Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to jeszcze nerwica, czy już powinnam iść do lekarza?


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

10 minut temu, robertina napisał(a):

Ja sama nic nie mogę...

Ty szukasz kolejnych wymówek na wszystko czego rzekomo nie możesz.
Jest masa ludzi z podobnymi dolegliwościami, emetofobią, lękami i jakoś żyją MIMO dolegliwości. Ty jesteś ciągle na NIE. Chcesz utrzymywać status quo - Twoja sprawa, nic mi do tego. W końcu to Twoje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, robertina napisał(a):

Nie wyobrażacie sobie ile bym dała, żeby było lepiej, ale od 25 lat już cierpię tak samo i w zasadzie od kiedy miałam 4 lata jest tak samo, jak teraz, mimo bycia stale w terapii i farmakologii. Nie wiem, jak można robić sobie jaja z tego, że ktoś walczy z tak ogromnym bólem 24/7 przez niemal całe swoje życie i nie widzi nawet światełka w tunelu... jak ja mam według was w rok coś zmienić, kiedy nie zmieniło się u mnie nic przez 90% życia. Ja sama nic nie mogę...

Czy na terapii rozmawiasz o korzysciach z utrzymywania sie w takim stanie, jakim jesteś? Tzw 'krzywe profity', masz to rozpracowane?

Co do bolu stawów, to przy tak minimalnej ilosci ruchu, to moim zdaniem to raczej normalne, ze coś boli. Sprubuj sie troche poruszać, codziennie choc po pare minut, na zasadzie przełamywania sie, a nie zmuszania.. Mnie sie tez nie chce np. roznych aktywności, ale ciało szybko daje znać, jak odpuszczam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, little angel napisał(a):

nie znęcam się... czytam Twoje posty i widzę, ile rzeczy się powtarza, czego nie rozumiem, bo jak ktoś chce naprawdę zmiany, to poczynia jakieś kroki ku temu... jeśli od 25 lat próbujesz stawić czoła lękom samymi lekami i terapią, które jak widać nic nie dają, zamiast małymi krokami zacząć żyć normalnie, czyli wychodzić z domu, jeździć komunikacją itd., po prostu PRÓBOWAĆ, aż odruchy wymiotne miną, to za kolejne 5, 10, 15 lat nic się nie zmieni w takim trybie, trzeba się zacząć przełamywać i żyć tak jak by się chciało żyć

 

Kiedyś miałam terapeutkę, która chciała mnie zmusić do jazdy samochodem - nie będę opowiadać szczegółów, ale skończyło się na SOR a do samochodu nie wsiadłam. Ja na odległość kilkunastu kilometrów wymiotuje 8 razy, co 100 m średnio. I to nie jest nerwica tylko choroba lokomocyjną, na którą nie działają żadne leki - kiedyś jak byłam mała i musieli mnie przewieźć, podali mi ich tyle, że spałam i wymiotowałam przez sen. Mówiąc coś takiego to tak, jakbyś sugerował, że najlepszym lekarstwem na lek wysokości jest skok na bungee a na klaustrofobię 3 godziny zamknięcia w pomieszczeniu 5:5. Ja nawet, gdybym wyleczyła fobie jeździłabym kiedy bym bezwzględnie musiała, bo po co się odwadniać i na pewno nie komunikacją miejską, tylko taksówkami, bo nie wiem jak wy, ale dla mnie nie byłoby przyjemne siedzieć obok osoby, która za przeproszeniem rzyga dwa razy zanim przejdzie przystanek. Tak, że... to nie o jazdę tu chodzi a o te, praktycznie stałe nudności, które mam nawet w nocy i wybudzają mnie, kiedy śpię.

 

11 godzin temu, Catriona napisał(a):

Ty szukasz kolejnych wymówek na wszystko czego rzekomo nie możesz.
Jest masa ludzi z podobnymi dolegliwościami, emetofobią, lękami i jakoś żyją MIMO dolegliwości. Ty jesteś ciągle na NIE. Chcesz utrzymywać status quo - Twoja sprawa, nic mi do tego. W końcu to Twoje życie.

 

Zrobiłabym wszystko, żeby było lepiej, ale nie jestem w stanie nic zmienić i inni też nie potrafią mi pomóc. Nie wiem, mam się zaczarować czy co? 3 lekarzy i 8 psychologów nie pomogło a sama mam sobie pomóc? Liczyłam, że to miejsce będzie moja bezpieczna przystanią ale widzę, że i tutaj nie unikam hejtu - to chyba jest już wliczone w moje istnienie, że inni mnie nienawidzą, tylko dlatego, że żyje :(

 

 

2 godziny temu, którędy_do_lasu napisał(a):

Czy na terapii rozmawiasz o korzysciach z utrzymywania sie w takim stanie, jakim jesteś? Tzw 'krzywe profity', masz to rozpracowane?

Co do bolu stawów, to przy tak minimalnej ilosci ruchu, to moim zdaniem to raczej normalne, ze coś boli. Sprubuj sie troche poruszać, codziennie choc po pare minut, na zasadzie przełamywania sie, a nie zmuszania.. Mnie sie tez nie chce np. roznych aktywności, ale ciało szybko daje znać, jak odpuszczam.

 

Tak, psycholog tego tak nie nazywa, ale pracujemy nad tym. Ale to trudne, bo przez to, że jestem cały czas w złym stanie, mam minimalne pole manewru. Miałam ostatnio codziennie robić 5 rzeczy produktywnych i to tylko udowodniło mi, jak mało ode mnie zależy. Nawet, gdybym chciała, nic nie umiem i rodzice sami przyznają, że tego, co ona zaproponowała nie da się zrobić, bo sytuacja jest taka, że lepiej, żeby zrobili sami.

A co do ruszania się- jestem tak słaba, że czasem prawie tracę przytomność od wstania za szybko i przez te stawy każdy ruch sprawia mi ogromny ból. To nie jest łatwe.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, robertina napisał(a):

 

Kiedyś miałam terapeutkę, która chciała mnie zmusić do jazdy samochodem - nie będę opowiadać szczegółów, ale skończyło się na SOR a do samochodu nie wsiadłam.

Jakaś do d.. terapeutka. Jak ktos ma problem z wyjściem z domu, to sie go nie wsadza za kierownicę

25 minut temu, robertina napisał(a):

 Miałam ostatnio codziennie robić 5 rzeczy produktywnych i to tylko udowodniło mi, jak mało ode mnie zależy. Nawet, gdybym chciała, nic nie umiem i rodzice sami przyznają, że tego, co ona zaproponowała nie da się zrobić, bo sytuacja jest taka, że lepiej, żeby zrobili sami.

Ale cos tam chyba od Ciebie zalezy.. zacznij od czegos prostego, banalnego, a na rodzicow sie nie oglądaj i nie pozwól sie wyręczac, czy wmawiac sobie, ze oni zrobia lepiej. Nie masz robic idelanie, tylko zacząc jakąś aktywnośc, niech to bedzie celem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@robertina napiszę szczerze, ale naprawdę nie przeciwko Tobie, tylko żeby Ci pomóc - pisałem to zresztą już wcześniej.

To, co odbierasz jako hejt, w wielu przypadkach nie jest nienawiścią, tylko próbą powiedzenia: „tak, jest Ci bardzo źle, ale bez Twojego udziału nic się nie zmieni”. Choroba potrafi przefiltrować każde słowo tak, żeby brzmiało jak atak. I rozumiem, że po tylu rozczarowaniach masz odruch: „wszyscy są przeciwko mnie”, bo Ci nie przytakują i nie jojczą nad Tobą. To jednak mechanizm, nie dowód, że jesteś nielubiana. Trzech lekarzy i ośmiu psychologów to naprawdę dużo jak na jedną osobę i to nie jest tak, że „nic nie robiłaś”. Ale żaden psychiatra ani psycholog (choćby ich było i stu) nie ma magicznej różdżki. Oni mogą proponować, prowadzić, wspierać, ale pracy wewnętrznej i drobnych kroków w realu nikt nie zrobi za Ciebie. To niestety oznacza, że tak – bez Twojego zaangażowania, choćby minimalnego, leczenie nie zadziała. I to nie jest oskarżenie, tylko opis mechanizmu. To Ty musisz chcieć, ale tak naprawdę. Tu nie ma magicznych leków, nie ma żadnego "czary mary bądź zdrowa". To ciągła praca nad sobą - i wiem co mówię, bo sam przez to przechodziłem - ciężka praca!!! 

Z rodzicami jest podobnie: chcą dobrze, więc Cię wyręczają. Problem w tym, że im więcej robią za Ciebie, tym bardziej Twoja głowa dostaje komunikat: „nie umiem, nie dam rady, jestem beznadziejna”. To nie jest pomoc, to utrwalanie Twojej bezradności. Zrób coś - nawet niedoskonale, ale kurna zrób.

Co do słabości fizycznej i bólu: to są realne objawy i powinnaś o nich mówić lekarzom, zbadać stawy, ciśnienie, krew. Ale jest też druga strona – im mniej się ruszasz, tym bardziej organizm się sypie i tym trudniej potem zrobić choć kilka kroków. To błędne koło. Twoje biologiczne ciało się zestarzało szybciej niż Twój faktyczny wiek, bo mu nic nie dajesz. Dlatego nikt rozsądny nie oczekuje od Ciebie maratonu, tylko najdrobniejszych możliwych ruchów: ćwiczenia w łóżku lub na krześle, proste zestawy dla seniorów (tak!), minuta czy dwie dziennie, potem trzy, potem dziesięć minut. W domu, w swoim tempie. To nadal jest „robienie czegoś”, a nie „zaczaruj się i przestań chorować”.

Nikt tu nie mówi: „sama się wylecz i nie jęcz”. Raczej: „Twoje życie nie poprawi się bez Twojego udziału, a my z zewnątrz możemy Cię co najwyżej lekko pchnąć w stronę kroków, które coś zmieniają”. I to, że ktoś Ci to pisze, naprawdę nie znaczy, że Cię nienawidzi. Może po prostu chce pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, robertina napisał(a):

Zrobiłabym wszystko, żeby było lepiej, ale nie jestem w stanie nic zmienić i inni też nie potrafią mi pomóc. Nie wiem, mam się zaczarować czy co? 3 lekarzy i 8 psychologów nie pomogło a sama mam sobie pomóc?

Powtórzę po raz kolejny i napisano to też wyżej. 30 lekarzy i psychologów nic nie zrobi. Leczenie nie polega na chodzeniu po lekarzach i klepaniu na terapii. Dopóki nie zrozumiesz, ze Twoje leczenie nie zależy od specjalistów tylko od Ciebie i nie weźmiesz sama odpowiedzialności za swój stan - nic się nie zmieni. A raczej zmieni, ale na jeszcze gorsze.
Do tej pory pokazałaś, że jedyne w czym jesteś dobra to w szukaniu wymówek - albo masz wymówki, albo masz wyniki. Ty wybierasz wymówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Catriona napisał(a):

Do tej pory pokazałaś, że jedyne w czym jesteś dobra to w szukaniu wymówek - albo masz wymówki, albo masz wyniki. Ty wybierasz wymówki.

No bo tak łatwiej…

 

I to prawda, głowa to nie ranka na nodze, że idziemy do lekarza i mówimy „masz, lecz”.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

Zrób sobie playlisty muzyki która lubisz. I gimnastykuj się codziennie. Potem zacznij np coś z bieganiem, pływanie, rowerem. Powodzenia 

 

Czy to muszą być zawsze rzeczy, których nie umiem? :( Żadnej z tych rzeczy zrobić nie dam rady, no może poza gimnastyką i bieganiem, choć teraz jestem tak słaba, że muszę odpoczywać w trakcie czesania czy mycia twarzy, bo dostaję zadyszki. Muzykę wyeliminowałam całkowicie zeszłej wiosny, bo mi powodowała natrętne myśli - mogą być zamiast niej audiobooki i słuchowiska? Wolę czytać książki papierowe, ale od biedy... pływać nie umiem i boję się wody, na rowerze nie umiem jeździć, bo od razu spadam... czym można te dwie rzeczy zastąpić? Chcę być aktywna tak, jak radzisz, ale tych rzeczy akurat nie zrobię, bo nie potrafię, co można zamiast nich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, robertina napisał(a):

 

Czy to muszą być zawsze rzeczy, których nie umiem? :( Żadnej z tych rzeczy zrobić nie dam rady, no może poza gimnastyką i bieganiem, choć teraz jestem tak słaba, że muszę odpoczywać w trakcie czesania czy mycia twarzy, bo dostaję zadyszki. Muzykę wyeliminowałam całkowicie zeszłej wiosny, bo mi powodowała natrętne myśli - mogą być zamiast niej audiobooki i słuchowiska? Wolę czytać książki papierowe, ale od biedy... pływać nie umiem i boję się wody, na rowerze nie umiem jeździć, bo od razu spadam... czym można te dwie rzeczy zastąpić? Chcę być aktywna tak, jak radzisz, ale tych rzeczy akurat nie zrobię, bo nie potrafię, co można zamiast nich?

Jasne że podcasty czy audiobooki mogą być. Jeszcze dopowiem, że też spacery, no i na dworze spędzać czas. Bo jak się dotleni to jest lepszy humor 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dryagan napisał(a):

@robertina napiszę szczerze, ale naprawdę nie przeciwko Tobie, tylko żeby Ci pomóc - pisałem to zresztą już wcześniej.

To, co odbierasz jako hejt, w wielu przypadkach nie jest nienawiścią, tylko próbą powiedzenia: „tak, jest Ci bardzo źle, ale bez Twojego udziału nic się nie zmieni”. Choroba potrafi przefiltrować każde słowo tak, żeby brzmiało jak atak. I rozumiem, że po tylu rozczarowaniach masz odruch: „wszyscy są przeciwko mnie”, bo Ci nie przytakują i nie jojczą nad Tobą. To jednak mechanizm, nie dowód, że jesteś nielubiana. Trzech lekarzy i ośmiu psychologów to naprawdę dużo jak na jedną osobę i to nie jest tak, że „nic nie robiłaś”. Ale żaden psychiatra ani psycholog (choćby ich było i stu) nie ma magicznej różdżki. Oni mogą proponować, prowadzić, wspierać, ale pracy wewnętrznej i drobnych kroków w realu nikt nie zrobi za Ciebie. To niestety oznacza, że tak – bez Twojego zaangażowania, choćby minimalnego, leczenie nie zadziała. I to nie jest oskarżenie, tylko opis mechanizmu. To Ty musisz chcieć, ale tak naprawdę. Tu nie ma magicznych leków, nie ma żadnego "czary mary bądź zdrowa". To ciągła praca nad sobą - i wiem co mówię, bo sam przez to przechodziłem - ciężka praca!!! 

Z rodzicami jest podobnie: chcą dobrze, więc Cię wyręczają. Problem w tym, że im więcej robią za Ciebie, tym bardziej Twoja głowa dostaje komunikat: „nie umiem, nie dam rady, jestem beznadziejna”. To nie jest pomoc, to utrwalanie Twojej bezradności. Zrób coś - nawet niedoskonale, ale kurna zrób.

Co do słabości fizycznej i bólu: to są realne objawy i powinnaś o nich mówić lekarzom, zbadać stawy, ciśnienie, krew. Ale jest też druga strona – im mniej się ruszasz, tym bardziej organizm się sypie i tym trudniej potem zrobić choć kilka kroków. To błędne koło. Twoje biologiczne ciało się zestarzało szybciej niż Twój faktyczny wiek, bo mu nic nie dajesz. Dlatego nikt rozsądny nie oczekuje od Ciebie maratonu, tylko najdrobniejszych możliwych ruchów: ćwiczenia w łóżku lub na krześle, proste zestawy dla seniorów (tak!), minuta czy dwie dziennie, potem trzy, potem dziesięć minut. W domu, w swoim tempie. To nadal jest „robienie czegoś”, a nie „zaczaruj się i przestań chorować”.

Nikt tu nie mówi: „sama się wylecz i nie jęcz”. Raczej: „Twoje życie nie poprawi się bez Twojego udziału, a my z zewnątrz możemy Cię co najwyżej lekko pchnąć w stronę kroków, które coś zmieniają”. I to, że ktoś Ci to pisze, naprawdę nie znaczy, że Cię nienawidzi. Może po prostu chce pomóc.

 

Bardzo dziękuję za wsparcie. To wiele znaczy. Przepraszam, po prostu poczułam się dotknięta. Nie wiem, chyba faktycznie jestem już nadmiernie wyczulona na przejawy nienawiści, bo za dużo jej w życiu doświadczyłam (czy to nie urojenia ksobne? Wariuję?). Te zestawy dla seniorów, to dobry pomysł, spróbuję, może jeszcze dzisiaj. Masz rację, że muszę coś zrobić, ale nawet psycholog moja (chyba pierwsza naprawdę kompetentna jaką miałam) mówiła, że pierwszy kro, który to wszystko ruszy będzie mi zrobić najtrudniej. Ja naprawdę mam w tej chwili odczucie, że ja nic nie mogę.

 

6 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Jasne że podcasty czy audiobooki mogą być. Jeszcze dopowiem, że też spacery, no i na dworze spędzać czas. Bo jak się dotleni to jest lepszy humor 

 

No wiem, ale przez to, że dwa lata prawie nie wychodzę mam zerową odporność, ostatnio latem po 10 minutowym spacerze miałam 39 stopni. A pójście do przychodni to dla mnie trauma i dlatego unikam spacerów.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, robertina napisał(a):

 

Bardzo dziękuję za wsparcie. To wiele znaczy. Przepraszam, po prostu poczułam się dotknięta. Nie wiem, chyba faktycznie jestem już nadmiernie wyczulona na przejawy nienawiści, bo za dużo jej w życiu doświadczyłam (czy to nie urojenia ksobne? Wariuję?). Te zestawy dla seniorów, to dobry pomysł, spróbuję, może jeszcze dzisiaj. Masz rację, że muszę coś zrobić, ale nawet psycholog moja (chyba pierwsza naprawdę kompetentna jaką miałam) mówiła, że pierwszy kro, który to wszystko ruszy będzie mi zrobić najtrudniej. Ja naprawdę mam w tej chwili odczucie, że ja nic nie mogę.

 

 

No wiem, ale przez to, że dwa lata prawie nie wychodzę mam zerową odporność, ostatnio latem po 10 minutowym spacerze miałam 39 stopni. A pójście do przychodni to dla mnie trauma i dlatego unikam spacerów.

To bardzo źle że masz aż tak organizm nieprzezwyczajony. Ale znam osoby co wychodzą A i tak bardzo często chorują. są sposoby na odporność, picie tranu, czosnek, cytryna, witaminy czy inne takie rzeczy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Dryagan na jakiej podstawie twierdzisz, że @robertina nie chce zmiany? No sorry? Siedzisz w jej głowie? Jakieś badanie mózgu jej robiłeś? Myślisz, że człowiek ma w głowie jakąś cudowną substancję, której zadaniem jest podejmowanie decyzji i szeroko rozumiana 'wolność'? To jest jakieś centrum własnego 'ja'? Nie, niczego takiego nie odkryto i zapewne nigdy się nie odkryje. Jeśli nie masz ochoty razem z @Catrionasłuchać forumowiczki, bo wkurza i frustruje Cię własna bezradność, to po prostu to napisz. Trzeba wziąć tę trudną prawdę na klatę, ale oczywiście wygodniej jest przerzucić odpowiedzialność na słabszego. Może nie da się jej pomóc? Może ośrodek w mózgu odpowiedzialny za siłę do działania, motywację, już u niej nie istnieje? Skąd w Was ta pycha, że wiecie lepiej co siedzi w innych? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Mic43 napisał(a):

@Dryagan na jakiej podstawie twierdzisz, że @robertina nie chce zmiany? No sorry? Siedzisz w jej głowie? Jakieś badanie mózgu jej robiłeś? Myślisz, że człowiek ma w głowie jakąś cudowną substancję, której zadaniem jest podejmowanie decyzji i szeroko rozumiana 'wolność'? To jest jakieś centrum własnego 'ja'? Nie, niczego takiego nie odkryto i zapewne nigdy się nie odkryje. Jeśli nie masz ochoty razem z @Catrionasłuchać forumowiczki, bo wkurza i frustruje Cię własna bezradność, to po prostu to napisz. Trzeba wziąć tę trudną prawdę na klatę, ale oczywiście wygodniej jest przerzucić odpowiedzialność na słabszego. Może nie da się jej pomóc? Może ośrodek w mózgu odpowiedzialny za siłę do działania, motywację, już u niej nie istnieje? Skąd w Was ta pycha, że wiecie lepiej co siedzi w innych? 

Ostro, dam Ci ostrzegawczy plaskacz :D :D Domyślam się że dlatego że od kilkunastu lat na forum siedzą, a Ty nie byłeś aktywny 🤔 no ale fakt, nie można powiedzieć że nie chce zmiany. Co najwyżej ze istnieje takie podejrzenie, i jest słuszne bo to i tamto

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Ostro, dam Ci ostrzegawczy plaskacz :D :D Domyślam się że dlatego że od kilkunastu lat na forum siedzą, a Ty nie byłeś aktywny 🤔 no ale fakt, nie można powiedzieć że nie chce zmiany. Co najwyżej ze istnieje takie podejrzenie, i jest słuszne bo to i tamto

Żebym Ci nie oddał :d :d ja nie jestem typem księcia 😛

Nie wiem dla mnie staż na forum nie ma specjalnego znaczenia. Dla mnie autorytetem jest logika, a zaraz potem nauka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Mic43 napisał(a):

@Dryagan na jakiej podstawie twierdzisz, że @robertina nie chce zmiany? No sorry? Siedzisz w jej głowie? Jakieś badanie mózgu jej robiłeś? Myślisz, że człowiek ma w głowie jakąś cudowną substancję, której zadaniem jest podejmowanie decyzji i szeroko rozumiana 'wolność'? To jest jakieś centrum własnego 'ja'? Nie, niczego takiego nie odkryto i zapewne nigdy się nie odkryje. Jeśli nie masz ochoty razem z @Catrionasłuchać forumowiczki, bo wkurza i frustruje Cię własna bezradność, to po prostu to napisz. Trzeba wziąć tę trudną prawdę na klatę, ale oczywiście wygodniej jest przerzucić odpowiedzialność na słabszego. Może nie da się jej pomóc? Może ośrodek w mózgu odpowiedzialny za siłę do działania, motywację, już u niej nie istnieje? Skąd w Was ta pycha, że wiecie lepiej co siedzi w innych? 

Twierdzę bo mam do tego prawo. Skoro ktoś pisze na forum PUBLICZNYM to musi się liczyć również z tym, ze nie wszyscy będą go głaskać po główce i się litować. Nie chce czytać tego co dla niej niewygodne, to musi pisać z głaskającymi ją po główce na priv.
Nie ja w każdym temacie szukam wymówek na każdą propozycję jaka padła, żeby sobie pomóc.

Edytowane przez Catriona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mic43 napisał(a):

Żebym Ci nie oddał :d :d ja nie jestem typem księcia 😛

Nie wiem dla mnie staż na forum nie ma specjalnego znaczenia. Dla mnie autorytetem jest logika, a zaraz potem nauka. 

 

A proszę bardzo dostałam już. No dobra ale oni z nią dyskutują przez dobre kilka lat jak nie więcej. Myślę że jakbyś wszystko przeczytał to na część pytań sam odpowiesz sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Catriona napisał(a):

Twierdzę bo mam do tego prawo. Skoro ktoś pisze na forum PUBLICZNYM to musi się liczyć również z tym, ze nie wszyscy będą go głaskać po główce i się litować. Nie chce czytać tego co dla niej niewygodne, to musi pisać z głaskającymi ją po główce na priv.
Nie ja w każdym temacie szukam wymówek na każdą propozycję jaka padła, żeby sobie pomóc.

No to nie głaszcz i się nie lituj, zawsze możesz w ogóle nic nie pisać też 🙂 

Swoje zdanie można też wyrazić w taki sposób, by nie wmawiać komuś jakiejś intencji - bo to jest pasywna agresja. 

 

 

7 minut temu, Dalila_ napisał(a):

A proszę bardzo dostałam już. No dobra ale oni z nią dyskutują przez dobre kilka lat jak nie więcej. Myślę że jakbyś wszystko przeczytał to na część pytań sam odpowiesz sobie

Niezależnie od wszystkiego wmawianie komuś intencji, samo w ogóle używanie słowa 'chcieć', za którym stoi się jedna z największych tajemnic ludzkiej egzystencji, jest nadużyciem. Takie moje zdanie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Mic43 napisał(a):

No to nie głaszcz i się nie lituj, zawsze możesz w ogóle nic nie pisać też 🙂 

Swoje zdanie można też wyrazić w taki sposób, by nie wmawiać komuś jakiejś intencji - bo to jest pasywna agresja. 

 

 

Na Twoje nieszczęście nie masz żadnego wpływu na to co piszę i do kogo piszę na forum🙃 
także dalej się oburzaj, a ja nadal będę twierdzić, że autorka tematu czeka aż ktoś ją wyleczy bez jej najmniejszego udziału.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Dalila_ napisał(a):

A proszę bardzo dostałam już. No dobra ale oni z nią dyskutują przez dobre kilka lat jak nie więcej. Myślę że jakbyś wszystko przeczytał to na część pytań sam odpowiesz sobie

Cześć pytań. Ja nie wiem, więc nie hejtuje Cię robertina jak cos

3 minuty temu, Mic43 napisał(a):

No to nie głaszcz i się nie lituj, zawsze możesz w ogóle nic nie pisać też 🙂 

Swoje zdanie można też wyrazić w taki sposób, by nie wmawiać komuś jakiejś intencji - bo to jest pasywna agresja. 

 

 

Niezależnie od wszystkiego wmawianie komuś intencji, samo w ogóle używanie słowa 'chcieć', za którym stoi się jedna z największych tajemnic ludzkiej egzystencji, jest nadużyciem. Takie moje zdanie. 

Teraz napisałeś już dużo ładniej i mniej agresywnie książę xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Mic43 napisał(a):

@Dryagan na jakiej podstawie twierdzisz, że @robertina nie chce zmiany? No sorry? Siedzisz w jej głowie? Jakieś badanie mózgu jej robiłeś? Myślisz, że człowiek ma w głowie jakąś cudowną substancję, której zadaniem jest podejmowanie decyzji i szeroko rozumiana 'wolność'? To jest jakieś centrum własnego 'ja'? Nie, niczego takiego nie odkryto i zapewne nigdy się nie odkryje. Jeśli nie masz ochoty razem z @Catrionasłuchać forumowiczki, bo wkurza i frustruje Cię własna bezradność, to po prostu to napisz. Trzeba wziąć tę trudną prawdę na klatę, ale oczywiście wygodniej jest przerzucić odpowiedzialność na słabszego. Może nie da się jej pomóc? Może ośrodek w mózgu odpowiedzialny za siłę do działania, motywację, już u niej nie istnieje? Skąd w Was ta pycha, że wiecie lepiej co siedzi w innych? 

@Mic43nie mam problemu z tym, że mnie krytykujesz. Ale nie chodzi tu ani o „siedzenie w czyjejś głowie”, ani o pychę. Na forum nie mamy dostępu do rezonansu, do neurobiologii, tylko do treści i schematów, które ktoś powtarza miesiącami czy latami. I są pewne dość dobrze opisane mechanizmy: unikanie, wyuczona bezradność, zawężanie pola działania do zera, odrzucanie każdej propozycji jako „niemożliwej”. To nie jest moralny zarzut typu „nie chcesz, bo jesteś leniwa czy zła”, tylko nazwanie sposobu funkcjonowania, który realnie blokuje jakąkolwiek pomoc. Jasne, że choroba potrafi tak przycisnąć, że „chcieć” i „móc” rozjeżdża się totalnie. Ale praktyka leczenia (i psychiatryczna, i psychologiczna) opiera się jednak na jednym: bez minimalnego udziału pacjenta – choćby zgody na wizytę, na badania, na mikrokrok – nic nie zadziała. Nikt nie jest w stanie wyleczyć kogoś w 100% z zewnątrz.

Pisząc do Robertiny, nie przerzucam odpowiedzialności na „słabszego”, tylko rysuję granicę: forum, rodzice, znajomi mogą wspierać, motywować, zachęcać, ale jeśli przez długi czas wszystko kończy się na „nie da się, nie pójdę, nie zrobię, nie ma sensu”, to stoimy w miejscu. A utwierdzanie kogoś wyłącznie w tym, że jest bezradny i nic od niego nie zależy, też bywa okrutne – bo zabiera nawet tę resztkę wpływu, którą jeszcze ma.

To nie jest o tym, że „wiem lepiej, co siedzi w środku”. To jest o tym, że widzę, co robi (albo czego konsekwentnie nie robi) i jakie to ma skutki. I tak, uważam, że uczciwe jest powiedzieć: potrzebujesz lekarza, badań, ruchu w swoim zasięgu; nikt tu nie ma supermocy, żeby zrobić to za ciebie. Empatia nie wyklucza mówienia o odpowiedzialności za te najmniejsze dostępne kroki. To jest próba realnej pomocy, a nie atak czy hejt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Catriona napisał(a):

Na Twoje nieszczęście nie masz żadnego wpływu na to co piszę i do kogo piszę na forum🙃 
także dalej się oburzaj, a ja nadal będę twierdzić, że autorka tematu czeka aż ktoś ją wyleczy bez jej najmniejszego udziału.

Spoko, a ja dalej będę twierdził, że nie zgadzam z Twoim stwierdzenie 🙂 Zalogowała się i napisała na forum, to już był jakiś udział, co obala Twoje stwierdzenie całkowicie 🙂 Chyba, że to Ty definiujesz, co jest wystarczająco dużym udziałem? 🙂 A może się zbierze jakieś święte, forumowe oficjum, złożone z najstarszych członków, które będzie takie sprawy osądzać i wydawać wyrok? Czasem mam wrażenie, że piszesz na tym forum tylko po to, by się samej lepiej poczuć, dowartościować, a nie z chęci pomocy. Bo wiadomo, dobrze być tym, który radzi, który już to wszystko przeszedł na swojej skórze, a teraz  wytłumaczy innym. Można się poczuć ważnym, potrzebnym etc. Tylko czy o to chodzi?

41 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Teraz napisałeś już dużo ładniej i mniej agresywnie książę xd

Bo ja jestem w środku słodziutki jak miód, księżno. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×