Skocz do zawartości
Nerwica.com

prosze o rady


Gość Lena

Rekomendowane odpowiedzi

Jesli temat uznacie za zbedny, to wybaczcie, ale dla mnie stanowi to, co zaraz opisze pewien problem, z ktorym sama sobie nie radze. Chcialabym, abyscie podpowiedzieli mi co zrobic, jak sie zachowac.

 

Otoz... bylam 3,5 roku z pewnym chlopakiem (2 lata starszym ode mnie). On od jakiegos czasu cierpi na depresje, jakies stany lekowe- ogolnie rzecz biorac nawet lekarze nie potrafia dac jednoznacznej diagnozy. Kiedy jeszcze bylismy razem bywalo roznie, czasem nie chcial mnie widziec przez miesiac, czasem tydzien... Raz kiedy po raz kolejny mielismy miesieczna przerwe (a sama mialam wtedy powazne problemy ze soba), nie chcial mnie widziec, rozmawiac... Spotkalam na jednym z portali internetowych dawnego znajomego. Umowilismy sie na piwo kilka razy, moj (teraz juz byly) chlopak nie rozumial, ze to zwykle odswiezenie znajomosci i zerwal ze mna. Kilka dni po tym probowal po raz pierwszy odebrac sobie zycie- odratowali go, wrocilismy do siebie. Rozpoczal po jakims czasie leczenie, po ok roku poszedl do szpitala. I tam poznal JA... Zerwal ze mna mowiac, ze zakochal sie w tamtej. Pozniej byla kolejna proba samobojcza. Nie jestesmy juz razem. Minelo ponad pol roku od rozstania. Nie bylam z nikim zyjac nadzieja, ze zmieni zdanie, ze to tylko jakies zauroczenie, tym bardziej ze rozmawialam z ta dziewczyna (ma narzeczonego i bylo pewne ze nie beda razem z moim bylym). Ale nie zmienil zdania... Teraz poznalam kogos innego, zakochalam sie... jestem z nim szczesliwa. Byly nie potrafi sie z tym pogodzic. Rozmawialismy... Zaczelo sie od jego slow "nie wiem czy sie jeszcze kiedys zobaczymy"... Mowil o smierci, o braku sensu zycia... O tym, ze chcial, ale bal sie byc jeszcze ze mna. Dal do zrozumienia, ze cos nadal do mnie czuje (chociaz zrywajac mowil ze mnie nie kocha). Boje sie o niego, wiem, ze jest zdolny po raz kolejny sprobowac... Chce mu pomoc, ale czuje jakas taka presje z jego strony. Wiem, ze bedzie robil wszystko, zeby zniszczyc moje szczescie. Wpedza mnie w poczucie winy. Powiedzcie mi co ja mam zrobic? Jak pomoc jemu, nie niszczac wlasnego szczescia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lena-nie wiem czy mozę to dobra rada....nie staraj sięmu pomóc,on będzie Cie jedynie wpędzałw poczucie winy...to nie jest Twoja wina że kilka razy próbował popełnić samobójstwo....i nie będzie Twoją winą to że być może kiedyśto zrobi....bo to on sam decyduje o sobie.....mówiąc Ci o tym o czym myśli słowami"nie wiem czy sie jeszcze kiedys zobaczymy"przelewa swoje poczucie winy na Ciebie...

Oczywiście możesz mu starać sę pomóc...ale jeżeli on będzie gadał Ci caly czas żę nie chce mu się żyć...to nie rób tego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, problem w tym, ze on nie ma nikogo na kogo zawsze moze liczyc... Chocby na glupia rozmowe... Ma kolegow, ale takich od piwa, meczu... Nie chce, zeby zostal z tym wszystkim sam, bo wiem jak jest wtedy ciezko. Z jednej strony masz racje- nic na sile i skoro sobie nie daje pomoc, to jego sprawa, ale... no wlasnie... czuje sie w jakis sposob za niego dalej odpowiedzialna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wszystko zaczęło się od pracy non stop - zaległości itd. Mój mężczyzna pracował po godzinach raz w pracy raz w domu. Mimo że ma wielu współpracowników z jedną z nich pracował wytrwalej - i od tego się zaczęło. Brak czasu dla mnie, dla rodziny - ale wytrzymać trzeba 0 przecież zaległości kiedyś się odrobi i wszystko będzie po staremu. Ale pracy mniej a rozmów i kontaktów czysto zawodowych to przerodziło się w dość zażyły kontakt. Jak odpoczynek to też nie ze mną tylko z nią, rozmowy o niej - (ona też ma problemy - i to większe od moich jego zdaniem ) a u mnie zaczęła gościć zazdrość - najzwyklejsza ale za to jest jak jad. Potem już wszystko zaczęło mi przeszkadzać rozmowa telefoniczna, GG, spotkania po pracy na kawie - wszytsko brałam jako ucieczkę ode mnie - bo ja sie dopominam o czas. jest tego więcej i bardziej skomplikowane niż tu opisałam - jeżeli ktoś ma siłę mnie wysłuchać to proszę o kontakt - muszę z kimś porozmawiać bo zaczynam widzieć problem tam gdzie go nie ma a to zabija wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich jestem tu nowa, bardzo ciekawe forum. Czy jesteś Leno pewna, że opisałas wszystko obiektywnie bo ja mam pewne wątpliwości, bo choćbyś niewiem jak była cierpliwa to niewytrzymałabyś chyba z takim potworem jakiego opisałaś przez trzy i pół roku. Internet to świetna rzecz ale chyba szukanie rad w tak poważnych sprawach u obcych ludzi, którzy nie znają tak naprawdę ani Ciebie ani jego to chyba nienajlepszy pomysł, może poprostu powinniście iśc z byłym razem do terapeuty? A co do tego że się teraz zakochałaś czy masz pewność że Twój obecny partner jest tak wyjątkowy czy może poprostu pociąga Cię w nim to że jest zdrowy(niepisałaś aby miał jakieś problemy). Jestem bardzo ciekawa co na to powiesz. Pozdrawiam, do uslyszenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pojde z nim do terapeuty, bo nie chce z nim byc. Jestem z kims innym, a byly sie nie moze z tym pogodzic. Namawia mnie na powrot, ale ja tego nie chce. Nie jest mi w stanie zapewnic bezpieczenstwa i stabilizacji. Nie pociaga mnie dlatego, ze jest zdrowy, tylko dlatego, ze daje mi pewnosc, ze mnie nie zostawi 10 razy w ciagu roku, bo bedzie mial gorszy dzien. Chce tylko szczescia, odrobiny szczescia po tylu cierpieniach, czy to tak wiele? Normalnego zycia, z normalnym czlowiekiem... ktory mnie nie szantazuje, ze sie zabije jak do niego nie wroce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leno z całym szacunkiem ale przypisujesz mi słowa, których nie wypowiedziałam. Mówiąc o wspólnej wizycie u terapeuty miałam na myśli poukładanie waszych relacji po rozstaniu i Twoim ponownym związaniu się z kimś innym. Do tego potrzeba wielu chęci no i świadomości, że oboje chcecie żeby jakieś były. Jeśli Tobie na tym nie zależy i/lub wiesz, że on sobie z tym nie poradzi to wtedy rzeczywiście nie ma się o co starać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×