Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica a związek


bundy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Tak jak w temacie Jaki miała wpływ na wasz związek na wasze uczucie do drugiej osoby ? Bo ja że tak powiem przed wszystko było ok a teraz strasznie mi to utrudnia życie i kontakt z moją kobietą. Ostatnia Czasami czuje pustkę nie wiem czy kocham czy nie nie wiem czego chce i się wkręcam i mam atak i wydaje mi sie że zwariuje zaraz. Może jej już naprawdę nie kocham...Niewiem co mam myśleć o tym. Nerwica dopadła mnie już trzeci raz. Dodam że ona nie wie że mam nerwice .Co myślicie na ten temat mieliście coś podobnego. co radzicie ? rozstać sie ? Nie chce jej skrzywdzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poddawaj się nigdy!!!! Ktoś kiedyś powiedział że kiedy sie boimy to tak naprawdę boimy się wyrażania naszych własnych emocji , nie pozwól aby to stało się z Tobą!!! Sama wiem ze nerwica w pewien sposób nas blokuje emocjonalnie, mi np. nie pozwala w pełni wyrażac moich uczuc pragnien. Nawet nie wiem czy bede w stanie sie związać z kimkolwiek. I chociaz mam w sobie duzo pasji namietnosci to tak naprawde nie wiem czy będe mogla sie z nia kiedys z kims dzielic. Przynajmniej masz kogo kochac!!!! Walcz!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miałam wszystko poukładane szczęsliwy związek, swietny facet ja szczęśliwa kochająca i kochana i nawrót powoli życie zaczęło mi się walić na głowe, teraz czuje jakbym była za szybą, obojętna chłodna, tak jakby miłość umarła, tak od 1,5 miesiąca to boli bo wiem jaka byłam szczęsliwa przez tym jak pewna swoich uczuć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w zwiazku z nerwicowcem. Przed chodzeniem ,nie wiedziałam ze to aż tak wyglada.ja miałam (mam?) depresje i wiem że trzeba coś robić nie myśleć źle ale zdarzają mi sie dni ,wieczory placzu nad niczym i dni obojętne.. Nie ważne..

Chodzi o to ,że staram się mu pomóc. I boli mnie to ,kiedy coś robię ,probuje i nic nie wychodzi. Czasem udaje się i widze ze to zalezy od jego nastawienia . On tez widząc jak jestem w dołku stara się mnie rozsmieszyć pocieszyc. Czasem nie wie co robić i ja tak samo odczuwam ,kedy staram sie jemu pomoc.

Doszłam do wniosku teraz ,że w pewnym sensie kazde z nas ma takie etapy kiedy jest skupionym na sobie ,emocjach i tym 'jakim to sie jest biednym'.

Jak to jest z punktu widzenia nerwicowca ,nie mnie oceniać. Mówie jak jest z punktu (eks?)depresjanki xD (wymyslam jakies dziwne nazwy ,wybaczcie) ,która jest z nerwicowcem.

Myślę ze osoba z nerwicą chce wzbudzic współczucie ,jakby chciała oddać swoje życie komus innemu ,żeby je naprawić za niego/nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bundy mam nadzieję, że i na to jest jakieś rozwiązanie - osobiście póki co szukam nadal... ale rozumie, co masz na myśli - z powodu dokładnie takich, jak wymieniłeś sypie się już mój 2 związek. Nie ma co się poddawać - na pewno jest rozwiązanie... i na pewno jest trochę nie fer, że ta 2 strona nie wie co się z Tobą dzieje - w każdym razie gdybyś odważył się jej powiedzieć, być może to okazałoby się rozwiązaniem - być może razem sobie z tym poradzicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od jakiegoś czasu spotykam się z chłopakiem z nerwicą i owszem, czasami nie jest łatwo, on sam przyznał mi się, że nieraz ma podobne uczucia względem mnie co Ty, kiedy choroba bierze górę nie wie, co naprawdę czuje... Wydaje mi się, że powinieneś porozmawiać ze swoją partnerką, tak szczerze, myślę, że ona zrozumie i udzieli Ci wsparcia... Ciężko mi się wypowiadać na temat czegoś, czego osobiście nie doświadczyłam, ale sądzę, że nawet nerwica nie wyklucza związku, miłości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja kiedy się przyznałem że mam takie myśli to był koniec mojego związku a tu widzę że to może była wina nerwicy nie za dużo by tego było wystarczy depresja 8) bo niedługo pomyśle że mam schizofrenie eh jak zwykle za późno :? ale trzeba przyznać że to potwornie utrudnia życie a jak druga strona nie w temacie doświadczy takich zachowań to koniec i spróbuj tu się człowieku cieszyć życiem w takiej sytuacji a potem słyszysz że się nie uśmiechasz, ciągle rozmyślasz nad życiem, nie starasz się, nic Ci się nie chce, ciągle marudzisz że jesteś beznadziejny nawet spać nie możesz i ba jeszcze się zastanawiasz czy kochasz po prostu super :(

Spróbuj porozmawiać z nią o tym bo potem może być za późno. Bo tak jak mówię jeśli partner/partnerka doświadczy takich zachowań to po prostu straci do Ciebie zaufanie itd a potem będzie strasznie ciężko to odbudować. Spokojnie wytłumaczyć o co w tym chodzi. Bo jak powiesz po fakcie to masz pewne oskarżenia o tłumaczenie się chorobą itd .

Pozdrawiam

G

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... mysle, że ludzie z nerwicą właśnie tym bardziej potrzebuja miłości ...

 

bundy ........ powiedz jej, że masz taką a nie inną przypadłość ... poproś ja żeby o tym poczytała ... bo zapewne same opowieści beda dla niej troche abstrakcyjne

... wiem bo sama kiedyś opowiadałam swojemu znajomemu ... na poczatku pewnie pomyslał, że mnie pogieło ... ale jak sie wdrożył i zainteresował tym tematem to naprawde sie przejął ...

... ja teraz nikogo niestety nie mam ... ale wierzę, że kiedyś mi się uda ... i że miłość da mi dużo szczescia, i że będzie najpiękniejszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła ...

 

bundy ........ piszesz, że masz wątpliwości .... ja mysle, że każdy, kto choć troche myśli je ma .... z nerwicą czy bez .... po prostu ludzie z nerwica są bardziej wyczuleni ... ja też się czuje jakbym nieumiała kochac i była na maxa zimna ...

.... a może jest odwrotnie ... może własnie to ludzie z nerwica potrafią kochać ...

bo w sumie cholera wie na czym polega miłość ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

al_bundy123, jeśli coś ma nie przetrwać to lepiej aby się wcześniej skończyło. Nie dosłownie ale poniekąd to test, czy zależy tej drugiej stronie czy nie.

Staram się tak na to patrzeć ale u mnie to było trochę inaczej. Bo najpierw był koniec o potem szukanie przyczyn takich zachowań. Psychiatra, psycholog, leki i w końcu to forum gdzie nagle się okazało że nie jestem wyjatkowy :mrgreen: Więc po prostu nie miałem szansy nawet podjąć takiej próby moim zdaniem. Niestety. Chociaż swoją drogą po co obarczać kogoś swoimi problemami. Z kimś ciężko samemu jeszcze gorzej. Ogólnie super. :?

Pozdrawiam

G

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nazwałabym tego obarczaniem problemami. Ja bardzo cenię sobie to, że mój chłopak jest ze mną szczery. Jeżeli drugiej stronie naprawdę zależy, to zaakceptuje Twoje problemy, a może nawet jakoś Ci pomoże... Chyba tak lepiej, niż być ze wszystkim samemu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

al, to żadne obarczanie problemami!!! Na tym związek polega aby siebie wspierać w dobrym i złym!!! Po to mamy partnerów aby móc z nimi iść przez życie bez względu na perypetie:) Ja już sama nie wiem, czy samemu jest tak źle:). W każdym razie błędy są po to aby się uczyć. Jeszcze znajdziesz tą właściwą, jak każdy z Nas - oby tylko nie ulegać uprzedzeniom - to najgorsze co może spotkać człowieka! Choć najtrudniejsze..... Uszki do góry:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w związku od 2,5 roku, mieszkamy razem od półtora roku, zachorowałam będąc z Nim pół roku. Bez Niego moje życie nia miało by sensu, to On mi pomaga żyć z nerwicą. Przede wszystkim powiedz jej o wszystkim -albo zrozumie i pomoże Ci, albo odejdzie a to będzie znaczyć że Cie nie kochała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim wypadku, to ja jestem tą stroną "z problemem". Jesteśmy razem juz prawie 3 lata i moja choroba rozwijala sie na oczach tej Drugiej Polowki. Jak do tej pory, znosi wszystko dzielnie, choc czasem daję popalić. Wiem, że bywa ze mną ciężko. Zwlaszcza, ze nerwica uwalnia we mnie niesamowite poklady czystego, skrystalizowanego egoizmu. Jestem ja - biedna, niezrozumiana, wiecznie krzywdzona.

Nie mam żadnych wątpliwosci co do wlasnych uczuc, ale przeraza mnie pytanie: ile ten Aniol da radę ze mną jeszcze wytrzymać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem strona z problemme rowniez i steraz kiedy mam pogorszenie samopoczucia zastanawiam sie czy on znioesie to wszytsko. jak mam porozmawiac o tym na co cierpie,. Jak bylam sama to przynajmniej nie musialm sie tlumaczyc, jak byl zly dzien to p prostu zaszywalam sie w lozku !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak sobie radzicie kiedy macie ataki? jak ta druga połówka stara się wam pomóc?

ja próbuje ,żerby sie uspokoił ale jak widze ze za bardzo sie staram to jest jeszcze gorzej i kiedys gdy wracałam troszke pijana z nim ,to nie przejmowalam sie jego atakiem emocjonalnie tak bardzo i to mu pomoglo ,mniejszy miał atak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dziwne myśli od czasów nerwicy. Gdy wszytko się zaczęło miałem problemy z oddychaniem i waliło mi serce np. w autobusie, później w czasie największego nasilenia nerwicy miałem dziwne myśli samobójcze, a teraz co najgorsze mam wrażenie, że mogę zrobić coś mojej dziewczynie. Strasznie mnie to męczy, wiem że nigdy bym jej nie uderzył i strasznie źle się z tym czuje.

 

Zacząłem zażywać leki i mam nadzieję, że to przejdzie jak najszybciej. Kontroluje się cały czas, jednak czasami jest to bardzo męczące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, w przypadku mojego chłopaka jak jest źle, to staram się jakoś odwrócić jego uwagę, choć to nie zawsze skutkuje, bo ciężko się mu wtedy skupić na czymkolwiek innym poza strachem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, w przypadku mojego chłopaka jak jest źle, to staram się jakoś odwrócić jego uwagę, choć to nie zawsze skutkuje, bo ciężko się mu wtedy skupić na czymkolwiek innym poza strachem...

Oj znam to.. A sam mi mówi ,że mu to pomaga jak do kogoś piszę czy dzwoni, ale gdy jest ze mną gdy widze atak to rzadko pomaga. Raz pomogło to ,że mówiłam do niego staralam sie abysmy rozmawiali i po panice uspokoił się i bylo dobrze .

Często gdy gdzieś idziemy i soptykamy znajomych to mu przechodzi albo stara sie na tym panować. Przy obcych udaje mu się by atak zniknął. Ale co można zrobić gdy się jest z tą osobą.. W sumie zapobiec też jest ciężko bo nie wiadomo kiedy tej osobie ''odstrzeli'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mojego chłopaka, jak sam mówi nieraz trzyma "adrenalina", ale jak ona odpuści, to bywa nie za ciekawie... Przede wszystkim pojawiają się bardzo gwałtowne bóle brzucha, a na to już nie ma rady

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To znasczy Twój chłopak ma napadi furii i adhd ,że tak określe ,ze musi coś robić ,nagle ,już?

U mojego jest całkowicie co innego. Ataki, tiki na twarzy tak jakby w nim coś siedziało i go opanowywało ,trzęsenie się ,uczucie ,że się udusi. Ma manie świerzości w pokoju lodówke.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tak bardzo ciekawy temat, ale widzę, że nie wiele osób się w nim udziela. Mam nadzieję, że ktoś napisze mi co o tym sądzi, bo sam nie jestem w stanie tego poukładać, potrzebuję waszej pomocy kochani.

 

Od pół roku rozmawiam ze swoją kobietą przez internet. Dzieli nas dosyć duża odległość ( ok 800 km )

Od 3 miesięcy razem. Na te święta ona była gotowa przyjechać do mnie i to zrobiła.

Cierpię na zaburzenia lękowo-depresyjne lub po prostu nerwica lękowa z depresją jak kto woli.

Mam 21 lat i nie ukrywam, że w tym wieku mi to nadzwyczajnie przeszkadza.

Zanim się spotkaliśmy miałem wrażenie, że przez tę nerwicę nic nie czuję do swojej kobiety, że ją okłamuję mówiąc Kocham...

Podejrzewam, że umiecie sobie wyobrazić jak to jest, kiedy macie ciągle obsesyjne lęki, więc wyobraźnie sobie jak to jest, że przy każdym słowie kocham czuje się jakby cios od sumienia, które mam nadzieję i tak myślę, że jest błędnie oszukiwane przez nerwicę.

Bałem się, że ją tylko wykorzystam... Ale za wiele sobie naobiecywaliśmy, zresztą zależy mi na niej i jest to tak wspaniała kobieta, że będąc z nią bez miłości miałbym pewnie więcej szczęścia, jak z jakąś idiotką ( bo zazwyczaj w takich się zakochiwałem do tej pory), która by mnie raniła mimo, ze bym ją kochał. Mimo wszystko nie chciałem jej o tym mówić, ranić jej i nie powiedziałem, ale będę musiał to zrobić. Jak czytałem w tym temacie, kiedy choroba bierze "górę" sami nie wiemy co czujemy i ja też tak mam...

Bałem się, że jak przyjedzie to lęki egzystencjalne/derealizacyjne nasilą się do tego stopnia, że nie będę w stanie nic robić oprócz oglądania TV lub spania, w dodatku sumienie z wyżej opisanego punktu mnie męczyło, czyli megamix lękowo depresyjny na starcie.

Jednak powiem wam, że jak przyjechała czułem się lepiej. Była tu 2 dni i tyle funkcjonowałem normalnie, bez lęków. :):) Troszkę z początku były ale przeszły. Dbałem o nią, adorowałem ją, szukałem okazji by pocałować i ciągle patrzałem jej w oczy, piękną twarz i cudowny uśmiech. Kiedy spotkaliśmy moich znajomych to siedziała obok mnie, ale jakbym o niej zapomniał. Może po prostu pochłonęli mnie wówczas znajomi, że chwilowo jej nie widziałem obok siebie. W domu u rodziny podobnie, chociaż tam ją widziałem taaaak, ale ja się wstydzę przy znajomych i rodzinie okazywać komuś czułość to pewnie dlatego.

Tak przez 2 dni i bałem się, że nerwica dalej mnie blokuje, ale mimo wszystko zachowuję się jak zakochany i teraz najdziwniejszy moment, który mnie zmieszał, bo nie sądziłem, że tak w ogóle będzie.

Kiedy wstaliśmy rano i jechaliśmy na peron, doszło do mnie, że ona wyjeżdza i jej nie będzie przy mnie. Od tamtej pory zaczęły lecieć mi łzy, a kiedy wsiadła w pociąg i pojechała rozkleiłem się normalnie jak dziecko. Płakałem całą drogę do domu ( z pół godziny ). Dodatkowo pewien człowiek przechodził obok mnie 2 razy i patrzał jak ja płaczę idąc, a później widząc mnie drugi raz 15 minut później robiłem to dalej. Płakałem i płakałem, że ona jedzie już do siebie, że znów odchodzimy do swoich własnych rzeczywistości, że teraz znów trzeba poczekać na kolejne spotkanie, ale podczas tych łez widziałem to i byłem pewien, że to tą kobietę kocham i chcę z nią spędzić resztę życia. Łzy tęsknoty głównie, ale i szczęscia we tle. Dałem jej szczęscie, a ona dała je mnie, tylko czy to możliwe, że ta nerwica działa tak, że prawie całe te przyjemne uczucia mi odbiera? Płakałem jeszcze po przebudzeniu, niedawno i teraz dałbym radę.

Powiedzcie mi zmieszanemu emocjonalnie, czy takie oznaki mogą świadczyć o tym, że ją naprawdę bardzo kocham i dzięki niej pokonam to świństwo zwane nerwicą lękową z depresją?? :)

Ona mówi, że czuje się kochana, że widzi w moich oczach ten blask i jak na nią patrzę, to wie, że jestem w niej zakochany.

 

Dla niej jestem gotów brnąć do przodu, nie poddam się, zaszliśmy już za daleko.

 

Jeśli ktoś przeczyta ten długi post to dziękuję, ale ja mam problemy z wyrażaniem się krótko.

Musiałem to z siebie wyrzucić, aby ktoś mnie wysłuchał i mi coś powiedział... :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wpakuj sie w myslenie " jest ok a co jeśli to znowu się powtórzy? "Wtedy na pewno trafią cie ataki .

Ja w sumie miałam kiedyś uczucie lęku,niepokoju i nie pamiętam ale to mineło ,nie pamiętam od czego.

Może nauka ,znajomi mnie pochłoneli że nie miałam czasu się nad tym zastanawiać..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwicę lękową mam od dziecka.. po tatusiu który miał identyczne objawy jak ja. Moja mama też ma nerwicę chociaż to nie jest nerwica lękowa.

Znalezienie stałego partnera było dla mnie priorytetem odkąd skończyłam 15 lat.. nie wiem czemu ale zawsze chciałam mieć przy sobie osobę która mnie zrozumie i której będę mogła zaufać..

Dopiero gdy skończyłam 20 lat pojawił się ktoś kto zrozumiał mój stan, który wie że potrzeba dużo cierpliwości i w żadnym wypadku nie wolno robić nic na siłę..

Jesteśmy ze sobą 4 lata a mieszkamy ze sobą od 2. Raz jest lepiej raz gorzej.. on jest silną osobowością i czasem mu ciężko znosić moje "cuda na kiju".. Cieszę się że jest przy mnie.. ja to jestem jak duże dziecko często potrzebuję aby się mną zaopiekował w takich codziennych gestach.. otulił kocem czy przytulił..cieszę się że go mam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×