Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przestać się bać szeptów?


Gość Dziewięćdziesiąt Cztery

Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta kolega miał urojenia prześladowcze, teraz swoim postem sprawiłaś, że znowu się zaczyna nakręcać. Radzę się powstrzymać ze swoimi dywagacjami, bo możesz doprowadzić do pogorszenia jego stanu zdrowia. A załamanie nerwowe może doprowadzić do pogorszenia stanu psychicznego. Poza tym ... nawet schizofrenik nie zachowuje się cały czas jak wariat. Naprawdę... 

Kolega lubi być w centrum uwagi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta  Tylko, że piszesz to w taki sposób, że właściwie podważasz istnienie takich chorób jak schizofrenia.

Nie wypowiadałam się na temat wszystkich przypadków problemów psychicznych, podałam tylko jeden przykład, żeby pokazać, że zlekceważenie przyczyn środowiskowych (co za tym idzie brak psychoterapii) i oparcie się tylko na lekach może być niewystarczające, a nawet szkodliwe. Nie chcę tu opisywać jak leki wpłynęły na tę dziewczynę (wyciszyły głosy, ale miały fatalny skutek na inne sprawy), żeby kogoś przypadkiem znowu nie nakręcić. Chodziło mi o to, że gdyby psychiatra zorientował się na początku, że przyczyną  dziwnych zachowań tej dziewczyny może być wywieranie na niej presji przez otoczenie (a wierz mi, jak spotkałam tę jej ciotkę, po tym jakim wzrokiem ona na mnie spojrzała do końca dnia ciarki chodziły mi po plecach, emanowała taką nienawiścią i pogardą, że to było prawie namacalne) i skierował tę dziewczyna do psychologa to być może psychoterapia wyleczyła by ją (jeśli to nie była schizofrenia). Poza tym, że ona miała epizody słyszenia głosów itp. do w pozostałym czasie funkcjonowała w miarę normalnie, nawet kiedy słyszała te głosy to starała się wykonywać swoje obowiązki (zakupy, gotowanie, zajmowanie się dzieckiem).

Godzinę temu, 94. napisał(a):

 

U mnie zaczęło się od tego, że znowu miałem doła, zacząłem się mocno izolować od ludzi, w pracy znajomi się pytali czy coś się stało i bardzo mnie to denerwowało, stałem się drażliwy. Miałam wrażenie, że pytają się celowo, żeby wyciągnąć ze mnie informacje i wykorzystać mój zły nastrój, że knują przeciwko mnie. Miałem wrażenie, że wszyscy chcą mnie zabić, że jestem ofiarą "wielkiego planu", że samochody chcą we mnie wjechać, że w restauracjach dosypują mi trucizny do jedzenia, słyszałem jak ludzie w miejscach publicznych szepczą różne rzeczy na mój temat (właśnie to co opisywałem tu), miałem wrażenie, że ludzie robią mi zdjęcia, że szafki w kuchni chcą mnie zabić, że policja mnie śledzi, że mam w liczniku prądu czujnik ruchu i chciałem go zdemontować, co by mogło skutkować pożarem całego bloku. Do pracy się spóźniałem, robiłem błędy, nie przychodziłem do biura tylko pracowałem bez zgody przełożonego z domu. Finalnie z pracy mnie wyrzucili (co utwierdziło mnie w przekonaniu, że "wielki plan" zaczyna się sprawdzać), a mnie zabrali do psychiatryka.

Rzeczywiście, przerażające. Czy były jakieś racjonalne przyczyny tej psychozy? Czy działo się coś  stresującego w Twoim otoczeniu wcześniej? Chodzi mi o to, czy jakieś zdarzenia wywołały w Toie te przejaskrawione odczucia? Czytałam kiedyś o dziewczynie, która też miała zdiagnozowaną schizofrenie, też jej się wydawało, że ludzie, a nawet przedmioty ją śledzą i spiskują przeciwko niej - a podczas terapii wyszło na jaw, że miała bardzo kontrolującą matkę, która ciągle ją sprawdzała, czytała jej korespondencję, przeglądała jej rzeczy osobiste, wchodziła niby przypadkiem do łazienki, gdy dziewczyna się myła itp., ale nie chciała się do tego przyznać, dziewczyna czuła, że matka ją tłamsi, a kiedy zgłaszała pretensje robiono z niej wariatkę i niewdzięcznicę... W końcu nie wytrzymała i zaczęła fiksować. Podkreślam, że nie twierdzę, że każdy przypadek schizofrenii bierze się z problemów z rodzicami, tylko że może się tak zdarzyć w niektórych przypadkach. Wtedy przepracowanie tego może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, gre-ta napisał(a):

Czy były jakieś racjonalne przyczyny tej psychozy? Czy działo się coś  stresującego w Twoim otoczeniu wcześniej? Chodzi mi o to, czy jakieś zdarzenia wywołały w Toie te przejaskrawione odczucia?

 

Miałem kiedyś kolegę w podstawówce, którego uważałem za przyjaciela, a potem okazało się, że był fałszywy i nastawiał innych przeciwko mnie i ośmieszał mnie w ich oczach, ale na szczęście trwało to krótko (koniec podstawówki), i do żadnych większych tragedii nie doszło.

 

Potem w gimnazjum sytuacja nie dotyczyła mnie, ale jednak została mi w pamięci. Chłopak od nas ze szkoły był prześladowany za to, że nie umiał grać w piłkę, był bity, poniżany, jeden typ wsadził mu głowę do kibla do którego wcześniej nasrał (naprawdę) i koniec końców chłopak zaliczył próbę samobójczą, na szczęście przeżył. To mocno mną wstrząsnęło i uświadomiło w przekonaniu, że trzeba być ostrożnym.

 

Planuję iść na terapię, ale na razie niestety finansowo nie mogę sobie na to pozwolić, może kiedyś znajdę lepiej płatną pracę, to pójdę 🙂 

 

Edytowane przez 94.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gre-ta Schizofrenia tudzież inne problemy z psyche mogą mieć 1500 powodów, nie wiadomo do końca jaka jest przyczyna. Psychoterapia oczywiście może pomóc, chociaż też nie zawsze - zależy zapewne od psychoterapeuty i nastawienia pacjenta. Niemniej w tym przypadku niestety kluczowe jest leczenie lekami przeciwpsychotycznymi. psychoterapia owszem, ale nie w trakcie epizodu psychotycznego, bo to nic wtedy nie da. Wypowiadanie ex cathedra sądów, że leki mogą być szkodliwe przy schizofrenii tudzież innych chorobach psychicznych uważam za niestosowne, a niestety tak Twoje wypowiedzi można zrozumieć (zwłaszcza jak ktoś chce tak zrozumieć). Mamy tu na Forum ludzi, którzy odstawiając leki, pogorszyły swój stan (zwłaszcza osoby cierpiące na schorzenia typu schizofrenia, ChAD itd.). Sam jestem chadowcem i wiem co mówię. Tym bardziej powoływanie się na przykłady typu "jedna ciotka drugiej ciotce coś tam powiedziała", "gdzieś tam czytałem coś tam". Bardzo proszę tego nie robić i teraz wypowiadam się jako administrator tego Forum powołując się na punkt Regulaminu, który zabrania wypowiadania treści "zawierających treści, które mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia lub zagrożenia życia innej osoby (niedopuszczalne jest zwłaszcza zalecanie innym użytkownikom sposobów leczenia, używania wyrobów medycznych, „diagnozowanie” innych użytkowników Forum)"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, 94. napisał(a):

 

Miałem kiedyś kolegę w podstawówce, którego uważałem za przyjaciela, a potem okazało się, że był fałszywy i nastawiał innych przeciwko mnie i ośmieszał mnie w ich oczach, ale na szczęście trwało to krótko (koniec podstawówki), i do żadnych większych tragedii nie doszło.

 

Potem w gimnazjum sytuacja nie dotyczyła mnie, ale jednak została mi w pamięci. Chłopak od nas ze szkoły był prześladowany za to, że nie umiał grać w piłkę, był bity, poniżany, jeden typ wsadził mu głowę do kibla do którego wcześniej nasrał (naprawdę) i koniec końców chłopak zaliczył próbę samobójczą, na szczęście przeżył. To mocno mną wstrząsnęło i uświadomiło w przekonaniu, że trzeba być ostrożnym.

 

Planuję iść na terapię, ale na razie niestety finansowo nie mogę sobie na to pozwolić, może kiedyś znajdę lepiej płatną pracę, to pójdę 🙂 

 

Drastyczne przykłady, ale chyba nie mogą być przyczyną Twoich problemów. To musiałby być długotrwały wpływ na Ciebie konkretnie, żeby skutkować chorobą psychiczną. Powodzenia z terapią! ale chyba psychoterapia jest bezpłatna...? W psychoterapii ważna jest osoba psychoterapeuty, lepiej sprawdzić wcześniej opinie, np. w internecie, czy jest skuteczny i przyjazny dla pacjenta

27 minut temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta  a niestety tak Twoje wypowiedzi można zrozumieć

Chyba zostałam źle zrozumiana... nie odradzam nikomu brania leków... chodziło mi tylko o to, że psychoterapia jest ważna, a bardzo często się ją lekceważy. Pracowałam wcześniej z osobami chorymi psychicznie i każda z nich miała w swojej przeszłości sytuację, w czasie której była poddana trudnej do wytrzymania długotrwałej presji ze strony bliskich (choroba moim zdaniem rozwinęła się ponieważ ci ludzie z tą presją sobie nie radzili, ale nie widzieli związku między zachowaniem otoczenia, a swoją początkowo depresją, a potem poważniejszymi problemami, po prostu uwierzyli, że są nienormalni sami z siebie) - mam nadzieję, że ta uwaga nie jest sprzeczna z regulaminem (?) Oczywiście nie będę się już wypowiadać na temat brania leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta punkt Regulaminu, który zabrania wypowiadania treści "zawierających treści, które mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia lub zagrożenia życia innej osoby (niedopuszczalne jest zwłaszcza zalecanie innym użytkownikom sposobów leczenia, używania wyrobów medycznych, „diagnozowanie” innych użytkowników Forum)"

Ja nie zalecam nikomu form terapii, ani nikogo nie diagnozuję, jedynie wypowiadam się na temat dobrego wpływu psychoterapii na osoby z problemami psychicznymi. Nie jestem psychoterapeutką, ale osobie chorej może pomóc zwykła życzliwość (oczywiście w tym czasie trzeba też brać leki!). Pani, o której wspomniałam wcześniej była chora psychicznie przez 20 lat, z tego co roku spędzała 6 miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. W czasie kiedy miała pomoc z opieki społecznej (3 lata), nie musiała iść do szpitala ani jeden raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gre-ta czasem warto trzy razy przeczytać co się pisze i w jaki sposób to może być zrozumiane [patrz reakcja 94. na Twój pierwszy post tutaj]. Czasem można wylać dziecko razem z kąpielą, Ja oczywiście nie mam nic przeciwko terapii, jest bardzo ważna. Najlepiej, żeby była prowadzona jednocześnie z leczeniem farmakologicznym. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, gre-ta napisał(a):

to było raczej załamanie nerwowe, ale zaczęła się dziwnie zachowywać i lekarz nie wnikając w sytuację zapisał jej leki,

Czy ja dobrze zrozumiałam że sugerujesz że lekarze którzy ją badali wzięli i zapisali jej tylko leki bez diagnozy? 🤔 Chyba nie znam lekarza psychiatry który nie pytał by pacjenta o jego życie, uczucia itp. Lekarz nie wyssał sobie diagnozy z powietrza. 

16 godzin temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta kolega miał urojenia prześladowcze, teraz swoim postem sprawiłaś, że znowu się zaczyna nakręcać. Radzę się powstrzymać ze swoimi dywagacjami, bo możesz doprowadzić do pogorszenia jego stanu zdrowia. A załamanie nerwowe może doprowadzić do pogorszenia stanu psychicznego. Poza tym ... nawet schizofrenik nie zachowuje się cały czas jak wariat. Naprawdę... 

Miałam to samo napisać

9 godzin temu, gre-ta napisał(a):

Nie chciałam nikogo nakręcać. Chodziło mi tylko o to, że czasami przyczyną problemów jest środowisko, w którym człowiek jest zmuszony przebywać, że w leczeniu warto na to też zwrócić uwagę.

Oczywiście że dużą rolę odgrywa środowisko w jakim jesteśmy, ale to nie oznacza że nie ma takich chorób a ja czytając to co napisałaś mam wrażenie że zaprzeczasz istnieniu tych chorób.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta czasem warto trzy razy przeczytać co się pisze i w jaki sposób to może być zrozumiane [patrz reakcja 94. na Twój pierwszy post tutaj]. Czasem można wylać dziecko razem z kąpielą, Ja oczywiście nie mam nic przeciwko terapii, jest bardzo ważna. Najlepiej, żeby była prowadzona jednocześnie z leczeniem farmakologicznym. 

Ja nie znam się na leczeniu farmakologicznym i nie chcę się wypowiadać na ten temat. Zresztą ten dział nie dotyczy schizofrenii, ani innych poważnych chorób. jak zrozumiałam dotyczy innych (tzn. lżejszych) przypadków. Chwaląc psychoterapię oparłam się na przypadkach ludzi z problemami psychicznymi, którzy wprawdzie mieli już chorobę zaawansowaną, kiedy ich poznałam, ale sądząc z początków ich problemów, gdyby wtedy zastosowaną psychoterapię to być może choroba by się nie rozwinęła (nie twierdzę, że terapia miała być zamiast leków). Opiszę jeden przypadek, proszę samemu wyciągnąć wnioski:

Historia kobiety 60. letniej, chorej od 40 lat:

Jej rodzice byli prawnikami (ojciec sędzią sądu okręgowego), oboje bardzo ambitni. Bardzo im zależało, aby dziewczyna poszła w ich ślady, czyli studiowała prawo. Ona była nieśmiała, średnio inteligentna, ale nie głupia, chciała zostać nauczycielką, rodzice nie zgodzili się. Ona bardzo kochała rodziców i uważała ich za najlepszych na świecie. Po maturze zrezygnowała ze swoich planów i zdawała na prawo, tam było niezwykle trudno się dostać, więc jej się nie udało. Przejęła się tym, ale raczej dlatego, że rodzice byli zdruzgotani i pełni wstydu za nią i mieli do niej ogromne pretensje, których nie była w stanie wytrzymać. Wpadła w depresję, przestała jeść, przestała wychodzić z pokoju. Matka zaprowadziła ją do psychiatry i praktycznie wymusiła na nim, żeby zdiagnozował u niej chorobę psychiczną i zapisano jej leki, o żadnej terapii nie mogło być mowy, ponieważ matka nie chciała aby o ich domowych sprawach rozmawiać w obcymi. Dziewczyna zaczęła brać leki i brała je już nieprzerwanie przez resztę życia (już na żadne studia nie poszła, nie poszła też do żadnej pracy, mieszkała z matką przez resztę życia, matka dożyła 95 lat). Natomiast matka tłumaczyła wszystkim znajomym, że córka nie dostała się na studia ponieważ niestety jest chora psychicznie. Dodam, że dziewczyna do końca życia wierzyła, że rodzice zrobili to co dla niej było najlepsze i do głowy jej nie przyszło, że presja na nią wywierana była niewłaściwa.

 

Wydaje mi się, że gdyby na początku tych problemów psycholog przeprowadził terapię to pomógłby tej dziewczynie zrozumieć istotę jej problemu, przyczynę tej depresji i choroba nie rozwinęłaby się.

8 minut temu, Szczebiotka napisał(a):

Czy ja dobrze zrozumiałam że sugerujesz że lekarze którzy ją badali wzięli i zapisali jej tylko leki bez diagnozy? 🤔 Chyba nie znam lekarza psychiatry który nie pytał by pacjenta o jego życie, uczucia itp. Lekarz nie wyssał sobie diagnozy z powietrza. 

Miałam to samo napisać

Oczywiście że dużą rolę odgrywa środowisko w jakim jesteśmy, ale to nie oznacza że nie ma takich chorób a ja czytając to co napisałaś mam wrażenie że zaprzeczasz istnieniu tych chorób.

 

Byłam z tą panią u lekarza (ale nie na pierwszej wizycie, tylko na późniejszych) i widziałam jaki był stosunek lekarza do tej kobiety i jej problemów - nie tylko nie pytał jak się czuje, ale nie chciał w ogóle słuchać, kiedy ona sama próbowała to opowiedzieć. Po prostu dał jej recepty na leki i tyle. Widząc to i słuchając co ta kobieta opowiadała o lekarzu doszłam do wniosku, że zdiagnozował ją bardzo pobieżnie, tzn. opierając się tylko na jej objawach, nie interesując się jej sytuacją życiową. Moje wypowiedzi dotyczą ludzi, z którymi miałam kontakt, nie przypuszczałam, że będzie się to generalizować na wszystkie przypadki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Szczebiotka napisał(a):

 a ja czytając to co napisałaś mam wrażenie że zaprzeczasz istnieniu tych chorób.

 

 

Nie zaprzeczam istnieniu chorób, tylko twierdzę, że w wielu przypadka zaburzeń psychicznych (nie chodzi o tak poważne schorzenia jak schizofrenia, tylko o lżejsze zaburzenia) psychoterapia mogłaby zahamować rozwój choroby. Przykład z życia osoby, którą znam:

 

Chłopak 24 lata, inteligentny, zdolny, otyły (ważne). Dobry uczeń technikum. W ostatniej klasie wyszło na jaw w szkole, ze jego matka ma problemy psychiczne i trafiła do szpitala. Cała szkoła naśmiewała się z niego, jego matki i jego otyłości. Chłopak zaczął opuszczać lekcje, wagarować, ale nikomu nie powiedział jaka przyczyna. Przestał wychodzić z domu, zawalił całkowicie szkołę, ale nie chciał powiedzieć dlaczego. Przez 3 lata nie wychodziła z domu, praktycznie siedział cały czas przy komputerze lub leżał na łóżku. Po tych 3 latach miał nadwagę 50 kg. Matka była bezradna (nie mieli innej rodziny). Miał trafić do domu opieki społecznej. Udało mi się załatwić mu psychoterapeutkę, która zgodziła się przychodzić do niego do domu i rozmawiała z nim o jego problemach (wtedy wyszły przyczyny, że nie chodził do szkoły, matka była świadkiem, bo mieli tylko jeden pokój). Po roku terapii chłopak wrócił do szkoły(wieczorowej tym razem), zdał maturę i dostał się na Politechnikę. Oczywiście nie zrezygnował z brania leków, ale bez psychoterapii nadal siedziałby  w domu. Z takich sytuacji wnioskuję, że psychoterapia jest pomocna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gre-ta tak naprawdę posługiwanie się przykładami z życia innych ludzi jest bezcelowe, bo końca nie znasz ich sytuacji, nie "chodzisz w ich butach", nie wiesz dokładnie jak wszystko wyglądało. Tak Ci się wydaje, a jak było? Tak jak napisałem wyżej - trochę mniej posługuj się wiadomościami zasłyszanymi, że "ktoś - coś - gdzieś". Tak naprawdę możemy się wypowiadać o tym, o czym wiemy z własnego doświadczenia. To ma przynajmniej sens. Inaczej dopuszczamy się nawet nieświadomie przeinaczeń itd.

Cytat

Zresztą ten dział nie dotyczy schizofrenii, ani innych poważnych chorób. jak zrozumiałam dotyczy innych (tzn. lżejszych) przypadków. 

Piszesz o "lżejszych przypadkach", ale akurat wątek został założony przez osobę, która miała urojenia i raczej cięższy przypadek. Dlatego zwróciłem Ci uwagę, że ostrożnie z pewnymi twierdzeniami.

Jeszcze raz powtarzam - nie jestem przeciwnikiem psychoterapii. Jak najbardziej uważam, że jest potrzebna. Natomiast widzę w Twoich postach próbę odgrywania takiej "ciotki - dobrej rady", tylko czasem takie rady mogą narobić więcej szkody niż pożytku, nawet jak założenie jest słuszne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Dryagan napisał(a):

@gre-ta tak naprawdę posługiwanie się przykładami z życia innych ludzi jest bezcelowe, bo końca nie znasz ich sytuacji, nie "chodzisz w ich butach", nie wiesz dokładnie jak wszystko wyglądało. Tak Ci się wydaje, a jak było? Tak jak napisałem wyżej - trochę mniej posługuj się wiadomościami zasłyszanymi, że "ktoś - coś - gdzieś". Tak naprawdę możemy się wypowiadać o tym, o czym wiemy z własnego doświadczenia. To ma przynajmniej sens. Inaczej dopuszczamy się nawet nieświadomie przeinaczeń itd.

Piszesz o "lżejszych przypadkach", ale akurat wątek został założony przez osobę, która miała urojenia i raczej cięższy przypadek. Dlatego zwróciłem Ci uwagę, że ostrożnie z pewnymi twierdzeniami

 

Nie zdawałam sobie sprawy, że moja wypowiedź zostanie tak poważnie potraktowana. Uważałam, że jest to po prostu głos w dyskusji. Pani, której przypadek opisałam wcześniej też miała urojenia i słyszała głosy, ale na początku miała prawdopodobnie tylko obniżony nastrój z powodu tkwienia w nierozwiązywalnej przykrej sytuacji, ale nie uzyskała pomocy i to się dopiero później rozwinęło się to do omamów, po dłuższym czasie. Może nie wyraziłam się dość jasno, chodziło mi o to, że gdyby na początku tych problemów pomógł jej psycholog to może udałoby jej się uodpornić na wpływ otoczenia. Ona zaczęła mieć przekonanie, że zrobiła coś niewybaczalnego i to poczucie winy i przekonanie, że wszyscy ją potępiają prawdopodobnie były przyczyną początku jej problemów. Została z tym sama i po roku była już w takim stanie, że poszła do psychiatry (nie mogła spać, nie mogła jeść, wierzyła, że wszyscy są przeciwko niej, przestała chodzić do pracy, mimo że wcześniej przez 20 lat nie wzięła ani jednego dnia chorobowego!)

11 minut temu, Dryagan napisał(a):

@gre-ta Tak naprawdę możemy się wypowiadać o tym, o czym wiemy z własnego doświadczenia. T

 

 

Przypadki, które ja tu opisałam to jest powtórzenie tego co mi opowiedzieli o swoim życiu ludzie ze zdiagnozowanymi chorobami psychicznymi. Wnioski są moje, ale historia ich życia jest powiedziana przez nich, to tak jakby oni ją sami opowiedzieli. Człowiek, który ma problemy psychiczne często tak głęboko tkwi w toksycznej sytuacji, ze sam nie zdaje sobie z niej sprawy, dopiero jak się z oku na to spojrzy to pewne fakty zaczynają się kojarzyć ze sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, gre-ta napisał(a):

Przypadki, które ja tu opisałam to jest powtórzenie tego co mi opowiedzieli o swoim życiu ludzie ze zdiagnozowanymi chorobami psychicznymi.

A skąd pewność że nie skłamali? Nie masz tej pewności. I stwierdzenie, że nie mieli powodu kłamać i/lub zataić części prawdy nie jest argumentem. Historia anegdotyczna nie jest dowodem.

 

Godzinę temu, gre-ta napisał(a):

Byłam z tą panią u lekarza (ale nie na pierwszej wizycie, tylko na późniejszych) i widziałam jaki był stosunek lekarza do tej kobiety i jej problemów - nie tylko nie pytał jak się czuje, ale nie chciał w ogóle słuchać, kiedy ona sama próbowała to opowiedzieć.

Będąc świadkiem mojej wizyty u mojej lekarki prawdopodobnie doszłabyś do wniosku, że moja lekarka ma na mnie totalną wyebkę 🙃 bo przeważnie poza ogólnym pytaniem 'jak tam?' nie padają pytania szczegółowe o samopoczucie, wręcz dalej rozmowa przeważnie schodzi na pierdoły. Mogłabym nawet podać przykład z tego tygodnia, ale nie mogę, bo to akurat informacje poufne ze względu na to, że przykład dotyczy badania klinicznego. Czy tak jest rzeczywiście? Nie. To, że moja lekarka olewa swoich pacjentów jest ostatnią rzeczą, którą mogłabym o niej powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

A skąd pewność że nie skłamali? Nie masz tej pewności. I stwierdzenie, że nie mieli powodu kłamać i/lub zataić części prawdy nie jest argumentem. Historia anegdotyczna nie jest dowodem.

 

Będąc świadkiem mojej wizyty u mojej lekarki prawdopodobnie doszłabyś do wniosku, że moja lekarka ma na mnie totalną wyebkę 🙃

 

Po pierwsze: nie wiem czy oni nie kłamali, jednak jeśli tutaj ludzie opowiadają o swoich sprawach też nie wiesz, czy nie kłamią. Ja uznałam, że nie mam powodu im nie wierzyć. Dodam, że swoich historii nie opowiedzieli mi jednym ciągiem, po prostu poskładałam w całość wszystkie ich wypowiedzi dt. ich życia. Ci ludzie zachowywali się zupełnie normalnie przez większość czasu: byli rozsądni, kulturalni, pamiętali o sprawach codziennych (leki, opłaty itp.), poza tą matką nieślubnego dziecka, która co 3 miesiące zaczynała słyszeć głosy, ale i wtedy zajmowała się domem, robiła zakupy, sprzątała, gotowała, prała (nie miała innych krewnych), dopiero jak już nie mogła wytrzymać szła do szpitala, w szpitalu lekarz zawsze jej mówił: pani to przychodzi do szpitala jak na wczasy. A wszyscy mieli zdiagnozowaną schizofrenię lub depresję maniakalną.

 

Po drugie: lekarz naprawdę nie wykazał żadnej empatii, również ta pacjentka skarżyła mi się, że czuje się olewana i dawno chciała zmienić lekarza, ale nie wie jak ma to zrobić (z powodu choroby była dość bezradna w sprawach, które wykraczały poza codzienność).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@gre-ta co by nie powiedzieć, nie mówisz tego z własnego doświadczenia. I na tym koniec tej dyskusji, bo trochę się mały spam zrobił. W każdym razie Twoje wypowiedzi mają się nijak do problemu zasygnalizowanego tutaj  przez autora wątku, zresztą ta sprawa już w pewnym sensie rozwiązana, autor wątku się leczy. Tym samym KONIEC wypowiedzi w tym wątku. Ewentualnie możesz założyć inny, dotyczący ważnej roli terapii - nie widzę przeszkód. Oczywiście w stosownym miejscu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×