cię do zmian i daje motywację, żeby coś naprawić, jest jak najbardziej pozytywne

A tak próbuję robić obecnie (aczkolwiek nienawiść względem samego siebie pozostała, choć staram się ją olewać jak tylko mogę). Ciekawe czy coś naprawię czy skończy się na dobrych chęciach?

 

 

Kestrel,

Liczę że jednak moje zgorzknienie i frustracja za te X lat przeważą,choć i to płonne nadzieje :roll:

Moim zdaniem to pewne, no ale Tobą nie jestem i nie wiem ile jesteś w stanie znieść. Lepiej by było dla Ciebie, żeby to się stało jak najwcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kotyk, bo samotność a samotność to dwie zupełnie różne sprawy.
wiem i rozdzielam to. zaskoczyło mnie właśnie to, że lubiłam być sama i jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało, a nagle poczułam się samotna.. ;s

ja odkad pozbylam sie wspollokatorki jestem sama 24/7 i tez nie odczuwam braku towarzystwa ba nawet mozna powiedziec ze to lubie! tylko wlasnie czasami gdy uswiadomie sobie ze przez ostatnie tygodnie rozmawialam z az 2 osobami... samotnosc mnie uderza i to tak mocno :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu, dokładnie tak samo... Z tą różnicą, że miałam ciężkie dzieciństwo, więc tego jaka teraz jestem nie mogę zwalić na "wkroczenie w dorosłość". Ze szkolnej prymuski, która może nie była zbyt popularna, ale zawsze jakiś znajomych miała, stałam się samotną nieudaczniczką bez grama motywacji. W większości akceptuję siebie taką, jaką jestem (choć z kilku wad z chęcią bym zrezygnowała, bo ciężko się tak żyje), bardziej boli mnie to, że inni mnie nie akceptują...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie też mam wrażenie, że nic pozytywnego we mnie nie ma (u mnie to chyba stan obiektywny). A to, jaki teraz jestem (wykluczając lenistwo i tchórzostwo, bo temu raczej sam jestem sobie winien) wynika albo z mojego wczesnego dzieciństwa albo z jakichś wrodzonych nieprawidłowości w mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No mi niczego nie brakowalo oprocz zdrowej psychiki bo majac to co chcialem i tak wiecznie myslami bylem poza swiatem . Szkoda nawet rozpisywac sie:P.

 

W okresie szkolnym tez mialem motywacje do nauki. Podstawowka/ gimanzjum/ liceum a nawet studia wiecznie najlepszy chociaz sam sie do tego wszystkiego przymuszalem. Uczenie nie sprawialo mi radosci. Teraz jest inaczej bo praca. No wlasnie praca, zeby miec za co zyc..ale to taka monotonia , marazm. Nie chce mi sie nawet pisac totez wlasnie poprzestane na tym co juz napisalem.:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca więc opowiem o tym tutaj bo naprawdę oszaleję. Może to trochę zabawne o czym teraz opowiem ale mam nadzieję, że każdy mnie zrozumie i nie znajdę tutaj negatywnych komentarzy na ten temat. tak więc moja choroba zaczęła się od pewnego czasu, najpierw pojawiły się mdłości, bóle głowy, częste oddawanie moczu, natrętne myśli a teraz a tak naprawdę od kilku dni kołatanie serca i problemy ze snem, wczorajszą noc nie przespałam ani na chwilę, dziś za to padłam jak mucha po leku i wizycie u psychiatry chociaż każdy dzień powoduje wariacje mojego serca jak i również strach przed kolejną nocą. PANICZNIE BOJĘ SIĘ NOCY I TEGO, ŻE ZNÓW BĘDĘ MIAŁA NAPAD I TYM SAMYM BEZSENNĄ NOC. Rano płakałam jak dziecko, próbując szukać pomocy, pojawiły się myśli samobójcze chociaż ja strasznie boję się śmierci a do tego jestem ogromną histeryczką i sama się nakręcam...- to tylko skutki tego co wywołało moją nerwicę i mam to potwierdzone przez psychiatrę i psychologa. MIŁOŚĆ DO IDOLA. Tak chociaż mam 22 lata jestem zakochana w pewnym piosenkarzu którego prawie każdy zna Bill KAULITZ z Tokio Hotel. To właśnie wtedy zaczęły się moje stany...od zawsze kochałam się w sławnych ludziach jak nie aktor Harrego Pottera to ktoś inny aż przyszła kolej na wokalistę TH. To właśnie przez niego czuję nieszczęście, wiecznie na coś czekam, tęsknie, moje myśli krążyły każdego dnia wokół niego(teraz gdy miałam atak obsesyjnie myślę o wieczorze i tego, że nie zasnę i przez bezsenność umrę), czuję się jakbym była nie na miejscu, jakby to nie był mój świat. Obwiniam los za to, że nie mogę mieć znajomości, że nie znam nikogo kto trochę przybliżyłby mnie do idola. Ostatnio zaczęłam nawet jeździć za nim na różne programy, koncerty...i dopiero wtedy czułam, że żyję bo ogólnie całe moje życie wydaje się jakby być za ścianą, jakbym nie brała w nim udziału a gdy widziałam idola wszystko odchodziło...dopiero gdy wracałam po wszystkim do domu, znów czułam pustkę i pisząc to drżę jak szalona i sama nie wiem czy to lęk przed nocą czy przed czym? potrafiłam płakać za nim, angażować się w jego życie. Przez niego nie mam mężczyzny- wszystkich porównuję do niego i czuję się nie szczęśliwa bo NIKT MU NIE JEST JAK ON. Poza tym boję się ciemności, kiedy widzę łóżko już mam napad...nawet królik którego dostałam kojarzy mi się z biciem serca i bezsennością gdyż dostałam go w ten sam dzień. Jestem przerażona...dziś jestem umówiona na badania do szpitala psychiatrycznego. Chcę z tego wyjść...nie chcę tak żyć...boję się...co robić??

 

myślicie, że to nerwica lękowa z objawami depresyjnymi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślisz, że to coś da? w sumie nie bardzo wierzę w leki itp...jestem histeryczką sama się nakręcam i nawet jeśli moje objawy są słabe ja się na nich koncentruję tak, że stają się nie do zniesienia. Nie wiem czy jeśli wyleczę te objawy i odsunę nieszczęśliwą miłość, to to coś da...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×