Skocz do zawartości
Nerwica.com

brak checi do obowiazkow


pizzacanto

Rekomendowane odpowiedzi

pizzacanto, może i dopuszczamy, ale nie wiem jak reszta, ja mam większe problemy niż dociekanie swojego nieróbstwa i lenistwa, to akurat nie jest największy problem związany z moją nerwicą i depresą - bo matka natura obdarzyłą mnie obydwoma chorobami.....więc staram się zachęcić do wypełniania obowiązków ( co na studiach nie jest łatwe) i idę dalej. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pizzacanto, może i dopuszczamy, ale nie wiem jak reszta, ja mam większe problemy niż dociekanie swojego nieróbstwa i lenistwa, to akurat nie jest największy problem związany z moją nerwicą i depresą - bo matka natura obdarzyłą mnie obydwoma chorobami.....więc staram się zachęcić do wypełniania obowiązków ( co na studiach nie jest łatwe) i idę dalej. :D

 

Rozumiem, ale skoro naturalne metody nie pomagaja, trzeba szukac samemu przyczyny. To ze ja np nie chce isc w kierat i robic na etacie to nie znaczy to wcale, ze nie chce robic zupelnie nic. A leniem nie jestem - mnie nosi po scianach tyle ze w otaczajacej mnie rzeczywistosci prawa ktore nia rzadza calkowicie mi nie odpowiadaja. I stad ten konflikt.

Ja tez swego czasu leczylem sie na depresje i moge Ci powiedziec, ze u jej podstawy lezaly czynniki, ktore mnie w nia wpedzily.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pizzacanto, to, że nie chcesz pracować dla kogoś ani w biurze od 9 do 17 to akurat moim zdaniem nie ma nic wspólnego z depresją ani żadną chorobą, jesteś indywidualistą i szukasz swojej drogi w życiu, dla mnie nie ma tu nic nad czym można się zastanawiać - taki masz charakter, z czego to wynika - dla mnie z indywidualizmu, kreatywności i chęci ustawienia sobie życia tak jak Ty chcesz i dla mnie to super sprawa :D

Mi chodziło o wypełnianie obowiązków typu szkoła, zadania dnia codziennego, zakupy, sprzątanie, praca - generalnie itd.

Ty chcesz robić coś sam - i super, ale ja rozpatrzałam przypadek gdzie ktoś nie idzie do pracy np do biura bo nie ale nie robi nic innego w zamian, nie będzie chodził na studia - ok jego sprawa, ale siedzi w domu i nie idzie do pracy, taka typowa wegetacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pizzacanto, to, że nie chcesz pracować dla kogoś ani w biurze od 9 do 17 to akurat moim zdaniem nie ma nic wspólnego z depresją ani żadną chorobą, jesteś indywidualistą i szukasz swojej drogi w życiu, dla mnie nie ma tu nic nad czym można się zastanawiać - taki masz charakter, z czego to wynika - dla mnie z indywidualizmu, kreatywności i chęci ustawienia sobie życia tak jak Ty chcesz i dla mnie to super sprawa :D

Mi chodziło o wypełnianie obowiązków typu szkoła, zadania dnia codziennego, zakupy, sprzątanie, praca - generalnie itd.

Ty chcesz robić coś sam - i super, ale ja rozpatrzałam przypadek gdzie ktoś nie idzie do pracy np do biura bo nie ale nie robi nic innego w zamian, nie będzie chodził na studia - ok jego sprawa, ale siedzi w domu i nie idzie do pracy, taka typowa wegetacja.

 

Poniekad wlasnie taka wegetacja jest moim udzialem, ale w/g wplyw na to (u mnie) maja czynniki zewnetrzne, takie jak np. niechec dopasowania sie do regul, etc. Czyli jest konkretna przyczyna, ktora mi przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu.

I powstaje bledne kolo: chce cos robic ale nie robie, poniewaz nie chce sie dopasowac do regul, poniewaz mam swoje wlasne przekonania. No i trwa to chyba juz ladnych kilka lat wiec czlowiek czuje sie coraz bardziej zdolowany. Na pewno wynika to z mojej raczej introwertycznej natury (nie lubie tlumu ludzi, bycia na pierwszym planie etc.), ale tez i z braku pomyslu na zycie, a to nie wiem z czego wynika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pizzacanto, No to w takim razie trzeba się za siebie wziąć.......bo trwanie w stanie zawieszenia nie dość, że nie pomagaj to może pogłębić depresję. Nie chcesz się wpasować w mundurek codzienności - ok ale pod warunkiem, że uszyjesz sobie swój własny bo jak narazie - chodzisz niejako nago.

 

Z czego wynika brak pomysłu na życie - nie wiem, ale wiem co trzeba zrobić żeby go mieć, próbować wszytskiego co podsuwa nam życie, nawet jeśli czegoś nie chcemy, coś nam się nie podoba - warto czasem podjąć wysiłek i zacząć to robić, wtedy łatwiej kształtuje nam się sytuacja w której czulibyśmy się komfortowo. Tak mi się wydaje.

Im więcej doświadczeń zyciowych tym jaśniejsza sytacja co chcemy w życiu osiągnąc.

 

Przyczyną niechęci, wegetacji według mnie jest depresja.......ale jeśli ten stan był już obecny przed chorobą, może wynikać z naszego dzieciństwa, sposobu wychowania, wpajanych nam zasad............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to w takim razie trzeba się za siebie wziąć.......bo trwanie w stanie zawieszenia nie dość, że nie pomagaj to może pogłębić depresję. Nie chcesz się wpasować w mundurek codzienności - ok ale pod warunkiem, że uszyjesz sobie swój własny bo jak narazie - chodzisz niejako nago.

 

Tu sie zgadzam. Problem w tym, ze moj wlasny mundurek zamiast polepszac sytuacje, pogarsza ja. Mozna to ujac w ten sposob, ze im bardziej daze do bycia soba, tym bardziej zycie daje mi po dupie. A ja nie chce byc tacy, jak inni i powstaje bledne kolo.

 

Z czego wynika brak pomysłu na życie - nie wiem, ale wiem co trzeba zrobić żeby go mieć, próbować wszytskiego co podsuwa nam życie, nawet jeśli czegoś nie chcemy, coś nam się nie podoba - warto czasem podjąć wysiłek i zacząć to robić, wtedy łatwiej kształtuje nam się sytuacja w której czulibyśmy się komfortowo. Tak mi się wydaje.

Im więcej doświadczeń zyciowych tym jaśniejsza sytacja co chcemy w życiu osiągnąc.

 

A co w wypadku, gdy otaczajaca nas rzeczywistosc tak naprawde w ogole nas nie interesuje? Ile mozna robic cos, co nas ani nie interesuje ani nie daje satysfakcji, a tylko wyczerpuje i doluje?

 

Przyczyną niechęci, wegetacji według mnie jest depresja.......ale jeśli ten stan był już obecny przed chorobą, może wynikać z naszego dzieciństwa, sposobu wychowania, wpajanych nam zasad............

 

To na pewno, jednak skoro zaden psycholog nie umial mi pomoc, to czy aby na pewno jestem chory?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co w wypadku, gdy otaczajaca nas rzeczywistosc tak naprawde w ogole nas nie interesuje? Ile mozna robic cos, co nas ani nie interesuje ani nie daje satysfakcji, a tylko wyczerpuje i doluje??

Wszystko dookoła cię dołuje, nic cię nie interesuje?? NIC?? To może czas zabrać się za poważną farmakoterapię...........a może wykonując pracę zupełnie ci obcą znajdziesz inspirację do zrobienia w życiu czegoś co będziesz kochał i nada ci to sens życia.

 

Przyczyną niechęci, wegetacji według mnie jest depresja.......ale jeśli ten stan był już obecny przed chorobą, może wynikać z naszego dzieciństwa, sposobu wychowania, wpajanych nam zasad............

 

To na pewno, jednak skoro zaden psycholog nie umial mi pomoc, to czy aby na pewno jestem chory?

 

Skoro sam czujesz, że coś jest nie tak to jak widać jest......całkowita nieumiejęstność przystosowania się do świata to nie jest zwykła zdrowa postawa.......poza tym, do ilu psychologów chodziłeś? Ile trwała terapia z każdym z nich?

Leczyłeś się antydepresantami? Ile z nich wypróbowałeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko dookoła cię dołuje, nic cię nie interesuje?? NIC?? To może czas zabrać się za poważną farmakoterapię...........a może wykonując pracę zupełnie ci obcą znajdziesz inspirację do zrobienia w życiu czegoś co będziesz kochał i nada ci to sens życia.

 

Oczywiscie, ze mam! Co z tego, jak nijak je podpiac pod mozliwosci w swiecie rzeczywistym. Ok, na pewno moge na moj minus sie przyznac, ze brak mi umiejetnosci poruszania sie w ogolnie rozumianym marketingu itd, czyli umiejetnosci poruszania sie w dzisiejszym swiecie i ,,sprzedania" swoich umiejetnosci i zainteresowan. Z drugiej strony doslownie razi mnie wszechobecny materializm i konumpcja, brak miejsca na sztuke, piekno, swobode i mozliwosc swobodnego wyrazania sie. Wiem, ze moga posypac sie glosy, ze to wlasnie dzis istnieje pelna swoboda etc ale dla mnie to uluda. Co z tymi, co nie chca ubierac przyslowiowego garnituru i ladnie sie usmiechac, byc towarzyskimi? Maja pracowac w fabrykach albo byc na marginesie spoleczenstwa? Przyznaj, ze taka perspektywa zdolowalaby nawet hiper zdrowego czlowieka, nie mowiac juz o osobie, ktorej cos tam nie dogadza we wnetrzu do konca.

Ja juz probowalem pracowac tu i tam, ale zawsze rezygnowalem albo mnie wyrzucano. Podsumowac mozna to w ten sposob, ze absolutnie praca mnie nie interesowala i tak to sie zwykle konczylo. Taki juz mam dziwny umysl: jesli robie cos, co nie jest przedmiotem moich zainteresowan, nie umiem sie na tym koncentrowac i gdzies ,,odplywam".

Problem zaczyna sie, kiedy jestes juz dorosla osoba muszaca sie samemu utrzymaywac i nie potrafisz tego robic, bo po prostu rzeczywistosc ma na ciebie tak negatywny wplyw, ze siedzisz w domu. Isc do roboty za pareset zlotych tylko po to, aby miec na oplacenie podstawowych potrzeb. Emigrowac i tyrac na garach? Chrzanie takie zycie!

Ja jestem osoba lubiaca pracowac samemu, bez ludzi, bez pospiechu, z gory wyznaczonymi terminami. Tlum ludzi czy pospiech wywoluje u mnie stres i napiecie, ktore przeszkadza mi funkcjonowac efektywnie. Jak widze dzisiaj malo jest miejsca dla takich osob. A hasla tyu elastycznosc po prostu smiesza mnie bo to nic innego, jak podpucha aby zlapac czlowieka i zaciagnac go w kierat. Nie chce i nie mam ochoty w tym uczestniczyc i tez zasluguje na to samo, co maja inni i nie zgodze sie, zebym byl odsuniety na bok tylko ze wgledu na inne upodobania czy introwertyczna osobowosc.

 

Skoro sam czujesz, że coś jest nie tak to jak widać jest......całkowita nieumiejęstność przystosowania się do świata to nie jest zwykła zdrowa postawa.......poza tym, do ilu psychologów chodziłeś? Ile trwała terapia z każdym z nich?

Leczyłeś się antydepresantami? Ile z nich wypróbowałeś?

 

Mylse, ze probowalem cos okolo 10 roznych osob, w tym 2 krotnie chodzilem na tzw. terapie ... i stalem w miejscu. Odnosze wrazenie, ze ci ludzie nijak rozumieli trapiace mnie problemy, a ich jedyna wskazowka/rada byly utarte frazesy w stylu ,,do swiata trzeba sie tak czy inaczej dostosowac". Nie umieli powiedziec, skad u mnie ta negatywna reakcja na rzeczywistosc, choc coraz bardziej uwazam, ze to przez wrazliwosc mam takie problemy, a nie przez konkretna chorobe.

Tylko raz bralem lekkie leki antydepresyjne przez okres okolo 6-7 miesiecy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ze ja np nie chce isc w kierat i robic na etacie to nie znaczy to wcale, ze nie chce robic zupelnie nic. A leniem nie jestem - mnie nosi po scianach tyle ze w otaczajacej mnie rzeczywistosci prawa ktore nia rzadza calkowicie mi nie odpowiadaja. I stad ten konflikt.

 

przeczytałam częściowo twoje posty ale ja nie całkiem rozumiem o co chodzi. Może napisz bardziej konkretnie? Jakie to są "prawa" które rządzą rzeczywistością i ci przeszkadzają? Nosi cię po ścianach, to znaczy co konkretnie chcesz robić a nie możesz? Bo piszesz zbyt ogólnie.

 

I chyba jest oczywiste że marzeniem większości ludzi nie jest praca w fabryce, ani nie każdy się czuje idealnie będąc sprzedawcą. Ja tak samo nie chciałabym mieć takiej pracy. Myślę że to co robimy na co dzień (obowiązki) są jakąś wypadkową tego co chcemy robić, a jakie mamy możliwości w danym momencie. I od nas zależy im bardziej ta wypadkowa jest bliższa naszym marzeniom, bo przecież marzenia są od tego żeby je spełniać, ale mają też swoją cenę, cenę rezygnacji z czego innego, z pewnych "wygód" czy zabezpieczeń. Oraz, nic się nie dzieje od razu i nie obudzisz się pewnego dnia mając swoją idealną pracę, metoda małych kroków raczej bardziej sie sprawdza, pomału do celu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

He, he doskonale rozumiem o co chodzi. Jednakże sposoby na rozwiązanie twojego problemu nie są łatwe. Prokrastynacja to przewrotne zaburzenie, pełne sprzeczności i trudne w leczeniu. Trudno ci ją do siebie dopasować na podstawie definicji, a jednak czytając twoje posty dostrzega się zwlekanie w pełnym rozkwicie. U podstaw tego leżą lęki, które są częścią twojej istoty. Nie ma wiec niczego zaskakującego w tym, ze psycholog ci nie pomógł. Zdziwiłabym się, gdyby tak było.

 

Pierwszą rzeczą, jaką możesz i powinieneś zrobić jest podjęcie farmakoterapii. Istnieje szansa, ze znajdziesz w końcu lek, który cię wyrwie z tego zamętu. U mnie był to Anafranil, po którym obowiązki stały się przyjemnością. Nawet zwykle czyszczenie wucetu było źródłem radości i szczęścia :lol:

 

Druga rzecz jest niemal niemożliwa do wykonania: należy zamiast próbować dopasowywać się do ogółu, dostosować egzystencję do swoich potrzeb. Drogą do tego jest stabilizacja finansowa. Gdybyś był piękną i młodą kobietą, to poradziłabym ci, abyś się wydal bogato za mąż :P

Poniewaz jednak tak nie jest, to pozostaje ci wygrana w totka lub spadek. To nie ironia tylko rzeczywistość. Jeżeli nie będziesz się leczyć, czeka cię życie, spędzone na utyskiwaniu ( tak a propos, kto cię utrzymuje??? bo może już czas odciąć pępowinę), ze świat cię nie rozumie i w związku z tym masz go w d....

Bajki o własnych regułach i sprzecznym z powszechnie obowiązującym systemie wartości niestety nikogo jeszcze nie wyżywiły ani nie ubrały, są za to jakże typowym dla prokrastynatora szukaniem usprawiedliwień dla niepodejmowania żadnych działań.

 

Co do mojego sposobu poradzenia sobie z problemem, to wyszłam bogato za mąż i dostałam spadek :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

He, he doskonale rozumiem o co chodzi. Jednakże sposoby na rozwiązanie twojego problemu nie są łatwe. Prokrastynacja to przewrotne zaburzenie, pełne sprzeczności i trudne w leczeniu. Trudno ci ją do siebie dopasować na podstawie definicji, a jednak czytając twoje posty dostrzega się zwlekanie w pełnym rozkwicie. U podstaw tego leżą lęki, które są częścią twojej istoty. Nie ma wiec niczego zaskakującego w tym, ze psycholog ci nie pomógł. Zdziwiłabym się, gdyby tak było.

 

Skad zatem Ty mozesz wiedziec, ze akurat to zaburzenie to prokrastynacja? Nie to, abym chcial teraz sie przewrotnie klocic, ale...

 

Pierwszą rzeczą, jaką możesz i powinieneś zrobić jest podjęcie farmakoterapii. Istnieje szansa, ze znajdziesz w końcu lek, który cię wyrwie z tego zamętu. U mnie był to Anafranil, po którym obowiązki stały się przyjemnością. Nawet zwykle czyszczenie wucetu było źródłem radości i szczęścia :lol:

 

Z tym wole zaczekac. Brac leki mozna zaczac w kazdej chwili i z tego, co wiem, zaden lekarz nie od razu mi je przepisze. Bedzie probowal innych metod z czym sie zgadzam.

 

Druga rzecz jest niemal niemożliwa do wykonania: należy zamiast próbować dopasowywać się do ogółu, dostosować egzystencję do swoich potrzeb. Drogą do tego jest stabilizacja finansowa. Gdybyś był piękną i młodą kobietą, to poradziłabym ci, abyś się wydal bogato za mąż :P

 

Ha, skad ja znam to piekne haslo. Problem w tym, ze tak naprawde to malo kogo obchodza nasze prywatne potrzeby i albo sie dostosujesz albo zginiesz wiec akurat to nie trafilo do nie zupelnie. Wlasnie dostosowyanie egzystencji do wlasnych potrzeb zapedzilo mnie w miejsce, gdzie jestem dzis. I co ty na to?

 

Poniewaz jednak tak nie jest, to pozostaje ci wygrana w totka lub spadek. To nie ironia tylko rzeczywistość. Jeżeli nie będziesz się leczyć, czeka cię życie, spędzone na utyskiwaniu ( tak a propos, kto cię utrzymuje??? bo może już czas odciąć pępowinę), ze świat cię nie rozumie i w związku z tym masz go w d....

 

No wiesz, ja utrzymuje sie calkowcie samemu a to, ze mieszkam ziagle z moja rodzina wynika wylacznie z faktu, ze nie stac mnie na mieszkanie samemu, no chyba ze przyjmiemy, ze poza jedzeniem i praca nie bede miec doslownie zadnych innych mozliwosci.

 

Bajki o własnych regułach i sprzecznym z powszechnie obowiązującym systemie wartości niestety nikogo jeszcze nie wyżywiły ani nie ubrały, są za to jakże typowym dla prokrastynatora szukaniem usprawiedliwień dla niepodejmowania żadnych działań.

 

Aha, czyli jak nie ma wyjscia, to mam pojsc z********C do fabryki albo do sklepu na 12 godzin. Wiesz, to ja juz jednak chyba wole pojsc do psychologa niz korzystac z takich rad. Przepraszam, ale akurat Twoje podejscie ostro mnie wkurzylo bo w/g reprezentujesz typ czlowieka, ktory okreslic by mozna jako dosc cyniczny. No coz, widac taki model zycia odpowiada wiekszosci...

 

Co do mojego sposobu poradzenia sobie z problemem, to wyszłam bogato za mąż i dostałam spadek :mrgreen:

 

No to gratuluje. Ja jednak chcialbym, abys miala troche wiecej zrozumienia dla osob, ktore spadku nie dostaly. ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

przeczytałam częściowo twoje posty ale ja nie całkiem rozumiem o co chodzi. Może napisz bardziej konkretnie? Jakie to są "prawa" które rządzą rzeczywistością i ci przeszkadzają? Nosi cię po ścianach, to znaczy co konkretnie chcesz robić a nie możesz? Bo piszesz zbyt ogólnie.

 

Chodzi mi w duzym skrocie o to, ze tzw wspanialy swiat kapitalistyczny to swiat w ktorym tylko ci co maja gotowke moga realizowac swoje marzenia. Wiekszosc szarych zjadaczy chleba musi na takich ludzi pracowac. I to mi nie odpowiada.

 

I chyba jest oczywiste że marzeniem większości ludzi nie jest praca w fabryce, ani nie każdy się czuje idealnie będąc sprzedawcą. Ja tak samo nie chciałabym mieć takiej pracy. Myślę że to co robimy na co dzień (obowiązki) są jakąś wypadkową tego co chcemy robić, a jakie mamy możliwości w danym momencie. I od nas zależy im bardziej ta wypadkowa jest bliższa naszym marzeniom, bo przecież marzenia są od tego żeby je spełniać, ale mają też swoją cenę, cenę rezygnacji z czego innego, z pewnych "wygód" czy zabezpieczeń. Oraz, nic się nie dzieje od razu i nie obudzisz się pewnego dnia mając swoją idealną pracę, metoda małych kroków raczej bardziej sie sprawdza, pomału do celu.

 

Ja bym zaryzykowal stwierdzenie, ze to wypadkowa myslenia sporej grupy osob, ktora w taki czy inny sposob kontroluje zasoby finansowe swiata i ustala prawa oraz reguly wygodne przede wsystkim dla nich samych bez patrzenia, jaki bedzie to mialo wplyw na przecietnego czlowieka.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja mam takie pytanie: dlaczego wiekszosc z Was slepo wierzy w dobroczynne skutki tego, co Was otacza. Czy dla Was praca po kilkanascie godzin dziennie, najczesciej w miejscu ktore w ogole nie ma nic wspolnego z waszymi prawdziwymi ambicjami jest tym czyms co ma uszczesliwic czlowiekia? Bo coraz bardziej odnosze wrazenie, ze nigdy ale to nidgy nie umieliscie sie zbntowac przeciwko temu i spojrzec na te rzeczy z drugiej strony.

Czy to, ze ktos nie chce zgodzic sie na istniejace warunki i sie temu otwarcie sprzeciwia lub nie umie sie w nich odnalezc (w/g mnie to to samo mniej wiecej) swiadczy od razu o jaims zaburzeniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje podejście nie jest cyniczne, ale realistyczne. Nie jestem lekarzem i nie stawiam diagnozy, jednak niemal każde twoje zdanie jest charakterystyczne dla osoby z prokrastynacją lub skrajnym lenistwem- wybierz opcję, która bardziej ci odpowiada. Z tym zaburzeniem można żyć albo trwać. Wybór należy do ciebie. Skoro nie chcesz się leczyć, sam skazujesz się na trwanie. I jest to tylko i wyłącznie twój problem.

 

Poza tym widzę, ze masz potencjał, bo założenie, że biedni w kapitalizmie pracują na bogatych może zrewolucjonizowac swiat ekonomiczny i polityczny :lol:

Idź dalej tym tropem, a zajdziesz daleko.

 

Polecam też w ramach protestu przeciwko kapitalizmowi przestać pracować w ogóle. Na pewno znajdziesz wielu naśladowców, a może nawet założysz frakcję polityczną. Podpowiadam hasło:

" Kapitalistycznym wyzyskiwaczom proletariatu mówimy stanowcze nie!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje podejście nie jest cyniczne, ale realistyczne. Nie jestem lekarzem i nie stawiam diagnozy, jednak niemal każde twoje zdanie jest charakterystyczne dla osoby z prokrastynacją lub skrajnym lenistwem- wybierz opcję, która bardziej ci odpowiada. Z tym zaburzeniem można żyć albo trwać. Wybór należy do ciebie. Skoro nie chcesz się leczyć, sam skazujesz się na trwanie. I jest to tylko i wyłącznie twój problem.

 

Poza tym widzę, ze masz potencjał, bo założenie, że biedni w kapitalizmie pracują na bogatych może zrewolucjonizowac swiat ekonomiczny i polityczny :lol:

Idź dalej tym tropem, a zajdziesz daleko.

 

Polecam też w ramach protestu przeciwko kapitalizmowi przestać pracować w ogóle. Na pewno znajdziesz wielu naśladowców, a może nawet założysz frakcję polityczną. Podpowiadam hasło:

" Kapitalistycznym wyzyskiwaczom proletariatu mówimy stanowcze nie!"

 

Aniu, naprawde ale Twoje rady, choc plynace z serca, sa mi nie na reke bo nie rozwiazauja problemow z ktorymi sie borykam. Jesli ty tak chcesz, prosze bardzo - pracuj po 12 godzin na dobe, dostosowuj sie, ale potem nie pisz na forum, ze potrzebny ci jest lekarz bo masz depresje lub inne zaburzenia, a wynikaja one wlasnie z tego, ze musimy zasuwac jak mrowki i ze nikogo to nie obchodzi co sie dzieje z czlowikiem. Moja krytyka kapitalizmu jest uzasadniona tym, ze tak jak w socjalizmie, jednostka nie ma zadnego zdania i nie jestem wcale osoba ktora teskni do przeszlosci. I nie kazdy musi sie zgadzac z obowiazujacymi regulami czego ty najwidoczniej nie rozumiesz i do czergo masz prawo. Pozwol jednak, abym mogl wlaczyc o swoje i zapewniam Cie: leniem nie jestem bo na codzien robie sporo rzeczy, ktore mnie interesuja a nie moja wina, ze nie ma na nie jak narazie popytu. Najwidoczniej jestes osoba, ktora miala marzenia mniej lub bardziej zbiezne z otaczajaca rzeczywistoscia i to ci pozowlilo na przyjecie realistycznej pozy w zyciu, ktorej w tej chwili Ci zazdroszcze, postaraj sie jednak zrozumiec ludzi, ktorzy maja dazenia inne od wiekszosci i ktore nie chca isc w szeregu, jak inni.

 

[Dodane po edycji:]

 

Moje podejście nie jest cyniczne, ale realistyczne. Nie jestem lekarzem i nie stawiam diagnozy, jednak niemal każde twoje zdanie jest charakterystyczne dla osoby z prokrastynacją lub skrajnym lenistwem- wybierz opcję, która bardziej ci odpowiada. Z tym zaburzeniem można żyć albo trwać. Wybór należy do ciebie. Skoro nie chcesz się leczyć, sam skazujesz się na trwanie. I jest to tylko i wyłącznie twój problem.

 

Poza tym widzę, ze masz potencjał, bo założenie, że biedni w kapitalizmie pracują na bogatych może zrewolucjonizowac swiat ekonomiczny i polityczny :lol:

Idź dalej tym tropem, a zajdziesz daleko.

 

Polecam też w ramach protestu przeciwko kapitalizmowi przestać pracować w ogóle. Na pewno znajdziesz wielu naśladowców, a może nawet założysz frakcję polityczną. Podpowiadam hasło:

" Kapitalistycznym wyzyskiwaczom proletariatu mówimy stanowcze nie!"

 

Aniu, naprawde ale Twoje rady, choc plynace z serca, sa mi nie na reke bo nie rozwiazauja problemow z ktorymi sie borykam. Jesli ty tak chcesz, prosze bardzo - pracuj po 12 godzin na dobe, dostosowuj sie, ale potem nie pisz na forum, ze potrzebny ci jest lekarz bo masz depresje lub inne zaburzenia, a wynikaja one wlasnie z tego, ze musimy zasuwac jak mrowki i ze nikogo to nie obchodzi co sie dzieje z czlowikiem. Moja krytyka kapitalizmu jest uzasadniona tym, ze tak jak w socjalizmie, jednostka nie ma zadnego zdania i nie jestem wcale osoba ktora teskni do przeszlosci. I nie kazdy musi sie zgadzac z obowiazujacymi regulami czego ty najwidoczniej nie rozumiesz i do czergo masz prawo. Pozwol jednak, abym mogl wlaczyc o swoje i zapewniam Cie: leniem nie jestem bo na codzien robie sporo rzeczy, ktore mnie interesuja a nie moja wina, ze nie ma na nie jak narazie popytu. Najwidoczniej jestes osoba, ktora miala marzenia mniej lub bardziej zbiezne z otaczajaca rzeczywistoscia i to ci pozowlilo na przyjecie realistycznej pozy w zyciu, ktorej w tej chwili Ci zazdroszcze, postaraj sie jednak zrozumiec ludzi, ktorzy maja dazenia inne od wiekszosci i ktore nie chca isc w szeregu, jak inni. Ja nie zamierzam truc sie proszkami zeby zabic w sobie przytlaczajace uczucie braku samorealizacji ,,bo swiat jest jaki jest i musze sie do niego dostosowac". Wlasnie kapitalizm daje mi mozliwosc powiedzenia ,,ze wcale nie musze" i chocby za to ma kedna zalete ponad innymi systemami ale nie chce robic tutaj off topicu bo to ni jest forum poswiecone sprawom spoleczno-politycznym. Moje problemy wynikaja z braku umiejetnosci samorealizacji i jakkolwiek zgadzam sie ze psychoterapeuta dobry moglby mi pomoc odpowiednio skanalizowac moj potencjal i umiejetnosci to za cholere nie dam z siebie zrobic robota.

 

I naprawde - nie staraj sie wytykac mi tego, kto tu jest bardziej dojrzaly i dorosly bo jest to po prostu smiesznie i dziecinne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowieku, jesteś niezadowolony i sfrustrowany. Nienawidzisz swojego życia i otaczającej cię rzeczywistości. Zastanów się nad tym: co robisz aby ten stan rzeczy zmienić? Uczysz się może, dokształcasz, przekwalifikowujesz, pracujesz nad sobą, pomagasz innym? Szukasz nowych możliwości? Uważasz, ze ty jeden jesteś "cacy", a cały świat "be" i nazywasz to normalnym podejściem?

 

Sprzeciw i niezgoda na istniejący stan rzeczy- jak najbardziej tak, pod warunkiem, ze są produktywne. Nie pasuje mi świat, to go zmieniam. Tylko ty sam możesz się uszczęśliwić, nic i nikt nie zrobi tego za ciebie.

 

Ech, co ty mi tu opowiadasz o pracy, która wywołuje depresję, zapewne nerwicę natręctw także, bo i dlaczego nie? Pewnie dlatego zachorowałam w wieku 5 lat, z przepracowania :?

Nie potrzebny mi lekarz i nie szukam na forum pomocy, za to ty tak. Bo jeśli jesteś przekonany o swoim stuprocentowym zdrowiu psychicznym, to co tutaj robisz? Chcesz nam uświadomić, ze lepiej by było rzucić proszki i pracę, leżeć do góry brzuchem i narzekać? Czy tak rozumiesz samorealizację?

 

Hmm, a tak całkiem na marginesie: w którym to konkretnie miejscu zarzuciłam ci niedojrzałość lub dziecinność? Dziwne i znamienne jest to, ze takie wnioski wyciągnąłeś z mojej wypowiedzi, bo przyznam się szczerze, ze nie pomyślałam o tym ani przez chwilę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowieku, jesteś niezadowolony i sfrustrowany. Nienawidzisz swojego życia i otaczającej cię rzeczywistości.

 

Zgadza sie. Jak mam lubic to, co mnie doluje zamiast zadowalac? Co ma mnie bawic w zyciu, ktore polega na zasuwaniu w pracy nie dajacej zadnej satysfakcji i samorealizacji tylko po to aby miec co do garnka wlozyc? Czy tak ma wygladac zycie przecietnego czlowieka XXI wieku?!

 

Zastanów się nad tym: co robisz aby ten stan rzeczy zmienić? Uczysz się może, dokształcasz, przekwalifikowujesz, pracujesz nad sobą, pomagasz innym? Szukasz nowych możliwości? Uważasz, ze ty jeden jesteś "cacy", a cały świat "be" i nazywasz to normalnym podejściem?

 

Owszem. I nie uwzam, abym tylko ja mial z tego tytulu problemy. Ale nie uwazam tez aby swiat byl ok.

 

Sprzeciw i niezgoda na istniejący stan rzeczy- jak najbardziej tak, pod warunkiem, ze są produktywne. Nie pasuje mi świat, to go zmieniam. Tylko ty sam możesz się uszczęśliwić, nic i nikt nie zrobi tego za ciebie.

 

Ha, jak latwo powiedziec: "zmieniam". Moze kiedy ma sie sporo kapusty to i jest to dosc latwe. Gorzej jak sie jej nie ma bo niestety dzisiaj samo wyksztalcenie i doswiadczenie (przynajmnej u nas w Poslce) nie dopuszcza mozliwsoci wielkich zmian. Na czym to opieram? Ano na tym, ze i ja i wiekszosc moich znajomych byla na emigracji i sie mocno rozczarowala tym Zachodem i mozliwosciami stamtad plynacymi jak i naszym wspanialym krajem, ktory jaoby daje olbrzymie mozliwosci rozwoju. Mozliwe ale chyba tylko dla tych co chca isc po trupach i zarabiac na czym sie tylko da, najlepiej na kiczu. Masz racje, ze samemu moge osiagnac szczescie - problem w tym, ze chcac robic to co naprawde bym chcial, nie da mi to szansy na zycie godne czlowieka.

 

Ech, co ty mi tu opowiadasz o pracy, która wywołuje depresję, zapewne nerwicę natręctw także, bo i dlaczego nie? Pewnie dlatego zachorowałam w wieku 5 lat, z przepracowania :?

 

To nie zalecaj mi cpania prochow na brak samorealizacji.

 

Nie potrzebny mi lekarz i nie szukam na forum pomocy, za to ty tak. Bo jeśli jesteś przekonany o swoim stuprocentowym zdrowiu psychicznym, to co tutaj robisz? Chcesz nam uświadomić, ze lepiej by było rzucić proszki i pracę, leżeć do góry brzuchem i narzekać? Czy tak rozumiesz samorealizację?

 

No jasne ze szukam. Glupie byloby nie szukanie pomocy w momencie kiedy cos komus dolega, prawda? A co do tego, czy lepiej byloby nic nie robic - nie, w tej chwili wlasnie borykam sie z problemem braku pracy ale wiem juz z doswiadczenia, ze tak samo trujaca jest praca niezwiazana z tym, co chce sie robic jak i jej brak. przynajmniej dla mnie.

 

Hmm, a tak całkiem na marginesie: w którym to konkretnie miejscu zarzuciłam ci niedojrzałość lub dziecinność? Dziwne i znamienne jest to, ze takie wnioski wyciągnąłeś z mojej wypowiedzi, bo przyznam się szczerze, ze nie pomyślałam o tym ani przez chwilę.

 

No dobra. Moze nie dziecinnosc ale na pewno wyzszosc:

Poza tym widzę, ze masz potencjał, bo założenie, że biedni w kapitalizmie pracują na bogatych może zrewolucjonizowac swiat ekonomiczny i polityczny

Idź dalej tym tropem, a zajdziesz daleko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okazała się i bezsilna wobec mnie, co pozwoliło mi szukać innych rozwiązań. I znalazłam je.

 

Nie wywyższam się, po prostu nie okazuje ci współczucia. Wiesz dlaczego? Bo ani ono, ani roztkliwianie się nad sobą w niczym ci nie pomogą. Zamiast tego potrzebny ci porządny kopniak w cztery litery, który nakieruje cię na odpowiednią orbitę. Jednak po twojej reakcji widzę, ze nie jestem właściwą osobą, aby ci go wymierzyć.

 

Nie bierz prochów, nie ćpaj, nie lecz się. Wegetuj.

 

Życzę ci dużo szczęścia na tej drodze życia. Na pewno będzie ci potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dochodzimiy do momentu, w którym pojawia się pytanko.. co może jednostka wobec ogółu? :mrgreen:

Żyjemy w końcu w świecie, który masowo produkuje neurotyków. Jak tu się realizować ehmm skoro nasze najniższe potrzeby często nie zostają zaspokojone. Ktoś kto musi myśleć o przetrwaniu w dosłownym znaczeniu nie może sobie pozwolić na spełnianie potrzeb "wyższych". U mnie nerwica zaostrzyła się właśnie w momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że kończąc studia za nie cały rok tak naprawdę g... będę z tego miała. Nie jestem przebojowa ani zbytnio przedsiębiorcza, obawiam się że skończę na targowisku przy stoisku z marchewką. Gdyby to było dochodowe to spoko, może być :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okazała się i bezsilna wobec mnie, co pozwoliło mi szukać innych rozwiązań. I znalazłam je.

 

Nie wywyższam się, po prostu nie okazuje ci współczucia. Wiesz dlaczego? Bo ani ono, ani roztkliwianie się nad sobą w niczym ci nie pomogą. Zamiast tego potrzebny ci porządny kopniak w cztery litery, który nakieruje cię na odpowiednią orbitę. Jednak po twojej reakcji widzę, ze nie jestem właściwą osobą, aby ci go wymierzyć.

 

Nie bierz prochów, nie ćpaj, nie lecz się. Wegetuj.

 

Życzę ci dużo szczęścia na tej drodze życia. Na pewno będzie ci potrzebne.

 

Ja Tobie rowniez. Zadbaj o watrobe i mozg. Ja cpalem i wiem, jak to dziala na organizm.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dochodzimiy do momentu, w którym pojawia się pytanko.. co może jednostka wobec ogółu? :mrgreen:

Żyjemy w końcu w świecie, który masowo produkuje neurotyków. Jak tu się realizować ehmm skoro nasze najniższe potrzeby często nie zostają zaspokojone. Ktoś kto musi myśleć o przetrwaniu w dosłownym znaczeniu nie może sobie pozwolić na spełnianie potrzeb "wyższych". U mnie nerwica zaostrzyła się właśnie w momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że kończąc studia za nie cały rok tak naprawdę g... będę z tego miała. Nie jestem przebojowa ani zbytnio przedsiębiorcza, obawiam się że skończę na targowisku przy stoisku z marchewką. Gdyby to było dochodowe to spoko, może być :roll:

 

No jak widzisz, posrod nas sa tacy, ktorzy uwazaja, ze tak wlasnie ma byc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pizzacante, ze środków niefarmakologicznych polecam ci jeszcze modlitwę, choć jestem niewierząca. Na przykład taką:

 

Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.

 

— Marek Aureliusz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja się zgadzam z tym co pisze pizzacanto. Mam podobne przemyślenia o otaczającym nas świecie, o naszym "cudownym" kraju i tych możliwościach... :?

 

pizzacanto napisałeś: "Ja nie zamierzam truc sie proszkami zeby zabic w sobie przytlaczajace uczucie braku samorealizacji ,,bo swiat jest jaki jest i musze sie do niego dostosowac" "

Ja się truję sertraliną i powiem Ci, że po nich jeszcze więcej zaczęłam dostrzegać gówna w otaczającym mnie świecie i teraz tym bardziej nie mam ochoty się do tego świata przystosowywać. Jestem teraz zbuntowana bardziej niż kiedykolwiek, depresja i nerwica z którymi się borykam przeszkadzały mi w widzeniu świata, takim jaki jest naprawdę. A teraz dzięki SSRI widzę więcej, mogę się zdystansować do wszystkiego i zobaczyć z innej strony. A zaburzenia mi na to nie pozwalały, lęki i smutek przysłaniały mi prawdę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bralem kiedys jakis syf co sie zwal Amizepin czy cos kolo tego plus cos tam jeszcze i powie szczerze, ze i owszem - depresje zlikwidowal ale za cholere nie jej przyczyny. A nasi wielcy specjalisci jeden za drugim powtzaraja: dostosuj sie bedzie Ci latwiej. Latwiej komu? Im, bo beda mieli wciaz pacjentow?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, jakbym slyszala siebie sprzed lat 20...

Przemówię wiec teraz jak wasza babcia, bo jakoś dziwnie tak wlasnie sie czuje :mrgreen:

 

Buntujcie się, to wasze prawo, a nawet obowiązek. Albowiem jesteście młodzi i czy to dostrzegacie czy nie, ten świat należy do was. Nie jest doskonały, wiec należy go zmieniać. I tu zaczyna się wasza rola. Zacznijcie wreszcie coś robić, bo samo protestowanie niczego nie ulepszy i nie naprawi.

 

Mnie wystarczają moje doświadczenia i wynikająca z nich akceptacja, oraz spora doza ironii i wbrew pozorom pokory. Natomiast wy musicie popełniać własne błędy i żadne rady, nawet najlepsze i najmądrzejsze was przed nimi nie uchronią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×