Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

_asia_, ja też nie wiem co u Hani i BARDZO mnie to martwi, za każdym razem jak włażę na forum to się zastanawiam i obwiniam, min dlatego przez pewien czas tu nie zaglądałam. :-|

 

Siedzę jak na szpilkach. Teraz, kiedy już postanowiłam skwitować milczeniem moja próbę, boję się powiedzieć psychiatrze cokolwiek, o autoagresji, wymiotach bo mam wrażenie, że pośle mnie do szpitala. Innymi słowy schiza pełną parą.

Co do Nowego Roku, żabki, ja też bardzo bym chciała, żeby było lepiej nam wszystkim. Okaże się za rok jak te życzenia się spełniły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, kiedy już postanowiłam skwitować milczeniem moja próbę, boję się powiedzieć psychiatrze cokolwiek, o autoagresji, wymiotach bo mam wrażenie, że pośle mnie do szpitala. Innymi słowy schiza pełną parą.
Aniu, Ja też już się boję mówić psychiatrze cokolwiek, o myślach i zamiarach samobójczych, o braniu dużo większych dawek leków niż powinnam, o ćpaniu kodeiny, o tym, że mam ochotę się pochlastać (na razie tego nie robię ale czuję ,że długo nie wytrzymam). Od razu mnie skieruje do szpitala, jak się nie zgodzę to wtedy jego obowiązkiem jest wezwanie pogotowia. Będę stawiać opór to mnie wsadzą w kaftan i tyle... Boję się. Ostatnio byłam u niego, powiedziałam, że jest lepiej a nie jest. Przykleiłam uśmiech do twarzy i udawałam. Znowu udawałam, a obiecywałam sobie, że tak nie będzie. Obiecywałam sobie, że nie będę tego dusić w sobie, że się nie będę już zamykać, wracam do punktu wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek, nie powiem, bo nie wiem. Płakać mi się chce.

Zaraz zwymiotuję z nerwów bo dopiero znalazłam xanax, który moja matka schowała nie zostawiając mi porcji na dziś. Krwa, przecież jak będę chciała to wyskoczę z okna, xanax mi nie potrzebny do śmierci.

Zresztą - przyzwyczaiłam się, że nikt nie rozumie. Nie chcę umierać. Chcę troski. Opieki. WSPÓŁCZUCIA. Miłości.

Schiz ciąg dalszy - zastanawiam się czy mówić jej w ogóle o czymkolwiek, ale za rzyganie i cięcie się chyba mnie nie pośle? Już nic nie wiem, tak to jest jak zaczynam panikować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh to jest wlasnie ta ironia, ze czlowiek chodzi na terapie czy do psychiatry i udaje, ze jest lepiej ^^, skad ja to znam ? Dlaczego te leki sa takie gowniane ? Powiedzcie mi ?

 

Zenonku drogi . Nie wyjaśnię Ci tego. To życie jest po prostu popierdolone i tyle :bezradny: Też ćpam te leki i jedno wielkie gówno z tego wychodzi. Człowiek czeka na jakąkolwiek ulgę, choć najmniejszą i xhuj... :hide:

 

 

chojrakowa, Żałuję, że się tak dobrze rozumiemy, a z drugiej strony cieszę się ... Za cięcie się może Cię posłać. Znam dziewczynę, która się pocięła bo ją chłopak rzucił, nie chciała się zabić, wpakowali ją do psychiatryka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to,że jeśli ktoś mnie nie zna...to snuje domysły, myśląc,ze jak ma się stałą pracę, samochód i inne dobra materialne...to jestem szczęśliwa.

 

hah, Moniko, skąd ja to znam! też mnie to doprowadza do szału.

 

 

Ja mam jutro sesję i mam zamiar ją odwołać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niemądry,

 

Tyle, ze teraz jest szansa , ze cos ruszy, gdyz jeszcze 10-15 lat temu, wplywowym grupom nie zalezalo na skutecznych lekach antydepresyjnych.

 

Jednakowoz teraz sie to zmienia, gdyz straty dla swiatowych gospodarek sa juz gigantyczne - spowodowane depresjami-nerwicami.

 

Nie mowiac o tym, ze w 2015-20 depresja ma byc drugim najpowazniejszym problemem zdrowotnym swiata !!!

 

Macie pojecie ?

 

Drugim !!!

 

A jak do tego dorzucimy nerwice, zaburzenia odzywiania, osobowosci to....kurwa w koncu cos musi ruszyc.

 

Fajny wywiad :

 

http://www.sprawynauki.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1379&Itemid=51

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, Basiu przeczytaj w Jęczarni pls. Mam dość, mam totalnie dość. Moja siostra mnie doprowadza do szału. Ja ku rwa nie pojadę, nie pojadę na te Święta, albo zrobię coś strasznego.

 

Jak się uspokoję to sprecyzuję kwestię z siostrą.

 

 

oki. widzę że już przeczytałaś. Basiu ja już nie mam siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu, przez siostrę chcesz odwołać sesję? Czy to na pewno właściwy krok?

Leczysz się dla siebie, a nie dla siostry.

Ona miała swój czas na zapoznanie oraz zaakceptowanie choroby - jednak jej nie akceptuje. Nie rób jej na przekór, nie udowadniaj na siłę ze jesteś chora. Ona to wie, tylko tej myśli do siebie nie dopuszcza. Domyślam się dlaczego....

 

Ja też często myślę w ten sposób o moim bracie - przecież wychowaliśmy się pod jednym dachem, dlaczego JA jestem pierdolnięta, łażę po psychiatrach i psychologach, a on NIE? jakim cudem on NIE JEST chory? przecież to co się w domu wydarzyło było okropne...

 

Nie wiem Kasiu, ale jeśli atmosfera Świąt ma być taka, że Ty wkurwiona idziesz do siostry, a ona wkurwiona na Ciebie podaje pierogi to chyba nie za dobrze...

 

Jeszcze jedno pytanie - o coś konkretnego poszło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu zadzwoniła Monika i rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

 

Najpierw oznajmiła, że dzwoni ale mam tylko chwilę. Powiedziała, że Piotrek ma mi dać jakiś klucz do wysłania pocztą. W kopercie bąbelkowej. Poleconym. Mówię, że dziś nie wyślę, bo nie jestem w pracy. Pytanie ostre: a czemu? Odpowiadam, że z tego samego powodu co zwykle. Zero reakcji, zero pytania co się dzieje. Większym problemem jest wysłanie klucza. Mówię, że dopiero jutro mogę jak pójdę do pracy. (Rozumiem, że mam pocztę w biurowcu, ale nie rozumiem, czemu Piotrek nie może podjechać na pocztę i sam to zrobić. Ona na to, że nie, bo on jest rozstrzepany i coś pokręci...(21 lat)...... Ona już chcę kończyć rozmowę, więc pytam, kiedy będzie miała CZAS. Pyta " a co?". Więc mówię, że napisała mi maila, że się nie odzywam, więc chciałam nawiązać konwersację. Ona: "no?". Pytam co chce na święta, coś tam powiedziała, więc pytam a co z dziećmi, czy ma jakieś pomysły. A ona mi na to, że to jest mój problem, mam sobie sama poradzić i coś wymyśleć, że nie ma tak łatwo. (dziwne, bo zawsze się konsultowałyśmy co do prezentów dla dzieci albo składaliśmy się na coś większego). A poza tym - ŁATWO????????? Mnie jest niby ŁATWO??????

Następnie mówię, że martwię się o podróż z kotem, bo ona płacze w samochodzie. Odpowiedź: nic jej nie będzie. Następnie dostaję ostrą uwagę "tylko jej obetnij te pazury żeby nam skóry nie poniszczyła!". Odparłam, że jak będę miała czas to to zrobię. Dodaję, że nie wiem jak się będzie zachowywać w nowym miejscu. Czy się odnajdzie. A ona "no właśnie, żeby nam nie narobiła poza kuwetą". A ja mówię, że może się zdarzyć. Więc ona na to "to zamkniemy ją w pralni". Więc się wkurwiłam i mówię, że nie pozwolę jej NIGDZIE zamykać.

Ogólnie radź sobie sama, mamy Cię w dupie, nie ma tak łatwo, i tak masz mało na głowie, więc łaź sama po tych sklepach, chuj że masz lęki, szukaj prezentów bez żadnej podpowiedzi, to Twoja sprawa, tylko kotu obetnij pazury, bo kur wa skóry nie można podrapać.

Nie no...... fak fak fak.

 

Basiu, chcę się rozchorować, zaraz otwieram okno, niech mi te zatoki zawieje, i nie chcę iść do terapeutki, bo ona mnie będzie uspokajać i znowu pojadę tam i będę siedzieć skrępowana i wystraszona czekając na moment aż moja siostra mnie za coś opier doli. Jak zwykle. I chcę się pociachać, bo skoro miała przed gałami diagnozę i kompletnie ją zignorowała, to może jak jej zrobię małe przedstawienie to bardziej do niej dotrze, że jestem chora a nie leniwa czy nieporadna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, siostra jest na Ciebie najzwyczajniej w świecie ZŁA.

 

Myślę,że to cało przedstawienie, o którym piszesz jest dość ryzykowne. No ale my lubimy adrenalinę, czyż nie?

Siostra może zareagować na parę sposobów:

1) padnie na kolana, poprosi o przebaczenie i uzna że jesteś chora

2) nie ruszy jej to

3) wkurwi się jeszcze bardziej, bo stwierdzi że Ty nawet od świąt i obowiązków chcesz się wymigać.

Obydwie wiemy, że wersja nr 3 jest najbardziej prawdopodobna. Dlaczego?

Ponieważ Twoja siostra na starcie uznała, ze wcale nie jesteś chora, tylko szukasz sobie wymówek od wszystkiego, wg niej chcesz sobie UŁATWIĆ (hahahahahaha....) życie....

I nie wiem czy takie jej postrzeganie zaburzeń cokolwiek mogłoby zmienić. Ona musialaby dojrzeć do tego, żeby zaakceptować Twoje zaburzenie. Przyspieszanie jej nic nie da - ewentualnie więcej frustracji i złości.

 

Myślę, ze nie powinnaś odwoływać nadchodzącej sesji, tylko właśnie jak najbardziej na nią pójść - i rozmawiać z terapeutką głównie na temat swojej siostry właśnie. Jak ją uświadomić? Co robić? Jak ją przekonać że życie z zaburzeniem nie jest takie proste?

Po prostu dać jej więcej do zrozumienia. Nie rezygnuj z tej sesji, ona właśnie może Ci teraz bardzo wiele dać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, ale na co ona jest na mnie zła?

Powiedz sama, czy w okresie dla siebie bardzo trudnym, z nasilonymi objawami, chciałabyś spędzić z kimś takim święta?

Ja potrzebuję wsparcia, a gdy mam do wyboru tylko jej postawę, wolę być sama.

Moja Mama, która nie była najlepszą matką na świecie, która zrobiła mi dużo krzywdy, byłaby dla mnie bardziej wspóczująca.

Ja nie mam nikogo. Wg mojej siostry nie jest jej obowiązkiem mnie wspierać.

Dlaczego mam tam jechać i tłumić wszystko w sobie?

 

Mam ochotę jej powiedzieć, jak bardzo mnie zraniła. Jak bardzo wzmaga moje cierpienie.

Dlaczego mam być kimś, kim można pomiatać?

 

Ta oschłość, ta obcość, mnie po prostu zabija.

Jestem obcą osobą. Dała mi to wyraźnie do zrozumienia, że ona ma swoją rodzinę.

Ja jestem poza tym kręgiem.

Myślę, że byłaby szczęśliwa, gdybym wyjechała gdzieś na Święta i nie przyjechała do nich.

Oficjalnie byłaby obraza, nieoficjalnie ulga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasiu, nikt nie ma prawa Tobą pomiatać. Innymi pomiatają tylko ludzie słabi, którzy nie umieją inaczej dawac upustu swojej frustracji!

 

Nie napisałam nigdzie, żebyś szła do siostry :mrgreen: Ja bym chyba na Twoim miejscu nie szła do siostry - wolałabym zakopac się pod kołdra i mieć wyjebane na to,co się dzieje na zewnątrz.

 

POWIEDZ jej wprost to, o czym napisałaś. Że Cię zraniła. Że tylko wzmaga Twoje cierpienie. Że to nie jest tak, że Tobie wszystko drugim uchem wylatuje a Ty robisz wszystko żeby się od obowiązków wymigać. Po prostu nie dajesz sobie rady. I niech ona w końcu pojmie, ze nie wszyscy są tak strasznie zajebiści, że wszystko ogarniają i idą cały czas przed siebie. Niektórzy się zatrzymali na pewnym etapie w życiowej pułapce i nie mogą z niej uciec. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

POWIEDZ jej wprost to, o czym napisałaś. Że Cię zraniła. Że tylko wzmaga Twoje cierpienie. Że to nie jest tak, że Tobie wszystko drugim uchem wylatuje a Ty robisz wszystko żeby się od obowiązków wymigać. Po prostu nie dajesz sobie rady. I niech ona w końcu pojmie, ze nie wszyscy są tak strasznie zajebiści, że wszystko ogarniają i idą cały czas przed siebie. Niektórzy się zatrzymali na pewnym etapie w życiowej pułapce i nie mogą z niej uciec.

 

chyba Cię normalnie zacytuję w rozmowie z nią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o problemy w związkach to ludzie sami sobie je tworzą. Kwestią jest odpowiednie podejście. Może je po krotce przedstawię (tylko dla osób, które maja silną psychikę).

Jedziemy

Ile jest ludzi na ziemi?? ok 6,8 mld

Więc ile jest osób takich właśnie jak Ty?? Powiedzmy, że osób z takim charakterem, osobowościowa, podejściem do życia jest około 68 000. I jak tu się czuć wyjątkowym??

Par na świecie jest około dajmy na to 2 mld. Par które robią to samo co my (kino, spacery, te same zainteresowania, te same rozmowy) jednym słowem, których związek wygląda tak samo jest około 34 000. Nadal czujecie się wyjątkowo??

Zakochanych par w sobie jest około 1 mld. Dalej czujecie wyjątkowość w waszej relacji. Właśnie

Przestańcie się zachowywać jak dzieci. Każdy związek kończy swój bieg według schematu ( nie wiem czy dobrze pamiętam) sympatia, zauroczenie, zakochanie, przyjaźń, związek pusty. Każdy etap ma swoje wyznaczniki.

Nie chce się śmiać z osób, które twierdzą, że "tylko ona/on na cale życie" tylko jest mi ich szkoda bo takich onów na świecie jest na pęczki.

Prędzej czy później spotkasz osobę, która Ci się spodoba, a zakochać się też zakochasz z wzajemnością.

Ale ktoś powie ze nie będzie to tak mocne uczucie. Ale co z tego skoro będzie wam razem dobrze???

Mam nadzieje, że ten tekst rzuci światło na nowe tory i komuś pomoże. Może się to podejście wydać skrajnie kosmiczne ale teraz jestem w 100% pewien ze moje podejście jest słuszne. (na początku bylem romantykiem i nie zdawałem sobie sprawy z tego jak to wszystko działa).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczęśliwe związki nie istnieją... Może na początku tak, ale po jakimś czasie już nie.

 

Dokładnie tak a miłość prawdziwa wystepuje tylko przez pierwsze lata, potem zanika.. tak stworzyła nas natura.. a małżenstwo, monogamia to wszystko wytwór kultury, nie mająca nic wspólnego z naszymi naturalnymi potrzebami i biologią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×