Skocz do zawartości
Nerwica.com

MAM JUŻ KUŹWA DOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem dlaczego ludzie mają z tym taki problem żeby się leczyć jest masa chorób na które się bierze leki często całe życie i nikogo to nie dziwi.

Też nie wiem, wszak leki to trutka na ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego ludzie mają z tym taki problem żeby się leczyć jest masa chorób na które się bierze leki często całe życie i nikogo to nie dziwi.

Może dlatego, że "te" leki potrafią zmienić osobowość, sterują naszym zachowaniem - nie każdy potrafi to zaakceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monster6 i nadal dziwisz się, że ludzie bronią się przed "tymi" lekami?

Mnie to nie dziwi - ja też bronię się jak mogę. Choć już boleśnie przekonałam się, że to "walka z wiatrakami", nadal przyjmuję je z największym obrzydzeniem i przy najbliższej okazji znów odstawię. To chyba tak cecha osobnicza - nienawidzić ingerencji w swój mózg! :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego ludzie mają z tym taki problem żeby się leczyć jest masa chorób na które się bierze leki często całe życie i nikogo to nie dziwi.

Może dlatego, że "te" leki potrafią zmienić osobowość, sterują naszym zachowaniem - nie każdy potrafi to zaakceptować.

Ja po przyznaniu się do podobnych odczuć psychiatrze, mam wpisane w karcie: "Mówi, że leki sterują zachowaniem."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego ludzie mają z tym taki problem żeby się leczyć jest masa chorób na które się bierze leki często całe życie i nikogo to nie dziwi.

Może dlatego, że "te" leki potrafią zmienić osobowość, sterują naszym zachowaniem - nie każdy potrafi to zaakceptować.

Ja po przyznaniu się do podobnych odczuć psychiatrze, mam wpisane w karcie: "Mówi, że leki sterują zachowaniem."

 

Ha, ha, ha.... muszę uważać co gadam :hide::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki maja wplyw na pewne zmiany, ale nie zmieniaja osobowosci. Osobowosc jest stala, to rezultat czynnikow genetycznych i srodowiskowych( wychowania). Ostatnio czytalem, ze taka Paroksetyna obniza poziom neurotycznosci( czyli inaczej wrazliwosci, lekliwosci, nadpobudliwosci), poprzez mniejsze stresowanie sie i redukcje lęków. Posrednio jesli zadziala wplywa na lepsza jakosc zycia, ale nigdy zaden lek nie zmieni czlowieka. Wiekszosc to praca wlasna. Jakby to porownac do drogi. Idziemy droga, ktora jest pelna jakis przeszkod, bez znakow, a droga ktora ma drogowskazy i nie ma zadnych pulapek. Paroksetyna powoduje to, ze ta droga jest wlasnie mniej wyboista i nie widac wszedzie czychajacego za rogiem niebezpieczenstwa :)

 

Stracona100 twoj nick wiele mowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki maja wplyw na pewne zmiany, ale nie zmieniaja osobowosci. Osobowosc jest stala, to rezultat czynnikow genetycznych i srodowiskowych( wychowania).

Nie chodzi mi o to, że zmienia na stałe, tylko na czas działania leku.

 

Stracona100 twoj nick wiele mowi.

Tak? A co Ci mówi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stracona100, A czym mam to nazwać sterowaniem społeczeństwa? Chyba sama poszłaś do psychiatry się leczyć czyż nie? Czy ktoś ci wcisnął leki i kazał brać z pistoletem przy głowie? Zawsze jest wybór można się leczyć lub nie.A jak się chcę leczyć to powinno się liczyć z konsekwencjami.Leki mają swoje minusy ale choroby/zaburzenia też.

Nie kumam tych pretensji wkurwienia...

Na psychiatrów? Nie musicie do nich chodzić.''Nie chcę nie chodzę''

Na leki? Nie musicie ich brać. ''Nie chcę nie biorę''

Wybór.

Też mnie denerwuję to że jestem zombi przez leki że na jedno pomagają a całą resztę pierdolą ale wkurwienia się na coś czego nie mogę zmienić jest bez sensu,jeśli nie mogę tego zmienić to staram się to zaakceptować.M.in po to chodzę na terapię żeby się pogodzić z braniem psychotropów(do końca życia) i zaakceptować że są jakie są.Bo tylko w ten sposób leczy się moją chorobę (CHAD).

 

Nie zawsze jest tak, że się ma wybór. Może naciskać otoczenie, rodzina.

 

Monster6 swoimi wypowiedziami przypominasz mi trochę siebie z początków kiedy zaczęłam się leczyć, powiedzmy jak miałam 15 lat. Też święcie się oburzałam że leki mniejsze zło niż sama choroba, że leki na depresję są konieczne jak insulina na cukrzycę itd. Zresztą wtedy byłam w stanie że mi wszystko wisiało, w sensie jak się podejmuje próby samobójcze praktycznie codziennie to fajnie było mieć zapasik tabletek.

 

Teraz na to patrzę inaczej, dostrzegam bezsens w comiesięcznym chodzeniu do obcego człowieka, który nawet nie kojarzy kim jestem a widzi mnie poraz 10, brania leków które powodują cierpienie i komplikują życie. Kiedy się skarżę, to ten człowiek ma to w dupie, a ja co miesiąc przychodzę z tymi samymi objawami.

 

Ja też usłyszałam, ze leki będę brać do końca życia. Powiedziano mi również, że mogę starać się o rentę. I to ma być wszystko? Jestem młoda. Nie oczekuję cudów, że stanę się z fobika duszą towarzystwa. Chciałabym tylko normalnie funkcjonować, skończyć studia, pójść do pracy, nie mieć ataków paniki przy ludziach, i nie mieć myśli samobójczych, gdy ktoś mnie skrytykuje albo powie coś przykrego. Nie chcę mieć dziwnych dołów, kiedy ryczę bez przerwy i nie mogę tego powstrzymać.

 

Im dłuzej choruję, tym bardziej dostrzegam zwodzenie ze strony lekarzy, ich dawanie falszywej nadziei, a tak naprawdę marnowanie czasu chorego. Mi się już nie chce w to bawić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monster6, i tak po prostu się z tym pogodziłeś? Że na chorobę tylko i jedynie farmakoterapia? Nie masz potrzeby szukania czegoś więcej, jak dieta, suple, ruch, wspierający ludzie?

Czy leki tłumią chorobę u Ciebie? Jesteś jak zdrowy normalny człowiek dzięki nim? Znałam chadowca, który też brał leki, Ketrel i jeszcze jakieś. Przesypiał większość dnia, miewał napady złości to szedł się naje.bać. Nie nazwałabym tego dbaniem o siebie, branie leków wg mnie jest za mało. To wygodne, łyknąć tabletkę i nie robić nic ponadto.

Ja też brałam długo leki, bo myślałam, że tak trzeba, ale nie widzę by podnosiły jakość mojego życia. Brałam np paroksetynę na fobię społeczną, byłam znieczulona i nie telepałam się ze stresu przy ludziach, ale nie znalazłam sobie np znajomych. Bo już nie miałam motywacji i czułam że mi nie zależy. Do tego ta derealizacja i senność. Zdaje się ze ugrzęzłam w miejscu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monster6,

W przypadku chad czy innych cięższych chorób psychicznych leki psychotropowe trzeba brać

i tego nie kwestionuję,tylko trzeba je brać rozsądnie a nie "garściami".

Odnosiłem się tutaj do konkretnej osoby a nie do wszystkich chorych,bo sytuacje i choroby są różne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy Chad, ciężkiej depresji czy schizofrenii z przewagą objawów pozytywnych leki dużo częściej dają znaczącą poprawę. Ale przy depresji umiarkowanej, czy dystymii, objawach negatywnych schizofrenii itd. statystycznie duuuuużo ciężej o wymierny efekt z użyciem samych lekarstw. I smutne to, bo wpływ tych schorzeń równie niszcząco dotyka życia pacjenta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to uczciwi lekarze stoją w trudnej sytuacji, bo powiedzmy że prowadzą od ponad 10 lat pacjenta któremu cała gama leków nie poprawiła satysfakcjonująco zdrowia. Zgodnie z procedurami jakościowo pewnie nie ma już nic więcej do zaoferowania , jedynie manipulacje dawkami i kombinacjami tego co nigdy nie zadziałało. Więc jeśli nie chce kłamać pacjenta, to musiałby powiedzieć kawa na ławę, że marne szanse że cokolwiek co może oficjalnie zgodnie z procedurami wypisać jakkolwiek zadziała. Ma wtedy kilka wyjść: poddać się i zaproponować innego lekarza, kłamać i budować fałszywą wiarę, że kolejne 10mg specyfiku zaskoczy tylko że trzeba być cierpliwym przez 2 lata , bądź wyjść trochę ponad procedury i szczerze porozmawiać o niekonwencjonalnych strategiach, a nawet wdrożeniu pacjenta w program eksperymentalnych metod.

Nie wiem jak wy, ale ja po ponad 10 latach wizyt mam dość powierzchownego traktowania i mamienia, że podniesienie dawki solianu o 25mg zdziała cuda. To już nie ten etap panie doktorze. A to jest takie pójście na łatwiznę, bo gdybym zaprotestował, to zaczęłaby się gadka szmatka, że podważam jego kompetencje, że nie zadziała jeśli nie uwierzę i że trzeba cierpliwości. Zakłamanie sięgające szczytów.

Swoją drogą, to miałem kolegę który ostro ćpał na pewnym etapie życia i lekarz mu szczerze powiedział, że to mu najpewniej uratowało życie na tamten moment, bo był wtedy wybitnie samobójczy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy Chad, ciężkiej depresji czy schizofrenii z przewagą objawów pozytywnych leki dużo częściej dają znaczącą poprawę. Ale przy depresji umiarkowanej, czy dystymii, objawach negatywnych schizofrenii itd. statystycznie duuuuużo ciężej o wymierny efekt z użyciem samych lekarstw. I smutne to, bo wpływ tych schorzeń równie niszcząco dotyka życia pacjenta.

 

Fakt. Ja się znajduję teraz na etapie, kiedy nie mam np. myśli samobójczych, więc to ciężka depresja nie jest w porównaniu z tym co miałam kiedyś. Ale to nie oznacza, że jest komfortowo. Przeciwnie, mam lęk społeczny, które uniemożliwia mi ruszenie z miejsca i tak np. nie jestem w stanie iść do pracy. Czy są na to leki, na "łagodna depresję"? Nie, psychiatra proponuje mi leki stosowane na CHAD albo schizofrenię. Które mają masę efektów ubocznych, i na ten moment spowodowałyby tylko pogorszenie mojego stanu, bo nie uśmiecha mi się spać non stop i być na wszystko obojętna. Odstawiłam paroksetynę, bo widziałam, że donikąd nie prowadzi- całymi dniami siedziałam w domu i jedyne na co miałam ochotę to obżerać się i oglądać seriale. Pustka w głowie, zero myśli, brakuje mi ludzi, ale w zasadzie i tak z nikim nie jestem w stanie porozmawiać, bo po tych lekach nic nie mam w głowie i mogę tylko odpowiadać półsłówkami "yhy", "no", "masakra", "ok". Tak jakby wypaliły mi mózg. Do tego nie wspomnę o tym, że jak miałam okres to za każdym razem wariowałam i wracały mi myśli samobójcze, więc po ch. mam brać leki, które w tak skrajnych emocjach nie uratowałyby mnie przed samobójstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leki działają, czasem dobrze, czasem źle. mi się wydaje, że mnie te co biore przytłumiają.

jak nie wezmę jednej dawki to mam więcej kreatywności, ale też jestem wrażliwszy i chyba bardziej podatny na zranienia psychiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy Chad, ciężkiej depresji czy schizofrenii z przewagą objawów pozytywnych leki dużo częściej dają znaczącą poprawę. Ale przy depresji umiarkowanej, czy dystymii, objawach negatywnych schizofrenii itd. statystycznie duuuuużo ciężej o wymierny efekt z użyciem samych lekarstw. I smutne to, bo wpływ tych schorzeń równie niszcząco dotyka życia pacjenta.

 

Fakt. Ja się znajduję teraz na etapie, kiedy nie mam np. myśli samobójczych, więc to ciężka depresja nie jest w porównaniu z tym co miałam kiedyś. Ale to nie oznacza, że jest komfortowo. Przeciwnie, mam lęk społeczny, które uniemożliwia mi ruszenie z miejsca i tak np. nie jestem w stanie iść do pracy. Czy są na to leki, na "łagodna depresję"? Nie, psychiatra proponuje mi leki stosowane na CHAD albo schizofrenię. Które mają masę efektów ubocznych, i na ten moment spowodowałyby tylko pogorszenie mojego stanu, bo nie uśmiecha mi się spać non stop i być na wszystko obojętna. Odstawiłam paroksetynę, bo widziałam, że donikąd nie prowadzi- całymi dniami siedziałam w domu i jedyne na co miałam ochotę to obżerać się i oglądać seriale. Pustka w głowie, zero myśli, brakuje mi ludzi, ale w zasadzie i tak z nikim nie jestem w stanie porozmawiać, bo po tych lekach nic nie mam w głowie i mogę tylko odpowiadać półsłówkami "yhy", "no", "masakra", "ok". Tak jakby wypaliły mi mózg. Do tego nie wspomnę o tym, że jak miałam okres to za każdym razem wariowałam i wracały mi myśli samobójcze, więc po ch. mam brać leki, które w tak skrajnych emocjach nie uratowałyby mnie przed samobójstwem.

 

 

 

Ale leki w chad a w jednobiegunowej aż tak się nie różnią , sam na jednobiegunowa biorę stabilizator ,choć fakt na depresję wybieram TLPD zamiast SSRI które robią z człowieka zombi bez uczuć pragnień,emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leczysz się człowieku kilkanaście lat, masz nadal te same objawy bo leki nie działają, a yebani psychiatrzy nadal ci wypisują goowniane leki z tej samej grupy ZESRAJ (SSRI) które ci nie pomagają a tylko pogarszają. Okłamują cię, że to przez to, że dawka za mała/jeszcze za krótko bierzesz/może dołączyć DEPAKINE a ty to łykasz i tak to trwa latami aż budzisz się z palcem w dupie i z nadwaga, śpisz po 16 godzin dziennie i nie masz siły rano wstać. Co ci zaproponuje psychiatra? KETREL lub OLANZAPINĘ żebyś jeszcze bardziej spasł się, jeszcze dłużej spał a najlepiej ze sobą skończył. Jeśli nie zgodzisz się już na żadne tabletki to usłyszysz: "To w takim razie czego pani ode mnie oczekuje? To po co pani tu przyszła?" a o psychoterapii na NFZ zapomnij, ja czekam od listopada i mózg mi się wylewa uszami!!!

 

Myśle , że w takim przypadku i przy tak ogromnej desperacji wyszedłbym poza schemat . Co to znaczy ? Mianowicie najkrócej opisując teorie Jerzego Vetulaniego depresje można wyleczyć poprzez neuroplastyczność . Czyli zwiększnie czynika Nerve growth factor ( NGF ) . Co za tym idzie budowa nowych neuronów w Hipokampie . Poruszamy tym samym receptory AMPA i NMDA . Znakomicie w takich przypadkach sprawdza się Tianeptyna .

Pozostawiając cały ten śmieszny Psychiatryczny Kurniczek w Polsce i schemat ładowania w ludzi Selektywnych Inhibitorów Serotoniny i Neuroleptyków jest po prostu brakiem pomysłu lub lenistwem , bo nie wiem jak to inaczej nazwać .

Pozostając przy farmakologii mamy jeszcze 4 mocne asy w rękawie .

Modafinil - lek zakwalifikowany przez FDA w leczeniu Narkolepsji jednak bardzo skuteczny jeśli chodzi o leczenie innych schorzeń jak ADHD , Dysfunkcje Poznawcze , Depresję lub pacjentów ze Schizofrenią .

Lek ten jak pokazuje wiele przypadków wyciąga ludzi z bardzo ciężkich przypadków depresji , gdzie ludzie już stracili nadzieję . Warto.

Selegilina - lek dla osób chorych na Parkinsona jednocześnie świetny antydepresant , który przedłuża życie . Dostępny również w plastrach które sa zatwierdzone przez FDA do lecznia depresji,

NSI-189 - lek w fazie testów . Dostępny w Ameryce (firmy tworzące suplementy nootropowe sprzedają również i ten lek przed opatentowaniem ) . Powiększa Hipokamp średnio o 20 % tym samym zwiększając neuroplastyczność.

Desoxyn - kontrowersyjny lek , jest to tak naprawdę Farmaceutyczna Metaamfetamina, jednak ludzie się decydują na lecznie nim przy lekoopornych depresjach . Jednak bardzo rzadko , ponieważ leki wypisane powyżej najczęściej przynoszą spora poprawę,

 

Pozdrawiam ,

Blendzior

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśle , że w takim przypadku i przy tak ogromnej desperacji wyszedłbym poza schemat . Co to znaczy ? Mianowicie najkrócej opisując teorie Jerzego Vetulaniego depresje można wyleczyć poprzez neuroplastyczność . Czyli zwiększnie czynika Nerve growth factor ( NGF ) . Co za tym idzie budowa nowych neuronów w Hipokampie . Poruszamy tym samym receptory AMPA i NMDA . Znakomicie w takich przypadkach sprawdza się Tianeptyna .

Pozostawiając cały ten śmieszny Psychiatryczny Kurniczek w Polsce i schemat ładowania w ludzi Selektywnych Inhibitorów Serotoniny i Neuroleptyków jest po prostu brakiem pomysłu lub lenistwem , bo nie wiem jak to inaczej nazwać .

Pozostając przy farmakologii mamy jeszcze 4 mocne asy w rękawie .

Modafinil - lek zakwalifikowany przez FDA w leczeniu Narkolepsji jednak bardzo skuteczny jeśli chodzi o leczenie innych schorzeń jak ADHD , Dysfunkcje Poznawcze , Depresję lub pacjentów ze Schizofrenią .

Lek ten jak pokazuje wiele przypadków wyciąga ludzi z bardzo ciężkich przypadków depresji , gdzie ludzie już stracili nadzieję . Warto.

Selegilina - lek dla osób chorych na Parkinsona jednocześnie świetny antydepresant , który przedłuża życie . Dostępny również w plastrach które sa zatwierdzone przez FDA do lecznia depresji,

NSI-189 - lek w fazie testów . Dostępny w Ameryce (firmy tworzące suplementy nootropowe sprzedają również i ten lek przed opatentowaniem ) . Powiększa Hipokamp średnio o 20 % tym samym zwiększając neuroplastyczność.

Desoxyn - kontrowersyjny lek , jest to tak naprawdę Farmaceutyczna Metaamfetamina, jednak ludzie się decydują na lecznie nim przy lekoopornych depresjach . Jednak bardzo rzadko , ponieważ leki wypisane powyżej najczęściej przynoszą spora poprawę,

 

Pozdrawiam ,

Blendzior

 

czy można sie do Ciebie umówić na wizytę? :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należę do Waszej grupy, czyli osób, którym kilkunastoletnie leczenie prochami głównie z grupy SSRI nie przyniosło niemal żadnego pozytywnego efektu. Czasem do tego miksu były dodawane niewielkie dawki neuroleptyków, w moim przypadku głównie atypowy sulpiryd, ale przez chwile też rispolept a z czasem także ketrel.

 

Najgorsze jest właśnie to, że przyjmując regularnie jakiś antydepresant, przypuśćmy na to: paroksetynę wcale nie czułem się lepiej, lek ten jedynie stępiał odczuwane emocje, można było gdzieś wyjść, ale nie wpływał na choć częściowe ustąpienie anhedonii, ani specjalnie na poprawienie pamięci i koncentracji. W związku z tym ciężko było w takim stanie odnaleźć się w towarzystwie ludzi niezależnie czy była to praca, czy spotkanie czysto towarzyskie. Zgłaszałem ten fakt wielokrotnie lekarzowi prowadzącemu, że mój stan mimo brania leku nadal pozostawia wiele do życzenia, a nawet powiedziałem, że wręcz nie działa wcale, na co lekarz odparł, że: "działa, działa, tylko ja tego nie czuję ..." Gdy to samo mówiłem podczas następnej wizyty to lekarz jedyne co zrobił to podniósł dawkę i powiedział, że trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo jest szansa, że w tej dawce zaskoczy. Jak pytałem, czy jeszcze będę musiał długo czekać na jakąkolwiek poprawę i jeżeli nastąpi to czy długo będę musiał go jeszcze przyjmować, to mówił, że nie jest w stanie na to pytanie odpowiedzieć, bo różnie to bywa u różnych osób.

Tym sposobem przyjmowałem średnio dany SSRI przez ok 2 lata, a że jakoś ledwo funkcjonowałem posiłkując się benzo to byłem łudzony, że lek działa i nie ma potrzeby zmiany, co najwyżej zmniejszenie lub zwiększenie dawki.

W ten własnie sposób przez te kilkanaście lat przerobiłem kilka leków z grupy SSRI i TLPD i z przykrością stwierdzam, że na każdym czuję się podobnie źle. Najgorsze jest to, że po zejściu z danego leku, po ok. 1,5 miesiąca następuje u mnie zjazd depresyjny, sam nie wiem czy to skutki odstawienne czy nasilenie depresji, ale to trwa dość długo i pokornie wracam do przyjmowania kolejnego leku, tym razem jest to wenlafaksyna.

Tym razem jednak nie będę go przyjmował tak długo, jak nie będzie zadowalających rezultatów po kilku miesiącach to prawdopodobnie podziękuje za leczenie SSRIi TLPD a objawy odstawienne będę leczył benzo. Ja innego wyjścia nie widzę, a lekarz tym bardziej. Chyba lepiej być uzależnionym od benzo i jako tako funkcjonować niż na antydepresantach nie funkcjonować wcale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale was rozumiem, ale taka irytacje, zlosc i Bog jeden wie jeszcze co, czuje sie jak poklada sie zbyt duze nadzieje w cudowne tabletki, zwane pigulkami szczescia, badz psychologow, psychiatrow i psychoterapeutow. Sam to przezylem. Sa szczesliwcy, ktorych leki zmieniaja o 180 i czuja poprawe, a sa tacy na ktorzych leki dzialaja slabo, albo w ogole. Ale glowna robote trzeba odwalic samemu. Ja mam spore lęki, podly nastroj i rozne objawy somatyczne i lęk rzadził moim życiem. Przyszedl moment w ktorym powiedzialem - walcze i kazde wyjscie, kazda czynnosc ktorej nie chce mi sie robic( a nie chce mi sie praktycznie nic), powtarzam sobie "walcze", boje sie ale zrobie to, "walcze" nie mam ochoty na to, wolalbym sie polozyc, ale zrobie to. Kosztuje to duzo wysilku i czasem strasznie boli, ale nie poddaje sie i "walcze".

 

PS Bedzie lepiej i jak sie czujesz po odstawieniu Paro? Objawy juz minely ? I jak zareagowala psychiatra na samowolne odstawienie Paro, po kilku latach brania?Nie ukrywam ze jestem ciekawy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... walcze i kazde wyjscie, kazda czynnosc ktorej nie chce mi sie robic( a nie chce mi sie praktycznie nic), powtarzam sobie "walcze", boje sie ale zrobie to, "walcze" nie mam ochoty na to, wolalbym sie polozyc, ale zrobie to. Kosztuje to duzo wysilku i czasem strasznie boli, ale nie poddaje sie i "walcze"...

 

i takie życie Cię zadowala?

A może jest to Twoja droga do wyzdrowienia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×