Skocz do zawartości
Nerwica.com

ZWIÁZEK KTÓRY WYKANCZA-CO ROBIC


Rekomendowane odpowiedzi

Witam problem dotyczy mojego zwiazku ja mam 32 lata moja partnerka 25 ,mamy 3,5 roczne dziecko jestesmy ze soba od prawie 5 lat ,i wlasciwie tylko poczatki byly sielanka a po kilku miesiacach zaczely sie awantury ,i to systematyczne ja bylem osoba ktora od nich stronila wolalem o tym rozmawiac ,lagodzic sytuacje ,praktycznie czy to byla moja wina czy przewaznie nie to i tak ja zawsze przepraszalem ,to sie tak ciagnie do dzisiaj tyle ze dzis jestem wypalony niewiem co robic ,miewam czasami mysli samobojcze .Nie pije ,ostatnio pale ,pracuje wydaje mi sie ze jestem normalnym facetem,ja pracuje 5 dni w tygodniu ,a ona w sobote i niedziele ,a w tym czasie ja jestem w domu z dzieckiem zrobie obiad,posprzatam ,pranie itd,Caly problem jest w tym ze mowi mi caly czas ze jestem zly niedobry ze jestem smieciem ,frajerem,oraz wszystko to co tylko jej slina na jezyk przyniesie,i dla niej niepotrzeba powodu wystarczy blachostka zle zascielone luzko i mi wytyka ze niepotrafie tego dobrze zrobic ,kiedy dochodzi do awantury to zaczynam unosic glos ale staram sie jej nieublizac ,czesto wykorzystuje dziecko przeciwko mnie ,Niestety slowo przepraszam slyszalem z jej ust moze ze 2-3 razy twierdzi ze mnie nie bedzie przepraszac bo nie musi,praktycznie zawsze po klotni oznajmia mi ze jak by miala kase to by sie wyprowadzila,ze dla niej jestem nikim i nic nieznacze ,dzis rano zaproponowala mi wyjazd na dyskoteke my i jej kolezanka z chlopakiem ,powiedzialem ze niechce jechac z jej kolezanka ,ze moze pojedziemy sami ,pojechala po mnie ze jak moge tak powiedziec bo to jest jej przyjaciolka ,i ze wobec tego ona niewidzi problemu ,ona pojedzie z nimi a ja zostane z dzieckiem w domu,oczywiscie sie obrazila ,ostatnim razem pojechala z nimi i z jeszcze paroma osobami i ja siedzialem w domu fakt wtedy poprostu niechcialem i mimo ze bylo mi przykro nic jej niepowiedzialem,niestety jak ja chce wyjsc do kolegi na piwo na chwile posiedziec pogadac (nie pije czesto ,sporadycznie ,okazjonalnie),to widze jej niezadowolenie a jak wyjde to zalewa mnie esemesami ktorych lepiej nieczytac ,to mialo miejsce ostatnio byl wieczor i powiedzialem ze ide na chwile do kolegi ,powiedziala ze mam zabrac dziecko powiedzialem ze jest prawie 20sta a ja ide na chwile poza tym popadywal deszcz,odrazu mi napisala ze mam gdzies dziecko ,ze nie jestem ojcem itd,oczywiscie to byl kolejny powod awantury,i tak to wyglada caly czas ,niewiem co robic chcialbym zeby ten zwiazek przetrwal ,ale opadam z sil ,zadne rozmowy nic niepomaga ,jestem zrozpaczony pomocy piotr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

77omega - mój problem przedstaiwa się podobnie do Twojego. Tyle, że mój ciągnie sie od najmłodszych lat mojego życia. Podobnie, do twojej partnerki zachowuje się moja matka... Róznica między nami polega na tym, że nie należę do najspokojniejszych ośób. Mój charakter zdefiniowałabym jako dosyć wybuchowy. Przechodząc do mojej matki - ona doskonale wie, co mnie boli, co może wyprowadzić mnie z równowagi. Sypie sól, a raczej już nie ( z roku na rok jest coraz gorsza) - leje kwasem moje rany. Potem następuje wybuch agresji z mojej strony, a mamusia kreuje się na biedną i skrzywdzoną, Bogu ducha winną istotkę. Nawet nie będę cytowałą tekstów wysuwanych pod moim adresem - bo po pierwsze często występowała by - /cenzura/, a po drugie w gruncie rzeczy to i tak niczego nie zmieni. Tak więc żyję pod jednym dachem z toksyczną mamusią... Jak w takim razie znależć sposób na takową sztukę? Odpowiedż jest prosta - nie ma sposobu. Nie wymagajmy, żeby osoby z naszego otoczenia się zmieniały. Zmiana musi dotyczyć przede wszyskim nas. Asertywność i poczucie prawa do realizacji własnych potrzeb... Co do Twojej partnerki, powiem Ci jak w moich oczach wygląda Wasz związek. Ty - Kopciuszek, ona - zła siostra. Ale jak wiemy i Kopciuszek poszedł na bal... A zła siostra zawsze może zamienić się w Księcia (Kopciuszek - wersja alternatywna :D) :mrgreen: ) Pozdrawiam. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajne zakonczenie ,jednak co ja mam robic niejestem takim kopciuszkiem bo to sie we mnie zbiera i potem detonacja,kiedys tak bylo ale teraz staram sie bronic i to chyba jest problem ,ona by chciala zebym sie jej bezwzglednie poddal ,niemial wlasnego zdania i zawsze potakiwal ale problem w tym ze wlasnie niejestem takim kopciuchem bo potrafie miec swoje zdanie ,ale nieumiem zyc w ciaglych avanturach i byc ciagle traktowany jak pies bo to przykre ,mam 32 lata a nieraz mi lezki leca :cry: ,jak sie moze czuc facet kiedy kobieta przy dziecku mi mowi ze nie jestem ojcem tylko dawca spermy to bardzo upokarzajace, ja naprawde niewiem co z tym robic,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz jasno wyznaczyć granice. Pomimo tego, że jesteście parą - nie powinno dochodzić do sytuacji, w których ona nazywa cię - "dawcą spermy". I to tym bardziej przy dziecku! Może powinieneś porozmawiać na ten temat z psychologiem. Nie wyobrażam sobie dzielenia życia z osobą, która nazwę rzeczy po imieniu - udupia mnie na każdym kroku. Na pewno przyda się rozmowa - o was i o o waszej przyszłości. A określenie miłość Ci wszystko wybaczy, nijak odnosi się do rzeczywistości, więc powinieneś powiedzieć jej wprost, że nie dasz traktować się jak gówno... A ona z kolei powinna nauczyć się, co oznacza termin związek. Sprawa niełatwa, powiedziałabym trudna. Szczególnie, gdy chodzi o taki właśnie typ toksyczności, jaki reprezentuje Twoja kobieta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj 77omega :smile:

 

Mimo przykrych słów żony, zdajesz się być dobrym mężem i ojcem, dlatego nie wierz we wszystko co mówi.

Myślę, że ona zachowuje się tak, bo nie radzi sobie z własnymi emocjami i wyżywa się na Tobie. (Podobnie było/jest w relacji między nią, a jej matką/ojcem ?) Raczej marnym pocieszeniem jest fakt, że gdyby nie Twoja obecność, najprawdopodobniej wyżywałaby się jeszcze bardziej na dziecku :?

 

Rozwiązanie leży w dostrzeżeniu przez Twoją żonę, jak bardzo jest dla Was toksyczna i by skorzystała z pomocy specjalistów. By uniknąć napastliwości i agresji emocjonalnej żony w trakcie takiej rozmowy, staraj się mówić na zasadzie stwierdzeń, a nie oskarżeń.

Gdyby moja "hipoteza z jej matką/ojcem" była prawdziwa, może trafiłoby do niej pytanie, czy nie uważa, że tę krzywdę, która spotkała ją ze strony własnej matki (a może ojca ?), wyrządza teraz i dziecku, i Tobie. I tak jak wtedy ona nie była wtedy główną przyczyną zachowania matki/ojca, tak teraz Wasze dziecko i Ty nie jesteście główną przyczyną jej obecnych negatywnych emocji. Gdyby taki wstęp odniósł skutek, zapewnij ją, że chcesz by relacje między Wami były bardzo dobre, że razem przez to przejdziecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak powiedział God's Top 10 warto byłoby, aby żona zauważyła swój problem. Ona go poprostu nie widzi. Ma w sobie bardzo dużą ilość złości. Jej korzenie mogą wywodzić się już z dzieciństwa. A teraz gdy szara codzienność wkradła się w Wasz zwiazek...złość ma ujście.......celuje w Ciebie. Ciężko będzie przekonać żonę,żeby porozmawiała z kimś kompetentnym o swoich relacjach z Tobą.

Powiedz Jej co czujesz.Niech ona Ciebie wysłucha, powiedz jej,ze ta rozmowa jest dla Ciebie ważna.

MOżecie razem isc na terpię małżeńską. Byłoby fajnie, zwłaszcza,ze Ty chcesz uratować związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest "stosunkowo prosta":

1. Poszukaj w swojej okolicy terapii malzenskiej - jest w kazdym wiekszym miescie.

2. Zassaj sobie z neta wzory pozwow i napisz pozew o rozwod bez orzekania o winie, wskazujac jako powod niezgodnosc charakterow.

3. Rozejrzyj sie za jakims awaryjnym mieszkaniem, ale nie wyprowadzaj sie bo zona moze to uzyc przeciwko Tobie - porzucenie rodziny. Musisz sie nastawic na to, ze zona zamieni Twoje zycie w pieklo jesli podejmiesz jakies konkretne kroki, dlatego mieszkanie jest ubezpieczeniem na wszelki wypadek.

4. Przemysl dokladnie czy zona nie ma jakichs ukladow na pogotowiu, na policji, w jakims sądzie itd. skad moglaby zalatwic sobie jakas lipna obdukcję - jesli tak jest, musisz swoje dzialania przeprowadzic tak aby uprzedzic ten ewentualny, acz wysoce prawdopodobny "odwet".

5. Przejrzyj i przemysl grono jej znajomych: czy są to ludzie Ci przychylni, czy typowe jej "przyjacioleczki", ktore powiedza wszystko i wszystkim w imie "solidarnosci jajnikow". Jesli sa wsrod nich wylacznie jej kumpelki musisz poszukac jakichs sojusznikow na wypadek wzywania swiadkow przez sąd. Jak stoja wasze relacje z dalsza rodzina?

6. Dopiero jak to powyzsze 1..5 sobie przemyslisz i poukladasz - pokaz zonie pozew i namiary na terapie malzenska i powiedz wyraznie, ze albo terapia albo rozwod i ze ma 24h na przemyslenie tego. Po uplywie 24h pytasz o decyzje, domyslamy sie ze szansa na rzeczowa i konkretna odpowiedz wynosci nie wiecej niz 20% a na 80% jej reakcja bedzie kolejna awantura i oddalenie tematu w kolejna klotnie. W takim razie bezzwlocznie wysylasz pozew do odpowiedniego sadu. Rozwody prowadza wydzialy rodzinne/cywilne sądów okręgowych. Pokazujesz zonie dowod nadania pozwu i zaprzestajesz z nia wszelkich (wszelkich !!!) rozmow, zwlaszcza przy swiadkach. Czekasz na jej reakcje - jedyny temat jaki podejmiesz gdy ona zechce negocjacji to terapia malzenska. Kazdy inny temat rozmowy, jakikolwiek by nie byl - przemilczasz. Dlaczego? Dlatego aby nie wrocic do stanu sprzed wyslania pozwu, a jej wlasnie o to bedzie przeciez chodzilo. W ciagu miesiaca-dwoch sąd wyznaczy termin rozprawy, na ktora pojawiasz sie raczej w towarzystwie adwokata. Nie mozesz byc naiwny i sądzic ze rozprawa w sądzie przebiegnie po Twojej mysli - to są niestety instytucje wysoce sfeminizowane i facet ma tam nikle szanse na jakakolwiek sprawiedliwosc - chyba, ze dowiedziesz, ze Twoja zona jest narkomanka, alkoholiczka, niebezpieczna psychopatka itd. Ona prawdopodobnie zjawi sie rowniez z adwokatem, wiec warto byc ubezpieczonym. Przed rozprawa warto wyslac do sądu jakies pismo lub dwa, w ktorym deklarujesz chęć udzialu w terapii malzenskiej, lub jakikolwiek inny pokojowy sposob rozwiazania konfliktu. To mniej wiecej tyle.

A teraz powod: dlaczego proponuje takie rozwiazanie, bo pewnie wydaje Ci sie ono dosc drastyczne? Dlatego, ze wasze malzenstwo od kilku lat w ogole nie istnieje, a ciagle klotnie wypaczaja tylko psychike dziecka ktore jest tego swiadkiem. Po drugie Twoj dół nie minie, przejdzie w stan przewlekly, moze juz nawet przeszedl i moze faktycznie skonczysz 2m pod ziemia i osierocisz dziecko, a chyba tego nie chcesz? Po trzecie lepiej byc ojcem na odleglosc (jesli juz nawet sie wyprowadzisz) ale solo, niz w bliskosci z toksyczna matka ktora wszystkie relacje z dzieckiem storpeduje i przekreci. Wreszcie po czwarte - nawet jesli matka dziecka calkiem Cie od niego odetnie, to i tak nie masz na to wplywu, warto abys poznal najgorsze strony tego co moze Cie spotkac zawczasu i oswoic sie z nimi, a moze sie mile zaskoczysz, ze nie bylo tak zle? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak ,niejestesmy malzenstwem niemoge powiedziec ze sie wyzywa na dziecku bo je kocha choc zaczyna coraz bardziej i na dziecko czasami sie wydzierac i to sie raczej nasila,problemy owszem w dziecinstwie miala ojciec alkocholik ,wiem ze kilka razy zostala uderzona przez ojca ,ojciec bil i matke ,

Rozmowa i tporadnia nie chce o tym slyszec,myslalem o psychologu ale mnie wysmiala ,czasami rozmawialem z jej mama stara sie niewtracac za bardzo bo ma sama sporo problemow czasami troche z nia rozmawiala ,ale to ja wtedy mialem jeszcze bardziej przechlapane nawet mi zabronila z nia rozmawiac na nasze tematy,kolejna sprawa to nigdy z jej mama o wszystkim jednak niebylem wstanie rozmawiac choc kontakt mam bardzo dobry ,mieszkamy w angli i ona ma tu mame,siostre ,brata ,a ja jestem sam ,mam coprawda kolegow ale raczej nigdy sie nierozlewalem przed nimi

Co do kolezanki to fakt ma dobra tutaj taka jeszcze z polski ze szkoly,wiem ze ostatnio raczej to mnie winia za wszystko co sie dzieje ,myslalem o tym zeby sie wyprowadzic ale caly czas licze na to ze moze cos sie da zrobic,dziekuje wam za wszystkie odpowiedzi ,jednak dalej sytuacja jest patowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

dobrze że napisałeś tutaj o swoim problemie. Coś chyba powinieneś robić z tą sytuacją. Tak dalej być nie może, bo raczej się ona sama z siebie nie polepszy. Raczej będzie się dalej zaogniać.

 

Na początek - sytuacja jest kiepska. Wygląda na to, że Twoje małżeństwo jest w fatalnym stanie. Twoja psychika chyba też. Nie napisałeś, jak to całe napięcie i kłótnie znosi dziecko, lecz podejrzewam, że nie najlepiej. Chociażby ze względu na nie trzeba coś z tym zrobić.

 

Moim zdaniem powinieneś sam jak najszybciej udać się do psychologa, najlepiej doradcy rodzinnego. Razem z nim moim zdaniem wypracujecie najlepszą strategię postępowania w Twojej sytuacji. Specjalista powinien się znać na rozwiązywaniu małżeńskich problemów, a Ty nie będziesz się czuł osamotniony w swoich staraniach. Będziesz miał kogoś, kto Cię wspiera i to w dodatku osobę kompetentną. To jest pierwsza i podstawowa rada, jaką bym Ci dał. Tylko nie zwlekaj proszę.

 

Nie wiem, jaka może być przyczyna tych awantur i złej relacji między wami. Powodów mogą być miliony. (Dlatego ludzie chodzą na terapie rodzinne, do psychologów, doradców itp.). Podejrzewam, że Twoja żona może mieć kłopoty z sobą samą. No i nie dość, że je ma, to jeszcze ma "na głowie" męża i dziecko. Nie jest to atak absolutnie na Ciebie. Ma może po prostu takie kłopoty, z którymi trudno jest sobie samemu poradzić w samotności, a co dopiero odgrywając rolę żony i matki. (Np. może mieć Twa żona ukrytą depresję, która o ile mi wiadomo, czasem objawia się w agresji.)

 

To jest tylko gdybanie. Za mało napisałeś, nie znamy relacji drugiej strony itp. Więc podstawowa rada, psycholog dla Ciebie. I wypracujcie strategię działania w stosunku do żony.

 

Cóż Ci jeszcze dopisać? Staraj się dbać o WŁASNE samopoczucie. Jak je stracisz, wszystko poleci, wszystko się posypie (rodzina, żona, dziecko). Dlatego psycholog DLA CIEBIE. Dodatkowo moim zdaniem nie powinieneś ustępować pola w czasie awantur z żoną. Nie okazuj podleglości, nie ustępuj, nie dawaj się zbić ze swego stanowiska. Nie bądź, jak to napisałeś, kopciuchem. Nie bądź pod pantoflem. Jeśli już wpadasz w gniew w czasie awantur (a gniew jest czasem potrzebny!), to niech to nie będzie totalna złość, brak opanowania i w ogóle histeria z Twojej strony. Chodzi mi o to, by żona wiedziała, że nie dasz sobie w kaszę dmuchać, lecz jednocześnie by nie miała poczucia, że żyje pod jednym dachem z tyranem czy też psychopatą. (Mogę się mylić, lecz mam poczucie, że żona czuje się bezpiecznie, bo ma znajomych i matkę na miejscu, a Ty jesteś sam.)

 

No i może zacznij sobie spisywać, co Ci się nie podoba w małżeństwie, żonie, jej podejściu do Ciebie, jakie masz do niej żale, co czujesz itd. Chodzi o to, że być może nastanie ta chwila, że kiedy żona będzie zrelaksowana, odprężona, w dobrym humorze, będziecie mogli porozmawiać na spokojnie o waszym małżeństwie i kłopotach w nim.

 

Trzymaj się ciepło i pisz, gdy będziesz w złym nastroju. Życzę Ci sukcesów w staraniach o szczęście Twojej rodziny. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej czytam na bierzaco twoja smutna opowiesc to straszne przykre,ja nie mam takiej sytuacji jak ty ale podobna jestem

w irlandi z chlopakiem jestem dwa lata znim mamy ogramne problemy nawet nie wiem od czego zaczac wyzwiska to malo

dla niego a dlamnie to jest jak noz w plecy wieczne szuka pretextu zeby z domu sie wyrwac dzis sa walentynki bylam

w pracy trzy godziny po pracy pedzilam do domu bo walentynki i co awantura wszystko zostalo na mnie zwalone

a koles sobie wyszedl naublizal mi przed wyjsciem i powiedzial ze idzie pic nie mam z nim dzieci to dobrze i zle caly

dzien przesiedzialam w domu nie bylam nigdzie nie mialam energi i tak jest notorycznie ciagle ma do mnie pretensje

wyzywa mnie ze jestem glupia ze do niczego sie nie nadaje ze nikt mnie nie bedzie czcial na mame najezdza itp itd

znajomi maja swoje zycie nie mam do kogo sie zwierzyc i nawet jak bym chciala isc to na studio mnie niestac bo

mam parttima przez chorobe stawu i kregoslupa mimo 32lat tak sie doczekalam w tej chwili czekam na badania

do szpitala moze dostane rente na to i wtedy sie wyprowadze mysle ze to jest jedyne wyjscie jestem osoba bardzo

wrazliwa i delikatna latwo mnie urazic i on na tym bazuje a mnie to wykonczylo i wykancza nie mam juz sil i

nie chcem nic zmieniac ani naprawiac bo on nie chce wiele razy wybaczalam i na nic. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej czytam na bierzaco twoja smutna opowiesc to straszne przykre,ja nie mam takiej sytuacji jak ty ale podobna jestem w irlandi z chlopakiem jestem dwa lata znim mamy ogramne problemy nawet nie wiem od czego zaczac wyzwiska to malo dla niego a dlamnie to jest jak noz w plecy wieczne szuka pretextu zeby z domu sie wyrwac dzis sa walentynki bylam w pracy trzy godziny po pracy pedzilam do domu bo walentynki i co awantura wszystko zostalo na mnie zwalone a koles sobie wyszedl naublizal mi przed wyjsciem i powiedzial ze idzie pic nie mam z nim dzieci to dobrze i zle caly dzien przesiedzialam w domu nie bylam nigdzie nie mialam energi i tak jest notorycznie ciagle ma do mnie pretensje wyzywa mnie ze jestem glupia ze do niczego sie nie nadaje ze nikt mnie nie bedzie czcial na mame najezdza itp itd znajomi maja swoje zycie nie mam do kogo sie zwierzyc i nawet jak bym chciala isc to na studio mnie niestac bo mam parttima przez chorobe stawu i kregoslupa mimo 32lat tak sie doczekalam w tej chwili czekam na badania do szpitala moze dostane rente na to i wtedy sie wyprowadze mysle ze to jest jedyne wyjscie jestem osoba bardzo wrazliwa i delikatna latwo mnie urazic i on na tym bazuje a mnie to wykonczylo i wykancza nie mam juz sil i nie chcem nic zmieniac ani naprawiac bo on nie chce wiele razy wybaczalam i na nic. :(

 

strasznie ciezko czyta sie tresc pozbawiona kropek przecinkow i innych znakow przestankowych duzych liter itd

w sumie

polskie

znaki

diakrytyczne

to

moze

i sa zbedne

ale z kropkami

i przecinkami

byloby

duzo latwiej...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam Twój wpis.

Widzisz,w problemach małżeńskich trudno jest pomóc.

Sama mam je podobnej natury.

I prawdą jest, jak ktoś pisze,że żona podobnie się zachowuje jak jego matka, bo mamy skłonności do podświadomego wchodzenia w relacje bliższe okresowi dzieciństwa i w swoich związkach powiela isę różne wzorce tego okresu.

 

Podejrzewam, że w domu Twojej żony najprawdopodobniej ojciec lub matka miała rolę "domowej" kury która "nigdy nic nie robiła do porządku".

Ja, po 25 latach nieudanego związku, w którym w swoim odczuciu także chciałam wyprzedzać myśli partnera mogę Ci tylko powiedzieć, że mamy to, na co się godzimy.

I dziś wiem, że to nie mąż zniszczył mi 25 lat życia, tylko ja pozwoliłam sobie je zniszczyć, nie oceniając racjonalnie tego, czego z jego strony doświadczałam. Wczoraj ktoś tutaj na forum, rozjaśnił mi to jeszcze bardziej.

Nie wolno sobie pozwolić na wbudowanie poczucia winy, bo związek dwojga ludzi, ma tworzyć wzajemność, a nie stawianie wymagań. Musi być płaszczyzna porozumienia, bo gdy jej nie ma, dochodzi do nieporozumień.

I jeśli Twoja żona straszy Cie rozstaniem,a powodem jest rzeczywiście brak funduszy by zrealizować pragnienia,to może kiedyś, kiedy sytuacja finansowa jej się zmieni, po prostu tak postąpić.Tak stało się w moim przypadku, chociaż, nie w każdym musi tak być.

Ktoś proponuje Ci nakłonienie żony na terapię i to jest rozsądne podejście, by zmienić swoje partnerskie realia.

A dopóki z niej nie skorzystacie, spróbuj poważnie porozmawiać z żoną, o tym, co zmieniasz swoje życie. Doza zdrowej asertywności jest w życiu wręcz potrzebna.

Określ jasno, że z dniem dzisiejszym rezygnujesz z niektórych domowych czynności, które niestety musi przejąć żona.

To już od Ciebie zależy, z czego zrezygnujesz.

Ja wciąż zabiegałam, by odciążyć męża, wiec miał sporo czasu dla siebie i ............potem dla kochanki, obwiniając mnie, że musiał ją poznać.

Moja rada nie jest podyktowana profesją, bo tak na prawdę sama sobie nie radzę i też tutaj szukam pomocy.

Zresztą, nawet terapeuci mają swoje superwizje, bo ich psychika, mimo świadomości fachowca, jest narażona na działanie takich samych czynników, jak każdego z nas.

Uważam,że problemy są nieodłącznym atrybutem życia i nie należy się wstydzić tego, że sobie z nimi nie radzimy.

Ja Ci powiem, że nawet mam świadomość pewnych faktów i rozsądek nakazuje mi już nie walczyć o ten związek, ale gdzieś podświadomy rozum dyktuje inne reakcje.

I walczę na razie wewnętrznie z sobą., by już nie pozwolić się poniżać.

Ktoś tutaj na forum, też uświadomił mi pewne fakty, których może miałam świadomość, ale w odniesieniu do siebie trudniej o obiektywizm.

Pozdrawiam i życzę Ci, by udało się rozwikłać pokrętne ścieżki życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×