Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja historia...


Piotrek_AR

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Z zaburzeniami lękowymi borykam się w sumie do kiedy pamiętam. Obecnie mam 30 lat.

Zawsze byłem wzorowym uczniem. Przez podstawówkę przeszedłem bez większych problemów. Moja historia zaczyna się w gimnazjum kiedy to przez pierwsze poważne ataki lęku zawaliłem szkołę i ledwo zdałem z klasy do klasy. Siedząc na lekcjach miałem wrażenie że robi mi się niedobrze (pamiętam to doskonale) a przy tym ogarniała mnie masakryczna panika...musiałem wychodzić z klasy...potem przestałem w ogóle chodzić na lekcje z obawy że znowu mi się to przytrafi...całe szczęście lęki się skończyły jakoś samoczynnie i jakoś skończyłem szkołę, nawet z niezłymi wynikami.

 

Nerwica lękowa jak to nerwica musiała jednak pojawić się znowu tym razem w liceum....w 3 klasie. Ta sama historia...lęki na lekcjach itd. ale jakoś sobie sam z tym poradziłem i w sumie przeszło samo. Miałem wyrozumiałych nauczycieli...oceny też ok więc przetrwałem szkołę, zdałem bardzo dobrze maturę i dostałem się na studia...

 

Na studiach oczywiście to samo, nowe otoczenie, nowi ludzie i lęki powróciły. Objawiały się tak samo. Ataki paniki uniemożliwiające mi normalne chodzenie na zajęcia. Tym razem jednak nie poszło tak gładko...3 uczelnie zawaliłem przez nieobecności, cudem zrobiłem licencjat w prywatnej szkole. W jedym roku było ok, w drugim gorzej, a trzeci jakoś przetrzymałem.

 

Przyszła pora na pracę...przez kilka lat miałem względny spokój. Prawdziwy koszmar zaczął się jednak jakieś dwa lata temu, kiedy zacząłem pracować w fajnej firmie na odpowiedzialnym stanowisku. Na początku miałem problemy ze zwykłym chodzeniem do skleu po przysłowiowe ,,bułki" stojąc w kolejce zaczynałem się bać że zemdleje, że zrobi mi się słabo...wiadomo po chwili zaczynałem mieć duszności i wrażenie że odcina mi nogi, a wszystko dookoła się kręci. Podobnie było np u fryzjera, gdzie każda wizyta stawała się prawdziwym koszmarem...kołatanie serca, wrażenie osuwania się na fotelu, ból w klatce piersiowej, istny koszmar...ale prawdziwe apogeum przyszło na wiosnę w tym roku (muszę nadmienić że oprócz stanów lękowych, mam potężną kancerofobie - każdy najmiejszy ból, pieprzyk czy cokolwiek innego przyprawia mnie o zawał). Zacząłem czuć się w pracy fatalnie, cały czas miałem wrażenie że zemdleje. Nawet jak myłem zęby musiałem trzymać się umywalki. Do tego doszedł ucisk w klatce piersiowej i nieustający niepokój i panika. Zacząłem się bać chodzić do pracy, w obawie przed zemdleniem. Do tego doszły dziwne objawy...kilka razy w miesiącu kiedy nawet czułem się względnie dobrze, ni stąd ni zowąd potrafiłem mieć nagły i krótki zawrót głowy, wrażenie jakbym leciał na jedną stronę. Trwało to jakieś kilka sekund. Czasami miałem wrażenie jakby ktoś chciał wcisnąć mi głowę w szyję, tak jakby kark przestał ją utrzymywać.

Te dzwine ataki mam do dzisiaj. Nawet dzisiaj kiedy rano czułem się bardzo dobrze, nagle podczas rozmowy telefonicznej znowu to samo. Poza tym cały czas towarzyszy mi niepokój i ucisk w klatce, czasem duszności, nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem normalny poranek i dzień. Ostatnio w kościele ledwo wytrzymałem do końca mszy. Nogi robiły mi się jak z waty i miałem wrażenie że zaraz upadnę.

Oczywiście gnębią mnie cały czas myśli czy to nie jakaś poważna choroba. Wiosną byłem z tym u lekarza ponieważ dodatkowo pojawiło się potężne nadciśnienie. Lekarz zlecił badania krwi, które wyszły jak u zdrowego nastolatka...kiedy przyznałem się że mam takie problemy od razu stwierdził że widzi po mnie że coś jest na rzeczy i polecił wizytę u psychiatry...

W czerwcu byłem na wizycie u bardzo dobrego specjalisty, który zdiagnozował u mnie problemy z radzeniem sobie z distresem. Dostałem leki na 3 miesiące. Jeden z nich to bodajże afoban. Miałem zgłosić się na ponowną wizytę, ale szczerze mówiąc ,,olałem" temat chociaż nie wiem dlaczego. ... przyznam że po lekach czułem się lepiej, zacząłem w miarę normalnie funkcjonować...niestety leki się skończyły i znowu jest masakra, no i te dziwne ataki...zaczynam sie zastanawiać czy nie iść na tomograf bo to może coś poważnego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek_AR,choroba lękowa/nerwica/co do zasady nie ma okresów samoistnych remisji.Tym się m.in.różni od depresji,która ma prawie zawsze wyraźnie zaznaczony początek i koniec.Lęk może wolno płynąć przez Twoje ciało,lub gwałtownie wybuchąć.Amplitudy lęku mogą się zmieniać ,lecz nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu.

Mam nadzieję,że się nie obrazisz ale czy nie miałeś problemu z używkami?

Może masz fobie/różne/,które się kończyły wraz z ustaniem przyczyny?

Lek przyczyny nie ma.Fobie mają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się i co do lęku tak własnie jest...wolno płynie i co jakiś czas się objawia...jesli chodzi o używki to tylko palę, alkohol praktycznie zero o innych twardszych tematach nawet nie wspomnę. Myślę że moja kancerofobia nie minie...bo jej przyczyny są wokół mnie cały czas. Już zaczynam się gnębić myślami czy te moje niby omdlenia to nie jakieś poważne choróbsko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nie miałeś uderzenia w głowę to tomografia hm....Lecz co z tym nadciśnieniem,bierzesz jakieś proszki bo to choroba raczej zerojedynkowa.Z rutynowych badań,jeżeli nie małeś to konieczne jest badanie TSH.Te objawy bliskie omdleniu mogą wskazywać na hipoglikemię.Czyli przydałobysię obcążenie glukozą.Badanie cukru na czczo jest czasami mylącę/np.osobnicze cechy,póżne jedzenie śniadania/

Dla pewności-skierowanie od lekarza rodzinnego na badanie Miana TSH i obciążenie glukozą.A alprazolam zostaw,Przepisał Ci psychiatra?

Zrób te badania,jeżeli nic nie wykażą,lecz lęk u lekarza psychiatry/ ale nie afobamem,bo się wpuścisz w bagno-najwyżej doraźnie/.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to zaczynaj przygodę z psychiatrią.Jeżeli nie brałeś leków przeciwdepresyjnych to na chorobę lękową są cztery leki:escitalopram,od tego radzę zacząć,wenlafaksyna,paroksetyna i duloksetyna.Te trzy ostatnie trudno odstawić.To quasi "narkotyki,"ale bardzo skuteczne.Problem jest wtedy gdy trzeba lek odstawić lub zamienić na inny.Bo leki przeciwdepresyjne po pewnym czasie przestają działać.

Escitalopram/lexapro-lek oryginalny/jest równie skuteczny i nie daje takiego "zespołu dyskontynuacji" jak trzy pozostałe.Przez okres 3 tygodni możesz czuć się gorzej.Po tym okresie następuje ulga od lęku.Alprazolam dorażnie.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedź. Ja myślałem że to może nawet jakieś problemy z błędnikiem ale te niby omdlenia nie niosą za sobą żadnych innych dolegliwości, no może poza tym że potem czuje się podminowany...czytałem też gdzieś że hipoglikemie może powodować stres zwłaszcza długotrwały chodzi o przeciążenie nadnerczy i wymuszanie produkcji adrenaliny, a ja non stop chodzę nabuzowany...i tak koło się zamyka...czekanie na atak i ciągłe poddenerwowanie. Afobam biorę w naglych wypadkach i tskie mialem zalecenie. Normalnie mialem przepisany sypromol 3 razy dziennie i coś jeszcze 1 raz dziennie rano ale nie pamietam...muszę też zmienić tryb życia, bo z tego co widzę te problemy zaczęły się od kiedy przestałem dbać o dietę i ruch...sporo mi sie przytyło, praca siedząca, masa stresu i odpowiedzialności...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×