Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ona czy ja. 17 lat nic nie znaczy, dla niego, dla mnie?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, pierwszy raz na forum. Joanna. Tyle tytułem wstępu.

Pogubiłam się w tym wszystkim. Sprawa naprawdę trudna. Związek trwał 17 lat. Ja miałam 17 on 18 lat. Wielka miłość. Trwała wiele lat. On nerwowy, rodzina ja DDA. Wiele wycierpiałam z jego strony ale wiedziałam zawsze, że on mnie kocha. Po kilkunastu latach jego czepialstwa, chamstwa względem mnie, brakiem szacunku, ale również namiętnych wyznań wiem, że prawdziwych, emocjonalności, miłości, nastąpił KONIEC. Dodam, że wszyscy znajomi uważali nas za parę, która nigdy się nie rozstanie, mimo niepowodzeń. Ale ja przez kilka lat czułam się jak w klatce, ale nie złotej, tylko w takiej w której się trzyma "pieski na zarobek" . Wiem, że on mnie kochał ale miał problemy z emocjami, ja też, wiele porywów, upadków i wzlotów. Zawsze jednak mieliśmy poczucie, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Naprawdę. Wiele by trzeba napisać, ale naprawdę tak było. No nie przez tych kilka ostatnich lat. Wtedy był koszmar, moja depresja i choroba nowotworowa, już nie byłam taka sama. Buntowałam się, dochodzili do tego jego nadopiekuńczy rodzice, oczywiście względem niego, nerwy, wiele stresu itp, załamania nerwowe, ale w głębi serca kochałam go, naprawdę, tylko nie umiałam już z nim żyć. W akcie desperacji poznałam kogoś, był spokojny, opiekuńczy, tolerancyjny, to czego mi było potrzeba. Nastąpił koniec. On walczył, ja nie chciałam już wrócić do tego co było. Ciężkie chwile. Po jakimś czasie on też kogoś poznał, zaczął związek. Zabolało, ale taka kolej rzeczy. Ja mam swój on swój. Spotykaliśmy się czasami, wiadomo wspólne sprawy. Nie dodałam, że jest to mój mąż, nie jesteśmy z sobą od około 1.5 roku. Więc kontakt był, formalny i nieformalny tzn. niby przyjacielskie rozmowy. On za każdym razem mówił, że ona nie jest dla niego, że poznał ją bo był zdesperowany itd, Dodam, że on na 39 lat ona 25, jakoś tak. Ja zaczęłam tęsknić, po tych jego "wyznaniach" o niej o naszej wcześniejszej relacji. Miłość się jednak nie wypalił, on też mówił, że tęskni, że jest mu źle. Ale nie powiedział, że zerwie, tylko że chce. Zrywy emocjonalne. Odpuściłam sobie, ona zawsze co jakiś czas się odzywał, z tym samym tekstem, że z nikim już nie będzie mu tak samo, ale nic za tym nie szło. Było tak wiele razy, ja się rozbudzałam z uczuciami on "salwował się ucieczką" Ostatnio zostałam zdruzgotana emocjonalnie i pogubiona. Spotkaliśmy się, wcześniej rozmawialismy przez telefon. On twierdził, że koniec to już kwestia czasu, ma już dość, nie kocha jej, jest do bani. Na spotkaniu rozważania, że może wrócimy do siebie, że nigdy nie poczujemy do nikogo tego co czuliśmy do siebie. Byłam pozytywnie nastawiona, z jakąś wiarą, że może jednak, ale bałam sie, bo on już tak się deklarował a potem jednak nie. Teraz to już miał być sprawa z nimi przegrana, ona się całowała z jakimś kolesiem na imprezie po ich kłótni, powiedział mi o tym na tym właśnie spotkaniu. Powiedział, że chce jej dać nauczkę i z nią zerwać. Potem przeczytałam list, który on napisał do niej, miłosny, bardzo miłosny. Wcześniej napisał do mnie, że jestem miłością jego życia i zawsze będę, potem tego samego dnia pojechał do knajpy w której ona była i przyłapał ją na tym całowaniu się . Potem dzwonił do mnie (nie chwilę od razu, po prostu po tym incydencie) mówił mi tylko, że teraz coraz bardziej jest pewny tej decyzji nie był za bardzo wkurzony (jak ja bym to zrobiła, to chyba by mnie "zabił", dodam, że byliśmy ze sobą 17 lat więc poznałam go) Na ostatnim spotkaniu, jak przeczytałam ten list przedstawił mi plan zostawienia jej, jak dla mnie za bardzo zawiły, jak na sytuację "nie kocham jej, mam dość" po co te ciągłe rozmowy, typu porozmawiam z nią sprawdzę jak się zachowa, co powie itp. Ja się w końcu wkurwiłam porządnie, powiedziałam, że skoro on nie umie to ja go wyręczę i zakończę ten związek z nią. Wtedy panika, że on chce to zrobić po swojemu, zgodnie z jego planem, ale to już przesądzone. Po prosu on musi, się przekonać, że my możemy wrócić do siebie naprawdę, żeby było jak wcześniej, przed tymi 5 latami "kryzysu", ale nie wie czy to możliwe a nie chce być sam, bo zwariuje, tak jak po tym jak go zostawiłam. Zapewnia mnie, że z nią koniec daje mi nadzieje i potem jedzie do niej na kolejną rozmowę, która może być już ostatnia. Ja wiem jak to brzmi, paranoja ale zauważcie 17 lat ze sobą, wielka miłość, naprawdę tak było na początku. I to, że ja wiem, że w głębi serca to była jedyna moja miłość. Co myślą osoby które to przeczytały, jeśli takie się znajdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvidialol, nie mam doświadczenia w związkach, ale myślę, że wszystko może się jeszcze ułożyć. Tylko trochę niepokojące jest to, że tak długo przeciąga zerwanie z tamtą dziewczyną.

Może się próbuje jeszcze upewnić, że na pewno z nim będzie, bo nie chce zostać na lodzie po porzuceniu jej.

 

Albo się po prostu boi jej to powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam wszystko i jak dla mnie sprawa wygląda następująco: byliście razem, nastoletnia para, burzliwy związek -> po 17 latach coś się wypaliło i znaleźliście sobie kogoś innego - bywa.

Ty przekonałaś się, że jednak kochasz byłego męża i z nim jest Ci najlepiej. On nadal nie wie co zrobić - jak na swój wiek, wydaje mi się bardzo niedojrzały (nie umie się zdecydować, odkłada decyzje, bawi się w jakieś gierki). Wydaje mi się, że on nie wie sam czego chce -> z jednej strony sentyment do Ciebie, z drugiej nowa, świeża znajomość z młodszą kobietą. Nadal chce być blisko Ciebie, gdyby z tamtą nie wypaliło. Robi Tobie nadzieję na odbudowanie związku a nie umie definitywnie zakończyć związku z tamtą dziewczyną. I jeszcze te gierki: "powiedział, że chce jej dać nauczkę", "on chce to zrobić po swojemu, zgodnie z jego planem" :blabla:

Musisz uważać, żeby nie stać się kimś do kogo będzie wracał po nieudanych związkach z innymi (z małolatą mi nie wyszło, a żona zawsze poczeka i przyjmie). Niech się ogarnie i zdeklaruje. Nie ma już 20 lat tylko prawie 40. Czas dojrzeć i przestać się bawić uczuciami.

 

(Ja tak to widzę, może się mylę... Takie wnioski nasuwają mi się po przeczytaniu tego co napisałaś)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, powiem Ci tak. Może nie mam doświadczenia w związkach pełnych miłości i szacunku, ale mogę Ci coś powiedzieć na temat porzuceń (w tym mam akurat niebywałe doświadczenie), więc powiem tak: jak facet kręci przy rozstaniu, nie ważne jakim, z kochanką, z żoną, podaje jakieś absurdalne powody (a dla mnie powody, które wymieniłaś typu, że chce NIBY sprawdzić czy jesteście w stanie na 100% do siebie wrócić, bo jak się chce to się chce i koniec) nie jest wart tego typu rozterek. Jak się chce to się szuka sposobu, jak się nie chce to się szuka powodu. A Twój mąż wyraźnie szuka powodu, szuka czegoś, jakiegoś punktu zaczepienia żeby móc do Ciebie wrócić bez poczucia, że coś traci.

 

W tym, co pisze 1234qwerty może coś być. On po prostu nie chce być sam. Trudno jest mi oceniać to czy żywi jakieś uczucia do tej dziewczyny czy nie, w każdym razie jeśli nie, wniosek z tego taki, że jest mu wszystko jedno z kim będzie - byle nie był sam. Obawiam się, że Ciebie też to może dotyczyć, wiem, że Cię to może zaboleć i mam nadzieję, że się mylę. Ale w tym wszystkim widzę chęć powrotu do tego co już się zna, co przez to stanowi trochę jakby bezpieczniejszy grunt - powrót do Ciebie. Po drugiej stronie jest coś nowego, świeżego, ale bez gwarancji sukcesu - czyli zostanie z dziewczyną. I jedno i drugie pociąga i ma swoje dobre i złe strony. Pamiętaj też, że słowa nic nie znaczą, liczą się CZYNY i nic więcej. Jak mówi, że kocha niech zrobi coś, dzięki czemu będziesz tego pewna, bo jak na razie są to tylko puste słowa. Miłe, ciepłe, ale wciąż tylko słowa. A swoim zachowaniem, rozterkami, których nie powinien mieć SZCZERZE kochający facet tej swojej miłości w żadne sposób nie okazuje.

 

Ale to tylko moje zdanie na podstawie własnych, bolesnych doświadczeń. Ja wiem, że 17 lat to kupa czasu. Ale zawsze masz przed sobą kolejne 17, czy nie warto przeżyć ich w spokoju? Możesz tutaj przeczytać moje wątki o nieszczęśliwej miłości, odrzuceniach, bo to boli. Ale zawsze dochodzę do tego samego wniosku - nie było warto. Pozdrawiam i życzę trafnych decyzji ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On nerwowy, rodzina ja DDA. Wiele wycierpiałam z jego strony ale wiedziałam zawsze, że on mnie kocha. Po kilkunastu latach jego czepialstwa, chamstwa względem mnie, brakiem szacunku, ale również namiętnych wyznań wiem, że prawdziwych, emocjonalności, miłości, nastąpił KONIEC.

I sadzisz ze wasze rozstanie wylevczylo go z tego wszystkiego? tak pstryk i juz! Nic bardziej mylnego.. mozecie wrocic do siebie i po okresie nowosci powrotowej wszystko wroci na stare tory

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam . Ja trochę zgodze się przedmówczynią. Po powrocie jest fajnie ale to krótkotrwały okres potem wszystko wraca do normy. U mnie tak było i potem żałowałam że wlazłam w to samo bagno. Poza tym on teraz ma dwie kobiety które o niego zabiegają a ty nie masz żadnej gwarancji i pewności na lepsze jutro. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję że ktoś przeczytał mój post. To wszystko jest naprawdę bardzo dziwne. Czuję się oszukana. On mi mówi, że ona dla niego nic nie znaczy potem ja czytam ten list i tam to ona jest najważniejsza. Ja nie wiem jak można tak kłamać, bo okłamuje albo mnie albo ją. Mówi, że to nieważne co napisał, żebym o tym zapomniała poczekała, że to tylko słowa i On ma ten swój plan zostawienia jej. Mówi, że chce złożyć pozwe rozwodowy, żeby ją uśpić i potem zerwać. Ludzie to jest chore. Nprawdę jestem załamana. Ja próbuję ułożyć sobie życie (wiem, że nie jest to łatwe, tak przekreślić to co było), ale próbuję. Nie wpieprzam się w jego życie, to On mnie ciągle niepokoi. Jak się do mnie odzywa to mówi, nie myśl, że już nic do ciebie nie czuję i potem to co miał mi oznajmić. Ja tak nie robię, chociaż też do niego coś czuję. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że On robi casting na :miłość swojego życia" On chyba nie jest pewny czy ona go kocha a mnie zna i wie jak potrwafię kochać, ona go niepokoi. Wiem że jest zimna i trochhę latawica, nawet nie trochę. On jest strasznie pogubiony emocjonalnie, niszczy go tamten związek a nie potrafi go przerwać. Tak jak ona była lekiem po naszym rozstaniu tak chyba teraz ja mam być lekiem na rozstanie z nią. On nie potrafi być sam, zresztą sam to mówi. On che złożyć pozew rozwodowy, żeby ona poczuła się pewnia bo ma nadzieje, że wtedy się otworzy będzie wiedział, że go kocha a może nie kocha, ważne że się dowie. Mi zawraca głowę, żeby móc ewentualnie do mnie wrócić i dlatego gada mi te wszystkie rzeczy żeby mnie znowu rozkochać w sobie i sprawdzić moją miłość. To jest straszne, ale ja nadal coś do niego czuję i boję się, że ciężko będzie mi o tym zapomnieć. Naprawdę jestem załamana. Czuję, że On jątrzy moją ranę. Mam ochotę jej wszystko powiedzieć, niech i ona wie w czym bierze udział. Myślicie, że powinnam. Ona nawet nie wie, że On się ze mną kontaktuje, Ona ciąle się mnie boi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czuję to wszystko co mi napisałyście, szczególnie co napisała MałaMi. Wiem, że gdyby naprawdę chciał nic by mu nie staneło na przeszkodzie. Wiem też że Ona mnie kochał naprawdę. Ja jego zresztą też. Nie napisałam, że w czasie naszego związku (co nie dziwi skoro trwał więcej niż połowę mojego życia) przecjodziłam chotrobę nowotworowę, były ciężkie chwile i On przy mnie był zawsze. Powiedział, że jak ja umrę to On też. Wtedy to nie były puste słowa. Wiem, że nie mógł mnie przestać kochać zupełnie, ale wiem też, że skoro się zakochał to w jego sercu było też miejsce dla kogoś innego. On jest strasznie pogubiony, zraniony bo to je odeszłam, ale najbardziej mnie martwi jego manipulacja. Nie można tak traktować ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie można tak traktować ludzi. Ja za takie traktowanie zbieram żniwo do dziś, a sprawcy mojego cierpienia chodzą z uśmiechami na twarzy, jakby się nic nie stało. Zastanów się czy chcesz ciągle zastanawiać się czy na 100% był szczery, czy ma czyste intencje? Nie wróży to dobrze dla Twojej psychiki, z doświadczenia wiem, że może to doprowadzić do obłędu. Później trudno jest się pozbierać.

 

Poza tym przestań go usprawiedliwiać, chociaż ja wiem, że to trudne, bo mózg swoje a emocje swoje. Być może jest pogubiony, zraniony, ale to nie usprawiedliwia jego zawieszenia pomiędzy słowami a czynami. Mówić może każdy cokolwiek tylko chce, a wcielać to w czyn już nie każdy potrafi, a co gorsze - nawet nie ma takiego zamiaru. To bardzo boli, wiem o tym i trudno o tym zapomnieć. Ale przestań szukać usprawiedliwienia dla jego zachowania, zdaję sobie sprawę z tego, że to bardzo trudne, zwłaszcza jeśli najzwyczajniej w świecie Ci zależy. Znam to z autopsji, niestety. Kiedy zależy - szukamy odpowiedzi, analizujemy, szukamy rad, które poprą nasze przypuszczenia i usprawiedliwienia, byle tylko dać nam nadzieję na to, że może się nie mylimy. Unikamy w ten sposób smaku goryczy prawdy, ale to nic nie zmienia. Bo i tak nas to wszystko kiedyś dopadnie. Widać, że zaczęłaś układać sobie życie na nowo, nie wiem czy jest sens wracać do tego co było, szczególnie, że czyny przeczą słowom, w które chcesz wierzyć. Myślę, że nie warto fundować sobie niepewności, że być może sytuacja się powtórzy, może tego wcale nie chciał itd. Zniszczysz się i wykończysz nerwowo, bo całej prawdy jaka siedzi w jego głowie nigdy nie poznasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zastanawiasz sie czy Cie okłamuje , pewnie okłamuje was obie, jej gada o Tobie to samo co tobie o niej, dziewczyna nie jest pewna , czuje sie z tym źle to łazi na jakies randki i sie całuje z kims innym, jak on jej funduje takie gadki to co ma robic a do ciebie on przychodzi i mowi ,że to latawica a ty wierzysz a moze ona ma powody zeby sie nie angazować do końca z nim i sa to powody przez niego stworzone,

facet powinien isc na porzadną terapie i przerobic własne emocje i zachowania nad , którymi nie panuje i dopiero jak sie poukłada wewnętrznie szukac zwiazku bo teraz to miesza w głowach innym i krzywdzi,

z tego co piszesz wczesniej tez był rozwalony emocjonalnie i cie krzywdził, powinnas jednak odpuscic jak chcesz byc szczęśliwa, zmarnowałaś z nim pól zycia było fajnie czasami,ale było tez duzo cierpienia jak pisałaś a nie powinno byc, z takmi człowiekiem zawsze bedzie cierpienie dopoki sobie sam w głowie nie poprzestawia, jak on sie zmieni to wtedy bedzie z nim inaczej a on nie ma na to ochoty wiec po co masz sie meczyc, juz to przerabiałas ,

weź rozwód i pozałatwiaj sprawy urzedowe zeby nie odstraszać tym innych fajnych facetów bo sa fajni z pewnoscia tez

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, moze i wróci, 17 lat bycia razem to na tyle długo,ze powinna własnie dlatego sobie darowac bo juz wie na pewno jak to wyglądało i jak bedzie wyglądac a bedzie tak samo bo to ten sam człowiek w dalszym ciągu, bez żadnego zaangażowania w jakieś terapie by coś zmienić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby mówi że to latawica ale jakoś do niej wraca. A składać chce papiery rozwodowe żeby jej pokazać że mu na niej zależy. To on jej powinien powiedzieć o was a nie składać papiery rozwodowe sam sobie zaprzecza zgodze się z dziewczynami okłamuje was razem z tym że z tobą mu idzie łatwiej bo wierzysz mu we wszystko. Ja bym nie mogła czekać na faceta który kładzie się do łóżka z inną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak się waham dlatego, że jak byliśmy razem to On mnie nigdy nie okłamywał, nie manipulował, zawsze mogłam na niego liczyć, zawsze był lojalny. Przynajmniej w tej kwestii nic nie nogę mu zarzucić. Kiedyś byliśmy ze sobą bardzo blisko, zanim zaczeło się psuć, ale nawet wtedy nie okłamywał mnie. Dlatego ciężko jest mi teraz oswoić się z myślą, że mnie okłamuje. To ja go zostawiłam, On bardzo to przeżył, ale nie straciliśmy w miare dobrych relacji. On zawsze mi się zwierzał i myśli, że teraz też może. Tyle, że teraz te jego zwierzenia to już wytwór chorego umysłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem z moim mezem 14 lat ;) , choc sama jestem po 30 dopiero , przysieglismy sobie bla bla ..... wiadomo , ale jesli ktores straci wiare w milosc w czlowieka drugiego , ma byc jasno , prosto , chcesz odejsc .. idz nie ma powrotow , nie ma zdrad ,... idz i nie wracaj , po co sobie komplikowac zycie?? jakimis klamstwami? romansami itp ? malo to to sie dzieje zlego? szacunek , przedewszystkim szacunek .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tahela, wiem, że jakbyśmy do siebie wrócili, co w tej chwili wydaje mi się niemożliwe, ale cóż ... życie, to nie obejdzie się bez terapii. Ja teraz to już myślę tylko o sobie a nie o NAS. Wiem, że sama powinnam póść na terapię, bo jestem DDA i widzę jak to wpływa na moje życie. To rozstanie też mnie obciążyło psychicznie a to co się dzieje ostatnio to już w ogóle. Jestem strzępkiem nerwów. Nie mogę mu darować, że mąci mó sprkój, niech by sobie z nią był. Ja się nie prosiłam o żadne słowa typu chcę żebyś wróciła, to on mnie zaczepia co jakiś czas. Ja potem wracam so siebie a on znowu swoje.

 

-- 07 lis 2013, 18:46 --

 

Zastanawie mnie po co on to wszystko robi, przecież ja nie każę mu rozstawać się z dziewczyną, nie nagabuję, sama się zastanawiam, czy moglibyśmy do siebie jeszcze wrócić, mam wątpliwośći, nie powidziałam mu nigdy że tak, bardzo chcę byśmy byli razem, to on mi wypala, że jej nie kocha, że jest głupia, że zachowuje się jak gówniara, że ma paskudny charakter i inne ble, ble ble. To on sam z siebie do mnie dzwoni, jęczy jaki jest nieszczęśliwy i prosi o spotkanie, żeby coś ustalić i pogadać, śle mi te bzdety i potem ja czytam jego czułe słówka do niej, napisane zaraz po tym jak mi opisze że byłam i będę największą miłością jego życia. Po co to wszystko, przecież może sobie z nią być i mieć święty spokój, możemy się rozwiaść i dależ żyć. A tak, ja się czuję oszukana, tracę do niego szacunek i nic dobrego z tego nie wynika. Wiem, że powinnam go olać i się nad tym nie zastanawiać, ale poprostu mnie to zastanawia. Może ktoś ma jakiś pomysł, bo przecież nie robi tego dla zgrywu. Płacze przy tym i wogóle, raczej nie sądzę, że czerpie z tego przyjemność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, Tobie po prostu na nim zależy. I tyle. Jakbym czytała siebie. Znajdujesz cała masę usprawiedliwień dla jego zachowania, szukasz sobie wytłumaczeń tego, co może czuć, co nim kierowało/kieruje, że robił tak a nie inaczej i szukasz potwierdzenia Twoich domysłów u innych. Mówisz, że nie wiesz czy chciałabyś z nim być, ale tak naprawdę w głębi serca Ci zwyczajnie zależy i chciałabyś żeby te usprawiedliwienia jakie dla niego wymyślasz były prawdą. Ja mam dokładnie tak samo. Ale po pierwsze trzeba zdać sobie sprawę z tego, ŻE TO JUŻ KONIEC, nie ważne z jakiego powodu i nie ważne w jaki sposób mami Cię ciepłymi słówkami JEMU NA TOBIE NIE ZALEŻY, nie chce Cię. Wiem jakie to uczucie kiedy człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Okropne. Ale to pierwsza droga do uwolnienia się od zadręczania własnymi domysłami, niepewności. Mnie żeby przeżyć ten pierwszy najgorszy okres pomaga zupełne zerwanie kontaktów. Może powinnaś spróbować. Jest to trudne zwłaszcza kiedy masz ochotę komuś wykrzyczeć co Cię boli i do czego Cię doprowadził, ale pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×