Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dwa oblicza mojego partnera w ciągu dnia


Kasia55

Rekomendowane odpowiedzi

Kasia55, i jak sytuacja z Twoim facetem?

 

Witam wszystkich, muszę Wam powiedzieć że każdy z Was swoją wypowiedzią dał mi dużo do myślenia. Zdobyłam się na odwagę, po rozmawiałam z moim partnerem, naprawdę szczerze i szczerze mówiąc bałam się jak cholera ale dałam radę. Rozmowa przebiegła bardzo spokojnie.

" wiesz kochanie bardzo Cię kocham, ale przerasta mnie Twoja agresja... " sprawa wygląda tak że wyprowadziłam się do rodziców, on zapisał się na terapię. Okazało się że są też prowadzone w weekendy. Nie wiemy co będzie dalej, ale wyprowadziłam się w jego obecności, był spokojny i obiecał że zrobi wszystko by pozbyć się agresji i byśmy mogli znów być razem. Czas pokaże co będzie dalej ale mimo iż nie jest mi obojętny nie chce znów z nim wiązać swoich planów na przyszłość bo ciężko mi uwierzyć w zmianę. Jednak ciężko mi bez niego, tęsknię i chciałbym się tak po prostu przytulić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, muszę Wam powiedzieć że każdy z Was swoją wypowiedzią dał mi dużo do myślenia. Zdobyłam się na odwagę, po rozmawiałam z moim partnerem, naprawdę szczerze i szczerze mówiąc bałam się jak cholera ale dałam radę. Rozmowa przebiegła bardzo spokojnie.

" wiesz kochanie bardzo Cię kocham, ale przerasta mnie Twoja agresja... " sprawa wygląda tak że wyprowadziłam się do rodziców, on zapisał się na terapię. Okazało się że są też prowadzone w weekendy. Nie wiemy co będzie dalej, ale wyprowadziłam się w jego obecności, był spokojny i obiecał że zrobi wszystko by pozbyć się agresji i byśmy mogli znów być razem.

Brawo :great:

 

Czas pokaże co będzie dalej ale mimo iż nie jest mi obojętny nie chce znów z nim wiązać swoich planów na przyszłość bo ciężko mi uwierzyć w zmianę. Jednak ciężko mi bez niego, tęsknię i chciałbym się tak po prostu przytulić...

To normalne, że tęsknisz, skoro go kochasz i też jesteś od niego w pewnym sensie uzależniona. Ważne, żebyś trzymała się podjętej decyzji i nie "wymiękła" w razie gdyby on rzucił terapię i nakłaniał Cię do powrotu.

 

Napisałam na tym forum nie w celu użalania się nad sobą, a chyba bardziej po to by ktoś dał mi "złoty" środek na uratowanie mojego związku. Ale w życiu nie zawsze dostajemy to czego chcemy...

Nie musisz się tłumaczyć, nawet jakbyś się użalała, to pełno tu takich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo bałam się przed tą rozmową, ale wcześniej robiłam tak że po prostu uciekałam, teraz powiedziałam NIE! No i co mi zrobi? Znowu uderzy? Przeżyje! Jestem dorosła i tak się zachowam. Serce waliło ze strach w gardle klucha... Ale dałam radę!!! ☺ jego reakcja była dla mnie szokiem. Nie rozumiem dlaczego tak bezproblemowo przebiegła nasza rozmowa , ale byłam z nim w 100% szczera i to przyniosło oczekiwany rezultat. Dziękuję Wam za wsparcie. Teraz muszę tylko poradzić sobie z własnymi słabościami i tęsknotą. Bo on nie zawsze był dla mnie katem, był też osobą która się o mnie troszczyła i dbała o moje potrzeby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że co niektórzy skrytykują mnie za podejście co do jego osoby ale ja jestem osobą która pamięta nie tylko o wyrzadzonych krzywdach ale też o tym co dobrego mi dano. Mój były mąż gdy związał się ze swoją nową partnerką też próbował rozstać się ze mną w taki sposób żeby wina spadła na mnie, wyrządził mi naprawdę ogromną krzywdę, ja jednak pamiętam o tym że kiedyś był dobrym mężem i ojcem i że to dzięki niemu wyszłam z głębokiej depresji. Choć na początku uważałam że robi ze mnie wariatke. Mimo iż teraz nawet nie rozmawiamy, to gdyby potrzebował mojej pomocy nie zawachałabym się nawet przez chwilę. Bardzo często słyszałam od mojego już byłego partnera "jak masz miękkie serce musisz mieć twardą dupę" to bardzo do mnie pasuje mam miękkie serce i często przez to cierpię ale nie potrafię w sobie tego zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, muszę Wam powiedzieć że każdy z Was swoją wypowiedzią dał mi dużo do myślenia. Zdobyłam się na odwagę, po rozmawiałam z moim partnerem, naprawdę szczerze i szczerze mówiąc bałam się jak cholera ale dałam radę. Rozmowa przebiegła bardzo spokojnie.

" wiesz kochanie bardzo Cię kocham, ale przerasta mnie Twoja agresja... " sprawa wygląda tak że wyprowadziłam się do rodziców, on zapisał się na terapię. Okazało się że są też prowadzone w weekendy. Nie wiemy co będzie dalej, ale wyprowadziłam się w jego obecności, był spokojny i obiecał że zrobi wszystko by pozbyć się agresji i byśmy mogli znów być razem.

Brawo :great:

 

Czas pokaże co będzie dalej ale mimo iż nie jest mi obojętny nie chce znów z nim wiązać swoich planów na przyszłość bo ciężko mi uwierzyć w zmianę. Jednak ciężko mi bez niego, tęsknię i chciałbym się tak po prostu przytulić...

To normalne, że tęsknisz, skoro go kochasz i też jesteś od niego w pewnym sensie uzależniona. Ważne, żebyś trzymała się podjętej decyzji i nie "wymiękła" w razie gdyby on rzucił terapię i nakłaniał Cię do powrotu.

 

Napisałam na tym forum nie w celu użalania się nad sobą, a chyba bardziej po to by ktoś dał mi "złoty" środek na uratowanie mojego związku. Ale w życiu nie zawsze dostajemy to czego chcemy...

Nie musisz się tłumaczyć, nawet jakbyś się użalała, to pełno tu takich ;)

 

Tak wiem że dużo osób tu tak robi, ale ja naprawę chciałam znaleźć "lekarstwo " na jego "chorobę" wierzyłam z całego serca że uda się uniknąć rozstania. Jednak często chciałam mieć taką osobę której mógłbym się wypłkać w rękaw, jednak było mi wstyd i wszystkie swoje bolaczki przelewam na papier, który później niszczylam by nie wpadł w niepowołane ręce. Użalanie się nad sobą nic nie pomoże, więc po co to robić? Trzeba szukać rozwiązania problemu, a nie płakać nad swym losem bo nikt za nas go nie zmieni, nikt za nas życia nie przeżyje. To jakie będzie nasze życie zależy w dużej mierze od nas samych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.... Użalanie się nad sobą nic nie pomoże, więc po co to robić? Trzeba szukać rozwiązania problemu, a nie płakać nad swym losem bo nikt za nas go nie zmieni, nikt za nas życia nie przeżyje. To jakie będzie nasze życie zależy w dużej mierze od nas samych

Dokładnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swietnie, ze sie rozstaliscie :)

 

Usprawiedliwiasz go. Matka Madzi tez ją urodzila i wykarmila, Kajetan P. rowniez byl mily idac z ofiara do jej domu, a pedofil rowniez jest na poczatku slodki i kochany dla dzieci. Usprawiedliwisz ich?

Kat to kat, bez znaczenia czy przyniosa skazancowi ostatni wymarzony posilek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że co niektórzy skrytykują mnie za podejście co do jego osoby ale ja jestem osobą która pamięta nie tylko o wyrzadzonych krzywdach ale też o tym co dobrego mi dano. Mój były mąż gdy związał się ze swoją nową partnerką też próbował rozstać się ze mną w taki sposób żeby wina spadła na mnie, wyrządził mi naprawdę ogromną krzywdę, ja jednak pamiętam o tym że kiedyś był dobrym mężem i ojcem i że to dzięki niemu wyszłam z głębokiej depresji. Choć na początku uważałam że robi ze mnie wariatke. Mimo iż teraz nawet nie rozmawiamy, to gdyby potrzebował mojej pomocy nie zawachałabym się nawet przez chwilę. Bardzo często słyszałam od mojego już byłego partnera "jak masz miękkie serce musisz mieć twardą dupę" to bardzo do mnie pasuje mam miękkie serce i często przez to cierpię ale nie potrafię w sobie tego zmienić.

Myślę, że to zdrowy, kobiecy odruch. Analogiczny do tego, który czują matki, kochające swoje dzieci. :smile: Może być oceniany jako głupi przez osoby, które go nie rozumieją. Akceptuj przede wszystkim siebie, ponieważ i tak wszystkim nie dogodzisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że co niektórzy skrytykują mnie za podejście co do jego osoby ale ja jestem osobą która pamięta nie tylko o wyrzadzonych krzywdach ale też o tym co dobrego mi dano. Mój były mąż gdy związał się ze swoją nową partnerką też próbował rozstać się ze mną w taki sposób żeby wina spadła na mnie, wyrządził mi naprawdę ogromną krzywdę, ja jednak pamiętam o tym że kiedyś był dobrym mężem i ojcem i że to dzięki niemu wyszłam z głębokiej depresji. Choć na początku uważałam że robi ze mnie wariatke. Mimo iż teraz nawet nie rozmawiamy, to gdyby potrzebował mojej pomocy nie zawachałabym się nawet przez chwilę. Bardzo często słyszałam od mojego już byłego partnera "jak masz miękkie serce musisz mieć twardą dupę" to bardzo do mnie pasuje mam miękkie serce i często przez to cierpię ale nie potrafię w sobie tego zmienić.

Myślę, że to zdrowy, kobiecy odruch. Analogiczny do tego, który czują matki, kochające swoje dzieci. :smile: Może być oceniany jako głupi przez osoby, które go nie rozumieją. Akceptuj przede wszystkim siebie, ponieważ i tak wszystkim nie dogodzisz.

 

Z tym że relacja matki i dziecka jest zupełnie inna niż relacja z partnerem. Dziecku wybacza się co do zasady więcej.

Poza tym to matka - między innymi - dziecko WYCHOWUJE. istnieje ryzyko, że gdzieś popełniła błąd. Partnera się nie wychowuje.

Zresztą dziecko idzie niejako własną drogą, a partner zostaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując informację, można dojść do wniosku, że mechanizm jest podobny. Tą abstrakcją jest ogólna czułość i emocjonalność kobiet.

 

Oczywiście, że nie, bo matkę z dzieckiem wiążę SZCZEGÓLNA więź, która jest warunkowana przez hormony, które wytwarzają się w czasie ciąży, porodu, karmienia piersią. Potem oksytocyna wydziela się również na samą myśl o dziecku.

 

Ogólna emocjonalność kobiet? Co za mit. Emocjonalność związana z czymś - ok. Z własnym dzieckiem na przykład. Ale nie ogólna, rozejrzyj się, jak wiele jest "zimnych" kobiet - na przykład podczas pracy. Więc "ogólną" można sobie w buty wsadzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widocznie lepiej umiem myśleć abstrakcyjnie.

 

Myślenie abstrakcyjne nie ma tu nic do tego. To zdolność do tworzenia pojęć i operowaniu pojęciami.

Nie ma nic wspólnego z uczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując informację, można dojść do wniosku, że mechanizm jest podobny. Tą abstrakcją jest ogólna czułość i emocjonalność kobiet.

 

Oczywiście, że nie, bo matkę z dzieckiem wiążę SZCZEGÓLNA więź, która jest warunkowana przez hormony, które wytwarzają się w czasie ciąży, porodu, karmienia piersią. Potem oksytocyna wydziela się również na samą myśl o dziecku.

 

Ogólna emocjonalność kobiet? Co za mit. Emocjonalność związana z czymś - ok. Z własnym dzieckiem na przykład. Ale nie ogólna, rozejrzyj się, jak wiele jest "zimnych" kobiet - na przykład podczas pracy. Więc "ogólną" można sobie w buty wsadzić.

Nie ogólna - statystyczna. Istnieją badania (statystycznie) potwierdzające odmienność psychiki kobiet i mężczyzn - choć nie pamiętam w tej chwili szczegółów.

Kontrargumentem do "zimnych suk" może być: "jak wiele jest kobiet nadmiernie rozemocjonowanych".

Faceci są ograniczani w ekspresji emocjonalnej choćby przez brak społecznej akceptacji tejże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Abstrahując informację, można dojść do wniosku, że mechanizm jest podobny. Tą abstrakcją jest ogólna czułość i emocjonalność kobiet.

 

Oczywiście, że nie, bo matkę z dzieckiem wiążę SZCZEGÓLNA więź, która jest warunkowana przez hormony, które wytwarzają się w czasie ciąży, porodu, karmienia piersią. Potem oksytocyna wydziela się również na samą myśl o dziecku.

 

Ogólna emocjonalność kobiet? Co za mit. Emocjonalność związana z czymś - ok. Z własnym dzieckiem na przykład. Ale nie ogólna, rozejrzyj się, jak wiele jest "zimnych" kobiet - na przykład podczas pracy. Więc "ogólną" można sobie w buty wsadzić.

Nie ogólna - statystyczna. Istnieją badania (statystycznie) potwierdzające odmienność psychiki kobiet i mężczyzn - choć nie pamiętam w tej chwili szczegółów.

Kontrargumentem do "zimnych suk" może być: "jak wiele jest kobiet nadmiernie rozemocjonowanych".

Faceci są ograniczani w ekspresji emocjonalnej choćby przez brak społecznej akceptacji tejże.

 

Na szczęście kobiety również coraz bardziej są ograniczane w ekspresji emocjonalnej w miejscach pracy. Np. u nas wymagamy takiego samego zachowania od kobiety i mężczyzny. I takiego samego trybu pracy, nie akceptujemy też urywania się "na dziecko".

Za dużo "przywilejów" powstało w związku z płcią. Kobietom pozwala się na bek w miejscu pracy, a mężczyznom na agresję.

Ani jedno, ani drugie nie powinno mieć miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, w moim miejscu pracy dziewczyny po urodzeniu dziecka idą zazwyczaj na urlop macierzyński - nie pamiętam jak długi, ale co najmniej 6 mies. - choć jednaj koleżanki chyba ze 2 lata nie było, bo urodziła, jedno po drugim, dwoje.

Ponadto trudno pominąć biologiczną cykliczność zmian równowagi hormonalnej u kobiet, która jednak dowiedziony wpływ na psychikę (czyli emocjonalność) ma.

Całkowite pomijanie powyższych faktów w codziennych sytuacjach nie wydaje mi się sprawiedliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, w moim miejscu pracy dziewczyny po urodzeniu dziecka idą zazwyczaj na urlop macierzyński - nie pamiętam jak długi, ale co najmniej 6 mies. - choć jednaj koleżanki chyba ze 2 lata nie było, bo urodziła, jedno po drugim, dwoje.

Ponadto trudno pominąć biologiczną cykliczność zmian równowagi hormonalnej u kobiet, która jednak dowiedziony wpływ na psychikę (czyli emocjonalność) ma.

Całkowite pomijanie powyższych faktów w codziennych sytuacjach nie wydaje mi się sprawiedliwe.

 

Nie o macierzyński chodzi, bo do tego stosować się musimy - choć często zatrudniamy na zlecenie i na dzieło, bo tak jest dla nas lepiej i wygodniej.

Sam macierzyński liczy 20 tygodni, jest jeszcze dodatkowy macierzyński, rodzicielski itd. Strasznie dużo.

Chodzi nam o "zwalnianie się" - typu "wyjdę pół godziny wcześniej, bo muszę dziecko odebrać". owszem, zdarza się, że mój mąż czy koledzy (ja nie zajmuję się kadrami wcale) wypuszczą, acz z zaznaczeniem "jutro przychodzi pani na 7.30" (zaczynają od 8). Pracodawca nie ma żadnego obowiązku "wypuszczania" kogoś, bo coś tam.

Nas zresztą (nikogo z całej 4) i tak bardzo często w biurze nie ma... ale nigdy nie wiedzą, kiedy przyjdziemy :D

 

A, tak, tak, wpływ cyklu na psychikę kobiety został udowodniony, moj mąż nawet o tym wspominał (ale bardzo krótko) w jednej z ksiązek przy omawianiu niepoczytalności i poczytalności ograniczonej, ale nie może on mieć wpływu na jakość pracy.

Zresztą to miejsce PRACY - niektórych dziwi, że radia słuchać nie wolno ;) (generalnie wolno, ale na słuchawkach).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, w moim miejscu pracy dziewczyny po urodzeniu dziecka idą zazwyczaj na urlop macierzyński - nie pamiętam jak długi, ale co najmniej 6 mies. - choć jednaj koleżanki chyba ze 2 lata nie było, bo urodziła, jedno po drugim, dwoje.

Ponadto trudno pominąć biologiczną cykliczność zmian równowagi hormonalnej u kobiet, która jednak dowiedziony wpływ na psychikę (czyli emocjonalność) ma.

Całkowite pomijanie powyższych faktów w codziennych sytuacjach nie wydaje mi się sprawiedliwe.

 

Nie o macierzyński chodzi, bo do tego stosować się musimy - choć często zatrudniamy na zlecenie i na dzieło, bo tak jest dla nas lepiej i wygodniej.

Sam macierzyński liczy 20 tygodni, jest jeszcze dodatkowy macierzyński, rodzicielski itd. Strasznie dużo.

Chodzi nam o "zwalnianie się" - typu "wyjdę pół godziny wcześniej, bo muszę dziecko odebrać". owszem, zdarza się, że mój mąż czy koledzy (ja nie zajmuję się kadrami wcale) wypuszczą, acz z zaznaczeniem "jutro przychodzi pani na 7.30" (zaczynają od 8). Pracodawca nie ma żadnego obowiązku "wypuszczania" kogoś, bo coś tam.

U nas godz. pracy są ruchome, więc problem nie istnieje. Zresztą, nikt nikogo nie kontroluje - istotne by zadania wykonane były, a z tym raczej nie ma problemu. Właściwie wcale nie istnieje pionowa hierarchia i wszystko działa świetnie.

 

Nas zresztą (nikogo z całej 4) i tak bardzo często w biurze nie ma... ale nigdy nie wiedzą, kiedy przyjdziemy :D

 

A, tak, tak, wpływ cyklu na psychikę kobiety został udowodniony, moj mąż nawet o tym wspominał (ale bardzo krótko) w jednej z ksiązek przy omawianiu niepoczytalności i poczytalności ograniczonej, ale nie może on mieć wpływu na jakość pracy.

To jest myślenie życzeniowe. Wpływ na jakość pracy istnieje i nie jest pomijalny. Niezależnie, co kto sobie życzy.

Notabene stan zakochania jest uważany za stan patologiczny.

 

Zresztą to miejsce PRACY - niektórych dziwi, że radia słuchać nie wolno ;) (generalnie wolno, ale na słuchawkach).

To oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram to co piszą forumowicze, twarde warunki - albo się leczy, będziesz go wspierać i spróbujecie, albo go zostaw. Niestety z tego co piszesz, obawiam się, że Ty też musisz iść do terapeuty, bo nie zostawisz go sama - bez wsparcia. Jesteś uzależniona od niego, on - od palenia. Oboje macie skłonności do destrukcji, a to najgorszy mix. Wiem, bo sama w takim żyję ;) Chociaż u mnie się wszystko ułożyło.

 

Zacznę od wspólnych cech, mój partner też miał ciężkie dzieciństwo, tata hazard&alkohol&przemoc, także poniżał go całe życie, tak, że niskie poczucie wartości wpakowało go w nieciekawe towarzystwo, dragi, szkoły nie skończył, odsiadka jakaś głupia. Palił od rana do wieczora, nie tylko zresztą. Jak poznał mnie stwierdził, że jestem wybawieniem. Tylko teraz ogromna różnica dla mnie rzucił wszystko, odciął się od kumpli, rzucił wszelkiej maści używki i wtedy zaczęło się piekło. "Trzeźwość" wyciągnęła z niego diabła, szantaże, obrażanie, poniżanie, jakaś paranoja, zdradzałam go w jego mniemaniu z KAŻDYM, wydzwaniał na domowy, żeby sprawdzać czy w domu jestem etc. Ostrzegałam go, że jak się nie zmieni odejdę, nie miałam na tyle siły, żeby zrobić to w PL...skasowałam fb, numeru nie zmieniłam, ale zablokowałam jego numer i wyjechałam na 2 msc za granicę na wakacje-pracę. Nie miałam z nim kontaktu.Wróciłam do Polski, niestety on w między czasie numer zmienił i zaczał pisać, a ja z ciekawości odpisałam. Głupota nie? Każdy mnie za to batował. Spotkałam się z nim ... i wiesz co? całe wakacje nie ćpał, poszedł nawet sam z siebie na terapie, fakt faktem ze 3 razy, ale jednak.... pracował, oddał się hazardowi... myślę sobie no tak, pięknie... ale chyba i tak lepsze maszyny, niż chemia. Głupota&tęsknota&moje destrukcyjne zachowania kazały dać mu jeszcze jedną szansę, tłumaczyłam sobie, kurde najwyżej znowu wyjadę. Ale wiesz co ? Zmienił się. Aktualnie jesteśmy po "zejściu się" przeszło rok. Nic nie ćpa, nie wyzywa mnie, nawet w sumie nie podnosi głosu, jego taktyka jest jak coś mu nie pasuje "obrażanie się lub płakanie", nie gra w maszyny, w sumie to nawet piwa nie chce pić, przerzucił się na sport i zdrową dietę, zaczał się uczyć. Idealnie nie jest, bo cały czas ma "schizy", że go oszukuję itp, ale oprócz natrętnych pytań i głupich uwag jest ok, planujemy oboje iść na terapię,

 

Wniosek z tego taki, jak Cie kocha i mu zależy, zmieni się i ogarnie, jak nie - znaczy to, że nie kochał Cie na tyle silnie i siebie w sumie też. I możesz w tym się niszczyć do śmierci, ale uwierz mi, są inni faceci i możesz być jeszcze szczęsliwa. Narkotyki przy wrażliwym umyśle i ciężkim dzieciństwie robią combo z mózgu, ale to nie znaczy, że można całe życie innych krzywdzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taa, dziewczyny, brawo.

Kocha, zależy, zmieni się, na terapię razem...

A autorka jest pobita. Tyle z dobroduszności. Zbyt wielu sprawców przestępstw z użyciem przemocy wobec osoby wspólnie zamieszkującej widziałam, żeby wierzyć, że się zmienią.

Więc, proszę Was, nie bawcie się w siostry miłosierdzia, bo dziewczyna przez to miłosierdzie została zamknięta w domu i pobita taboretem tak, że idzie na obdukcję.

Tacy "ludzie" zasługują na nienawiść i odsiadkę, a nie na terapie i szanse.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×