Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak żyć?


evamari

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, postanowiłam wreszcie gdzieś napisać, w nadziei znalezienia odpowiedzi, wsparcia, pomocy...

Leczę się u psychiatry od 3 miesięcy. Biorę leki. Z samym pójściem do lekarza długo zwlekałam, bo aż kilka lat. Właściwie od dziecka miałam już spore problemy ze sobą. Jednakże dopiero teraz dojrzałam by sięgnąć po pomoc. Zawsze uważałam, że nic mi nie może pomóc, że jeśli ja sama nie potrafię, to nikt inny też nie, przecież to ja siebie znam najlepiej, więc jak obcy ludzie mogą mi pomóc. Nadal mam trochę z tego przekonania.

Mam depresję, fobię społeczną, zaburzenia osobowości. Tyle lat udawało mi się z tym żyć, zamykać się w sobie i udawać, że nic mi nie jest. Płakać po kątach w samotności by nikt nie widział jak jest ze mną naprawdę. Niestety nie da się tego ciągnąć w nieskończoność. Problemy się nasilają. Nie miałam łatwego dzieciństwa, to cały czas we mnie siedzi. Nie umiem zapomnieć o przeszłości. Mam 22 lata, niby młodo, niby całe życie przede mną. Nie wiem sama kim jestem, co chce robić. Nie umiem odnaleźć się w tym świecie, tak jakby nie było dla mnie tutaj miejsca. Czuję się po prostu źle, musicie znać to uczucie. Nie mam już energii na ratowanie siebie, zmarnowałam ją przez lata, gdy walczyłam o przetrwanie i na wmawianie sobie że kiedyś będzie lepiej. Mam opory przed wychodzeniem z domu, przed zaczęciem czegokolwiek. Cały dzień jestem zmęczona, prawie nic nie jem, właściwie jeden posiłek dziennie. Niedobrze mi na myśl o jedzeniu. Nie mogę zasnąć. Czuję się strasznie głupia, nie mam żadnego talentu, żadnej szansy na lepszą przyszłość. Dlatego życie tylko po to żeby żyć nie wydaje mi się zachęcające. Od dawna miewam myśli samobójcze. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Nie jestem zbyt towarzyska, nigdy nie wiem co mam powiedzieć. Nawet zapisanie się do lekarza czy zadzwonienie gdzieś po informację to dla mnie prawdziwe wyzwanie, do którego długo się zbieram, a co dopiero rozmowa na żywo.

Miałam duże opory przed pójściem do psychiatry jak i przed napisaniem tutaj. Chodzi o to, że nie uważam że mam do tego prawo. Jest wiele osób, które miały trudniej niż ja, mają gorsze życie, a jakoś sobie radzą, więc czemu ja mam prawo narzekać i prosić o pomoc? Czemu ja nie umiem sobie poradzić, kiedy oni mogą? Dlatego mam opory przed proszeniem o pomoc. Uważam, że nie powinnam, że nie mam do tego prawa.

Byłabym wdzięczna za jakąś radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evamari, Jest szansa żebyś poszła na terapię? Chyba na ogół nie prosimy o pomoc, bo rodzice nam przekazali że na nią nie zasługujemy, że jesteśmy ciężarem, poza tym jeśli ktoś nas później wyśmiał to wstydzimy się o nią prosić. Jednak masz do tego prawo, a może nawet obowiązek, wbrew temu co ci mówią uczucia. Nie za bardzo potrafię sobie wyobrazić osobę w gorszej kondycji, która sama sobie z tym poradzi.

Nie wiem czy wiesz, ale zrobiłaś już dwa duże kroki ku wyzdrowieniu.

Czym się teraz zajmujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vifi, zastanawiam się nad terapią od długiego czasu, po prostu trudno mi pójść i się gdzieś zapisać. To nie takie proste. U psychiatry byłam prywatnie, więc jeszcze muszę zdobyć skierowanie do psychologa na nfz. Trudno mi rozmawiać z obcą osobą na mój temat, zaraz zaczynam się gubić i w końcu nie wiem co powiedzieć. Właśnie mi wydaje się że wiele osób ma gorzej, więc ja powinnam umieć sobie poradzić sama. Znam osobę, która miała wypadek i teraz jest na wózku i jakoś sobie radzi, więc czemu ja nie umiem, przecież mogę chodzić. Trudno mi prosić o pomoc, bo czuję się jakbym wymyślała sobie problemy, jakbym się usprawiedliwiała. Czym się teraz zajmuję? Właśnie tu też leży mój kolejny problem. Nie za bardzo umiem się odnaleźć. W trakcie studiów moje problemy jeszcze się nasiliły, załamałam się psychicznie i nie wiem co robić dalej. Czuję że zmarnowałam 3 lata, że zawiodłam wszystkich. Zaczęłam wtedy studia, żeby coś zacząć, na siłę, bo sama nie wiedziałam co chce robić... A teraz nie wiem co dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evamari, idź koniecznie na terapię i nie porównuj się do innych ludzi. Każdy ma swoje problemy, a to co my czujemy jest dla nas bolesne pomimo, że obiektywnie wydaje się to błahostka. ale ważne jest jak my się czujemy w danej sytuacji. Dlatego przestań się obwiniać, że sobie nie radzisz-depresja i nerwica to choroby, to cierpienie nie mniejsze od fizycznego. a w zasadzie, wg mnie, są gorsze od chorób fizycznych. Postaraj zarejestrowac się do psychiatry i zdobyć skierowanie na psychoterapię, możesz też rozważyć zmianę leków skoro po 3 miesiącach objawy depresji u ciebie nie ustępują w żadnym zakresie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie porównania nie mają sensu, każdy człowiek jest inny i ma inną wytrzymałość. Jeden będzie jeździł na wózku i sobie poradzi, a drugiemu się złamie paznokieć i sobie nie poradzi. To nie znaczy, że któraś z tych osób jest lepsza lub gorsza lub że jedna ma prawo oczekiwać pomocy, a druga nie.

Poza tym zastanów się do czego takie myślenie prowadzi - do kogoś, kto ma problem, bo nie chodzi, przyszedłby ktoś umierający na raka i powiedział, że jakie to problemy przy moich, do tego chorego na raka przyszłaby wielokrotnie zgwałcona kobieta zarażona hifem i powiedziała, że co tam rak, jak ja mam gorzej. I tak można w nieskończoność, więc okazałoby się w końcu, że nikt nie ma prawa narzekać na swoje problemy, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto ma gorsze..

 

I nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, jesteś w trakcie studiów i masz to załamanie? Kolejne pytanie, jeśli oczywiście masz ochotę odpowiedzieć, dlaczego uważasz, że nie masz szansy na lepszą przyszłość?

 

Strach przed ludźmi, może postaraj się go oswoić we własnym zakresie, przykładowo takie napisanie tutaj, miałaś obawy, a jednak to zrobiłaś, czy stało się coś złego? Nie sądzę, wszyscy chcemy Cię zrozumieć i wesprzeć na tyle, na ile potrafimy.

Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwo przezwyciężyć fobię społeczną, ale tu rozmowa przez internet, tam rozmowa telefoniczna i powoli pójdzie do przodu.. Psychiatra? To że jest obcą osobą jest zaletą, bo jest to osoba na której Ci nie zależy i w razie czego możesz zdecydować, że nigdy więcej nie chcesz jej już oglądać, po czym wybrać innego lekarza..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam bardzo za odpowiedzi.

 

Chodzi o to, że właśnie usłyszałam takie opinie, że wymyślam, przesadzam, że inni mają gorzej. I po tym zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, że poszłam do psychiatry. I było mi strasznie źle, że nie umiem sobie poradzić sama. A jestem bardzo wrażliwa na reakcję innych. Masz rację, to że psychiatra jest obcą osobą to zaleta. Swojej rodzinie mówię jak najmniej, tak mnie nauczyło życie.

 

Staram się przezwyciężyć fobię społeczną, ale nie jest to łatwe. Od dziecka byłam bardzo nieśmiała, tak bardzo że wolałam w szkole dostać jedynkę niż powiedzieć przy całej klasie wiersz, który bardzo dobrze umiałam. Mam lepsze i gorsze momenty w relacjach z innymi. Ale czasami zdarza mi się dostawać prawie że ataku paniki, jak mam gdzieś pójść i z kimś porozmawiać. Pogarsza to sprawa, że mam tiki nerwowe, więc dziwnie to wygląda jak co chwila muszę ruszać szyją, nogą, czy napinać mięśnie lub migać okiem.

 

Tak, jestem w trakcie studiów. Chodzi o to, że zawsze bardzo dobrze się uczyłam, miałam najlepsze oceny. Poszłam na studia z przymusu, sama nie wiedząc co chce robić w życiu. Myślałam, że wyjeżdżając do innego miasta, zacznę nowe życie, tak jakby ucieknę przed moimi problemami. Tak samo myślałam idąc do liceum. Nic bardziej mylnego. Pierwszy rok ok, potem moje problemy się nasiliły. Nie umiałam się odnaleźć, tak jak zawsze. Tiki nerwowe się nasiliły, pojawiły się nowe. Cały dzień chodzę zmęczona, muszę się kłaść w trakcie dnia. Nie umiem się na niczym skupić, nic zapamiętać. Brakuje mi koncentracji. Nie umiem się już niczego nauczyć. Pogorszyła mi się pamięć. Starałam się, a kompletnie mi nie wychodziło. To jeszcze bardziej pogorszyło mój stan. Jestem bardzo ambitną osobą, więc to, że nie potrafię się czegoś nauczyć jest dla mnie trudne. Tylko to miałam w życiu. Uchodziłam za osobę mądrą, a teraz czuję się głupia. Trudności sprawiają mi najprostsze rzeczy. Czuję że zawiodłam wszystkich. Chce zacząć nowe studia, ale to tak jakbym zmarnowała 3 lata życia. Ale nie mogę zostać na tych, bo nie dam już rady, sporo mnie to wykonczyło psychicznie, na myśl, że miałabym pojść na uczelnie robi mi się niedobrze. Dlatego nie chodzę już na uczelnię, na sesje nawet nie poszłam, bo nie potrafiłam się niczego nauczyć. W dodatku źle się tam czuję, wpadam w panikę jak tylko o tym myślę. Nie mam pojęcia co chce robić dalej, gdzie pójść. Jestem w kropce. W dodatku moja rodzina nie jest zbyt bogata. Nie chce naciągać mamy na dodatkowe koszty, bo wiem że i tak jest mało pieniędzy. Staram się oszczędzać jak tylko mogę, nauczyłam się tego z dzieciństwa, jak nigdy nie było na nic nas stać. W wakacje zawsze pracuję za granicą, w trakcie roku też miałam dorywczą pracę przez jakiś czas, teraz też czegoś szukam. Czuję że zawiodłam, że nic dobrego mnie nie czeka, że nic znaczącego nie osiągnę, więc po co to. Nie widzę sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim musisz podjąć leczenie. Jeśli nie dostaniesz się przez NFZ to możesz sobie np. wziąć rok (teraz to pół) urlopu na studiach i zarobić przez ten czas na leczenie (i oczywiście równolegle zacząć się leczyć), a potem je skończyć, albo pójść na inne. Jeśli kierunek jest podobny to zwykle można przepisać przedmioty.

Ewentualnie możesz iść na zaoczne i też równolegle pracować. Ale może się uda z tym NFZ-em.

Dlaczego twoje obecne studia tak cię odrażają?

O te trzy lata rodzice może i będą mieć pretensję (moi mieli o dwa), ale to nie koniec świata. Wiesz ilu jest tu forumowiczów co zawalili studia?

Nie robisz tego swoim rodzicom ale przede wszystkim sobie. Wydaje mi się że te twoje problemy to po prostu twój dom z dzieciństwa, który zabrałaś ze sobą. Nie umiesz wybaczać sobie błędów. A możesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak wiem, że muszę podjąć leczenie. Postaram się to załatwić. Choć dla mnie będzie to trudne.

 

Po prostu nie wiem sama kim jestem, co chce robić, więc jak mam wybrać inne studia. Jeśli znowu mi się nie uda. Po prostu nie umiałam się odnaleźć na tej uczelni. Mam problem w kontaktach z innymi. Boję się nawet pójść do dziekanatu i o coś zapytać. Te studia już źle mi się kojarzą. Zresztą jak ja mam studiować jak nawet wystąpić przed grupą i czegoś powiedzieć nie potrafię. Już nawet w liceum zdarzało mi się zemdleć w klasie, gdy musiałam coś zaprezentować przed wszystkimi. Przy odpowiedzi ustnej po prostu zamykam się w sobie i nie umiem nic powiedzieć. Tak też miałam na ustnej maturze z polskiego, o mało nie zemdlałam, większości zapomniałam, ledwo coś wydukałam. Tak też mam z angielskim, pisać mogę wiele, zrozumiem też wiele, ale powiedzieć po angielsku nie potrafię, boję się, zamykam w sobie. Biorąc pod uwagę że pracowałam w Anglii, to było to straszne dla mnie. Na szczęście pracowałam głownie z polakami. Na kontynuowanie tych studiów nie mam już szans, żałuje tylko że nie zrezygnowałam po pierwszym roku, już wtedy czułam że to nie dla mnie, ale bałam się zrezygnować, głownie dlatego że nie wiem co mam wybrać, jaką alternatywę.

 

Masz rację, moje problemy to mój dom z dzieciństwa. Po prostu nie umiem zapomnieć, a tak bardzo bym chciała. Czuję że mam taki przepełniony tym mózg, że często mam ochotę wziąć nóż i po prostu wbić sobie w głowę tylko po to by poczuć ulgę, bo uwierzcie mi, ale na prawdę odczuwam ból mózgu, trudno to wyjaśnić. Często myślę, że najlepszym dla mnie wyjściem byłaby amnezja. Chyba tylko to by mi pomogło jeśli bym wszystko zapomniała. Jestem tak zestresowana, ze co chwila muszę przerywać pisanie by walczyć z tikami nerwowymi. Nie wiem czy coś innego by mi pomogło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evamari, kochana, musisz się zacząć porządnie leczyć. Przy dobrze dobranym leczeniu miną problemy z pamięcią, koncentracją oraz to rozsadzanie w głowie. Wiem co przeżywasz bo ja miałam pierwszy rzut choroby jak kończyłam licencjat a zaczynałam uzupełniające magisterskie. To była droga przez mękę dlatego Tobie radzę jak najszybciej zacząć się leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za wszystkie odpowiedzi i poświęcony czas. Postaram się jak najszybciej podjąć leczenie. Po prostu wiem, że terapia w moim przypadku potrwa bardzo długo, przynajmniej tak mi powiedział psychiatra i boję się, że efekty które zobaczę nie będą warte zachodu. A jeszcze gorzej co jeśli terapia mi nie pomoże, wtedy stracę ostatnią rzecz, która mogłaby pomóc i nie będę mieć nawet nadziei, że coś tam jeszcze mogę zrobić. Zawsze człowiekowi jest lepiej jak ma jeszcze jakąś możliwość. Wiem, już wymyślam i szukam dziury w całym. W każdym bądź razie dziękuję wam za wsparcie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

evamari, możesz wymyślać do woli, a my będziemy odbijać te argumenty ;) Piszesz, że terapia może nie pomóc, może i może, ale podejmując ją masz 50% szans, że pomoże i 50% szans, że nie pomoże.

Jeśli jej nie podejmiesz nie masz żadnych szans, więc warto zaryzykować. Trzymam za Ciebie kciuki i powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znudzona-ona, no o to, że na psychoterapii czy jakimś indywidualnym treningu przepracuje różne problemy, a w książce znajdzie różne narzędzia, żeby zorganizować to swoje życie i się odnaleźć jakoś, bo pisała, że jest zagubiona i nie wie czego chce.

myślę, że to się uzupełnia.

 

czy takie wyjaśnienie Cię satysfakcjonuje znudzona-ona, ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że znowu zawracam wam głowę, ale musiałam jeszcze napisać.

Otóż byłam dotychczas na dwóch wizytach u psychologa. Jakoś nieswojo się po nich czuję. Nie wiem co mam myśleć o tym. Dziwnie się zachowuję na wizytach, nie umiem w ogóle myśleć, a w efekcie nie wiem co powiedzieć, więc nie mówię nic lub mówię coś, czego tak na prawdę nie myślę i w normalnej sytuacji powiedziałabym coś innego. Potem przez parę dni rozmyślam o tej wizycie i nie mogę sobie darować tego jak głupie rzeczy mówiłam i jak się plątałam. Już sama potem nie wiedziałam o czym mówię.

 

Druga sprawa. Od jakiegoś czasu nachodzą mnie dziwne myśli. Nie wiem co mam z tym zrobić. Mam czasami takie dni, że sama się siebie później boję i swoich myśli. Chodzi o to, że nigdy nie brałam narkotyków, ani nawet nie paliłam papierosów. Teraz za to nie mogę przestać o tym myśleć. Bronię się mocno przed tym, by w sklepie nie kupić paczki fajek. Najgorsze za to jest to, że gdybym znała jakiegoś dilera, to nie wahałabym się kupić czegoś od niego. Stale myślę też właśnie o tym skąd załatwić jakieś zioło. Szkoda, że nie mam żadnych znajomości. A mówi się że można łatwo załatwić... Strasznie mnie męczą te myśli, niedługo zwariuje przez to. Nie wiem co robić. Często rozmyślam, że mam jakiś wypadek lub coś mi się dzieje i wcale się tym nie przejmuję, a wręcz przeciwnie, cieszy mnie, że coś złego mi się stało. Oszaleć można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomnij o narkotykach, papierosach czy alkoholu, nawet do towarzystwa. Zapewniam Cię, że w niczym Ci to nie pomoże, a tylko na chwilę pozwoli uciec od prawdziwego problemu. Jednak później te substancje ulotnią się z organizmu, ale problem zostanie i znów będzie trzeba sięgnąć po używkę. Z czasem nawet zażywanie przestanie sprawiać radość, a to doprowadzi do jeszcze większego poczucia bezradności i beznadziejności. Najgorsze będzie to, że pojawi się kolejny problem w postaci uzależnienia, co przy takich problemach nastąpi bardzo szybko. Uzależnienie jest jak więzienie w piekle, więc trzymaj się od tego jak najdalej.

 

Poza tym musisz całkowicie odciąć się od swojej przeszłości (dzieciństwa). Jakiekolwiek by ono nie było całkowicie przestań do tego wracać, zacznij myśleć o przyszłości. To nie prawda, że nic nie ma sensu, to bzdura, że niczego nie osiągniesz, ale jednak przyzwyczaiłaś się do takiego myślenia i stało się to dla Ciebie czymś naturalnym, więc Twój mózg przyzwyczaił się do tak osłabiających przekonań, w które uwierzyłaś. Teraz musisz przebudować swoje życie zaczynając od solidnych fundamentów. Zastanów się nad tym, co chciałabyś w życiu robić i od czego zaczniesz, co chciałabyś już teraz robić i sprawiłoby Ci to przyjemność. Bez przerwy myśl o pozytywnych rzeczach, uwierz że jesteś wartościową osobą, która ma bardzo silny umysł, tylko aktualnie skierowany w niewłaściwym kierunku. Pomyśl co się stanie, jeśli skierujesz swoje myślenie i działanie na właściwe tory i zaczniesz podążać we właściwym kierunku - ja myślę, że osiągniesz wszystko czego zapragniesz i jeszcze więcej niż możesz sobie wyobrazić. Walcz o siebie, naprawdę warto i wiem, że przyjemnie będzie podziwiać Twoje sukcesy w przyszłości. Jednak ostateczna decyzja należy do Ciebie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz wiedziec jedno - to sprawa nawyków. To, że jesteś smutna,przygnębiona i chcesz się zabić to nie stan który utrzymuje sie samoistnie, bez twojej woli. Nalezy te złe nawyki jakim są pewne 'tory' myślowe i uczuciowe zmienić. Sprawą jest uświadomienie sobie własnych wad, niejako obserwacja siebie i swojego stanu, jakbys spojrzala na siebie z boku i czuła jak negatywne emocje cie przejmują i targają. Zrozum, że nie musisz i nie chcesz już dłużej cierpieć - ja po wielu latach depresji zrozumiałem jak sam pielęgnowałem i uszlachetniałem swoje cierpienie. Wiedz, że wszyscy jestesmy zagubieni w tym świecie który tak szybko zapier*ala, że ludziom coraz częściej to znieść psychicznie. Boimy sie całe życie, rozwiązaniem jest ujarzmienie tego strachu, nie ucieczka i unikanie za wszelką cene.

Spróbuj jakiś metod relaksacyjnych - metody oddechowe, liczenie, wizualizacje, medytacja, pogoogluj. Polece ci pare lektur, bardziej mi pomogły niż wiele sesji terapeutycznych: "Potęga Teraźniejszości" i "Mózg Buddy", jest po nich bardzo pozytywnie :)

Sam miałem podobny okres z ćpaniem, chciałem coś wziąć, poczuć coś nowego, uciec. Na krótko mete pomaga, ale jeżeli nie potrafisz się odciąć od problemów, to wyrządzi ci to więcej krzywdy, sam to przechodziłem.

Chodz do psychologa i sama dużo pracuj nad sobą, to się opłaci.

Powodzenia, buziak w czółko :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WojuBoju, trudno tylko zmienić te 'nawyki'. Ten stan jest ze mną od dzieciństwa. Praktycznie nie wiem jak można żyć inaczej, bo tego nigdy nie poznałam, nie doświadczyłam. Jak mogę być szczęśliwa, jak nie wiem co to jest szczęście. Wydaję mi się, że nie jestem zdolna do odczuwania szczęścia, zadowolenia z czegoś. Tak jakbym została stworzona z jakimś błędem, którego nie da się naprawić. Zgodnie z prawem natury, słabe jednostki eliminują się same. Ja właśnie jestem tą słabą jednostką. Jestem zbędna. Chodzę do psychologa, ale nie wierzę w to, nie czuję, żeby to coś zmieniło.

 

Chętnie bym przeczytała co proponujecie. Może spróbuje. Trudno mi będzie tylko coś zapamiętać. Obecnie nie umiem się na niczym skupić, jak coś czytam, to nie umiem skojarzyć co właśnie przeczytałam.

 

monk.2000, odwiedzam czasem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×