Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kiepski start w przyszłość


Flawless

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Wracam do Was w przedświątecznym okresie. Trochę się zmieniło.

 

Z dziennego zarządzania przerzuciłem się na zaoczną pedagogikę. Nie dość, że w końcu mogłem pracować to nie są aż takie trudne studia. Cóż, możecie powiedzieć, że mam dwie lewe ręce i będzie to gówno warty papierek - możliwe. Że mam dwie lewe ręce to na pewno, po prostu jestem już zmęczony ciągłym edukowaniem się. Pragnę żyć tak, abym to ja sam siebie oceniał a nie stary piernik który jest moim wykładowcą.

 

Udało mi się również znaleźć z moim chłopakiem mieszkanie. Już praktycznie skończyliśmy je remontować. Problem tylko w tym, że do mieszkania dołożyłem tylko 1200zł mojej wypłaty... pozostałe pięć koła włożył on oraz jego rodzice. Ciągle mi to wypomina. Nie dziwie mu się, w końcu jest bogaty i dla jego rodziców wyłożenie kilku tysięcy nie było problemem. A ja na te 1200 zapierdalałem przez cały miesiąc.

 

Apropos, pracuje w słynnej sieci sprzedającej książki/muzykę z przecinkiem w logo. Co prawda już niedługo tam popracuje, umowy mi raczej nie przedłuża ze względu na mierne wyniki słynnej umbrelli. Awaryjnie wysłałem już kilkadziesiąt CV - niestety, każde bez odzewu.

 

Pasji i hobby jak nie było tak nie ma. Jedynie co to nie mam na tyle czasu, by o tym myśleć. W pracy jestem między 12-21, potem jem kolacje, idę do wanny i kładę się spać.

 

Zrobiłem mały progres, jednak czuję że to wszystko się posypie jak domek z kart. Mam ochotę umrzeć. Przeraża mnie wizja człowieka, któremu ledwo starcza na czynsz, jedzenie i media, musi się o wszystko prosić swojego partnera a ja sam jestem nic niewartym człowiekiem, który po prostu urodził się w złej rodzinie, w nieodpowiednim miejscu i czasie. Tak, jak wspomniałem już kilka razy - biednym się urodzę i biednym zdechnę. Dysfunkcja rodziny niszczy istnienia i perspektywy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Wracam do Was w przedświątecznym okresie. Trochę się zmieniło.

 

Z dziennego zarządzania przerzuciłem się na zaoczną pedagogikę. Nie dość, że w końcu mogłem pracować to nie są aż takie trudne studia. Cóż, możecie powiedzieć, że mam dwie lewe ręce i będzie to gówno warty papierek - możliwe. Że mam dwie lewe ręce to na pewno, po prostu jestem już zmęczony ciągłym edukowaniem się. Pragnę żyć tak, abym to ja sam siebie oceniał a nie stary piernik który jest moim wykładowcą.

 

Udało mi się również znaleźć z moim chłopakiem mieszkanie. Już praktycznie skończyliśmy je remontować. Problem tylko w tym, że do mieszkania dołożyłem tylko 1200zł mojej wypłaty... pozostałe pięć koła włożył on oraz jego rodzice. Ciągle mi to wypomina. Nie dziwie mu się, w końcu jest bogaty i dla jego rodziców wyłożenie kilku tysięcy nie było problemem. A ja na te 1200 zapierdalałem przez cały miesiąc.

 

Apropos, pracuje w słynnej sieci sprzedającej książki/muzykę z przecinkiem w logo. Co prawda już niedługo tam popracuje, umowy mi raczej nie przedłuża ze względu na mierne wyniki słynnej umbrelli. Awaryjnie wysłałem już kilkadziesiąt CV - niestety, każde bez odzewu.

 

Pasji i hobby jak nie było tak nie ma. Jedynie co to nie mam na tyle czasu, by o tym myśleć. W pracy jestem między 12-21, potem jem kolacje, idę do wanny i kładę się spać.

 

Zrobiłem mały progres, jednak czuję że to wszystko się posypie jak domek z kart. Mam ochotę umrzeć. Przeraża mnie wizja człowieka, któremu ledwo starcza na czynsz, jedzenie i media, musi się o wszystko prosić swojego partnera a ja sam jestem nic niewartym człowiekiem, który po prostu urodził się w złej rodzinie, w nieodpowiednim miejscu i czasie. Tak, jak wspomniałem już kilka razy - biednym się urodzę i biednym zdechnę. Dysfunkcja rodziny niszczy istnienia i perspektywy.

 

 

 

 

Nie jestes gorszy. Masz tylko więcej pracy do wykonania, zeby dojść do tego co innym podetknięto pod nos. Ani to ich wina, ani zasługa - po prostu tak mieli w życiu, że nie "musieli" wielu rzeczy. Nie ma co im zazdrościć, ani "rozsiadać" sie na swojej "krzywdzie" z tego powodu.

 

Czytając Twoje posty powiem tylko, ze pracowałeś w miejscach skażonych patologią porównywalna do alkoholowego domu, w którym wyrosłeś. Nic nie usprawiedliwia obelg i znieważania innej osoby. Nigdzie i nigdy. Praca w sieciach handlowych jest zazwyczaj łatwo dostępna, ale warunki i podejście do pracownika sa sam wiesz jakie. Nie wiem w jakim mieście żyjesz, ale sa siecie handlowe, gdzie pracuje się w miarę normlanie. Nawet kasjerki w marketach jednej z wielkich sieci mają związki zawodowe i nie ma krzywych akcji, bo pracodawca boi sie nie tyle samego pozwu, co upublicznienia patologii. Chce przez to powiedzieć, że jest z pewnościa praca dla Ciebie, któa może nie będzie szczytem marzeń, ale przynajmniej bedzie dla Ciebie obojętna i da Ci czas na zastanowienie się i ułożenie jakiegos planu. Jesli za kilka miesięcy plan nie wypali, ułożysz i postarasz sie zrealizowac nastepny, i nastepny, i nastepny jak bedzie trzeba. Wydaje mi sie, że na tym opiera się całe życie zawodowe. Przynajmniej w moim przypadku tak było. To zawsze długi proces, jeden krok np. przeprowadzka, zmiana pracy itp zajmuje kilka miesięcy i nie wiadomo czy wypali, albo czy nie zaniesie Cie gdzie indziej niż zaplanowałeś.

 

Wiem, że od mojego gadania nie przybędzie Ci kasy, której potrzebujesz. Myślę, że jesteś na etapie uświadamiania sobie, czego absolutnie nie chcesz robić (z różnych względów).

 

Najważniejsze, żeby to Tobie było z czymś dobrze. Zebyś to Ty miał poczucie ogólnego zadowolenia na codzień. Nie euforii i "haju" (tak się nie da), ale zwyczajnego spokojnego zadowolenia. Jeśli wiąże sie to z przeprowadzką za zmiana pracy, czemu nie. Jak pisałem wyżej nie da się tego zrobić z dnia na dzień, ale jesli ma Ci to przynieść poprawę poczucia własnej wartości w dłuższej perspektywie - czemu nie. Twoim zadaniem jest uratowanie samego siebie, tego kogoś którego nosisz w środku. Krok po kroku. Powoli. Na terapii. W codziennym życiu. Może i będzie okresami ciężko, "podbramkowo", samotnie ale po twojemu. To ma samo w sobie ogromną wartość. Reszta to wtórna chała. Przynajmniej moim zdaniem.

 

DDD to taka mieszanka krzywdy i strachu przed niespełnieniem wymagań "z zewnątrz".

 

Jesli partner wypomina ciągle kwestie finansowe, a nie próbuje dowiedzieć się co się dzieje w życiu drugiej połówki, to chyba czas na poważną rozmowę z nim ... Albo jego zmianę.

 

Możesz być wdzięczny cioci za pomoc w finansowaniu studiów, ale jeśli sa obiektywne przesłanki, ze kierunek to zwyczajna lipa, masz prawo dać sobie z tym spokój. Ciocia jesli ma choć troche oleju w głowie po rzeczowych argumentach i przedstawieniu Twojej sytuacji, drogi, którą chcesz iść powinna wykazać sie zrozumieniem. Jeśli nie - trudno. Możesz być jej szczerze, z serca wdzięczny za pomoc, ale to wcale nie znaczy, że sam nie możesz zadecydować, któredy chcesz iść.

 

Mam 36 lat i miałem / mam podobnie jak Ty (klasyka DDA). Tyle mojego zdania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flawless, jesteś tu jeszcze? Twój facet nie może mieć pretensji o to, że się nie dokładasz tyle co jego rodzina. Zna Twoją sytuację, wiedział na co się pisze i skoro jest z Tobą to znaczy, że się na taką sytuację zgodził i ją zaakceptował. Jeśli tego nie akceptuje nie powinien cie tym obarczać bo to jego problem, nie Twój. Twoje poczucie winy w tej sytuacji to zwykły syndrom dda, nie powinieneś czuć się winny bo nie jesteś winny tej sytuacji. Co do braku pomysłu na studia, mam w życiu identyczne rozterki jak Ty a że jestem starsza to mam propozycję. Skoro nic cie nie interesuje itd to nie szukaj najmniejszego zła, wybierz optymalnie, tak jak ktoś tutaj pisał np o kucharzu. Nauka na tyle łatwa i tania, że zdołasz dokonczyć ją i pogodzić z pracą, ponadto szybko znajdziesz dobrze płatna pracę a w gotowanie łatwiej się wkręcić niż zarządzanie. Ewentualnie rób to co zawsze chciałes robić, bez względu na okoliczności i trudności. To co czujesz niestety nie zmieni przyszłości, tylko to co robisz, rób więc, cokolwiek ale konsekwentnie.

Btw, każde miasto ma program mieszkać komunalnych, socjalnych, odrzutów, za remont, przetargi i inne. Zorientuj się jakie są warunki i przepisy (byle dokładnie bo można się zdziwić, że np. powierzchnia nie liczy się całego mieszkania tylko pokoi).

 

ps. polecam terapeute-kołcza na poszukiwania pracy/zajęć http://energiawewnetrzna.pl i książki Susan Forward na emocje i niepewności życiowe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy gadają o byciu szczęśliwym, gadanie o zniechęceniu, braku nadziei nie jest modne.

 

Przechodzę przez to co Ty, a mam 24 lata. Chcę w tym roku iść na studia, dopiero teraz sie odważyłam. Pracuję na recepcji i non stop się stykam z wywyższaniem się tych "bogatszych". Jest ciężko, nieraz mam ochotę płakać, spłacam kredyt wzięty dla matki. Wpierdoliłam się sama w to bagno. Dopóki nie zrobimy czegoś z głową nie ma co gadać o zainteresowaniach. Czego Ty się spodziewasz? Że po latach poniżania i negowania Twoich uczuć będziesz pewną siebie osobą o szerokim spektrum zainteresowań? A jednocześnie poczucie wyższości nad ludźmi. Taka nasza cecha jako DDA. Uważam się za gówno, ale jednak też jestem lepszy od innych bo cierpiałem.

Bez pracy nad głową nic się nie zmieni. Nie chcesz pracować przez kilka lat na kasie? A dlaczego ja mogę? Jestem gorsza, miałam łatwiej? Nie atakuję, tylko nie zaprzepaść tego potencjału, który masz i nie idź schematyczną drogą. Nigdy nie byłam asem, ale lubiłam pracować nawet w budce z kebabem i nie miałam problemu z tym by obsługiwać gówniarzy takich jak Ty. Bo każda praca jest ważna. Codziennie coś kupujesz, jeździsz komunikacją miejską, idziesz ulicą. Czy coś funkcjonuje samo z siebie? Jeżeli wszyscy będziemy mieć super pracę to kto będzie sprzątał nasze odchody?

Dlaczego postrzegasz zainteresowania i dobrą pracę jako coś, co da Ci szczęście? To nie pieniędzy nam brakowało, a miłości rodziców. Opieki i troski. By ktoś odrobił z Tobą ciężkie zadanie z matmy, zapytał dlaczego wybrałeś takie, a nie inne liceum. Obecności i zainteresowania i szacunku do naszych uczuć. Zajrzyj w głąb siebie. Mam nadzieję, że czytasz te słowa. Nie odbierz tego źle, sama do niedawna się dołowałam tymi wszystkimi bzdurami typu kariera itp

Zasługujesz na szacunek. Nie ze względu na pozycję czy kasę. Z tego względu, że jesteś. Nie robisz nic godnego potępienia, nie okradasz i nie krzywdzisz ludzi. Czy to nie jest już coś? Dlaczego tak często rodzice wymieniają wśród znajomych zasługi dziecka itp

A nikt nie mówi "Moje dziecko jest szczęśliwym, dobrym i uczciwym człowiekiem"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×