Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

przeczytalam sobie przed chwila o dysmorfobii i faktycznie duzo rzeczy sie zgadza, tylko ze ja jestem swiadoma tego ze to myslenie jest irracjonalne, a z drugiej strony jakby niezaleznie ode mnie wciaz jest ta potrzeba ... mam wrazenie ze to dziala jak narkotyk i nie potrafie sobie przetlumaczyc by przestac o tym myslec lub sie tak bardz tym nie przejmowac bo jest to takie silne a przez to dziala na mnie destruktywnie.to okropne ze nie mam nad tym kontroli bo to wzmaga tylko moja bezradnosc co jest bardzo niepszyjemne.czuje sie jak mysz w pulapce z ktorej nie da sie w zaden sposob wydobyc. eh zreszta ciezko oddac w slowach to co czuje. :(

jesli chodzi o terapie to od sierpnia bede chodzic na oddzial dzienny przez 3 miesiace a od wrzenia bede chodzic prywatnie indywidualnie wiec mam nadzieje ze mi pomoze.w to ze jakies leki mi pomoga przestalam wierzyc bo juz tyle ich bralam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakiś czas temu, kilka lat może temu, pracowałem w salonie u matki, wychodząc rozmienić pieniądze

często musiałem przejść na druga stronę ulicy, często też zamiast przechodzić przez pasy wolałem przebiegać

pomiedzy samochodami które jeździły po ulicy i nawet się nie bałem czy któryś mnie zgarnie na maskę,

miałem dobry dopływ adrenaliny i nawet mnie to bawiło że szybko biegam i jestem na tyle zwinny że żaden samochód mnie nie potrącił ani razu a robiłem to dosyć często, nawet kilka razy dziennie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, proponuję wizytę u masażystki/masażysty który robi masaż lomi lomi lub mauri

pomoże Ci to się zrelaksować i myślę że lepiej się nawet poczujesz niż po wizycie u terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82, jestem pod wrazeniem....to cos wiecej ...wydaje mi się niż masaż. Napewno moze bycformą pomagania sobie w napięciach , bólach, a czy leczy psychikę, nasze przekoniania i przyzwyczajenia? Myślę,że bez konfrontacji z samym sobą rczej do zrowia nie powrócimy.

Ale co do masażu, facet jest niesamowity, naprawdę , widac,ze czyni to z pasją.

U niego byłeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82, sprawdzę potem, co to za masaże polecasz :)

 

czytam od rana książkę, którą poleciła mi Joaśka "Uratuj mnie". ja która przez ostatnie 3 lata przeczytałam chyba tylko ze 2 książki od początku do końca, a zajęła mi każda co najmniej 2 miesiące, przeczytałam dzisiaj już 1/3 książki. jest tak jak kiedyś, gdy czytałam, nie mogę się oderwać, mam coś zrobić, ale mówię sobie ciągle "jeszcze parę stron", "jeszcze do końca rodziału".

jestem mocno przejęta tym, co czytam. weszłam do tej książki i mocno serce mi bije w niektórych momentach.

nie wszystkie elementy mogę do siebie przypisać, ale jest ich bardzo wiele... niektóre myśli pochodzą wręcz z mojej głowy... niektóre sytuacje są bardzo podobne do tego, co mi się przytrafiło.

jestem bardzo poruszona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Rachel Reiland. Ja wyciągam bardzo dużo. Właśnie zaczęłam rozumieć podłoże mojej paradoksalnie silnej więzi z matką, która nigdy w życiu nie okazywała mi normalnej, matczynej miłości. Zaczynam rozumieć, dlaczego całe życie ją broniłam i dlaczego tak gwałtownie spierałam się z moją terapeutką, która twierdziła, że muszę mieć w sobie głęboko ukrytą złość na matkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

k_o82, Qrcze, nie musisz mówić dwa razy ;)

 

 

Korba, kupiłaś w ksiegarni czy zamówiłaś w sieci? chcialabym ją kupić, mam urlop....to będę czytała.

Ciekawe czy jak przeczytasz...to czy to uświadomienie i zrozumienie pozytywnie wpłynie na Ciebie? Lub negatywnie......zrozumiesz siebie i zaczniesz cos porzadkować.

Jak myślisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamówiłam tu:

 

http://merlin.pl/Uratuj-mnie-Opowiesc-o-zlym-zyciu-i-dobrym-psychoterapeucie_Rachel-Reiland/browse/product/1,458590.html

 

Właściwie to już zaczynam porządkować. Co chwilę przerywam czytanie i układam sobie wszystko w głowie. Chyba porobię też notatki, żeby porozmawiać o tym z moją terapeutką. Właśnie poruszane było zjawisko dysocjacji, nad którym obecnie pracuję z moją terapeutką.

Ta książka mi daje ukojenie, ale jednocześnie bardzo mną wstrząsa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uslyszalam o tej książce 3 lata temu,wtedy podarowal mi ją przyjaciel psycholog(bylo to jeszcze przed diagnozami).Byl przekonany,że dotyczy mnie bardziej niż mi się wydaje.Wtedy uważaalam,że jak uslyszę taką diagnozę to się powieszę,nie chcialam sobie wkręcać.Minelo trochę czasu,diagnoza kilkakrotnie potwierdzona,a ja nadal nie chce uwierzyć,nie chce wiedziec.Uciekalam od każdego psychiatry,ktory mowil,że TO mam.A mowili wszyscy.Zadziwiająca jednomyślność.W przeciwienstwie do niektorych nigdy nie chcialam WIEDZIEC,nie pytalam nikogo czy mogę to mieć.

Bardzo się boję tej książki,bo wiem,że będzie bolala..każda analogia...nie mogę się przemóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, ale nie chodzi w tym wszystkim właśnie o to,żeby poznać trochę swoje mechanizmy? Myslisz,ze lepiej jest życ w niewiedzy i nieświadomości?

Bo ja np. i tak nie wiedziałabym co z tą świadomością zrobić.....mówię,że na dzień dzisiejszy tak jest. Ale moze taka wiedza się przyda?

Właściwie nie wiem jak to jest......teraz sobie tak myślę,że jak ją będę czytała...to mogę sobie za dużo powkrecać. Mam ku temu skłonności. Nie umiem podejsć do tego z dystansem.

Jeszcze w marcu sobie wkręcałam borderline, zaburzenia osobowości, nawet psychozę. Pytałam terapeutkico mi jest.Bo w paxdzierniku 2009 r. stwierdziła załamanie nerwowe.

Potem tylko pytała dlaczego uważam,że mam w/w zaburzenia. Więc jej przytaczałam co może do mnie pasować opierając się na tym co w sieci wyczytałam. Powiedziała,ze mam nie czytać.

Ja podejrzewam niedojrzałość emocjonalną, uzależnienie od matki, osób dla mnei ważnych, ale tak do końca nie wiem....

Sama mi kiedyś powiedziałaś Haniu,że po co mi to wiedziec,że wszystko i tak prostuje się terapią. Nadal tak uważasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, mnie natomiast nikt nigdy nic nie mówił, lekarze ciągle zbywają moje pytanie o diagnozę, natomiast chętnie wciskają we mnie różne leki, z których 90% nie jest trafiona i równie chętnie wysyłają mnie do szpitala. Szczerze to mam trochę tego dość, jak to zwał, tak zwał, ale nie będę czekać na cud albo żywić się psychotropami przez całe życie. Chcę się dowiedzieć, co mi jest nie w sensie nazewnictwa, a w sensie zrozumienia i wykonania jakiejś pracy nad tym. Inaczej będą cały czas skrajności, a któraś z emocji, której nie opanuję sprawi, że w końcu jakaś próba się powiedzie.

Nie będę na to bezczynnie czekać. Czytam i rozmyślam i będę o tym rozmawiać z terapeutką. To jest część mojej walki z chorobą, jakkolwiek by ona się nie zwała.

Czytam to nie z fascynacją, ale z nieodłączną gulą w gardle. I doczytam do końca, bo bardzo ta lektura mnie porusza i do mnie trafia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, żebyś się nie zdziwiła , że diagnoza ciebie kompletnie nie zadowoli. Ja też chciałem wiedzieć co mi jest , a jak mnie już zdiagnozowali to mi tyle rzeczy w tej diagnozie nie pasowało , że wpadłem w ciąg szukania faktów potwierdzających i przeczących tej diagnozie. W dodatku obojętność lekarzy na moje prośby wytłumaczenia mi co we mnie jest schizoidalnego utwierdzała mnie w przekonaniu , że oni nie wiedzą o czym mówią. W sumie przy współczesnym podejściu do leczenia diagnoza nie ma aż takiego znaczenia , bo np. neuroleptyki atypowe są skuteczne w olbrzymim spektrum zaburzeń i chorób , także czy masz to czy tamto to i tak dostaniesz ten sam lek, jedynie dawka będzie się zmieniać w zależności od konkretnych objawów jakie ci dolegają. Tak samo psychoterapie, w modzie obecnie są przede wszystkim te skupione na objawowym leczeniu , skupianiu się na tu i teraz itd. Ja o dziwo coraz bardziej przychylam się co do poprawności postawionej mi diagnozy, ale dochodzę do tego po blisko dwóch latach intensywnych poszukiwań odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, nadal tak uważam-tymbardziej,że ja nigdy nie chcialam żadnych diagnoz,jest więc w odwrotnej sytuacji niż np Korba(ktorej nikt nigdy nie powiedzial co z Nią?jak tak mozna?) i tak naprawdę nie wiem co jest gorsze.Jestesmy tak skonstruowani,że CHCEMY wiedziec co nam jest,ale gdy przeczuwamy,że to może byc..bardzo niekorzystne dla nas już niekoniecznie.Dlatego podziwiwam Was za Waszą odwagę.Ja kiwalam się nad tą książką i stchórzylam.Bo caly czas jestem w zawieszeniu,mimo,że ileś razy to slyszalam,to mam zludne poczucie,że dopoki nie będę się zbytnio zaglębiac w temat to mnie nie dotyczy.

Więc żeby byc absolutnie szczerą Moniko-mój rozum uważa,że żadna efka,żadna diagnoza nie jest nikomu potrzebna,jesteśmy tak różni,tak niepowtarzalni,że upychanie iluś tysięcy(milionow?) ludzi w jakies szufladki to żenada i śmiech na sali.Ale z drugiej strony..No wlaśnie.Wiem,że coś jest ze mną nie tak.Bardzo.I może nazwanie tego,usystematyzowanie pomogloby?Może poczulabym sie bezpieczniej gdybym zobaczyla,że TO ma nazwę,że jednak jest CZYMŚ,a nie przerażąjącym nieokreślonym balaganem i bólem?Jakaś częśc mnie chcialaby wiedziec na pewno,przyjąć do wiadomości,pogodzic sie z tym?A druga wręcz przeciwnie,odpycha,odrzuca,frustruje i boi się.

Pamiętajmy,że prognozy dla BPD nie są bardzo dobre.Są niepewne.Gdybym przezytala tą książke i zgadzaloby się zbyt wiele to może w koncu przed sobą musialabym przyznac,że tak,to jest to.

Korba, przykro slyszeć jak niefachowo zachowują się lekarze.I szkoda,że dopiero teraz zaczynasz leczenie pod kontem tego konkretnego zaburzenia.

Nie każda terapia jest "na wszystko",a skutecznych w bpd jest w ogole bardzo malo.Specyfika tego zab. polega na tym,że "chory" nie reaguje na klasyczne leczenie i wlasciwie wielką sztuką jest kogoś wyprowadzic z tego.Przez wydarzenia w fazie prenatalnej zmieniona jest chemia mózgu,hipokamp,wszystko.Odksztalcanie tego to trochę jak porywanie się z motyką na slonce.

Pewnie dlatego ja NIE chcę wiedziec.I nawet jak Joasia przezywala tą książkę to bylam sceptyczna-nie do konca wiem czemu to ma slużyć,takie "uświadamianie".Ja się boję.Punkt dla Ciebie,że Ty nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie dlatego zaczynam rozumieć, czemu 2 lata intensywnej terapii niewiele pomogły, dlaczego ciągle słyszałam, że jestem trudnym pacjentem.

wiele lat gdy się nie leczyłam to po prostu myślałam, że mam taki parszywy charakter i taką pop*eprzoną osobowość, a nawet niedawno znowu zaczynałam się skłaniać ku tej myśli - po n-tym leku, który nie działał, a przynosił same skutki uboczne.

 

zdaję sobie sprawę z tego, że bpd to bardzo ogólna kategoria diagnostyczna, która może dotyczyć różnych ludzi z różnymi problemami (chorowali na to no Hitler i Marylin Monroe...)

 

a wracając do lekarzy. pamiętam jak poszłam do którejś z kolejnych lekarek- i powiedziałam, że bardzo mi się pogorszyło i że bardzo ale to bardzo nabroiłam dzień wcześniej, że się upiłam, że się potwornie pocięłam (było widać) i mam cały czas myśli samobójcze. a pani psychiatra podniesionym głosem zmieszała mnie z błotem i powiedziała, że to jest przychodnia dla normalnych ludzi, a ja mam iść kilka numerów niżej, gdzie jest centrum leczenia uzależnień. pamiętam, że stałam w pełnym słońcu pod przychodnią, telepiąc się cała ze strachu i miałam ochotę umrzeć. na szczęście jeszcze tego samego dnia trafiłam do innej lekarki, do której chodzę do tej pory, która na mnie nie krzyczy, ale też nie chce mi powiedzieć, co mi dolega.

większość lekarzy nie odróżnia zachowań autodestrukcyjnych od uzależnień. nikt nie zwrócił uwagi na to do tej pory, że oprócz tendencji do zapijania emocji, mam tendencje do brawurowej jazdy samochodem, do bezmyślnych i niebezpiecznych kontaktów z facetami, do impulsywnego wydawania pieniędzy, do popadania w pracoholizm - nie, kilkakrotnie wysyłano mnie natomiast na detox, nawet gdy tłumaczyłam, że ja te wszyskie rzeczy robię, bo lubię igrać z własnym życiem i że jest to czysta autodestrukcja. wierzcie mi, nikt się nad tym nie pochylił, że ja mam dużo poważniejszy problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×