Skocz do zawartości
Nerwica.com

Statystyki samobójstw kobiety vs mężczyźni


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę, że nadzieja, realna wizja wyjścia z problemów życiowych, są bardzo ważne, aby nie nastąpiło samobójstwo. Kiedy ktoś już tego nie ma to jest bardzo niebezpieczna sytuacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W swoim życiu miałem mnóstwo myśli samobójczych, jednak zawsze to pozostało całe szczęście jedynie jako myśli. Wczoraj wieczorem spojrzałem na ścianę przy łóżku i zauważyłem wydrapany mały napis WHY. Przypomniało mi się, że w czasach gimnazjum, gdy byłem gnębiony i czułem się bardzo źle, to wydrapałem ten napis, było to pytanie do Boga, dlaczego akurat mnie to spotyka. Smutne jest to, że ten napis po ponad 10 latach jest w dalszym ciągu aktualny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to jest jakiś obowiązek dzielenia się? Dzielę się jeśli mam ochotę i z kim mam ochotę. Wolałbym, żeby państwo nie robiło tego za mnie.

Uważam, że powinien być taki obowiązek. Powinniśmy pomagać słabszym, uboższym, mniej zaradnym. Jeżeli ktoś nie chce, aby państwo w jego imieniu przeznaczało jego pieniądze z podatków na jakiś program socjalny, np. 500+, to taka osoba powinna wcześniej wypełnić w urzędzie stosowne dokumenty, które zobowiążą ją do wpłacenia określonej kwoty jakiejś potrzebującej osobie/rodzinie/instytucji. Według mnie musi to być udokumentowane, ponieważ znając ludzką naturę, to większość osób nie będzie chciała się dzielić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W swoim życiu miałem mnóstwo myśli samobójczych, jednak zawsze to pozostało całe szczęście jedynie jako myśli. Wczoraj wieczorem spojrzałem na ścianę przy łóżku i zauważyłem wydrapany mały napis WHY. Przypomniało mi się, że w czasach gimnazjum, gdy byłem gnębiony i czułem się bardzo źle, to wydrapałem ten napis, było to pytanie do Boga, dlaczego akurat mnie to spotyka. Smutne jest to, że ten napis po ponad 10 latach jest w dalszym ciągu aktualny.
Ja też byłem gnębiony całą podstawówkę( nie było wtedy jeszcze gimnazjum) i pierwsze lata w technikum i też miałem z tego powodu myśli samobójcze. Niby puściłem to w niepamięć ale na pewno wpłynęło to nawet na moją dzisiejszą niską samoocenę, totalny brak asertywności i ogólną dupowatość. Nawet dziś w pracy jestem wykorzystywany właśnie przez takich męskich, pewnych siebie facetów którzy wyczuwają moją mentalną słabość. Skutki gnojenia, prześladowania w szkole zostają niestety na całe życie. Psycholodzy, psychiatrzy mówią głównie o rodzinie a wg mnie większą krzywdę wyrządzili mi tzw "koledzy" że szkoły, którzy sami pochodzili często z patologicznych rodzin.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że jak ktoś dawał się gnębić w podstawówce i gimnazujm to już wcześniej był słaby, a życie to po prostu zaktualizowało. Osobowość wyrabia się głównie przez pierwsze lata życia, później są dalsze ważne momenty związane z nabywaniem tożsamości, dojrzewaniem itd., ale już nie aż tak znaczące.

 

 

wkuuporr,

Uważam, że powinien być taki obowiązek. Powinniśmy pomagać słabszym, uboższym, mniej zaradnym.

 

Socjalizm vs wolna amerykanka to temat rzeka i nie rozstrzygniecie go tutaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się jeszcze dopowiem że kobiety mają lżej i dlatego u nich jest mniej samobójstw.
pewnie większość kobiet uważa inaczej. Kobiety są silniejsze psychicznie, oraz przede wszystkim mniej odważne przynajmniej w popełnianiu samobójstw bo łykają mało skuteczne tabletki a nie wieszają się jak faceci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też byłem gnębiony całą podstawówkę( nie było wtedy jeszcze gimnazjum) i pierwsze lata w technikum i też miałem z tego powodu myśli samobójcze. Niby puściłem to w niepamięć ale na pewno wpłynęło to nawet na moją dzisiejszą niską samoocenę, totalny brak asertywności i ogólną dupowatość. Nawet dziś w pracy jestem wykorzystywany właśnie przez takich męskich, pewnych siebie facetów którzy wyczuwają moją mentalną słabość. Skutki gnojenia, prześladowania w szkole zostają niestety na całe życie. Psycholodzy, psychiatrzy mówią głównie o rodzinie a wg mnie większą krzywdę wyrządzili mi tzw "koledzy" że szkoły, którzy sami pochodzili często z patologicznych rodzin.

Ja w podstawówce nie byłem gnębiony. Byłem tam spokojny i pomocny, ale miałem swoich klasowych kolegów, nawet wielu. Chyba wychowawca dobrze zsocjalizował klasę. Jednak poza klasą nikogo raczej nie znałem i bałem się kogoś poznać. Gdy pojawiała się w pobliżu nowa osoba spoza klasy to odczuwałem lęk i mnie paraliżowało. Później trafiłem do gimnazjum, które miało opinię najgorszego w całym mieście. Klasa do której trafiłem była określana jako najgorsza w całym roczniku. Z mojej byłej klasy znalazło się tam niewiele osób. Większość stanowiła paczka z innej szkoły. Nie byłem głównym kozłem ofiarnym, to co działo się z tym głównym to przechodzi ludzkie pojęcie, ale jednak 2-3 chłopaków upatrzyło mnie sobie i dało mi dość mocno w kość. Upatrzyli mnie sobie, bo byłem zbyt cichy, nieśmiały, spokojny, pomocny. Natomiast na dalszych etapach edukacji nie miałem problemów z gnębieniem, jednak moje problemy psychiczne z każdym rokiem się rozwijały coraz mocniej. U mnie problem z moim zachowaniem zaczął się już wcześniej, w pierwszych latach szkoły podstawowej, a nawet przed jej rozpoczęciem. Na podwórku oraz w domu byłem przez całe lata bity i obrażany, wychowywałem się na patologicznym osiedlu. Pewnie z powodu tych miękkich cech oraz z tego, że w pierwszych latach życia miałem bardzo poważną operację nogi (urodziłem się z wadą wrodzoną) przez co trochę kulałem przy bieganiu i nie byłem tak sprawny jak rówieśnicy. Pamiętam, że w pierwszych latach życia starałem się postawić, toczyłem nawet bójki, ale zawsze przegrywałem, bo byłem zbyt słaby. Nigdy nie chciałem się bić, od zawsze byłem pokojowy, bójki to była ostateczność. W pierwszych latach życia byłem też pogodny, radosny, dużo mówiłem, wygłupiałem się, ale z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że jakoś dziwnie się zachowywałem, byłem aż za bardzo otwarty. Podwórkowi rówieśnicy nigdy mnie do końca nie zaakceptowali pomimo, iż spędziłem z nimi dużo czasu, bo nie miałem z kim, zawsze dla nich byłem osobą drugiej kategorii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem gnębiony od pierwszej klasy podstawówki do gdzieś 3-ciej technikum, co ciekawe wcale nie byłem jakiś słaby fizycznie, tylko nie chciałem się bić, nie oddawałem, ale też nie skarżyłem się innym. Przywykłem do tego że jestem popychadłem i tak zostało do dziś. Rodzice, nauczyciele byli zadowoleni byłem grzeczni, dość dobrze się uczyłem, nie sprawiałem żadnych problemów, nie przechodziłem żadnego młodzieńczego buntu. Ja więcej problemów rodzicom sprawiałem w dorosłym życiu swą niezaradnością, niesamodzielnością niż w dzieciństwie gdzie mnie non stop chwalono.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co ciekawe wcale nie byłem jakiś słaby fizycznie, tylko nie chciałem się bić, nie oddawałem, ale też nie skarżyłem się innym. Przywykłem do tego że jestem popychadłem i tak zostało do dziś.

Ja niby byłem większy niż rówieśnicy, ale słabszy. We wczesnym dzieciństwie stoczyłem kilka bójek, zawsze przegrywałem, więc później przestałem się bronić. Nawet na WF zawsze miałem najgorsze stopnie, obojętnie z jakiego ćwiczenia. Wiedziałem, że to nie pomoże, a jedynie pogorszy sytuację. Poza tym od zawsze miałem pokojową naturę. We wczesnych latach życia skarżyłem się rodzicom, przybiegałem z płaczem do domu i oni próbowali interweniować. W czasach gimnazjum nikomu się nie skarżyłem, ponieważ zacząłem coraz bardziej zamykać się w sobie. Nauczycielom nie mówiłem ze względu na nieśmiałość, poza tym wiedziałem, że to jedynie pogorszy sytuację co pokazał mi przykład głównego klasowego kozła ofiarnego. A rodzicom też nic nie mówiłem, ponieważ nasz kontakt nigdy nie był jakiś mocny, z każdym rokiem słabnął. W dzisiejszych czasach gdyby doszło do gnębienia mnie to nie wiem jak bym zareagował. Z jednej strony zawsze się tego boję, np. przed podjęciem jakiejś nowej pracy, ale z drugiej strony przed braniem leków sam mocno chciałem, aby doszło do takiej sytuacji, bo czułem, że wtedy wystrzelę.

 

Rodzice, nauczyciele byli zadowoleni byłem grzeczni, dość dobrze się uczyłem, nie sprawiałem żadnych problemów, nie przechodziłem żadnego młodzieńczego buntu. Ja więcej problemów rodzicom sprawiałem w dorosłym życiu swą niezaradnością, niesamodzielnością niż w dzieciństwie gdzie mnie non stop chwalono.

Ja byłem zawsze określany jako grzeczny i spokojny. Osoby z dalszej rodziny były w szoku jak dobrze moi rodzice mnie wychowali. Wynikało to chyba z zamknięcia się w sobie i stłamszenia emocji, bo nie zawsze taki byłem. We wczesnym dzieciństwie pamiętam, że bardzo często się kłóciłem i okazywałem złość. W moim domu nie można było okazywać złości, ponieważ ojciec szybko to tłumił. Tylko on mógł okazywać złość i obrażać wszystkich. Po jakimś czasie dzięki Grzybkom Psylocybinowym odblokowałem wszystkie emocje, które przez całe lata były zamrożone, teraz mogę okazywać, np. złość, ale mam z tym wielkie problemy, bo jest ona cholernie potężna, mam problemy z kontrolowaniem jej. Jest po prostu nieadekwatna do sytuacji. Musiałem ją spacyfikować lekami od psychiatry. Młodzieńczego buntu też nie przechodziłem, nie przypominam sobie, ale raczej nie każdy go przechodzi. No i też w życiu dorosłym sprawiłem rodzicom o wiele więcej problemów niż w dzieciństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłem zawsze określany jako grzeczny i spokojny. Osoby z dalszej rodziny były w szoku jak dobrze moi rodzice mnie wychowali.
No niestety mamy tu taki dysonans że rodzice, nauczyciele chwalą grzecznych, spokojnych a w realnym, dorosłym życiu te wartości są wręcz szkodliwe świat promuje odważnych, energicznych czy to na płaszczyźnie zawodowej czy w relacjach z kobietami np. A ci co byli ganieni za to że są niegrzeczni, rozwydrzeni odnoszą sukcesy i wtedy rodzice zapominają o tym jak strasznymi dziećmi byli. Ja jak brałem leki SNRI to potrafiłem się czasem zezłościć ale tylko na przedmioty np celowo rozwaliłem kosiarkę, komputer ale to mi minęło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety mamy tu taki dysonans że rodzice, nauczyciele chwalą grzecznych, spokojnych a w realnym, dorosłym życiu te wartości są wręcz szkodliwe świat promuje odważnych, energicznych czy to na płaszczyźnie zawodowej czy w relacjach z kobietami np. A ci co byli ganieni za to że są niegrzeczni, rozwydrzeni odnoszą sukcesy i wtedy rodzice zapominają o tym jak strasznymi dziećmi byli. Ja jak brałem leki SNRI to potrafiłem się czasem zezłościć ale tylko na przedmioty np celowo rozwaliłem kosiarkę, komputer ale to mi minęło.

Według mnie należy rozróżnić osobę z natury grzeczną i spokojną, a osobę, która taka się stała z powodu przemocy fizycznej/psychicznej i te cechy wynikają wtedy głównie z lęku i zamknięcia się w sobie. A co do leków to ja biorę teraz SNRI (Wenla) i moja złość została spacyfikowana. Bez leków byłem ciągle wkur*iony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety mamy tu taki dysonans że rodzice, nauczyciele chwalą grzecznych, spokojnych a w realnym, dorosłym życiu te wartości są wręcz szkodliwe świat promuje odważnych, energicznych czy to na płaszczyźnie zawodowej czy w relacjach z kobietami np. A ci co byli ganieni za to że są niegrzeczni, rozwydrzeni odnoszą sukcesy i wtedy rodzice zapominają o tym jak strasznymi dziećmi byli. Ja jak brałem leki SNRI to potrafiłem się czasem zezłościć ale tylko na przedmioty np celowo rozwaliłem kosiarkę, komputer ale to mi minęło.

Według mnie należy rozróżnić osobę z natury grzeczną i spokojną, a osobę, która taka się stała z powodu przemocy fizycznej/psychicznej i te cechy wynikają wtedy głównie z lęku i zamknięcia się w sobie. A co do leków to ja biorę teraz SNRI (Wenla) i moja złość została spacyfikowana. Bez leków byłem ciągle wkur*iony.

Facet z natury grzeczny, spokojny będzie z dużym prawdopodobieństwem gnębiony od najmłodszych lat chyba że będzie na tyle silny psychicznie żeby to odeprzeć, zdystansować się. Ja nawet nie wiem czy jestem z natury spojony czy na mnie to wyćwiczono ale podejrzewam że to i to. Kobiety jednak mają w tej materii lepiej moja siostra też jest spokojna bardzo i odniosła sukces zawodowy i ma męża a my z bratem jesteśmy odpadkami systemu tylko brat żyje bardziej swoimi pasjami jak "normalnym" życiem i mu chyba to tak nie przeszkadza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Facet z natury grzeczny, spokojny będzie z dużym prawdopodobieństwem gnębiony od najmłodszych lat chyba że będzie na tyle silny psychicznie żeby to odeprzeć, zdystansować się. Ja nawet nie wiem czy jestem z natury spojony czy na mnie to wyćwiczono ale podejrzewam że to i to. Kobiety jednak mają w tej materii lepiej moja siostra też jest spokojna bardzo i odniosła sukces zawodowy i ma męża a my z bratem jesteśmy odpadkami systemu tylko brat żyje bardziej swoimi pasjami jak "normalnym" życiem i mu chyba to tak nie przeszkadza.

Nie zgodzę się. W szkole miałem kolegę, który był grzeczny, pomocny, nieśmiały i niesamowicie spokojny. Nawet bardziej niż ja. Miał bardzo dobre stopnie, był uczynny. Uczyłem się z nim w podstawówce, gimnazjum i szkole średniej. Nigdy nie wchodził w żadne konflikty, nie podnosił głosu, nie bił się. Tylko, że u jego wynikało to z natury, a nie z przemocy i to ludzie wyczuwają. Ludzie wyczuwają fałsz. To były jego naturalne cechy, a nie sztuczna grzeczność opleciona lękiem. Jeżeli ktoś jest fałszywie grzeczny, spokojny i nieśmiały z powodu lęku, to ludzie to wyczują, bo coś tutaj nie będzie się zgadzać, nie będzie spójności. Jego mama była nauczycielką, jednak jedynie w szkole podstawowej. Ogólnie pochodził z dobrej rodziny. Dziwnym trafem nigdy na żadnym etapie edukacji nie był gnębiony, nie licząc jakichś młodzieńczych uszczypliwości, które zdarzają się każdemu. Obecnie jest psychologiem/psychiatrą (już nie pamiętam dokładnie), ma żonę, dzieci i mu się dobrze powodzi. U mnie w pewnym sensie wynika to też z natury, bo tak jak pisałem wcześniej, od zawsze byłem miły i pokojowy. Jednak wiele cech mi dodano poprzez znęcanie się fizyczne/psychiczne, które zaczęło się w domu, następnie było kontynuowane na podwórku, a zwieńczenie miało w szkole. Takie cechy jak patologiczna grzeczność, przesadny spokój czy nie okazywanie złości są właśnie tymi dodatkami, ponieważ pamiętam, że we wczesnych latach dzieciństwa taki nie byłem. Te wszystkie dodatkowe cechy były oplecione lękiem. Kiedyś psycholog mi nawet powiedział, że przejawiam agresywne cechy osobowości, coś w tym rodzaju, tylko zostały one stłumione. Dlatego po odblokowaniu emocji bardzo często i zbyt łatwo byłem wkur*iony i miałem problemy z kontrolowaniem gniewu, który przybierał nieadekwatne do sytuacji rozmiary. Kobiety na pewno mają lepiej, ponieważ w naszej kulturze są to cechy typowo kobiece. Zresztą w mojej rodzinie wszystkie kobiety w miarę dobrze sobie radzą, natomiast mężczyźni nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wkuuporr, :shock: Psylocybiną odblokowałeś emocje? W jaki sposób?

Nie wiem, same się odblokowały. Ja nic nie musiałem robić. Coś się udrożniło. Kamień się skruszył. Odblokowanie to pół biedy, dochodzą jeszcze problemy z nazywaniem emocji oraz z siłą emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 mln złotych to jest za mało, zdecydowanie za mało patrzac na to, czego dokonali w tak krotkim czasie

Dwa miliony to mało. Super. Mnie się jednak wydaje, że to zależy od tego za co się się te dwa miliony dostaje. Jeżeli za nicnierobienie to chyba jednak dużo. Ale co ja tam wiem.

 

Ale ostatnio miałem jak na dłoni obłude pana Tuska i Kapicy w w sprawach hazardowych, poniewaz sam mialem problemy z tym uzaleznieniem znam reali i srodowisko.

 

Slowa Tuska ze Kapica walczyl z hazardem to kpina, malo tego, odkad potrafie cofnac sie pamiecia, bo ojciec prowadzil lokal gdzie staly maszyny jak bylem maly, nie bylo takiego burdelu z masznami hazardowymi jak za czasow PO i Kapicy.

 

Malo tego, za czasow PO, a najlepsze jest ze czym dluzej rzadzili tym bylo gorzej, spotkalem sie z maszynami hazwrdowymi w........ Sklepie spozywczym. BYLEM W SZOKU ALE TO PRAWDA.

 

A PIS zrobilo z tym porzadek w 6 miesiecy, co prawda przez to upadłompare baròw z piwem, bo utrzymywały sie one m in tez dzieki tym maszynom, ale ja jestem wolny i nie mam szans powrocic do nalogu.

Walczenie z uzależnieniem poprzez zakazywanie źródła uzależnienia to nie jest do końca rozsądna droga. Myślałem, że prohibicja dała wystarczającą historyczną lekcję. A to, że ty nie masz już z tym problemu, to wybacz, nie jest żaden dowód. To najwyżej jest dowód na to, że sam nie możesz poradzić sobie ze swoimi słabościami i oczekujesz od innych, że zrobią to za ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to jest jakiś obowiązek dzielenia się? Dzielę się jeśli mam ochotę i z kim mam ochotę. Wolałbym, żeby państwo nie robiło tego za mnie.

Uważam, że powinien być taki obowiązek. Powinniśmy pomagać słabszym, uboższym, mniej zaradnym. Jeżeli ktoś nie chce, aby państwo w jego imieniu przeznaczało jego pieniądze z podatków na jakiś program socjalny, np. 500+, to taka osoba powinna wcześniej wypełnić w urzędzie stosowne dokumenty, które zobowiążą ją do wpłacenia określonej kwoty jakiejś potrzebującej osobie/rodzinie/instytucji. Według mnie musi to być udokumentowane, ponieważ znając ludzką naturę, to większość osób nie będzie chciała się dzielić.

Może powinien być, ale póki co nie jest. Jakbyś zresztą nie zauważył, to przypominam, że na długo przed wprowadzeniem programu 500+ istniała w Polsce bogata pomoc społeczna zapewniająca wsparcie finansowe, usługowe i rzeczowe, co powinno zadowolić sumienia tak wrażliwych jednostek ja ty. Tego typu działalność państwa jest zresztą na wskroś lewicową ideą, o czym czasami zapominają różni piewcy dobrej zmiany. Pomoc osobom znajdującym się w trudnej sytuacji jest jednak czymś innym niż zachęcanie takich ludzi do dalszego rozmnażania się, co może skutkować tylko przyrostem obywateli dziedziczących postawę roszczeniową. O skutkach ekonomicznych i politycznych tego rodzaju nieodpowiedzialnej polityki nie wspominając.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może powinien być, ale póki co nie jest. Jakbyś zresztą nie zauważył, to przypominam, że na długo przed wprowadzeniem programu 500+ istniała w Polsce bogata pomoc społeczna zapewniająca wsparcie finansowe, usługowe i rzeczowe, co powinno zadowolić sumienia tak wrażliwych jednostek ja ty.

Widocznie pomoc, która wcześniej istniała była niewystarczająca.

 

Tego typu działalność państwa jest zresztą na wskroś lewicową ideą, o czym czasami zapominają różni piewcy dobrej zmiany.

To, że coś jest lewicowe, to nie znaczy, że od razu złe.

 

Pomoc osobom znajdującym się w trudnej sytuacji jest jednak czymś innym niż zachęcanie takich ludzi do dalszego rozmnażania się, co może skutkować tylko przyrostem obywateli dziedziczących postawę roszczeniową. O skutkach ekonomicznych i politycznych tego rodzaju nieodpowiedzialnej polityki nie wspominając.

Postawa roszczeniowa jest jak najbardziej uzasadniona. Każdy człowiek, który przychodzi na ten świat, powinien mieć możliwość godnego życia, bez względu na to czy pracuje, czy nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widocznie pomoc, która wcześniej istniała była niewystarczająca.

Niewystarczająca do czego? Jeżeli ktoś chce żyć tylko za cudze ile mu nie dasz będzie niewystarczające. Jakoś nie było słychać, żeby ludzie z głodu umierali. Chociaż podobno żywili się psami (przynajmniej według TV Republika).

 

Postawa roszczeniowa jest jak najbardziej uzasadniona. Każdy człowiek, który przychodzi na ten świat, powinien mieć możliwość godnego życia, bez względu na to czy pracuje, czy nie.

No jasne. Dej, bo mnie się należy. Nie wiem, czy nikt cię do tej pory nie uświadomił o tym prostym fakcie, ale pieniądze nie rosną na drzewach. Państwo, żeby dać komuś pieniądze musi zabrać je komuś innemu, oczywiście komuś, kto dołożył się do PKB normalną uczciwą pracą. Wytłumacz mi proszę w imię jakiej solidarności miałbym dokładać do utrzymana ludzi, którym nie chce się pracować, a których jedynym talentem jest robienie dzieci, których nie potrafią utrzymać. Godnie życie to jest dość mętny termin. Dla jednych godne życie to nie musieć żebrać o jedzenie, a dla innych to passat na podjeździe i wczasy w Mielnie. W systemie rozbudowanej pomocy społecznej beneficjentami są ludzie, którzy nie potrafią zapewnić sobie utrzymania kosztem ludzi, którzy musza pracować nie tylko na swoje utrzymanie, ale też na utrzymanie nierobów i nieudaczników. Według ciebie to jest fair?

Ale to tylko jedna rzecz. Postawa roszczeniowa ma to do siebie, że jest dziedziczona (podobnie jak ubóstwo) i ulega wzmocnieniu w miarę jej zaspokajania. Ciemne efekty programu 500+ są takie, że cytuję:

Ponad 30 proc. dorosłych Polaków w rodzinach, gdzie pobierane jest świadczenie 500+ na pierwsze i jedyne dziecko, nie ma pracy, ani jej nie szuka

i dalej:

Blisko 2,5 miliona rodziców zastanawia się obecnie, czy warto podjąć pracę, dłużej pracować albo poprawiać swoje kwalifikacje, ryzykując przy tym utratę świadczenia rodzinnego - pisze Marcin Lipka, główny analityk cinkciarz.pl. Powodem jest konstrukcja programu 500+, która nie tylko nie promuje zatrudnienia, ale - jak sugerują ostatnie dane GUS - może ona sprzyjać wzrostowi bierności zawodowej.

Źrodło:

https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/500-aktywnosc-zawodowa-praca,239,0,2399215.html

 

Teraz wyobraź sobie kobietę w wieku dajmy na to 25 lat, która otrzymawszy nagle pieniądze za np. dwójkę dzieci rezygnuje z pracy. Przez najbliższe mniej więcej 18 lat będzie dostawała te pieniądze (zakładając, że przyszłe rządy nie wycofają się z tego programu). Potem nagle przestanie dostawać pieniądze i będzie musiała wrócić do pracy z osiemnastoletnią dziurą w CV. To jeszcze jednak nic. 18 lat przerwy w pracy to jest znacząca obniżka emerytury. Na emeryturze więc znajdzie się ona w sytuacji niewystarczających środków do życia. Jak myślisz, co wtedy powie? Powie, żeby dało jej państwo, bo przecież nie może tak być, żeby człowiek na emeryturze głodował. Tym sposobem postawa roszczeniowa generuje tylko większe postawy roszczeniowe. Państwo oczywiście da, bo wybory, pijar, kiełbasa wyborcza i prawa człowieka. W ten sposób jedną osobę będą utrzymywać nie tylko pracujący dzisiaj, ale także ich dzieci. Niech żyje sprawiedliwość społeczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna rzecz, bo nie chcę być źle zrozumiany. Ja nie kwestionuję tego, że w społeczeństwie są osoby, które z różnych względów nie są zdolne do aktywności zawodowej. Są też osoby, które, chociażby z racji zaburzeń psychicznych, nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Takim osobom jak najbardziej należy się pomoc. Ale stopa bezrobocia zarejestrowana na koniec stycznia w Polsce wynosiła 6,9%. Żeby nie Ukraińcy, których pracuje obecnie w Polsce ok. 2 miliony, byłby poważny problem z siłą roboczą. Inaczej mówiąc, nie pracują głównie ci, którym się nie chce, albo wolą siedzieć z browarem oglądając Trudne Sprawy, ponieważ wzięcie dupy w troki i pójście do pracy uwłaczałoby ich godności. O migracji zarobkowej wewnątrz kraju lub podnoszeniu kwalifikacji zawodowych (zresztą głównie na koszt podatnika) nie wspominając. Nad takimi nie zamierzam się litować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się odnośnie rafs z programem 500+. Przecież ile dzieci wymaga opieki tak po 10-12 max 14 roku życia? Wręcz dzieci są wyśmiewane gdy nie są samodzielne i nie potrafią np. same pojechać na miasto, ja do teraz nie zrobiłem samodzielnych zakupów w centrum handlowym, chociaż często chadzam po mieście i nie mam z tym problemów. Pamiętam że jako jedyny jak byliśmy w kinie z dwoma-trzema osobami wracałem z wychowawczynią a reszta zostawała. Jedzenie też nie tak ciężko samemu zrobić, ja pomimo iż kuchennie sam jestem noga i zupy sam bym nie zrobił, ale zagotować zupkę chińską, parówki czy kanapki ogarnąć to raczej każde dziecko bez znaczącej niepełnosprawności powinno ogarnąć jak rodziców nie ma w domu.

 

Postawa roszczeniowa jest jak najbardziej uzasadniona. Każdy człowiek, który przychodzi na ten świat, powinien mieć możliwość godnego życia, bez względu na to czy pracuje, czy nie.

 

Dlaczego więc, osoby niepełnosprawne - zależy jeszcze w jaki sposób, i czy nie mają specjalnie orzeczenia by ciągnąć socialu mają być na minus z tymi, co mają 500+ i kościołem?

Miałem kontakt z osobami z orzeczeniem bo przecież poszedłem na projekt unijny, i kobieta która miała najgorzej - czyli była na wózku, zrezygnowała. Nikt do pracy jej nie chciał przyjąć, pomimo iż ledwo ukończyła studia. Przez kiepską organizację i brak dostosowania warunków do jej sposobu poruszania się nie wytrzymała nerwowo. Pamiętam jak mówiła dużej ilości osób "przecież pan nie wygląda na osobę niepełnosprawną szczerze powiedziawszy". Niby w regulaminie były punktowane zaburzenia psychiczne i sam wczoraj się dowiedziałem że osoba którą najbardziej polubiłem wtedy ma depresję i nic więcej, co mnie lekko zdziwiło. Ale szczerze, mam świadomość że renty na 100% nie dostał, więc stażystą jest za te 1000zł netto, sam się na to zgodził, nie moja sprawa.

Dlatego są równi i równiejsi - problem w tym że aby przeprowadzić w pełni uczciwy social bez grania na emocjach i nie przekupowania wyborców obiecankami cacankami jest trudno.

 

Są też osoby, które, chociażby z racji zaburzeń psychicznych, nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie.

 

Sam byłem taką osobą przez ostatnie 3 dorosłego życia. Teraz ok, jestem w stanie pracować bo nawet bez jazd mi się nudzi, kłopot w tym że nawet nie wiem od czego zacząć. Tyle się nasłuchałem o dyskryminacji osób chorych psychicznie i brak zaufania pracodawców, w tym w głowie mam jakiś mobbing, że nie wiem czy nawet się starać, a nie ma fundacji zapewniających pracę w moim mieście. W gimnazjum byłem gnębiony nawet przez nauczycielów, co brzmi paradoksalnie, ale tak było, więc nie mam zaufania do ludzi. W innych lokacjach są organizacje zapewniające pracę np. w restauracji dla osób z autyzmem/aspergerem/schizofrenią, oglądałem materiał video i ci trzeci na pierwszy rzut oka normalne osoby.

I weź spróbuj się tutaj wybić. Ja nie jestem za tym, by dawać social na lewo i prawo osobom z F'kami, ale dać im możliwość jakiegokolwiek rozwoju w trakcie remisji, a nawet możliwość zarabiania więcej niż średnia pensja społeczeństwa jeżeli są do tego zdolni. Bo na razie niepełnosprawność jakakolwiek jest synonimem do biedy. Może i stereotyp, ale taka smutna prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×