Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przywitam się - w końcu!


Arvena

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Przyłażę tu od jakiś 10 lat bo macie jeden z obszerniejszych działów o lekach. A zarejestrowałam się ponad rok temu żeby się trochę zagłębić w inny chory umysł. A teraz przyszłam bo mogę.

Dobra, tak naprawdę to szukam odpowiedzi w internecie i w końcu trafiłam tu bo w sumie co za różnica gdzie napiszę, wszędzie będzie to samo. Może potrzebuję się tylko wygadać nawet bez odpowiedzi, bo jakoś mnie skręca na samą myśl o słodko-pierdzących forumowych społecznościach gdzie na każdą smutną emotikonkę przypada pińcet postów w stylu "dasz radę!", "jesteś dzielna!", "idź do psychologa/psychiatry", "ojej to smutne!". Także jakby chciał mnie ktoś poklepać po moich garbatych pleckach to zapraszam alt + F4 🙂

Wiecie co robię od tych cholernych 14 lat odkąd odkryłam, że coś ze mną jest bardzo nie tak? Szukam. Czytam, oglądam, wertuję, pytam, dyskutuję. I przechodzę kolejne etapy naiwności, ależ ja na początku wierzyłam w każdą prawdę objawioną, a potem przychodziła następna i następna. Leki, terapie, literatura naukowa, psychologie, filozofie, religie, wszelkiej maści recepty i porady. Większość nawet nie była jakaś głupia, miało to sens i pewnie ogólnie ma ale mam wrażenie, że jestem skrajnym debilem i nic mnie nie „uleczy”. Jak krew w piach.

Mam wrażenie, że jest sporo ludzi takich jak ja. Z tymże, że nikt się tym nie dzieli bo i kurna czym? Że no wiecie, na logikę to ja wiem co powinno się zrobić przy depresji, nerwicy, zaburzeniach. Jestem całkowicie za tymi ruchami „Stop depresji! Nie wstydź się!”, edukowanie, wspieranie, „odczarowywanie”. Tylko mam wrażenie, że ten plakat to mówi do tego pana obok w tramwaju a nie do mnie, bo ja to wiem ale też znam już drugą stronę. Stronę w której się szarpiesz z tym życiem, jakieś tam leki na początku pomagały, lekarze czasem bywają mili i konkretni, w szpitalach też spoko, można się czegoś nauczyć, metody radzenia sobie z emocjami, stresem itd. Niby wszystko pięknie, obywatel zaopiekowany, NFZ takie dobre. A potem kop w dupę i strzał z gumki z majtek na rozpęd. A potem znowu otwieram rano oczy w łóżku, pierwsze co czuję to ścisk w gardle i strach która jest godzina, zawsze za późno albo za wcześnie. Przeżywam to życie bo nie jestem takim kozakiem żeby się zabić, poza tym martwa w środku jestem od jakiegoś czasu, może to właśnie wynik tych lat, tego ciągłego szukania, analizowania życia, emocji, to gadanie o poczuciu własnej wartości, warsztaty asertywności, głaskanie wewnętrznego dziecka itp. Jakby cały ten świat to było jakieś wielkie oszustwo, nic praktycznie nie jest prawdziwe. A ja zamiast szukać „prawdy” siedzę i pierdolę jakieś egzystencjalne truizmy na forum.

Czy ktoś w tym całym porąbanym wpisie rozumie mniej więcej o co mi chodzi?

Pozdrawiam ciepło i szczerze tulę każdego kto to przeczytał do końca 🙂

 

PS. Szukam kogoś do wymiany myśli i pogadania o pierdołach. Ale przyjaźnić to się chyba nie umiem więc na luzie :F

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co tak naprawdę Cię gryzie? Bo ja osobiście ten tekst mogę rozłożyć na 2 problemy, które chcesz tu poruszyć. Z jednej strony, może być odkrywanie i myślenie na tematy, które chcesz odkryć, nie dostając na niektóre odpowiedzi, próbujesz zrozumieć pewne skonstruowanie świata i rzeczy w nim, "choroba". Druga sprawa to cześć twojej prawdziwej choroby i podejścia innych i traktowania innych do tego. Nie wiem czy tak naprawdę o to Ci chodziło, ale zmniejszenie moje bodźców emocjonalnych nie pomaga mi w tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam do końca 🙂 Takie poszukiwanie znam też z własnego doświdczenia, jak tylko miałam już poczucie, że jestem inna (u mnie zaczeło się od stage fright --> fobia społeczna i pomalutku rozwinęła się reszta, aż do zaburzeń depresyjnych). Stron internetowych przejrzanych i książek tematycznych przeczytanych nie zliczę. Wszystko to fajne, mądre. Dobra, znam teorią dlaczego, jak, ale co z tego? Naiwnie miałam nadzieję, że mi to coś pomoże. A gdzie tam. Więc "łączę się w bólu".

 

W każdym razie jak chcesz kiedyś powymieniać się myślami i pierdołkami, to się polecam 🙂 Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Blendzior napisał:

Ale co tak naprawdę Cię gryzie? Bo ja osobiście ten tekst mogę rozłożyć na 2 problemy, które chcesz tu poruszyć. Z jednej strony, może być odkrywanie i myślenie na tematy, które chcesz odkryć, nie dostając na niektóre odpowiedzi, próbujesz zrozumieć pewne skonstruowanie świata i rzeczy w nim, "choroba". Druga sprawa to cześć twojej prawdziwej choroby i podejścia innych i traktowania innych do tego. Nie wiem czy tak naprawdę o to Ci chodziło, ale zmniejszenie moje bodźców emocjonalnych nie pomaga mi w tym.

 

Gryzie mnie, w tym momencie, najbardziej chyba to, że coś, co wydawało mi się - powinno zbliżać do jakiegoś takiego oswojenia się z życiem, powoduje jeszcze większy chaos. Z jednej strony fascynuje z drugiej przytłacza mocno, odbiera naiwne nadzieje. "Wiem, że nic nie wiem". 

Na przykład jedne z pierwszych epizodów depresyjnych, wali konkretnie, beznadzieja, bezradność, strach, że ten stan nigdy się nie skończy i nigdy przenigdy nie doznam już pozytywnego uczucia choćby przyjemności ze zjedzenia dobrej jajecznicy. ALE jak teraz sobie porównuje to wtedy jeszcze była ta naiwność, ten nieznany ogrom uczuć i emocji których nie umiałam nazwać, czarne chmury. I ta wiara w każdą wyciągniętą pomocną dłoń albo, że można "zmienić siebie, być kimś innym" 🙂 A dziś to ja już nie wiem czy to już deprecha czy jeszcze życie? Czy może to już stan przewlekły, a może kwestia charakteru. Na pewno wiem, że nie umiem funkcjonować w społeczeństwie choć umiem czasem sprawić wrażenie, że jestem kompetentna ale to i tak szybko się wali.

Czym zmniejszyłeś bodźce emocjonalne? Taka natura czy leki?

 

4 godziny temu, Sharon456 napisał:

Więc "łączę się w bólu".

 

Amen 🙂 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam tak po części, ale nie w takim stopniu jak Ty tutaj opisujesz. Co nazywasz oswojenie z życiem? Jesli możesz podać jakiś przykład. Czy ta zmiana jest konieczna? Lepiej samemu wyznaczać ścieżki, niż podążać za nimi, chociaż o wiele trudniej to zrobić (sam próbuje to zrobić, dążyć do swojej samodoskonałości). Chyba że, naprawdę jest źle z Twoim charakterem, ciężko stwierdzić, bo ogólniki podajesz. Ale czy tak naprawdę musisz przystosować się do całego społeczeństwa? Wystarczy Ci kilka osób, które rozumią to i możesz liczyć na nich. Zmniejszenie emocjonalne do minimum mam przez prawdopodobną apatię, przyczyną mogła być depresja. W sumie napisałem w swoim temacie, gdzie odpisałaś

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Heledore napisał:

@Arvena witaj na forum, ponownie. Zdajesz sobie sprawę z tego, że nikt za Ciebie nie będzie żył? Odnoszę takie wrażenie po Twojej wypowiedzi, że oczekujesz jakiegoś prowadzenia przez życie, utwierdzania Cię w tym, że to, co robisz jest w porządku, że ma być właśnie takie. Całe leczenie opiera się na daniu narzędzi, zwróceniu uwagi na niepoprawne schematy i ewentualnym ustabilizowaniu biochemii. Zatem czego byś oczekiwała? Czego tak naprawdę chcesz?

 

Dobre pytanie. Faktycznie to tak brzmi ale nie miałam na myśli zrzucania na kogokolwiek winy czy uniknięcia odpowiedzialności za własne życie. Nie oczekuję, że lekarz da mi cudowną tabletkę a psychoterapeuta powie mi jak żyć. To co teraz się ze mną dzieje to skutki moich mniejszych i większych decyzji z przeszłości. Niczego nie oczekuję. Przyszłam na forum by pogadać, podzielić się doświadczeniami i czerpać z doświadczeń innych. A czego bym chciała? Chciałabym wiedzieć czy ta walka ma jakikolwiek sens, czy powinnam nadal izolować się od ludzi czy może właśnie czasami sobie z kimś pogadać. Mam gorsze dni, nawrót, przepraszam jeśli nie piszę logicznie i sensownie. Jeśli uważasz, że nie powinnam tu być bo mam złe podejście to spokojnie, popracuję nad tym.

 

W dniu 19.05.2019 o 09:40, Blendzior napisał:

Co nazywasz oswojenie z życiem? Jesli możesz podać jakiś przykład. Czy ta zmiana jest konieczna?

 

Oswojenie z tym, że nie zawsze wychodzi, że nie zawsze jest przyjemnie, że nie muszę być usłużna i miła, że wcale ludzie nie muszą mnie lubić, że nie mam wpływu na innych i że to co sama myślę ma duży wpływ na mnie. Po prostu często zapominam, jakby mój mózg się cofał po każdym ciężkim okresie. Myślę, że zmiany są konieczne, tzn. jeśli coś nie działa to czemu się tego kurczowo trzymać i udawać, że działa, jak te wszystkie schematy myślowe. "Zmienianie siebie" jest kiepskim pomysłem gdy np. próbujemy z człowieka lubiącego w samotności grzebać w ogródku zrobić dynamicznego imprezowicza bo "zobaczysz, rozerwiesz się, nie będziesz tyle myśleć, poznasz ludzi, będzie super, u mnie działa". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Arvena napisał:

 

Oswojenie z tym, że nie zawsze wychodzi, że nie zawsze jest przyjemnie, że nie muszę być usłużna i miła, że wcale ludzie nie muszą mnie lubić, że nie mam wpływu na innych i że to co sama myślę ma duży wpływ na mnie. Po prostu często zapominam, jakby mój mózg się cofał po każdym ciężkim okresie. Myślę, że zmiany są konieczne, tzn. jeśli coś nie działa to czemu się tego kurczowo trzymać i udawać, że działa, jak te wszystkie schematy myślowe. "Zmienianie siebie" jest kiepskim pomysłem gdy np. próbujemy z człowieka lubiącego w samotności grzebać w ogródku zrobić dynamicznego imprezowicza bo "zobaczysz, rozerwiesz się, nie będziesz tyle myśleć, poznasz ludzi, będzie super, u mnie działa". 

 

No czyli takie codzienności. Samo nastawienie jest ważne, tylko nie masz nad tym takiej kontroli jak się wydawało.

 

Jak pisałem zmiany miałem na myśli zmiany nie dla innych, ale dla siebie, nie porzucając ich. Ale do tego byś potrzebowała większego bodźca. Mogę popisać z Tobą jak chcesz czasami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Arvena

wiesz, każdy refleksyjny i wrażliwy człowiek musi, po prostu musi zanegować tę rzeczywistość, ten świat. Ja też nie rozumiem ludzi, którzy "cieszą się, że żyją". Ktoś, kto tak gada, po prostu nie jest dość wrażliwy, nie dostrzega cierpienia, jakiego tyle w życiu. Jesteś człowiekiem, który wiele widzi i szuka... sensu. W świecie bez sensu. Trudno pogodzić się z myślą, że nasz świat to chaos. Dlatego wielu potrzebuje bogów, żeby nie zwariować. Pozdrawiam Cię serdecznie!

Edytowane przez Heledore
poprawiono post

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×