Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hej ho!


Bura

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, jestem Bura. Mam 20 lat, jestem z Warszawy. Dołączam do Was, bo myślę, że znajdę tu wsparcie, a może i motywację do pracy nad sobą i nie rezygnowania.

 

Mam problem z nerwicą lękową. Wysoce neurotyczna jestem od zawsze - być może geny po mamie, być może fakt, że neurotyk mnie wychowywał. Albo jedno i drugie? Zawsze stałam trochę na uboczu, aspołeczna i nieśmiała. nad tym ostatnim zaczęłam pracować mając 13 lat z niezłym skutkiem, co prawda w środku niewiele się zmieniło, ale mało kto poznając mnie, czy nawet długo znając, posądza mnie o braki pod tym względem. ;) Jako nastolatka byłam osobą mocno depresyjną, nie radzącą sobie z negatywnymi uczuciami, z ciągłym poczuciem pustki, z brakiem celu. Jeśli dorzuci się do tego osobowość zależną i to, że najbliższy mi przjaciel potraktował mnie bardzo okrutnie... gdy trafiłam do psycholog szkolnej (początek drugiej liceum), byłam ruiną człowieka, miałam problem m.in. z samookaleczaniem. Po półtora roku u niej stałam się inną osobą. Przekonałam się, że życie jest piękne, nauczyłam się cieszyć drobiazgami, radzić z problemami, 'okiełznałam' osobowość zależną, udało mi się zerwać z samookaleczaniem (od około 3 lat nic sobie nie zrobiłam :smile: ) - było wspaniale.

 

Kilka miesięcy, zanim trafiłam do psycholog, związałam się z facetem w dość trudnych okolicznościach (był dobrym znajomym moim i mojej byłej dziewczyny, równolegle sprawa z przyjacielem), jednak zawsze był dla mnie - lub starał się być - dla mnie ogromnym wsparciem. Problemy zaczęły się, gdy ja zaczęłam dobrzeć pod okiem psychologa. Coraz gorzej się działo w moim związku, coraz częściej byłam niebywale raniona, sama dziś nie wiem, gdzie znajdywałam siły, żeby to znosić. W końcu rozstaliśmy się, tuż przed moim rozpoczęciem studiów. Nagła utrata osoby, która była czymś stałym w całym moim "szczęśliwym" życiu (po rozpoczęciu terapii) plus bardzo stresujące i przerażające dla mnie rozpoczęcie studiów to było dla mnie za dużo. Wpakowałam się w moją pierwszą nerwicę. Bałam się wychodzić z domu, bałam się podejmować jakiekolwiek działanie, kilka razy w tygodniu miewałam napady paniki (najczęściej w komunikacji miejskiej, na uczelni, w zatłoczonych miejscach). Nie mogłam spać - gdy tylko kładłam się do łóżka ogarniał mnie tak ogromny strach, że myślałam, że serce wyrwie mi się z klatki piersiowej lub że zacznę hiperwentylować. Gdy już udało mi się zasnąć, zazwyczaj budziłam się koło czwartej rano, oczywiście przerażona. Już nie zasypiałam do rana... Zaczęłam oddalać się od bliskich. Jednak nie chciałam iść do psychologa, ani brać leków - chciałam być silna i poradzić sobie z tym sama. No i myślałam, że się udało. Po kilku miesiącach pozbierałam się do kupy. Niedługo później po długich rozmowach i wyjaśnieniach wróciłam do swojego byłego. Wszystko zapowiadało się świetnie. Ale razem z letnią sesją na studiach zaczęłam mieć nawroty - nie miałam jednak czasu na pracę nad sobą, przejechałam ten okres na tabletkach uspokajających ziołowych. Jako że było to lżejsze i krótsze niż poprzedni raz, dałam sobie ostatnią szansę. Ale i obiecałam, że jeśli problem znowu się powtórzy, pójdę po odpowiednią pomoc, czy to do psychologa, czy do psychiatry.

 

Dziś jest gorzej niż kiedykolwiek. Znowu (tym razem na stałe) rozstałam się z facetem, którego cały czas niebywale kocham, nie byłam w stanie chodzić na zajęcia, przez co zawaliłam semestr (będę starać się o dziekankę wteczną, również na ten semestr), od przyszłego semestru na pewno nie wrócę na studia, bo nie jestem w stanie, one póki co zamiast kształcić i dawać satysfakcję to przerażają i pogarszają znacząco mój stan. Odkąd zdecydowałam, że przerywam studia, jest znacznie lepiej. Teraz idę do pracy, żeby odłożyć na terapię. Nie wiem, kiedy wrócę na studia.

 

Muszę sobie wreszcie poradzić ze sobą, nawet jeśli to będzie oznaczało przyjmowanie leków. Nie mogę przeżyć życia bojąc się wszystkiego i nie radząc sobie ze strachem. Nie mogę dostawać ataków paniki na samą myśl o wyjściu z domu.

 

Pozdrawiam, w szczególności tych, którzy przez to przebrnęli. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×