Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś nienawidziłem kościoła katolickiego i byłem jego przeciwnikiem.

Chciałem zostać protestantem.

 

Skrajności jest mnóstwo i odkrywam je na psychoterapii, naprawdę ich nie widać ?

Ja uważam, że jestem do was bardzo podobny, czyżbym o sobie nie pisał ?

 

[Dodane po edycji:]

 

Chrystus mówił o miłości i przebaczaniu nieprzyjaciołom.

Mówisz o zakonie starego testamentu, który już minął po śmierci Chrystusa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie komentuje kościoła i tego co się w nim dzieje. Dla mnie to jest jedna wielka sekta, która potrafi omotać sobie ludzi, którzy niestety dla mnie albo są srednio inteligentni, albo ich mózgi zostały wyprane dogłębnie przez rodziców. Moim rodzice są wierzący, siostra też tylko ja zdołałem się od tego oderwać. Co zyskałem ? To że jak zrobie coś nie zgodnego z naturą przykladowo to nie czuje sie winny i nie musze zapier... do konfesjonału i opowiadać o swoich grzechach obcemu facetowi, który moze być np. pedofilem. Haha. A choroba ? Zachorowałem gdy byłem jeszcze wierzący i dupa blada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z wami. Ja też mam dosyć tego nawracania i fragmentów Pisma Św. Mnie to śmieszy ... Ohhh jak w tej księdze życie jest pięknie opisane. Usłane różami

 

Usłane różami? Eeeee, Ty czytałeś kiedyś Biblię?

 

Asiu, bardzo trudno mi było dopuścić do świadomości fakt, że moja mama nie była dobrą matką. Ja ją zawsze idealizowałam i tłumaczyłam jej zaniedbania. To jest pewna automatyczna samoobrona, bo naprawdę trudno jest dopuścić do świadomości to, że ktoś Ci najbliższy, matka, może wyrządzić Ci krzywdę.

 

PS. Mam wrażenie, że wszyscy tu chcą być borderami :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No gdybyśmy się dostosowywali do poleceń Bbli to było by usłane różami. Czyż nie ? Bądźcie ze mną, a będziecie szczęśliwi, kochani i ... Ja bylem z Nim i jestem popier... Borderem. I co ? Gówno

A i też mam wrażenie że wszyscy chcą być tutaj ludźmi z osobowośćią graniczną. Uwieżcie. Nawet nie wiecie jakie to męczące

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, a teraz jak ją postrzegasz, tzn. swoją mamę? jak o niej mówisz na terapii? bo ja np. się na nią często wściekam, gdy z nią mieszkałam to ciągle "darłyśmy koty", ale wkurza mnie, gdy terapeutka mi mówi, że ona mi zrobiła krzywdę. na sesjach bronię jednak mamy, tłumaczę ją, usprawiedliwiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, przecież sprawdzałaś datę swojej śmierci :mrgreen::mrgreen::mrgreen:

 

Ty to jeszcze pamiętasz? :mrgreen:

Ja pamiętam tylko, że nie zadowolił mnie wynik :mrgreen:

 

[Dodane po edycji:]

 

Asiu, moja była terapeutka właśnie zawsze mówiła mi, że mnie mama skrzywdziła, że nie była dobrą mamą, że mnie opuściła. bardzo mnie to wściekało. nie mogłyśmy się dogadać z terapeutką. bo im usilniej ona mi mówiła, że odczuwam złość, tym bardziej ja tę złość wypierałam i mówiłam jej wciąż, że nie czuję żadnej złości.

 

moja obecna terapeutka nigdy tak nie powiedziała, ale tak ze mną rozmawia, że ta złość nagle sama wyszła. na początku była bardzo silna, tak bardzo silna, że nie chodziłam długi czas na cmentarz - byłam obrażona na mamę, wściekła. kiedy w końcu poszłam, w myślach nakrzyczałam na nią. nawet coś pod nosem mamrotałam.

teraz nie wiem co o niej myślę. myślę, że nie była stworzona do bycia matką. wiem, że kochała mnie, ale na swój sposób. zresztą tak sama mówiła... nie wiem, jak można własne dziecko kochać "na swój sposób", ale przyzwyczaiłam się do tego przez te wszystkie lata. teraz jestem świadoma wszystkiego, co mogła dla mnie zrobić, a nie zrobiła. jestem świadoma jak bardzo mnie skrzywdziła emocjonalnie i jak wielki wpływ miało to na moją osobowość. owszem - tak jak u Ciebie, jest bilans, bo są też dobre rzeczy, które jej zawdzięczam.

nie odważyłam się jeszcze porównać strat z zyskami. bo ja porównać coś tak nieuchwytnego jak czułość, miłość, poczucie bezpieczeństwa, z rzeczami materialnymi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, oczywiście, że ja nie zostawiłabym kogoś tylko dlatego, że jest chory jeśli bym go kochała.

To chyba przez ciągłe powtarzanie mi w domu mam takie wrażenie, o którym pisałam - że ktoś chory jest ciężarem, problemem, że zostawi, odtrąci, opuści, że nie trzeba się przyznawać... :( I ja tak się czuję.

Wiesz, mi nawet ostatnio ciocia powiedziała, żebym się mu nie przyznawała, że jestem chora, rozumiesz to?!

Przez to, że choruję, czuję się gorsza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×