Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica


zibex92

Rekomendowane odpowiedzi

Drodzy Forumowicze i Nerwicowcy

 

Piszę ten tekst po raz drugi, ponieważ gdy pisałem go za pierwszym razem padł mi dysk w laptopie, co niestety przerwało mój ówczesny strumień świadomości. Być może dzisiejsza wersja nie będzie się znacząco różnić od poprzedniej, niemniej ubolewam, gdyż mam wrażenie że ta poprzednia była "w punkt", doskonale oddająca istotę sprawy i wszystkich moich "przejść".

 

Z nerwicą zmagam się w zasadzie odkąd pamiętam. Chłodna i nieobecna mama, ojciec nieradzący sobie z emocjami, nieodporny na kłopoty choć na zewnątrz twardy, używający alkoholu jako "regulatora". Wychowywanie w dużej mierze przez nadopiekuńczą babcię - trudno o lepszy grunt do zbudowania osobowości neurotycznej. Po dziś dzień (mam 30 na karku) czuję że ten bagaż który wówczas otrzymałem - bagaż zerowego poczucia własnej wartości, wyuczonej bezradności, poczucie niedopasowania do świata, ciąży mi na plecach. Bywa ze jest go mniej, czasem ściągam ten plecak na chwilę, ale on wraca do mnie natychmiast. A właściwie cały czas mi towarzyszy.

 

A do tego poczucie winy (a także wstydu), które wciąż, w mniejszym czy większym stopniu, jest u mnie obecne. Do pojawienia się i napisania na Waszym forum skłoniła mnie sytuacja która wraca do mnie raz po raz we wspomnieniach, mimo że upłynęło od tego czasu prawie 8 lat. Było to związane z moją ówczesną dziewczyną, i z tzw. tabletką po stosunku, do zażycia której, usilnie ją namawiałem. Uroiłem sobie wówczas, że (mimo braku jakichkolwiek podstaw), mogliśmy "wpaść", więc stwierdziłem że muszę coś z tym fantem zrobić, za wszelką cenę. Nic do mnie nie docierało, żadne argumenty, racjonalizacje, nic. O ile aborcja nie wchodziła dla mnie w grę, o tyle tabletka wydawała mi się wówczas wyjściem "kompromisowym", pozwalającym na uporanie się z lękiem przed jej ciążą - choć w gruncie rzeczy był to chyba lęk przed samym lękiem, gdyż nawet nie spróbowałem wówczas wyobrazić sobie co by było gdyby jednak okazało się, że ona w tej ciąży jest. Dominowało u mnie wówczas poczucie nie bycia gotowym na ojcostwo, zniweczenia jakichś (nie do końca sprecyzowanych) planów na przyszłość, ale przede wszystkim, sama wizja bycia ojcem, podczas gdy sam byłem (i czułem się) wówczas znerwicowanym dzieckiem - kompletnie mnie przerastała.

 

Dziś oczywiście patrzę na to wszystko w zupełnie inny sposób. Dążę do tego, by wreszcie stać się mężczyzną - i by móc zasługiwać na to miano. Ale jednocześnie mam niebywałe poczucie winy - co prawda do zażycia tabletki ostatecznie nie doszło, nie udało mi się jej "zdobyć" (choć w pewnym momencie, podczas rozpamiętywania tamtych wydarzeń, zacząłem sobie wkręcać że jednak mi się udało), to fakt, że byłem gotów w imię swojego lęku i egoizmu narazić bliską mi osobę na, bądź co bądź, ingerencję w organizm, jest dla mnie czymś, co napawa mnie niebywałym wręcz obrzydzeniem w stosunku do siebie. Tchórzostwo jakim się wówczas "wykazałem" przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Wstydzę się za to, i czuję się z tym po prostu fatalnie.

 

Ten wstyd, poczucie winy i poczucie bycia złym człowiekiem, leżały w dużej mierze u podstaw tego, że mój kolejny związek kiepsko wyglądał, a jeszcze gorzej się zakończył. Zawsze czułem że przez to wszystko co Wam tutaj opisałem, nie zasługuję na to, by móc mnie kochać, i by móc mi zaufać. Że jestem niewystarczający. Że muszę po prostu przyjąć to piętno, i tak z nim funkcjonować, do końca życia. Które i tak nie jest wiele warte. Po dziś dzień, mimo uczestnictwa w terapii, to przeświadczenie jest ogromne, i ciążące. Powoli zaczynam rozluźniać ten gorset w który sam się przed laty zapakowałem, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem.

 

To chyba wszystko na chwilę obecną, z góry dziękuję za poświęcony czas i refleksje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj:) cieszę się że podzieliles sie z nami swoja historia. Szkoda ze terapia ci nie pomogła, ale może za mało szukałeś odpowiedniego terapeuty, u ilu byłeś?

Natomiast co do tej tabletki... nie można nikomu nakazać uważać tabletkę "48 po" za aborcję jak i w drugą stronę (bo tu ścierają się kwestie światopoglądowe). Ale myślę że oceniasz siebie baaardzo surowo, zbyt surowo, mogłeś mieć urojony lęk przed ciąża, nawet bezpodstawny (psychika robi figle), ale wg mnie nie ma w tobie winy jako takiej. Bo dziewczyna 1) nie wzięła tabletki 2) nawet gdyby wziela to i tak nie była w ciąży 3) wina na lata mogłaby cie gnębić jakbyś jej do picia pokryjomu wrzucił! Do tego byłeś młody i głupi, mogłeś się bać być ojcem, każdy by się bał na twoim miejscu niechcianej ciąży. Tak sobie myślę czy mówiłeś partnerce o poczuciu winy, może wtedy byś ten hamulec puścił i stworzył udany związek

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dalja napisał:

Btw 8 lat temu to one nie były jeszcze legalne? W każdym razie kiedyś były, co oznacza, że wtedy nawet nie były uznawane za aborcję

Legalne były jak najbardziej ale tylko na receptę. Do tego lekarz mógł i tak ci odmówić wypisania zasłaniając się klauzurą sumienia. Taki to kraj. Piszę to z własnego doświadczenia (na szczęście prywatnie mnie inny przyjął i wypisał).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Zibex92, mam nadzieję że choć trochę odetchnąłeś po opisaniu nam tego wszystkiego. 

Wtedy te ponad 8 lat byłeś innym człowiekiem, jak sam to nazwałeś dzieckiem niegotowym do zostania ojcem. Wszystko spotęgował lęk, który przyćmił wszystko wokół. Dodatkowo to, jakie miałeś dzieciństwo przyczyniło się do tego nieporadzenia sobie z tym lękiem, sytuacją.

Całe szczęście, Twoja partnerka nie była w ciąży i nie zażyła tej tabletki..  

 

Rozumiem Cię, bo sama miałam w swoim życiu traumatyczne przeżycie i choć ono bardzo uwiera przypominając o sobie, jak kamyki w butach powodując rany i otarcia, tak trzeba nauczyć się je na bieżąco wysypywać i zmieniać buty.. nie ranić siebie tym, co było. Trzeba, bo życie dalej płynie, na to co się stało już nie mamy żadnego wpływu. Mamy wpływ na to, co jest, będzie.

Trzeba wypracować zamknięcie tamtego rozdziału, przecież jesteś już inny, chcesz całe życie tkwić w czasie przeszłym?

 

Teraz jest teraz. 

 

Pozdrawiam Cię ciepło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×